JustPaste.it

Lekcja cierpliwości

Takie małe co nieco o czasach, kiedy nad wysoka jakościa naszej gastronomi nie czuwała jeszcza Pani Magda G.

Takie małe co nieco o czasach, kiedy nad wysoka jakościa naszej gastronomi nie czuwała jeszcza Pani Magda G.

 

              Człowiek jest niedoskonałą istotą. Żeby normalnie funkcjonować, potrzebuje jedzenia. Im bardziej głodny tym trudniej mu zachować cierpliwość. Irytuje go właściwie wszystko. Można by zadać pytanie. Czy jest na to lekarstwo?              
         Strudzeni spacerem udali się do napotkanej restauracji w celu zregenerowania sił i uzupełnienia ubytków w kaloriach, paliwem o nazwie jakże dźwięcznej aczkolwiek pospolitej. Marzył im się mianowicie „obiad”. Stolik wybrali dość taktycznie, naprzeciwko kuchni i  blisko kelnera. Całkiem przystojny brunet, przemykający z tacą między stolikami nawet trochę wzmagał niewieści apetyt. Jego zachowanie jednak było cokolwiek dziwne, ponieważ nigdy przenigdy nie kierował spojrzenia na nowoprzybyłych. Nie odebrali tego jednak źle. Widać taki tutaj zwyczaj. Nie napada się na klienta, jak w wielkomiejskich sklepach. Ledwo przekroczysz próg (i to tylko w tym celu by sprawdzić jak droga jest ta bluzka , która kupiła sobie ostatnio Elka) a już słyszysz:...”W czym mogę pomóc?” I że niby będzie to leżeć na Tobie idealnie. Tutaj czeka się cierpliwie, aż przyszły klient oswoi się z lokalem i upewni ,że chce  pozostać.
       Po półgodzinnym siedzeniu przy pustym stole nasi bohaterowie zaczęli zabiegać o możliwość przejrzenia menu. On, okazał się zaradniejszy, przyniósł do stolika nawet dwie karty dań. Decyzja o wyborze posiłku nie okazała się trudna, bo i menu dość krótkie no i czasu pod dostatkiem. Kiedy czas oczekiwania dobiegał już 60 minut, dość intensywnie obserwowali kelnera. Jego mowa ciała nie okazała się skomplikowana. Napięcie na twarzy, talerz z daniem w ręku mówiły:....”Już przygotowaliśmy posiłek, trudno trwało to długo, ale nie jesteśmy w stanie w dwójkę poradzić temu szybciej”... Jeśli przez kuchenne drzwi widać było szczupłą i dość kształtną, wypiętą pupę naszego pupila- Oj! Nie oznaczało to , że odpoczywa wsparty na łokciach na stole kuchennym - Wówczas mozolnie podliczał czyjś rachunek. Jeżeli wpadał na salę z promiennym uśmiechem, którego nie powstydziłby się Brad Pitt, chciał powiedzieć: ...” Kochani! Teraz przyjmę od Was zamówienie!” Jeśli wzrok jego znów wędrował w górę ponad głowy wszystkich , byłeś już pewien, że  w lokalu pojawili się kolejni strudzeni podróżni. Po godzinie z małym okładem nasza para , ujrzała rozpromienioną twarz kelnera. Mogło to zapowiadać tylko jedno. Wkrótce będą jedli! Na dźwięk słów:..” Czego sobie Państwo życzą?” całkowicie stracili głowy. Szybko jednak odzyskali równowagę, nie można było ryzykować. Rozpaczliwie i sprinterskim tempem zamówili swoje mało pracochłonne dania. Zdawali się nie słyszeć bezczelnych krzyków innych klientów:...”My byliśmy pierwsi!” Teraz zrelaksowani, mogli dalej obserwować knajpiany klimat. Co jakiś czas w drzwiach kuchni pojawiały się zniecierpliwione osoby. A to szukające toalety    ( dziwne ,że nie potrafili wpaść na to ,iż ten przybytek jest, tylko nieco oddalony od sali, zresztą kto chciałby spożywać posiłki w jego pobliżu?)A to chcieli przyspieszyć pracę naszego sympatycznego kelnera. On zaś , ze stoickim spokojem uspakajał ich, że i tak nie załatwi nic wcześniej, bo to po prostu nie możliwe. Jedna pani próbowała nawet , wykorzystać swój błogosławiony stan do tego by przyspieszyć możliwość spożycia posiłku – bezskutecznie! Czy ona nie rozumie,  przedwczesny poród spowodowany przejedzeniem zepsułby  opinie tej przytulnej knajpki! Jak się tak dogłębnie zastanowić, wyraźnie widać, że założeniem tego lokalu jest praca nad naszymi narodowymi stereotypami. Bo kto powiedział , ... Polak głodny to Polak zły? Teraz będą mówić , że Polak naprawdę głodny to Polak cierpliwy.