JustPaste.it

Dlaczego nie zostałem sukinsynem?

Pamiętaj, żebyś nigdy nie podał sukinsynowi ręki, bo może ci uschnąć.

Pamiętaj, żebyś nigdy nie podał sukinsynowi ręki, bo może ci uschnąć.

 

Dlaczego nie zostałem sukinsynem?


Ciekawe pytanie, co? Tak je sobie zadaję nie, żeby od małego, bo jako smarkaty brzdąc i tak bym nie potrafił prawidłowo odpowiedzieć. Ale już gdzieś w tamtych okolicach to pytanie się pojawiało. Prawda, że bardzo mgliście, jakoś niekonkretnie, zresztą wtedy nie chodziło wcale o fakt sukinsyństwa. Raczej chodziło o to, że tak często musiałem wykradać mamie (za jej oczywistą zgodą) te cholerne paczki UNRRA. Dla kolegów, rzecz jasna.

Stąd wniosek, że już wtedy nie byłem sukinsynem. Tak wcześnie!

Dzisiaj sobie myślę, że na złe mi to wyszło.

Wiecie, to były bardzo, bardzo dziwne czasy. Myśmy nawet zabawek nie mieli. I to kompletnie! Szmacianych lalek u dziewczynek nie licząc, nikt nie miał żadnej zabawki. Ani autka, ani latawca, ani nawet bączka. Najwyżej stare koło od roweru i kijek.  Ale bawiliśmy się jak cholera!

Szukaliśmy, na przykład, pocisku artyleryjskiego. Wtedy było ich całe mnóstwo, byle gdzie dało się znaleźć. Braliśmy taki pocisk, zakopywaliśmy pod drzewem spłonką do góry. Potem siedząc na tym drzewie, spuszczaliśmy na spłonkę wielki kamień. Czy możecie sobie wyobrazić, jaka była pyszna zabawa? Już nigdy w życiu tak się nie bawiłem!

Albo moja kochana ciocia na wsi pod Poznaniem. Kiedyś przyniosłem kilka nabojów, z taką fajnistą mosiężną taśmą (chyba z działka pelot Boforsa, albo od wukaemu), i moja kochana ciocia natychmiast wrzuciła je do pieca. Szczęściem, w kuchni był też wujek. Zdążył złapać i ciocię, i mnie – i jeszcze oknem wyskoczyć. A potem kuchnię musiał remontować.

Zresztą na wsi tośmy mieli pełno zabawek. Stało w pobliżu kilka rozwalonych niemieckich czołgów, nawet jeden ruski. Stały tam kilka ładnych lat.

A co do tej UNRRY, to wcale nie byłem z niej dumny. Raczej głupio się czułem. Głupio, że koledzy nie mają, a ja mam do obrzydzenia. Szybko sobie przysiągłem, że niczego z tych paczek nie ruszę. Czy dotrzymałem słowa, nie pamiętam, ale samo słowo pamiętam. I to, że do roznoszenia zaprzągłem potem braciszka. A koledzy woleli po te paczki chodzić do nas, zamiast na plebanię.

Zresztą, szybko tak się stało, że ojciec wylądował w kryminale, bo też nie chciał być sukinsynem. Jak widać, to rodzinne.


 

e80905ae28a24ee7ee302862156bdd8b.jpg


Więc i ja potem musiałem się z tymi paczkami przeprosić. Tak myślę, bo też nie pamiętam. Ale za to pamiętam, że nie tylko za tymi paczkami trzeba było wystawać po dwa i trzy dni w kolejce zakręconej dookoła ratusza. Pamiętam też, jak się podkradało zboże i ziemniaki na polach. Żeby przeżyć, po prostu. Wtedy byłem już trochę starszy.

A ojciec, tak nawiasem, powstaniec wielkopolski i powstaniec śląski, za wojnę z bolszewikiem nosił krzyż walecznych, na dobitkę Virtuti,  zaś swoją czerwoną legitymację rzucił w pysk szefowi już w czterdziestym dziewiątym – za to go zamknęli. Ale przeżył. I tak mi rzecz tłumaczył:

- Dokładnie jak na Rusi, likwidują komunistów.

Bo ojciec był jednym z ostatnich żyjących komunistów. Ale nikomu tego nie tłumaczył, bo nikt już nie rozumiał. Z kryminału wyszedł w pięćdziesiątym szóstym. Był już milczącym człowiekiem.

