Opowieść fantastyczna o tym, jak ktoś odkrył sens istnienia świata.
H = U x J
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Mówiłeś mi kiedyś, że podstawowym pragnieniem teoretyków strun jest stworzenie wzoru o długości4 cm, który by opisywał cały Wszechświat.
- Zgadza się, ale to żart. Nie wiesz przecież, co to znaczy, a kojarzy się to z jednym – odburknął Janek.
- Mówiłeś też, że chętnie wysłuchasz moich pomysłów. To mi się przyśniło i czułem, że to jest teoria wszystkiego. Z tą myślą się obudziłem.
Janek starł ten wzór z tablicy. Sprawiał wrażenie podekscytowanego czymś. I zniecierpliwionego.
- Jesteś artystą, a w sztuce wszystko może się liczyć.
- Feynman zapisał kiedyś wzór „n =0”i to było według niego najbardziej fundamentalne równanie w nauce.
- To co innego, on w pewnym sensie miał rację. Nie rozumiesz pewnych niuansów – zareplikował Janek.
- No dobra, powiedz mi lepiej kiedy tam idziesz?
- Dzisiaj.
- Dlatego jesteś taki poirytowany teraz. Myślisz o czymś innym. Podniecony jesteś? Kiedy ona odeszła? To już będzie dwa lata? Potrzebujesz tego, idź.
Dziewczyna czekała już na niego w pokoju. Leżała roznegliżowana na łóżku, a jemu kazała najpierw wziąć prysznic.
- Nie jestem brudny przecież!
- Taki zwyczaj u nas. To porządny lokal.
Po skończonych ablucjach Janek podszedł do jej łóżka.
- Dawno tego nie robiłem, wiesz… Jestem Janek, a Ty?
- Sandra.
Z początku nieśmiało, ale wreszcie przestał się przejmować tym co robi. Gdy już było po wszystkim, leżał obok niej i mówi:
- Ile zarabiasz?
- Bardzo śmieszne.
- Ale ilu gości dziennie Cię odwiedza? – dopytywał.
- Tak około 15.
- Nieźle. A wiesz, że ja nie robiłem tego od 2 lat.
- Jak to możliwe?
- Normalnie. Czasem nasza trajektoria życiowa tak przebiega. Tak jak są ludzie, którzy w ciągu ostatnich dwóch lat nie przeczytali żadnej książki, tak są i tacy jak ja.
- To nie to samo. Każdy lubi seks, ale nie wszyscy lubią czytać.
Leżeli dobre piętnaście minut w milczeniu.
- Dlaczego właściwie wykupiłeś dwie godziny i ze mną gadasz? – spytała Sandra.
- Potrzebowałem kontaktu z kobietą. Chciałem czegoś więcej. Porozmawiać, takie tam.
- Chcesz ze mną chodzić? Co robisz na co dzień?
- Jestem doktorem fizyki na uniwersytecie.
- Aha. No proszę. Ale jakoś nieciekawe dla mnie.
- Słuchaj, a nie wiesz czegoś o eksperymencie z dwiema szczelinami?
- Ooo, mój drogi, za drugą szczelinę musisz dopłacić – Sandra zaczęła się śmiać.
- Nie o to chodzi! Gdy strzelamy w nie, w te szczeliny…
- Ejakulacja w środku nie wchodzi w grę. Jestem porządną dziewczyną – Sandra śmiała się dalej.
- … działkiem wyrzucającym elektrony, to one…
- A więc mówisz, że przez dwa lata nie namówiłeś żadnej kobiety do seksu? – zakpiła Sandra.
- Głuptas z Ciebie, mała. Mogę Cię jeszcze kiedyś odwiedzić?
- Jasne. Będę czekała na Ciebie wiernie, Janku.
Janek wrócił do domu, włączył telewizor i wziął butelkę piwa. Skakał po kanałach w poszukiwaniu czegoś ciekawego. W końcu wcisnął niewłaściwy przycisk i usłyszał melodię:
- „Kaszebsky jezora, kaszebsky las. Kaszeby, Kaszeby, łełajut nas!”
Co jest do diabła – pomyślał. W końcu jakoś przeskoczył z radia do telewizji.
