JustPaste.it

Gadka szmatka...:)

- Jak ona śpiewała! - zachwycała się Krycha jakimś śpiewającym człekiem.

 

- Jak ? - spytałem, z udawanym zaciekawieniem.

 

- Po prostu pięknie, a jaki tekst... Toż to czysta poezja - zachwalała dalej pogrążona w marzeniach. Przez chwilę nawet zacząłem się zastanawiać, czy jest ze mną czy gdzieś zniknęła, tzn. czy przez przypadek nie siedzi w teledysku tego kogoś.

 

- O kogo Ci chodzi? - pytałem, bo nie bardzo rozumiałem, o czym do mnie mówiła.

 

- Jak to szło? - chciała przybliżyć mi ten warty wysłuchania kawałek poezji śpiewanej. Na na na, la, la la - zaczęła coś nucić. Nie wiedziałem jaka to melodia. W sumie nigdy nie byłem dobry z muzyki.

 

- Nie znam - oznajmiłem nieco zmieszany, bo chyba nie powinienem tak ostro jej traktować. Wiecie jak to z kobietami, robią z igły widły. Tylko szkoda, że z niczego, porządnego obiady nie potrafią upichcić. Na przykład, żeby tak ze słoniny zrobić schab, albo jakiegoś steka czystej krwi. OO...to by było coś.

 

- Głupi jesteś i tyle - obraziła mnie, choć nie wiedziałem dlaczego. Czyżby znowu to napięcie przedmiesiączkowe. Swoją drogą zawsze zastanawiało mnie dlaczego przedmiesiączkowe, skoro pojawiało się przed, po i w trakcie. Kobiety wszystko potrafią generalizować.

 

- Ej, Krycha ja Ciebie nie obrażam. Zrozum, że nie muszę znać wszystkich piosenek - zacząłem się bronić. A poza tym wiernie "odnucywać" to Ty nie umiesz - dodałem. Dobrze wiesz, że słoń w przeszłości Ci na ucho nastąpił.

 

- Tobie nastąpił, baranie jeden. Ja w życiu ze słoniem nie miałam styczności - wykrzyczała mi w twarz. Za trudna metafora, zapomnialem, że to blondynka.

 

- Krycha powiesz w końcu jak to szło? - pytałem dalej o piosenkę, bo wiedziałem, że tak trzeba. Gdybym nie nalegał, gdybym z uporem maniaka nie pytał później byłoby gadanie, że się nie interesuję i nie słucham, więc wolałem uniknąć kolejnego ataku.

 

- Już wiem - niemala podskoczyła wypowiadając te dwa, moim zdaniem mało istotne słowa. Teraz słuchaj. eeeee, uuuuuu, ooooooo!

 

- I tyle! - zdziwiłem się. Kobiety to lubią dziwną muzykę.

 

- Nie baranie - znowu mnie obraziła. Nie skończyłam, siedź cicho, nie przerywaj to dojdę do słów. Nie wiesz, że zawsze na początku dobrej piosenki musi być kilka wersów samogłoskowych?

 

Nie wiedziałem, ale umilkłem, tak jak przykazała, by nie zakłócać jej występów. A więc, szła jak burza w tym swoim śpiewaniu i na moje nieszczęście znowu zaczęła piać jak ten niedożywiony kogut z teleranka ( nie chcę obrażać koguta).

 

- " Mam już dość i udawać dłużej nie potrafię..."

 

- Ej, czego ty masz dość. Przecież siedzę cicho. Weź tu zrozum kobietę. Człek się stara a ona mi tu, że ma dość.

 

- Zamknij się! - krzyknęła. Choć nie wiedziałem dlaczego. To przecież ja powinienem krzyknąć ze złości. Nie dość, że robię, co mi każę, to wyskakuje do mnie z pyskiem i wyje coś o " mieciu" dość.

 

- Debil - kontynuowała.

 

- Krycha, czego ty chcesz? O co Ci chodzi?

 

- Głupi!

 

- Tak, wyżyj się na mnie.

 

Nagle plask, choć o rękoczynach nie było mowy. Chciałem oddać, bo niby czemu mnie uderzyła, ale przypomniałem sobie jak w przedszkolu pani przedszkolanka mówiła, że dziewczyny to nawet kwiatkiem. Ona Cię patelnią, ależ oczywiście. Najlepiej jeszcze żebyś po chcrześcijańsku drugi policzek nastawił, a ty jej nawet kwiatkiem. I gdzie tu sprawiedliwość ja się retorycznie pytam.