A wykład o sukinsyństwie to zrobił mi dziadek. W odpowiednim czasie.

- Być sukinsynem, synku – tak zwracał się do każdego, bez względu na płeć czy wiek – to nie jest prosta rzecz. To nawet bardzo trudne. Trzeba mieć do tego talent jak do pisania wierszy, a może jeszcze większy. Nie chodzi o drobnych sukinsynków, co to kopną staruszkę albo psa i naplują na nich. To tylko śmieci do odstrzału. Mam na myśli takich prawdziwych sukinsynów, którymi są najpierw lichwiarze, potem wszelka polityczna swołocz. Pamiętaj, żebyś nigdy nie podał takiemu sukinsynowi ręki, bo może ci uschnąć.

Muszę zaznaczyć, że w tamtych czasach dolar silniejszy był nawet od śmierci, a Goldman nie miał wiele do powiedzenia. Dolar potrafił przełamać wtedy wszystko – i gestapo, i bezpiekę. Ale Goldman zlikwidował tę sztukę, dzięki której sam przeżył. On chciał, żeby już nikt nie przeżywał.

Dziadek ze strony matki nie był gołodupcem, jak ojciec, nie musiał krwią własną dorabiać się zasług. Przetrzymał trzy nacjonalizacje: wpierw na jego gruntach sanacja rozbudowała Poznań, potem Hitler zrobił nadanie dla swojego adiutanta, dopiero resztę zgarnęła komuna. Dziadek i tak przeżył niemal sto lat. Pół roku mu zabrakło.

A ten Goldman do spółki z niejakim Sachsem, to oni wszystkich porządnych bankierów przerobili na banksterów. Bankierom to dziadek jeszcze rękę podawał, nie miał powodu nie podawać. Ale banksterom już nie. Banksterzy to najgorsza odmiana lichwiarzy, której sam Harpagon ręki by nie podał. Nie ma mowy. A politycy podają. I wcale się nie wstydzą. No, swój do swego ciągnie.  

Dziadek na banksterach też dobrze się poznał – kiedy za majątek zapłacili mu śmieciami, którymi bawiliśmy się jako dzieci. Innej wartości one nie miały.

Ci banksterzy już wtedy stanowili klasę międzynarodową. Wzajemnie uczyli się banksterstwa. Obecnie do perfekcji doszli. Pierwszy poligon urządzili na Islandii, drugi urządzają w Grecji. Co do Polski, to jeszcze dali nam trochę czasu. Ale nie za wiele.


 

0c685c5f5cd22e075c13ad5591b54485.jpg


Banksterzy do spółki z politykami doprowadzili nas do takiego stopnia zidiocenia, że to się w głowie nie mieści. Jakoś dziwnie bez trudu nas doprowadzili. Powiadają nawet, że sami się o to zidiocenie prosiliśmy. Prawdę pisząc, może to być czysta prawda.

No bo, kto normalny mógłby uwierzyć, że bogactwo bierze się z drukowania pieniędzy, nie z pracy? Myśmy uwierzyli!

Kto normalny by uwierzył, że można coś dostać za darmo? Myśmy uwierzyli!

Uwierzyliśmy w te wszystkie rozdawania, od zasiłków po darmowe za złotówkę telefony, od durnowatych zdrapek po bezpłatnych doktorów.

Uwierzyliśmy, że to naprawdę za darmo. Że święty Mikołaj objawia się byle gdzie, a worek ma bez dna.

Tylko tak jakoś dziwnie, płacimy coraz więcej za wszystko, coraz mniej nam zostaje dla siebie. Coraz mniej nam zostaje nawet dla wnuków. Ale tyle różności mamy za darmo!

Dziadek mnie ostrzegał, że nie ma gorszej swołoczy od lichwiarzy i polityków…

Pytał mnie jeszcze dziadek, czy wiem, co jest dla człowieka najbardziej cenne, czego człowiek nie może się pozbyć, jeżeli chce być człowiekiem. Ale też nie wiedziałem. Byłem na to za mały.

- Sumienie – powiedział dziadek. – Bez sumienia człowiek nie może być człowiekiem. Staje się sukinsynem.

Wiecie, może to i prawda. Bo przeróżne w życiu miewałem talenta, ale talentu do sukinsyństwa – nie. To mnie bardzo uwiera.


 

7fa70dbd79ba60282a223496fbac97eb.jpg