- „Nasze plastry usuną wszelkie drobnoustroje z Twojego organizmu! Dodatkowo w zestawie komplet opasek, które pobudzają organizm do pracy i dodają energii życiowej… wszystko to za jedyne 300 zł w telezakupach…”
Co za bzdury! Weźmie się ktoś za ten szwindel? Kto kupuje ten pseudonaukowy bełkot i te ich opaski? Pociągnął łyk piwa.
O! Jest i jego ulubiony kanał. Akurat wykład z filozofii. Niech będzie.
-„… tak właśnie pisał. Świat stworzony przez wielkiego stwórcę… (Tautologia – zauważył Janek) -… który stworzył go (No nie zniosę – myślał Janek) – …takim, jakim mu się podobał. My, mieszkańcy tego świata ubzduraliśmy sobie, że istnieje coś takiego jak Dobro i Zło, gdy tymczasem dla wielkiego artysty to jak kolory, np. czerwony i zielony, pozbawione, a właściwie moralnie obojętne, są za to wartościowe estetycznie, piękne. Nasz ogląd świata nadał mu etyczne znaczenia.” A więc tak to jest – myślał Janek – ciekawe kto tak pisał. No, oczywiste jest, że ewolucja wymusiła na nas patrzenie na świat w określony, korzystny z punktu widzenia przetrwania, sposób. Nawet nauka nie może się wyzbyć tych ograniczeń. A takie kobiety – ich kształty są cudowne, pociągające, ale dla mężczyzn tego samego gatunku, bo dla Marsjanina już nie. Nie ma obiektywnego piękna – pomyślał a potem zasnął.
Znów widział się z Sandrą. Czuł się już dużo swobodniej niż poprzednio. Później rozmawiali.
- Podobają Ci się? – spytała, dotykając swoich piersi.
- Oczywiście. Cała mi się bardzo podobasz. Ale wiesz, że nie ma obiektywnego piękna.
- Nie rozumiem.
- Podobasz się mężczyznom, ale gdyby tutaj przybył samiec z cywilizacji pozaziemskiej i Cię zobaczył, na pewno nie spodobałabyś się mu. Oni z pewnością mieliby inne kanony piękna, bo inaczej by wyglądali niż my.
- No tak, ale dlaczego tak jest? Skąd to wiesz?
- Ewolucja, skarbie, przebiegać może na rozmaite sposoby, eksperymentuje. Jej podłożem są mutacje, czynnik losowy, dlatego nie da się przewidzieć jej kierunku. Poza tym obcy żyliby też prawdopodobnie w innym niż my środowisku. Myślisz że spodobałabyś się statystycznemu neandertalczykowi, a on Tobie? Więc widzisz, dlatego inni byliby inni.
- A Ty wierzysz, że oni gdzieś są?
- Myślę, że istnieją.
Lubił chodzić na siłownię. Dbał o swoje ciało, dzięki czemu łamał stereotyp typowego naukowca. Ćwiczył z przyjacielem, Hubertem, który, schodząc właśnie z ławeczki na której podnosił sztangę, powiedział kpiąco:
- A więc tak jakby spotykasz się z prostytutką. Wiążesz z nią jakieś plany na przyszłość?
- Ty masz zawsze powodzenie, nigdy za to nie płacisz, co? Czemu ja tak nie mogę mieć?
- Stary, jesteś przystojny, wysoki, dobrze zbudowany, bystry, wykształcony, inteligentny, oczytany, ale…
- Ale co?
- Ty nie masz w sobie agresji. Jesteś silniejszy ode mnie, ale jesteś taki jakiś delikatny. A kobiety lubią takich męskich, agresywnych, a Ty jesteś wrażliwy. To pewnie przez nadmiar książek i jazzu. I gadasz jakieś bzdety o filozofii, o eksperymentach swoich, kogo to obchodzi? A to co niedawno mi mówiłeś, o tych wszechświatach prostopadłych?
- Równoległych – sprostował Janek.
- A już zwłaszcza to, co opowiadałeś, że książki kryjąw sobie inne światy. Jak to rozumiesz właściwie?
- Normalnie. A więc kobiet to nie kręci?
- Większość nie lubi dziwnych rzeczy. O co chodzi z tymi światami-książkami?
