JustPaste.it

Demograficzne samobójstwo Europy

Pod koniec października ONZ świętowało narodzenie 7-miliardowego obywatela Ziemi.

Pod koniec października ONZ świętowało narodzenie 7-miliardowego obywatela Ziemi.

 

 Była to okazja do kolejnych artykułów mówiących o przeludnieniu świata czy o “demograficznej bombie”. Wylewane są krokodyle łzy nad biedą w Afryce, brakiem surowców i anomaliami klimatycznymi.
Choć wciąż akcentowany jest fakt, iż co roku przybywa na świecie 76 milionów ludzi, a w roku 2050 ogólna liczba ludności przekroczy 9 miliardów, to kluczową sprawą jest występowanie w globalnej populacji zjawiska nierównowagi demograficznej w aspekcie zarówno geograficznym, jak i wiekowym.

W krajach wysoko rozwiniętych udział osób w wieku produkcyjnym w społeczeństwie już spada, a w szerszej perspektywie, poczynając od 2015 r., cały świat będzie się starzał i proporcja ludzi w wieku 15-64 lata do całości populacji na świecie będzie również się zmniejszać.

Patrząc w przyszłość, możemy być pewni, że zarówno Europa, jak i Rosja, Japonia czy USA będą borykały się z jednej strony ze słabnącym dopływem młodego pokolenia, z drugiej zaś z rosnącą armią starszych ludzi wymagających środków na emerytury i opiekę medyczną. Sytuacja ta z pewnością wpłynie na ograniczenie innowacyjności ich gospodarek i spowolnienie wzrostu gospodarczego na wzór tego przepowiadanego na początku lat 90. przez Billa Emmott´a dla Japonii w książce “The Sun Also Sets”.

Przyspieszony proces starzenia się społeczeństw, w ujęciu globalnym, podwoi w populacji liczbę emerytów. Obecnie osoby w wieku powyżej 65 lat stanowią 8 proc. światowej populacji, ale już w 2050 r. będzie ich 16 procent (w Japonii aż 42 proc.).

Charakterystyczny jest fakt, że o ile Unia Europejska liczyła w 2008 r. 495,4 mln mieszkańców, o tyle w 2060 r. będzie ją zamieszkiwać 505,7 mln mieszkańców, a więc zaledwie o 2,6 proc. więcej. Będzie to efektem spadku przyrostu naturalnego w Unii. W 2008 r. wyniósł on 366 tys., ale już w 2015 r. przyrost ten będzie ujemny. Skala tego zjawiska nasili się i przekroczy 0,5 mln w 2023 r., aż dojdzie do spadku o 2 mln mieszkańców rocznie. Spadek bezwzględny nie wystąpi tylko dlatego, że UE planuje przyjęcie do 2060 r. 59 mln nowych mieszkańców, zwiększy się też liczba urodzin dzieci emigrantów – w sumie o ok. 36 mln osób.

Katastrofalne prognozy dla Polski

Zakładają one, że we wspomnianym okresie ubędzie aż 18 proc. ludności naszego kraju i to mimo założeń, że w tym czasie przybędzie do nas milionowa rzesza imigrantów, a dzietność w polskich rodzinach znacząco się powiększy. Niezależnie od spadku liczby ludności o 7 mln nastąpi jednoczesne bardzo szybkie starzenie się naszego społeczeństwa. O ile obecnie grupa osób w wieku powyżej 80 lat, czyli osób najstarszych, wymagających najwyższych nakładów na ochronę zdrowia, wynosi 3 proc. społeczeństwa, o tyle w badanym okresie ich udział wzrośnie aż o 10 pkt proc., czyli do 13,1 proc. ogółu ludności, i będzie wynosił 4,1 mln osób.

Gdy chodzi o Europę, to zgodnie z wyliczeniami Dexia Asset Management stosunek emerytów do pracowników ulegnie podwojeniu do 2050 roku. 
Kluczowy jest zatem fakt spadku liczby osób w wieku produkcyjnym. Według przewidywań największe negatywne zmiany w Unii Europejskiej wystąpią w Polsce i na Słowacji. W tym czasie w strukturze ludności w Polsce udział grupy osób w przedziale wiekowym 15-64 lata będzie mniejszy aż o 18,6 proc. w porównaniu do 2008 roku. O ile obecnie liczba osób w tym wieku liczy 27 mln, o tyle według prognoz liczba ta spadnie o ponad 10 mln do poziomu 16,3 mln w 2060 roku. W Wielkiej Brytanii liczba osób powyżej 70. roku życia wzrośnie o ponad 40 proc. i to w okresie do 2030 roku. W efekcie stosunek osób w wieku produkcyjnym do osób w zaawansowanym wieku (powyżej 70 lat) spadnie z 5,3:1 do 3,7:1 w 2030 roku. W Polsce łączne obciążenie demograficzne do 2015 r. utrzyma się na poziomie 41 osób, później zwiększy się do poziomu ponad dwukrotnie wyższego – 91 osób w 2060 roku. Konsekwencje finansowo-społeczne tych zmian odczują wszystkie grupy ludności.

