JustPaste.it

Nie otworzyłam tych drzwi!

Tym razem zapukała i czekała na reakcję. Nie wiem jakiej się spodziewała, ale od razu wiedziałam, jakim słowami ją obdaruję. Nie mogłam jej zaprosić, bo po ostatniej wizycie wspomnienia raczej krwawią. Mogłyby otulać płaszczem spokoju, ale nie, one sieją niepokój - sama myśl o tym, że znów mogłaby tu być przeraża i przeszywa lękiem do wnętrza.

Pamiętam!

Wówczas, kiedy wpadła nie proszona całymi dniami zalegała swoim cieżkim cielskiem na mojej kanapie, gapiąć się jakimś obłąkańczym wzrokiem w sufit. Czego ona tam szukała? Bielszej bieli? Nie wiem.

Ponadto cały czas płakała, czytała jakieś pamiętniki i znowu lała łzy i tak bez końca. Jak ja się wtedy nędznie czułam, chyba podobnie jak ona i też mi się chciało ryczeć. Współodczuwałam, nie miałam wyjścia.

Jak długo u mnie gościła? Kilka lat leżała bez ruchu, gapiąc sie w ten czarodziejski sufit. Co on w sobie takiego miał, że tak ją pochłonął? Do dziś nie umiem rozwikłać tajemnicy.

Wegetowała, trwała, a mogła wówczas żyć - prawdziwie żyć. Pełną piersią oddychać, chłonąć sczarniałymi płucami odżywczy tlen.

Dobrze, że zapisałam w sobie te wspomnienia. One ustrzegły mnie przed otwarciem drzwi.

Wygoniłam tę, która się dobijała, choć przez chwilę myślałam, że nie dam rady.

Jednak mam w sobie niepoznane do końca pokłady wewnętrznej siły.

Także odeszła, zostałam tylko ja...Ta druga ja, która:

- nie chce już leżeć i płakać

- nie chce beznamiętnym wzrokiem gapić się w sufit w poszukiwaniu czegoś, wiem: przeszłych dni.Ich tam nie ma - nie ma i nigdy nie było.

Teraz, zamiast pocić oczy, wypłakiwać jakiś ból, mogę pocić ciało i przez nie wypłakiwać toksyny trujące materię i ducha.

Przeszłość nie wróci...tylko po co drzwi są wpółotwarte. Trzymane nadzieją, podtrzymywane złudzeniem...

Nie zapaliłam, nie upadałam. Nadal stoję, bo przez te wszystkie lata walczyłam o siebie dla siebie, a nie tak, jak kiedyś dla Ciebie!