- Książki, beletrystyczne, to też światy, ale inne niż nasz pod pewnymi względami. Choć podobne. To takie płaskie fragmenty przestrzeni, na których różne pierwiastki (litery alfabetu) łączą się w większe struktury, np. 5 różnych atomów składa się na istotę o imieniu „Janek”. A z kolei taki związek jak „Zxxvy” nie powstaje, nie istnieje tam. Prawa tego świata mówią, że on nie jest możliwy, nie istnieje takie słowo.
- Ale to tylko kartki z napisami – zaznaczył Hubert.
- Tak samo jak tutaj, toczą się tam historie. Dla nas to litery czarne na białym, ale dla bohaterów książek ich świat jest barwny.
- …
- Podobnie u nas. Nie istnieje nic takiego jak kolory. My po prostu tak widzimy świat. Któryś filozof nawet pisał…
- Myślisz, że ktoś tutaj słyszy, o czym mówimy? – wtrącił strofująco Hubert – Nietypowa rozmowa w takim miejscu.
- To co, zrobimy jeszcze biceps dziś? – śmiał się Janek.
Wieczorem Janek robiąc kawę usłyszał sygnał wiadomości. To komunikator na jego komputerze. Gdy później zasiadł z kawą zobaczyć, kto pisze, zobaczył wiadomość z nieznanego numeru:
- „ Witaj, mój wymyśle”.
Jakiś idiota. Janek odpisał:
- Spadaj człowieku.
Nagle nowa wiadomość:
- Naprawdę. Z pewnością mi nie wierzysz, wiem.
- Żegnam – odpisał Janek.
- Ale się przekonasz.
Janek wyłączył komunikator.
Następnego dnia wybrał się do Sandry.
- Cześć mała! – zawołał wesoło na jej widok.
- Cześć – wydawała się zaskoczona.
- No co masz taką minę, to ja.
- Wybacz, ale nie znam Cię, człowieku! – odparowała Sandra.
- Zgłupiałaś, Sandra.
- Sandra? Nie jestem Sandra! Nie znam Cię i nie żartuj sobie ze mnie, wariacie. Znajdź sobie inną i wypróbuj na niej lepszy podryw. Z takim to zawsze będziesz musiał za to płacić.
Janek zdezorientowany wyszedł na ulicę i wsiadł w samochód. Zabrzmiał dźwięk sms-a.
- „Mówiłem Ci. Nie wierzyłeś, więc daję Ci dowód”.
- Janek już miał skasować tego sms-a, ale powstrzymał się przed tym. Ruszył w drogę i zatelefonował do Huberta.
- Cześć. Słuchaj stary, może wyskoczymy na piwo?
- Kim jesteś? Nie mam zapisanego numeru.
- Hubert, co Ty gadasz?!
Rozłączył się. Świat uknuł spisek przeciwko mnie? – pomyślał – Muszę chyba odpocząć od tego wszystkiego.
Postanowił wyjechać poza miasto. Wyjechał gdzieś w spokojną okolicę, zjechał z trasy i zostawił samochód. Wyszedł na wielką łąkę, na horyzoncie widział las, akurat zachodziło słońce.
Ja wariuję – myślał Janek – Co się ze mną dzieje??
Zadźwięczał telefon – znowu sms.
- „Nie wariujesz. Ja na to nie pozwolę. No śmiało, zrób to, wyrzuć to z siebie!”
- Tak – myślał – on zdecydowanie za dużo wie. Wreszcie krzyknął gdzieś w niebo:
- Kim jesteś?!
Odezwał się głos dochodzący jakby zewsząd:
- Zgadnij, mój Ty wyrazie!
- Ty jesteś… Bogiem? – zaryzykował pytanie Janek.
- Nie. Zgaduj dalej. Roił Ci się Janku demiurg, który świat „namalował” Otóż świat – Twój świat, nie jest taki, jak Ty myślisz, jako uczony. Twój świat jest właśnie bardziej sztuką, ekhmm dziełem sztuki, tak.
- Jak do mnie dotarłeś i kim jesteś, pytam – Janek był wstrząśnięty.
Głos odpowiedział zewsząd:
- Masz kolegę na uniwersytecie, artystę-malarza. Niedawno z nim rozmawiałeś. Ja mówiłem przez niego.
- Tak, jemu się coś wyśniło. Zaraz, chyba wiem.
- A więc?
- TY jesteś… Ty jesteś HUJem!!