JustPaste.it

Czy warto modlić się za dusze zmarłych ?

To na co zasłużyliśmy, to musimy otrzymać. Sądzeni będziemy z miłości a nie z modlitwy...

To na co zasłużyliśmy, to musimy otrzymać. Sądzeni będziemy z miłości a nie z modlitwy...

 

Wśród  Polaków pokutuje pogląd, że jak ktoś się zestarzał i umarł, to zmartwychwstanie jako ciało stare i to z tego ciała, które w międzyczasie rozłożyło się już w ziemi na atomy. Typowo materialistyczne myślenie nie uznające świata duchowego, odrzucające transmigrację dusz, zwaną inaczej reinakrnacją.
Kto cierpliwie szuka, ten znajdzie jeszcze nie usuniete fragmenty w Biblii świadczace o uznawaniu reinkarnacji, np.,,Byłem dzieckiem dorodnym i dusza przypadła mi dobra, a raczej: będąc dobrym wszedłem do ciała nieskalanego''. (Ks. Mądr.8:19-20)

Doskonale wiedzą o tym zwierzchnicy KK, że istnieje coś takiego jak transmigracja dusz oraz o tym, że Bóg nie zamyka przed nikim drogi do nieba. Jednakże nie uznając reinkarnacji wymyśliły czyściec. 

Chrystus także mówił : "Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą'' (Mt 10,28).  Ludzie mogą zabić ciało, lecz nie mogą zabić duszy. Bóg może wszystko. Po śmierci ciała dusza nie umiera. Proste. Jest jakby w letargu - w szeolu, a nie w żadnym czyśćcu. Jest pozbawiona świadomości. Ale Bóg może ją ponownie wcielić w ciało materialne (połączyć) - poczęcie, zapłodnienie, aby odpokutowała swoje winy. Ona nic nie będzie pamiętać z czasów, kiedy żyła w innym ciele. Dostanie nowe ciało i nowe życie. Dusza zmienia ciała, tak jak kierowca pojazdy.

Śmiertelność duszy to odwieczny problem. Czy dusza jest śmiertelna, czy nie?

Ponowne narodzenie wg Biblii oznacza narodzenie się na nowo z ducha. Otrzymujemy Ducha Świętego - Pocieszyciela, którego obiecał Jezus, porzucamy dawny tryb życia, przestajemy grzeszyć, żyjemy jak prawdziwi chrześcijanie. Pięknie opisano to w artykule: http://www.razemdlaewangelii.pl/wielkie-doktryny/81-czy-narodzies-sie-na-nowo

 "Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechu" (Rzym. 6:7). Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć" (Rzym 6:23)

Oczywiście słowa te dotyczą tylko ciała. Ciało nie grzeszy. To martwy posąg. Dusza, która w nim mieszka, kieruje jego poczynaniami a więc i za wszystko odpowiadać będzie. Gdy Bóg ulepił z prochu ziemi człowieka, to był on przecież tylko posągiem. Dopiero jak tchnął w niego duszę - ciało ożyło. Tak jak kierowca kieruje autem, tak dusza kieruje człowiekiem. Auto bez kierowcy samo z siebie nigdzie nie pojedzie. To kierowca porusza się nim.
Powyższy cytat dotyczy więc ciała. Jak ciało odłączy się od grzesznej duszy, jest bez winy. Jezus zapłacił swoją śmiercią za grzechy naszych ciał, poświęcając swoje ciało materialne. Duchowego nie poświęcił. Więc nie koniecznie w tym wypadku dusza jest wolna od grzechu. W końcu dusza przecież nie umarła, bo jest w szeolu. A więc jej grzechy nie zostały odpuszczone.

Jak ciało umrze i się rozkłada na atomy, to po co się modlić za duszę zmarłego, gdy wszystko co było z ciałem związane razem z nim umarło. Mamy więc tylko duszę, która nadal żyje, a modlimy się o to, aby jej ulżyć w cierpieniach. Nie wiem, czy jest to zasadne, bo przecież to, na co zasłużyła musi otrzymać. To jest nieuniknione!

d718f450004e578df0f3ee9c06374ed8.jpg

Po śmierci dusza trafia do szeolu i w stanie uśpienia czeka na sąd ostateczny. Potem budzi się na sąd, a potępiona idzie do jeziora ognia i tam ginie? Coś tu nie gra w opisie Biblijnym? W jakich cierpieniach jest dusza po śmierci, skoro jest uśpiona w szeolu? Gdzie tam są cierpienia? Jeżeli ktoś przyjął ofiarę Chrystusa i żył jego nauką po nawróceniu, pójdzie do nieba. Jeżeli ktoś zasłużył na karę za odrzucenie prawdy, umrze w gehennie, czyli dostanie to, na co zasłużył.

Jedno jest pewne, dusza po śmierci trafia do szeolu, gdzie czeka na sąd. Trudno powiedzieć, jak długo czeka na osądzenie. Nie wiadomo tak naprawdę, kto będzie sądził duszę, skoro Ojciec mówi, że cały sąd przekazuje Synowi. Syn natomiast mówi, że nie przyszedł sądzić, lecz zbawić i że każdy z nas ma swojego sędziego, który go będzie sądził. To słowa Ewangelii. Myślę, że tym sędzią jest nasze sumienie. Jak nasze sumienie nas osądzi, to też wyznaczy nam karę, jaką musimy ponieść za nasze grzechy. Jak np. ktoś był UB-ckim oprawcą, to w następnym życiu dusza będzie musiała się wcielić w katowaną ofiarę. Jedyny logiczny sposób by uwolniła się od grzechu. To taki nasz własny krzyż.
Jeżeli szybko trafa się odpowiednia rola, w której można odpokutować winy dokładnie w taki sam sposób, jak to czyniliśmy, to z szeolu dusza wciela się w takie ciało bardzo szybko. Bóg przecież nie zamyka nikomu drogi do zbawienia. KK uznaje to jako czyściec. Oczywiście można to nazwać czyśćcem. Przecież wiadomo, że jest niebo, piekło i ziemia. Nie ma innego świata. Więc dusza musi to odpokutować tu na ziemi. Czy jest inny sposób odpokutowania swoich win, jak ponowne wcielanie się? Dusza w ciele nagrzeszyła, więc w ciele musi odpokutować. Wtedy cierpienie jest identyczne.
Po co więc ludzie modlą się za zmarłych? Przecież to nie ma żadnego sensu. Na co dusza zasłużyła, to otrzyma i nic tego nie zmieni. A ludzie modlą się za zmarłych, bo sami tego potrzebują. Liczą też, że jeżeli oni modlą się teraz za inne dusze, to kiedyś też ktoś będzie modlił się za nich i pomoże im to w zbawieniu. Powstaje takie błędne koło poglądów typowo ludzkich, których nie da się łatwo wykorzenić. Zupełnie jak z kupowaniem odpustów i przekonanie, że za pieniądze można odkupić swoje grzechy. Tak jak nie można grzechów wykupić, tak samo nie można ich wymodlić. Zwykła nieznajomość Pisma i brak łaski Bożej. Bóg to nie Kościół i nie jest przekupny.

To na co zasłużyliśmy, to musimy otrzymać. Sądzeni będziemy z miłości, a nie z modlitwy.
"Ten lud czci mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno" (Iz 29,13; Mt 15,8-9; Mk 7,6-7).

Nie jest mnie mniej, ani więcej
jest mnie tyle, ile było w planie...
niedostępna dla ślepych,
otwarta dla niewidomych,
z garstką marzeń w dłoni
i zapuchniętymi od ciemności oczami,
z nadzieją patrzę w niebo,
szukam prawdy...