JustPaste.it

Problematyczna kremacja?

Kościół katolicki w Polsce zapowiada zmiany w swoim podejściu do kremacji. Generalnie katolikom chcącym skremować swoich zmarłych będzie trudniej i... drożej.

Kościół katolicki w Polsce zapowiada zmiany w swoim podejściu do kremacji. Generalnie katolikom chcącym skremować swoich zmarłych będzie trudniej i... drożej.

 

Hierarchowie katoliccy twierdzą, że normalny pogrzeb to taki, podczas którego grzebie się ciało, bo tak był pochowany Chrystus i taka forma pochówku ma być najbardziej stosowna dla chrześcijanina. Kremacja nie będzie zakazana, ale dopuszczona będzie dopiero po mszy pogrzebowej, na której ma być trumna z ciałem. To zaś oznacza, że jeśli katolik wybrał kremację, kierując się względami finansowymi, bo jest to pochówek zdecydowanie tańszy, to teraz już niczego nie zaoszczędzi, a wręcz przeciwnie. Ubożsi katolicy staną przed wyborem — czy mieć pogrzeb droższy, ale z księdzem, czy tańszy, ale bez księdza.

To nie mój Kościół, więc niech sobie robi, co chce, ale szkoda biednych ludzi. Kryzys coraz bardziej zaczyna nam wszystkim doskwierać, a instytucja, która jako pierwsza powinna im wyjść naprzeciw i ulżyć, dokręca im śrubę. I w imię czego — że Chrystus był tak pochowany? Gwoli ścisłości, Chrystusa ani nie pochowano w trumnie, ani w klasycznym grobie ziemnym, ani nawet nie odprawiono przed pochówkiem mszy. Owinięto Go w całun i złożono w skalnym grobowcu. Jeśli biskupi chcą, aby wierni tak dokładnie naśladowali naszego Mistrza, to może powinni ogłosić, że trumny nie są potrzebne, a wystarczy tylko trochę materiału dla owinięcia ciała. Wierni zaoszczędziliby przynajmniej trochę grosza, choć lobby „trumienne” byłoby pewnie bardzo niezadowolone. Podobnie zresztą jak lobby „kamieniarskie”, bo wierni zaczęliby chować zmarłych w grobowcach wykuwanych w skałach i trzeba by było znacząco zmienić metody pracy. Ale żarty na bok, bo temat wcale nie jest śmieszny.

Mogę zrozumieć, że ktoś w Polsce nie chce kremacji, bo przypomina nam wojnę i oświęcimskie krematoria, ale z drugiej strony jeśli pojęcia „kremacja” i „krematorium” budzą jakieś negatywne skojarzenia, to wystarczy mówić o spalaniu i spalarni lub spopielaniu i spopielarni. Ale takich negatywnych skojarzeń jest coraz mniej, a kremację akceptuje już ok. 40 proc. Polaków, dlaczego więc utrudniać im dostęp do tej formy pochówku.

Mogę też zrozumieć tych zwykłych wierzących, którzy odrzucają kremację z szacunku do ludzkiego ciała, w tym do ciał osób zmarłych, gdyż wydaje się im, że spalenie zwłok odbiera im ten szacunek. Rozumiem, choć tej obawy nie podzielam.

Mogę nawet zrozumieć, że niektórym chrześcijanom łatwiej uwierzyć w zmartwychwstanie z ciała złożonego do grobu niż w zmartwychwstanie z popiołów. A już w ogóle dla niektórych jest nie do pomyślenia zmartwychwstanie z popiołów rozrzuconych na przykład w morzu. Są też i tacy, którzy obawiają się, że po śmierci, jako zmarli, będą mimo wszystko odczuwali, że się palą, i ta perspektywa nie bardzo się im podoba.

Obawy o zmartwychwstanie są jednak nieuzasadnione. Po pierwsze, przeczą Bożej wszechmocy. Bóg sobie poradzi. Jak będzie chciał, „poskłada” człowieka na nowo choćby z drobin prochu leżących na dnie Rowu Mariańskiego. Po drugie, skremowani czy nie i tak wszyscy „z prochu powstali i w proch się obrócą”, tyle że skremowani obrócą się wcześniej. O śmierci człowieka mówi się, że „proch wraca do prochu”, więc zmartwychwstanie, jakiekolwiek by nie było, i tak będzie zmartwychwstaniem z prochu.

Równie nieuzasadnione są obawy o odczuwanie po śmierci faktu palenia się. Po pierwsze, gdyby nawet zmarli mieli zachowaną świadomość i czucie, to nie wiadomo, co jest gorsze — świadomość palenia się ciała czy toczenia go przez robactwo. Po drugie, obawa ta jest religijnie zupełnie nieuzasadniona, gdyż według Biblii umarli „nic nie wiedzą”.

Tymczasem za kremacją przemawiają względy higieniczno-ekologiczne. Na cmentarzach zaczyna brakować miejsc. Zwłoki zanieczyszczają wody gruntowe. Współczesne piece kremacyjne nie stanowią natomiast najmniejszego zagrożenia dla środowiska. Dla wielu Polaków ważniejsze są jednak względy ekonomiczne i to, że tradycyjny pogrzeb i grób są dużo droższe. Kremacja pozwala zmniejszyć te koszty. Oszczędność kosztów jest wtedy niewspółmierna do dodatkowych kosztów związanych z kremacją. Dzięki kremacji możliwe jest na przykład pochowanie wszystkich bliskich na jednym cmentarzu, w jednym już wykupionym grobie. Dla osób starszych, mających problemy z pierwszolistopadowymi „wędrówkami ludów” po cmentarzach rozrzuconych po krańcach miast, i dla osób uboższych, a tych jest coraz więcej — to wielka różnica.

Stanowisko Kościoła katolickiego  jest dziwne. Z jednej strony od 1963 roku pozwala na kremację, o ile nie została celowo wybrana z pobudek przeciwnych nauce chrześcijańskiej. A z drugiej, przynajmniej w Polsce, właśnie zaczyna do tej formy pochówku zniechęcać, choć forma ta jest w Polsce praktykowana już od kilkunastu lat i to przy braku do tej pory sprzeciwu ze strony tego Kościoła. Siłą rzeczy nasuwa się pytanie: o co w tym chodzi?

Andrzej Siciński

 

[Artykuł ukaże się jako felieton wstępny w miesięczniku "Znaki Czasu" 11/2011].