Przykład Japonii jako ostrzeżenie

Interesujący jest fakt, że Japonia, podawana jako laboratorium starzenia się i przestroga dla świata, ma wyższe stopy zastąpienia niż Polska. Najniższy poziom dzietności Japonek przypadł na 2005 rok i wynosił 1,26 (poziom dzietności Polek na początku wieku wynosił 1,22), a i obecnie wynosi więcej niż w Polsce bo 1,39, przy czym Japończycy, wzmacniając wsparcie finansowe dla rodzin, liczą, że wzrośnie ono do 1,75.

W Polsce dzietność rodzin uległa tragicznemu zmniejszeniu do 1,38 dziecka na kobietę, we wszystkich typach rodzin. W porównaniu z 1980 r. spadek urodzin pierwszego dziecka wynosi prawie 30 proc., liczba urodzeń drugiego dziecka spadła prawie o połowę w porównaniu z 1983 r., a o 2/3 spadła liczba urodzeń trzeciego dziecka.

Przykład Japonii jest również ostrzeżeniem dla innych. W sytuacji wzrastającej obecnie liczby osób starszych w społeczeństwie i zwiększającej się przeciętnej długości życia przyszły spadek nakładów na zdrowie w połączeniu z redukcją emerytur może dać podobny efekt jak ostatnie tsunami w Japonii (ponad 60 proc. ofiar tsunami było w wieku powyżej 60 lat). Z kolei nakłady państwa na świadczenia społeczne, które wzrosną do 2015 r. aż o 40 proc., przyczyniając się do gigantycznego 200 proc. PKB zadłużenia Japonii, będą zredukowane, i to mimo wzrostu potrzeb społecznych. 
Jak ocenia David Bloom z Uniwersytetu Harvarda, utrzymanie świadczeń społecznych na dotychczasowym poziomie wymagałoby w przypadku Unii Europejskiej, liczącej 500 mln obywateli, przyjęcia i produktywnego zagospodarowania 1,3 mld imigrantów w ciągu najbliższych 40 lat.

Tymczasem Polska stoi na krawędzi załamania finansów publicznych spowodowanych faktem, że na 223 kraje świata zajmujemy 209. miejsce pod względem liczby rodzących się dzieci i wspieramy emigrację młodzieży. Bez podjęcia konkretnych rozwiązań prorodzinnych w ciągu najbliższych trzech lat to właśnie Komisja Europejska wymusi na Polsce wprowadzanie polityki prorodzinnej i otwarcie się na imigrantów, którzy przyjadą tu ze swoimi dziećmi. Niestety, będzie to proces dla Polski kosztowny, bo wydatki na edukację i dostosowanie imigrantów do warunków pracy będą wyższe, niż gdyby dotyczyły Polaków.W czasie gdy ludzkość na Ziemi osiągnęła 7 miliardów, w ruch poszły znowu stereotypowe, maltuzjańskie propagandowe frazesy. Wyobraźmy sobie jednak, że cała ludzkość na Globie mieszka w jednym mieście, którego gęstość zaludnienia wynosi tyle ile posiada, dajmy na to, miasto Nowy Jork. Jak wielkie będzie to miasto, innymi słowy:na jakiej powierzchni zmieści się cała ludzkość świata? Proste obliczenia pokazują, że wszyscy zmieszczą się na powierzchni… stanu Texas.Kolejną kwestią, równie podlegającą manipulacji, jest jak wyżywić taką liczbę ludzi, czy nasza planeta jest w stanie wyprodukować dostateczną ilość żywności. Oczywiście, że jest, bowiem problem nie tkwi w możliwościach produkcji – które są ogromne – lecz w 1) administracyjnych ograniczeniach produkcji (zobacz przepisy Unii Europejskiej czy też kontrolowanie produkcji żywności w USA, poprzez np. dotacje); 2) niewłaściwej dystrybucji. Jedne i drugie wprowadzane są w imię 1) ideologicznych pobudek;  2) pazerności wąskiej grupki ludzi, kontrolującej większość globalnych koncernów.

 

Źródło: Cezary Mech