"Oto koper dla ciebie i orliki; oto ruta dla ciebie; a tu trochę dla mnie; możemy ją nazwać zielem łaski niedzielnej." (Szekspir)
SPÓŹNIONA POTRZEBA
(Czy koniecznie sami..?)
Stuk, puk…
Otwórz mi.
Cierpliwie pukam do Twojej
pustelni samotności.
Nie jesteś chyba kobietą,
w życie której mężczyźni wnoszą
nieznośne brzemię zamętu i nieładu…
Stuk, puk…
Wpuść mnie.
Nie bój się. Ja też nie lubię być
spodziewanym rezultatem
czyjejś perfidnej natarczywości.
Oboje mamy za sobą lata
chcianych i niechcianych wyborów.
Przygniata nas ciężar tych ostatnich,
a żal za odrzuconymi możliwościami
osmuca natrętne wspomnienia…
Ale zawsze „nadzieja umiera ostatnia”.
Stuk, puk…
Wysłuchaj mnie.
Kto powiedział, że nasze późne lata
mają być zaprawione goryczą
złudnego wreszcie spokoju
i rutyną banalnej codzienności?
Za nami oczarowania i udręki
burzliwych miłości, które zniewalają,
zazdroszczą i nie wybaczają…
Nie zburzę Twego spokoju,
nie zniewolę Twej swobody.
Ofiaruję ci odcień uczucia,
które dalekie od zaborczości,
ogrzeją twoją duszę, i sprawi,
że poczujesz sens i smak dzielenia się
niezbędną przecież krzątaniną powszedniości;
spotęguje odczucie razem przeżytych
wrażeń, doznań i przyjemności.
Stuk, puk…
Wpuść mnie.
Przynoszę ci krzepiącą wspólnotę
naszych samotności.
W pustych rękach niosę obfitość
czułych gestów, poufałość dotyków,
delikatność i bezpieczeństwo objęć –
niweczące rozterki, niepewność
i zgubny dyskomfort wszelkich lęków.
Stuk, puk…
Otwórz, nie wahaj się.
Przecież, zahartowana przeszłością,
ryzykujesz niewiele.
Pamiętaj, że póki Ziemia jak bąk
orbituje wokół swej gwiazdy,
póki Twoje serce rytmicznie odmierza
następne chwile –
ZAWSZE MASZ WYBÓR!
Piotr Stanisław Issel