JustPaste.it

Wolność słowa a odpowiedzialność karna

Odkąd w 2005 roku duński dziennik Jyllands-Posten wydrukował karykatury Mahometa, w świecie muzułmańskim zawrzało. I chociaż od wydarzenia minęło wprawdzie sześć lat, to karykaturzysta Kurt Westergaard wciąż nie może spać spokojnie. W jego przypadku nie pomogły przeprosiny dziennika ani wpływowych polityków. Muzułmanie żyjący zarówno na emigracji jak i w krajach arabskich oczekiwali i oczekują by winny poniósł karę adekwatną do rangi przewinienia. A jak wiadomo prawo szarii, które reguluje życie muzułmanina w aspekcie religijno - obyczajowym przewiduje karę śmierci dla tych, którzy znieważają proroka. Zatem w świetle tego rodzaju interpretacji prawno - karnej los karykaturzystów ze Skandynawii wydaje się być przesądzony, a nawet jeśli nie przesądzony to na pewno w wielkim niebezpieczeństwie.

Dlaczego w ogóle krytykujemy islam?

My, Europejczycy wychowani w innej kulturze nie potrafimy zrozumieć powagi sytuacji i bardzo emocjonalnego zaangażowania świata muzułmańskiego w kwestię profanacji religii. Być może dlatego, że sami mamy niejednokrotnie bardzo krytyczny stosunek do wiary chrześcijańskiej albo do instytucjonalnego kościoła i zachowań kleru. Różnica jest jednak taka, że nas w obecnych czasach nie ściga Święta Inkwizycja. Jesteśmy w pewnym sensie przyzwyczajeni do krytyki, zarówno tej prześmiewczej jak i tej konstruktywnej. To jest niejako przywilej naszej kultury. Być może stąd bierze się łatwość w krytyce tych obszarów, które w naszym rozumieniu mogą być poddane krytyce. Cechuje nas w pewnym sensie nieświadomość powagi by nie naruszać integralności pewnych obszarów, zupełnie nieokiełznana wolność w kwestii interpretacji pewnych zjawisk metodą szokowania. Nasza "europejska wolność słowa" obliguje nas do wyrażania zdania w sposób dosadny i często kontrowersyjny. Może to dobrze a może źle. W przypadku karykatur Mahometa ta wolność słowa okazała się jednak obrazoburcza, zupełnie nieadekwatna i bluźniercza.

Innym powodem, dla którego karykaturzyści zdecydowali się na publikację kontrowersyjnej grafiki była zapewne chęć wyrażenia poprzez prawicowo - światopoglądową część społeczeństwa duńskiego dezaprobaty dla społeczności muzułmańskiej, którą często oskarża się o brak inicjatywy z zakresie zwiększenia efektywności w procesach integracyjnych, bądź też o zupełną odmowę integracji, o wspieranie międzynarodowego terroryzmu, tworzenie zakonspirowanych siatek, które są inkubatorami ekstremizmu w krajach Europy i Skandynawii.

W Niemczech ostatnimi czasy Angela Merkel otwarcie wyznała, że polityka wielokulturowości się nie sprawdza. Dlaczego się nie sprawdza? Powody są różne. W grę wchodzi tutaj odmienność kulturowa, inne zasady prawodawstwa, obyczajowości, ale także pewne wytyczne religijne, które jak wiadomo ściśle regulują życie każdego muzułmanina. Prawo szariatu, inne wartości i priorytety stwarzają na pewno jakąś barierę w procesach integracyjnych. Krytycy szariatu twierdzą wręcz, że szariat jako że zawiera w swoich dyrektywach nawoływanie do dżihadu jest "światopoglądowym narzędziem" ideologii ekstremizmu. Geert Wilders-prawicowy holenderski polityk zdaje się mówił o tych problemach w kontekście krytyki islamu, za która notabene tez jest potępiony przez świat muzułmański. Stąd też pewnie wyszła inicjatywa krytyki islamu jako religii, która nawołuje zgodnie z prawem szarii nawołuje do przemocy.

Czy krytyka islamu ma sens?

Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale wydaje mi się, że słowa Geertza Wildersa są daleko idącym nadużyciem. Nie można przecież ekstremizmu zrównywać z całym światem muzułmańskim. Możemy zgodzić się co do tego, że różnice kulturowe nie sprzyjają integracji, że prawo szariatu nie licuje z prawem cywilnym krajów europejskich, że islam różni się od chrześcijaństwa. Co do tego nie ma wątpliwości, niemniej jednak to nie uprawnia żadnego z polityków i karykaturzystów do obrażania, poniżania w imię wolności słowa. I to nie tylko dotyczy świata muzułmańskiego, to dotyczy wyznawców wszystkich religii.
Jeśli chcemy skrytykować daną społeczność to należy posługiwać się metodami prawnymi, które są w stanie sprawnie regulować te obszary, które wymagają rozstrzygnięć prawno - karnych. Publikowanie karykatur Mahometa nie rozwiąże problemów integracji.
Minęło już sześc lat od pierwszych publikacji a rozgłos i niesmak pozostał do tej pory. Dodać należy, że w falach protestów przeciw karykaturom zginęło ponad 200 osób, co jakiś czas służby specjalne czy to w Stanach Zjednoczonych, czy Irlandii, czy Szwecji wykrywają grupy terrorystyczne, które w ramach odwetu za publikacje organizują zamachy.

Jeśli nie krytyka to co?
Problemy ekstremizmu i terroryzmu nie powinny być rozwiązywane metodą krytykanctwa religii. To dotyczy krytyki zarówno islamu jak i chrześcijaństwa. Nie powinniśmy posługiwać się ani karykaturami Mahometa, ani symbolem krzyża by manifestować własne poglądy, które niejednokrotnie godzą w pewne kanony. Nieodpowiednie używanie symboli stwarza ryzyko profanacji i obrazy uczuć religijnych. Z tego też względu nie warto naruszać pewnych zasad. Chyba, że powstanie jakieś międzynarodowe prawo, które będzie normowało kwestie używania symboli religijnych, posługiwania się wizerunkami Mahometa, Chrystusa bądź krzyża. To prawo wyznaczyłoby pewien standard co do granic posługiwania się religią w sposób kontrowersyjny w sztuce, grafice, przeróżnego rodzaju inscenizacjach. Ale póki co takie prawo nigdy nie powstanie, bo hierarchowie kościołów, wyznawcy innych religii nigdy nie zgodzą się na to. Wobec tego sztuka, która uprawia np. Dorota Nieznalska zawsze w rozumieniu obrońców religii będzie budziła niesmak.
W świetle znajomości kultury islamu mówienie o wolności słowa w kontekście karykatur wydaje się być dziecinne. Chodzi tutaj o kwestie pragmatyczne, bo trudno mi uwierzyć w to, że karykaturzyści nie mieli świadomości, że ten precedens może przyczynić się do tego, że życie wielu ludzi znajdzie się w niebezpieczeństwie.

Wniosek zatem jest jeden!

Problemów integracji nie rozwiążą karykatury Mahometa, tym bardziej, że sama karykatura nie była użyta jako element sztuki by zilustrować pewien problem-jak w przypadku Nieznalskiej. Tutaj karykatura była wyłącznie prześmiewczym instrumentem użytym w celu wyrażenia czegoś co powinno być wyrażone metodą prawną. I tu wolność słowa nie ma nic do rzeczy, bowiem wolność słowa ma zastosowanie tylko wtedy gdy nie narusza się granic tolerancji i czyich uczuć. Dotyczy to zarówno chrześcijan jak i muzułmanów, jak i wyznawców innych religii. Jeśli muzułmanie nawołują w Europie do dżihadu i obrażają uczucia religijne chrześcijan powinni podlegać sankcjom prawym, jeśli chrześcijanie, prawosławni, bezwyznaniowcy obrażają uczucia muzułmanów to także powinni odpowiadać karnie. Myślę, ze to jest najbardziej racjonalna i co najważniejsze najbezpieczniejsza metoda regulacji tych problematycznych kwestii. Jej zastosowanie na pewno byłoby rozwiązaniem najbardziej demokratycznym, ale obawiam się, że w świecie, w którym żyjemy, przeżartym antagonizmami kulturowymi i przepaścią ideologiczną będzie bardzo trudne upowszechnienie tej zasady, ale miejmy nadzieję, że kiedyś tak się stanie.