JustPaste.it

Kryminaliści pod specjalnym nadzorem

Organizacje broniące praw człowieka zbyt mocno chyba zaangażowały się w obronę praw ludzi, którzy mają za nic prawa innych ludzi.

Organizacje broniące praw człowieka zbyt mocno chyba zaangażowały się w obronę praw ludzi, którzy mają za nic prawa innych ludzi.

 

I nie mam tu na myśli jakiegoś nadzoru powodującego jak najdalej idące utrudnianie więźniom życia. Wręcz przeciwnie. Nadzór, w postaci troski polega na tym, aby więźniowi nie działa się krzywda, w postaci… „naruszania jego dóbr osobistych”.

Oto Sąd Najwyższy uznał, że więźniowi, który „cierpi” z powodu zbyt ciasnej celi, należy się za tę niedogodność odszkodowanie, ponieważ naruszone zostały jego dobra osobiste. Odszkodowanie od państwa, czyli ode mnie i od Ciebie. Minimalna powierzchnia „siedzenia” to trzy metry kw.

Od kilku lat więźniowie siedzący w przepełnionych zakładach karnych, skarżą się w sądach na złe warunki swojego odpłacania za większe lub mniejsze bandyctwo. Swoje własne bandyctwo. Kompletnie nie przestrzegając nienaruszalności dóbr osobistych swoich ofiar: okradanych, mordowanych, bitych, gwałconych, mogą w świetle prawa domagać się poszanowania nienaruszalności swoich dóbr osobistych. Czy nie dostrzegacie tu paradoksu? Sądu jednak, wydające się rozumieć proporcje: bandyta – ofiara bandyty - kara za bandyctwo, uznawało tylko te skargi, kiedy więzień nie mógł „w odosobnieniu” załatwić potrzeby fizjologicznej, czy też musiał jeść posiłek na pryczy. Pozostałe z reguły oddalane były jako bezpodstawne.

Jednak trochę tych skarg uznał i w ciągu ostatnich niespełna czterech lat, 232. więźniom przyznał odszkodowania na łączną kwotę ok. 600 tys. zł. Wychodzi średnio ok. 2 500 zł na łebka, w szczegóły różnią się zapewne od długości odsiadki. Groźniejszy bandyta „zarobi” więcej. Po orzeczeniu Sądu Najwyższego należy się spodziewać lawiny kierowanych przez więźniów skarg na złe warunki odsiadywania przez nich wyroków i za sadzania im odszkodowań.

Więzienie we Wronkach

W 2008 r. dzienny koszt utrzymania więźnia była to kwota 76 zł. Wchodzą w to: wyżywienie, prąd, ogrzewanie, pranie, ubranie, obsługa więźnia. Oprócz tego korzystają z możliwości posiadania telewizorów i konsol do gier, korzystają biblioteki, świetlicy, siłowni i… „pokoju miłości”. Koszt mojego dziennego utrzymania w 2008 r. wynosił ok. 27 zł. I nie ma żadnego „oprócz tego”. W 2009 r. koszt utrzymania więźnia szacowano (przed opublikowaniem danych) na wyższy o kilkanaście procent. Nietrudno się domyśleć, ze w 2001. jest jeszcze wyższy. 90 parę zł? Mój dzienny koszt utrzymanie w 2011. wynosi niespełna 30 zł!!!

Dzienna stawka wyżywienia pacjenta w szpitalu, też jest niższa od mojego utrzymania. Jeśli dodać do tego leki, obsługę, energię i tak będzie to koszt znacznie niższy, niż koszt utrzymania więźnia.

I tak się zastanawiam… Czy przypadkiem nie poszliśmy za daleko z tym „prawem do poszanowania dóbr osobistych” wszędzie i wszystkim. A raczej nie wszędzie i nie wszystkim. Organizacje broniące praw człowieka zbyt mocno chyba zaangażowały się w obronę praw ludzi, którzy mają za nic obronę praw innych ludzi. Jednocześnie nie słyszę zbyt wiele o ich zaangażowaniu w sprawach zapewnienia np. godnej starości, godnego „wynagrodzenia” emerytom, których świadczenie urąga nie tylko wszelkim prawom człowieka, ale urąga prawom fizyki, biologii i innych nauk: ci ludzie żyją, choć z racji wysokości otrzymywanych świadczeń, żyć już dano nie powinni. Fizycznie bowiem, jest to zwyczajnie niemożliwe. 

Czy przypadkiem mój dzienny koszt utrzymania nie jest naruszeniem moich dóbr osobistych? To pytanie do organizacji obrońców praw człowieka.