 

- Głupi! - po raz wtóry krzyknęła ile sił w płucach.

 

- Krycha, choć głupi to głupi nie jestem. Przyjąłem do wiadomości żem głupi.

 

- I jeszcze śmiesz mnie przedrzeźniach. A ja Ci tu piosenkę chciałam zaśpiewać...

 

- Oj kochanie, nie wiedziałem, że już zaczęłaś... Przepraszam! Tak, tak to była piękna piosenka...tekst głęboki, a ta metafora..." Udawać dłużej nie potrafię", a więc grać... wkradł się motyw theatrum mundi, prawie jak u Szekspira. Cudo, aż się wzruszyłem. Jesteśmy aktorami, ale nie potrafimy udawać...ojoj, przepięknie...

 

- Naprawdę Ci się podobała? - zapytała. Już nieco spokojniej.

 

- Ależ oczywiście, przecież wiesz, że uwielbiam teksty, które dają do myślenia....- kłamałem. Rzucałem kłamstwami jak z rękawa.

 

- Kochanie, a kim jest ten Szekspir, to Twój nowy kolega? - zapytała po chwili, przerywając potok moich kłamstewek.

 

To pytanie zbiło mnie z tropu. Normalnie mnie zatkało. Nie wiedziałem, co zrobić. Więc usiadłem i się rozpłakałem.

 

- Czemu płaczesz? - zapytała z czułością prawdziwej kobiety.

 

- Nie znasz Julii i ....

 

Nie zdążyłem dokończyć. I po raz drugi poczułem na policzku jej dłoń i ułyszałem plask.

 

- Ty draniu - zaczęła wrzeszczeć jak w amoku i tłuc mnie pięściami po klacie.

 

A ja powtarzałem jak porąbany : ani kawiatkiem, ani kwiatkiem...i wszystkie ciosy z godnością przyjmowałem, choć nie wiedziałem czemu czemu to robię. Przecież tym razem niewinny byłem

 

- Ależ kochanie - próbowałem ją uspokoić i dodać, że Romeo ....ale ona nie chciała mnie słuchać. Może i dobrze, że nie chciała słuchać, bo gdyby nagle zechaciał i usłyszała Romeo, może wówczas rozzłościłaby się bardziej...

 

Aż mi ciary przeszły na myśl, co ona by mogła sobie pomyśleć, gdybym w porę wyrzekł: ROMEO..Na samą myśl już mnie boli. Auć!

 

- Ty draniu - wrzeszczała. Po czym zaczęła ponowanie swój występ wokalny:

 

 

 

- "Zamilcz, zamilcz
już nie chce słyszeć Ciebie nigdy więcej,
krwawi moje serce.
"

- Skarbie - próbowałem walczyć. Ale ona dalej swoje.

 

 

 

- "Znikaj, znikaj
już nie chce widzieć Ciebie nigdy więcej,
znikaj jak najprędzej.
"

 

 

Co, mam się teleportować -  pomyślałem. Jak znikać jak najprędzej? - zastanawiałem się w duchu. A poza tym dlaczego to ja mam znikać, przecież to moje mieszkanie.

 

Ale nie wypowiedziałem tego głośno, nie miałem odwagi jej przerywać.

 



- " Dałam Ci wszystko - śpiewała
Co mogłam dać,
a w zamian za to Ty odpłacasz się taaak..
".

Co mi dałaś, przecież to ja pracowałem, to ja spełniałem Twoje zachcianki. Ale okej, słuchałem dalej.



- "I choćbyś upadł na kolana,
I choćbyś błagał,
To już nie działa na mnie żegnaj
Twoja strat
a"

 

 

Na kolana padać nie miałem zamiaru. Pamiętałem bowiem ze szkoły, aby zawsze iść wyprostowanym wśród tych, co na kolanach. Więc nie było bata, że na kolana nagle na jej prośbę padnę.

 

Oszalała - pomyślałem.

 

Po pięciu minutach piania, to ja zacząłem, a zacząłem trochę lepiej.

 

 

 

- " Nie, nie żałuję. Przeciwnie, bardzo Ci dziękuję, Kochana, żeś mi odejść pozwoliła..."

 

 

I odszedłem, bez padania na kolana...

I teraz....

http://www.youtube.com/watch?v=GKbTC8Z_EGc          :D:D :)