Czas jest pojęciem względnym, a niektórzy dodają, że czas to pieniądz.
Od zarania człowiek chciał wiedzieć która godzina. Różnie sobie radzono
z tym problemem. Niektórym (nie detalistom) wystarczało patrzenie na słońce,
a raczej na jego położenie na nieboskłonie. Gorzej, gdy akurat były chmury.
Wymyślano różne czasomierze, jak na przykład klepsydry i takie tam inne
urządzonka.
W końcu doszliśmy do ręcznych zegarków o tysiącach odmian. Teraz mamy
czasomierzy mnóstwo i zapomnienie zegarka to już nie problem. W telefonie
mamy zegar, w samochodzie mamy zegar, w laptopie mamy zegar, na reklamach
ulicznych częstopokazuje się aktualna godzina, w witrynach sklepów zegar nie jest
rzadkim widokiem.
Tak więc jesteśmy opętani czasem. Niektórym wiecznie tego czasu brakuje – inni
mają go znów w nadmiarze. I cóż to jest ten czas? Dotknąć się go nie da, zatrzymać
też nie, przyspieszyć nie. Kiedyś tam umówiliśmy się, że gdy wymówimy :
liczby: ”120 – 121”, to akurat upłynie sekunda. Dalej to już poszło prosto: 60 sekund
to minuta, 60 minut to godzina, itd., itd. I dlatego przyjęło się, że człowiek żyje średnio
ok. 70 lat, czyli 2 207 520 000 sekund(w przybliżeniu). A gdyby tak przyjąć, że sekunda
to okres od wschodu do zachodu słońca, czyli np.12 obecnych godzin. Wtedy żylibyśmy
o wiele krócej, bo doba miałaby 2 sekundy, rok 730 sekund a 70 obecnych lat to by było
zaledwie 51100 sekund.
Wszystko zależy od „umówienia” się co do podstawowej jednostki. Reszta to skutek.
Ktoś kiedyś się umówił (ale nie ze mną), że wśród innym podziałów czasowych będzie
też czas letni i czas zimowy. Czym się od siebie różnią? Niczym. Ktoś wymyślił, że
od końca października do końca marca będzie czas zimowy, a potem letni. Umówił się
też, że raz godzina 17 jest o godzinie17 a raz o godzinie18. I tyle. W epoce, kiedy to
wymyślano taka zmiana godzin miała sens ekonomiczny. Oszczędzało się na zużyciu
energii elektrycznej, a sama operacja ograniczała się do przestawienia zegarków, co nie
było czynnością kosztowną.
Dziś jednak taka „zmiana” czasu wiąże się z mnóstwem czynności, których koszty przewyż-
szają oszczędności. Pociągi stają gdzieś w polach, samoloty przylatują wcześniej, albo
później, miliony urządzeń jest przeprogramowywanych, itd.,itd.
Ekonomiści już dawno mówią wręcz o stratach spowodowanych zmianami czasów dwa razy
w roku, lekarze ostrzegają o niekorzystnym wpływie zmiany czasu na nasze zdrowie
(zwłaszcza zmiana wiosenna), a politycy z UE z uporem maniaka trzymają ten szkodliwy
przepis przy życiu.
Nie jestem politykiem i pewnie dlatego nie rozumiem głupoty, jaką posługują się politycy,
m.in. przy trzymaniu nieżyciowych przepisów.
A co na ten temat sądzą czytelnicy?