Czy znasz wszystkie piękne miejsca w naszym kraju?
Najwyższy szczyt Gorców, Turbacz obudził we mnie mieszane uczucia. O ile bowiem widoki są z niego wspaniałe i zapierające dech w piersi, to widoki zniszczonych drzew raczej przygnębiają. Widok jest jak z filmów katastroficznych, jak nierzeczywisty. Podobno są to ślady działalności szkodników.
Niedaleko od szczytu znajduje się tak zwany turbolot – kombinat hotelowy, nazywany szumnie schroniskiem „Pod Turbaczem”. Nawet ci, którzy nazywają toto schroniskiem, przyznają że mieści się w nim restauracja, kawiarnia i apartamenty, a to przecież kłóci się z ideą i zasadami działania schroniska. Nie mówiąc już o tym, że to "schronisko" jest o 22.00 zamykane na klucz. Jednak widoki z dziedzińca przed turbolotem nie mają sobie równych. Doskonale widać stamtąd polskie i słowackie Tatry, Beskidy, no i oczywiście Gorce.
Będąc już na Turbaczu nie mogliśmy sobie odmówić obejrzenia z bliska słynnej, kultowej Metysówki, chatki która wzięła swoją nazwę od jednego Poznaniaka, zwanego Metysem. Dzisiaj nazwalibyśmy go outsaiderem, w latach 70-siątych był wyrzutkiem i elementem podejrzanym, a później wyrobił sobie opinię nieszkodliwego wariata. Być może był ubocznym produktem cywilizacji, a może był jednym z niewielu widzących wśród mas niewidomych. Twierdził, że wszyscy ludzie, całe życie dążą do tego, żeby mieć lepszy samochód, większą lodówkę, nowocześniejszy telewizor ... nieważne zresztą co. Ważne, że chcą mieć, pomimo tego, że część ludzi już to ma i wcale nie jest z tego powodu szczęśliwsza. Poza tym nie mógł zrozumieć, że ludzie wymyślili mnóstwo różnych maszyn i urządzeń po to, żeby oszczędzać czas, a cały ten zaoszczędzony czas spędzają przed telewizorem. On sam mieszkał w Metysówce bez prądu, po wodę chodził do potoku, a po opał do lasu. Mój brat miał okazję się z nim spotkać w latach 90-siątych. Metys mówił wtedy, że w dużym mieście nie wytrzymałby nawet godziny, chociaż przyznawał, że czasami chodzi się kąpać do turbolotu. Rzeczywiście turbolot i Metysówka położone są dość blisko siebie, a droga między nimi obfituje we wspaniałe widoki.
Spędziliśmy noc w turbolocie, chociaż klimatu schroniska raczej w nim nie ma. Nagrodą za brak klimatu były jednak poranne, różowe widoki. Blask porannego słońca jakoś skojarzył mi się z Homerem i przypomniałem sobie, że w Odyseji opisywał Różanopalcą Jutrzenkę.
Tego dnia musieliśmy już wracać do cywilizacji, więc zeszliśmy z Turbacza prosto do Rabki i tym razem mgła nie zasłaniała nam już widoków.