JustPaste.it

,,Ataki" na Kościół. ,,Prześladowanie" Kościoła. Kto naprawdę jest atakowany?

Od momentu wejścia Palikota i jego świty do Parlamentu, prawica trzęsie portkami. Oto u bram pojawił się ktoś, kogo NIKT się nie spodziewał. Słowa, jakie zostały wypowiedziane w obecnej kadencji z mównicy sejmowej przez posłów Ruchu, jeszcze pół roku temu były niemożliwą do przyjęcia herezją, a każdy polityk, który w takim tonie wypowiedział by się na temat Kościoła i spraw w nim związanych, skazał by się automatycznie na polityczny niebyt.

 

Dlaczego postulaty mówiące o uwolnieniu prawodastwa w Polsce od jedynie słusznej religii spotykają się z takim oporem?

Mowa o liberalizacji ustawy invitro, aborcyjnej, o zabraniu klerowi przywilejów podatkowych,  składkowych i kilku innych rzeczach.

Dlaczego propozycje zmian w tym zakresie nazywa się ,,atakami na Kościół"?

Czy ktoś zabrania w ten sposób odprawiania mszy?

Czy ktoś zabranie celebrowania świąt ?

Czy ktoś zabrania chodzić na pielgrzymki ?

Czy ktoś delegalizuje wiarę katolicką ?

NIE

Czy wprowadzenie do legislacji tzw. związków partnerskich jest ,,atakiem na rodzinę" ? NIE JEST, bo nikt nikomu nie zabrania zakładania rodziny, nikt nikogo do niczego nie zmusza. Uważni obserwatorzy doskonale wiedzą, dlaczego strona kościelna tak lubuje się w stawianiu siebie w roli ,,prześladowanego".

SPRAWA PIERWSZA:

Z jakiej okazji, ja, niewierzący, mam mieć problemy z refundacją zabiegu invitro, skoro żywię przkonanie, poparte naukowymi badaniami że to jest być może jedyna nadzieja na posiadanie potomstwa? Ano dlatego, BO TAK MÓWI KOŚCIÓŁ!! Ale chwileczkę!! Ja jestem niewierzący, więc co mnie obchodzi jakiś Kościół ?? Skoro według KrK invitro jest złe, to niech przekonuje do tego tych, którzy w niedzielę pojawiają się na mszy!

SPRAWA DRUGA:

Lekarz powiedział mi, że decydując się na donoszenie ciąży, mogę tego nie przeżyć. Ta ciąża zagraża mojemu życiu. Wiem, że w wielu przypadkach okazywało się, że jednak dziecko urodziło się i było dobrze, ale ja nie chcę ryzykować! Jestem młoda, chcę żyć! NIC Z TEGO!! KOŚCIÓŁ ZABRANIA! BO UWAŻA, ŻE TO JEST MORDOWANIE NIENARODZONYCH!! Ok, ale czy ktoś pomyślał, że TO JA, MATKA, mogę umrzeć ?? Poza tym, niech nie robią aborcji ci, którzy są wierzącymi katolikami, bo to ich obowiązują zasady kościoła, do którego zadeklarowali się należeć. Z jakiej okazji ja, ateistka, mam umierać za obce mi zasady wiary, której nie uznaję i nie identyfikuję się z nią ??

SPRAWA 3,4,5,6,7,8,9,10...........

Dlaczego katolicy chcą prawnie usankcjonować stanowisko swojego kościoła w tylu sprawach? To nie bierze się znikąd. Tak Kościół robił od zawsze. Jako że dobrowolne trzymanie się przez wiernych wytycznych kościoła nigdy nie było nadmiernie przestrzegane (celibatu nie przestrzegali nawet papieże...), kościół narzucał swoje tezy siłą wszystkim. Jako, że narzucone ,,prawdy" zazwyczaj niewiele miały wspólnego z rzeczywistością, trzeba było ją nagiąć do potrzeb teologii. I nagle Europa zaroiła się od czarownic, heretyków i bluźnierców. I rozświetliły europejski kontynent jedynie słuszne stosy...

Praktycznie  zawsze było to tylko  obłudne posunięcie, które nijak nie zmieniało myślenia ludzi na poszczególne tematy. Co z tego, że zakazuje się aborcji, skoro w Polsce co roku robi się skrobanek za około 100mln zł. Ale oficjalnie jesteśmy taaacy pobożni, takie mamy boże prawo, szkoda, że nawet wierni nie wiedzą i nie czują, DLACZEGO (?), skoro tak tłumnie walą do ginekologów na skrobankę.

 

,,Fundacja Mamy i Taty" ubolewa, że w Polsce zbyt łatwo można się rozwieść, a to przecież ogromna szkoda dla potomstwa. Gdyby tak utrudnić rozwody, albo najlepiej - uniemożliwić, wtedy było by mniej rozbitych rodzin i dzieci mniej by cierpiały! To takie proste! O wiele prostsze niż rzeczywistość wielu rodzin, zalewanych przez alkohol, przemoc i bezradność... Zamknijcie tysiącom rodzin drogę ucieczki z domowego piekła, w imię nierozerwalności małżeństwa. Nie pozwólcie ludziom na rozejście się, gdy stwierdzą, że po prostu popełnili błąd i nie chcą żyć razem. Będą przez to na pewno szcześliwsi...

 

Uzurujecie sobie prawo do narzucania ogółowi społeczeństwa założeń wiary, z którą w 100% identyfikuje się mniej niż połowa mieszkańców tego kraju. Nie macie żadnych ,,duchowych" argumentów, dlatego chcecie siłą wprowadzić katolicki porządek. To nic, że nawet gdyby wam się to udało, to i tak wszyscy robili by swoje - kobiety - aborcję, małżeństwa - invitro, homoseksualiści - bara bara we dwoje lub dwie (a może troje lub trzy?). Ważne, że oficjalnie nie można i basta!

 

I tak właśnie wygląda cały ten polski krzykliwy katolicyzm - dużo krzyku, darcia szat, ceremonie pełne przepychu, usta hierarchów pełne górnolotnych frazesów, które odbijają się echem w biskupich pałacach... Z zewnątrz wszystko pięknie ładnie, a w środku... Ileż to razy słyszymy głosy ,,w obronie chrześcijańskich wartości", albo powoływanie się na ,,nauki JPII". Czy ktoś umie w ogóle zdefiniować owe tajemnicze ,,wartości" i czy ktoś się zastanawiał głębiej nad tymi ,,naukami"? To nic innego, jak kolejne puste frazesy doskonale wpisujące się w klimat wydmuszkowej religijności. Ktoś powiedział: Polski katolicyzm jest jak figura w Świebodzinie - z zewnątrz beton, w środku pusty... Brak racjonalnych (nie mylić z ,,teologicznych":)) argumentów na prowadzenie rzeczowej dyskusji w kwestiach światopoglądowych, obyczajowych czy innych powoduje, że kościół stawia się w roli ,,atakowanego", bo to najwygodniejsza pozycja, która nie wymaga żadnego wysiłku i chroni dobrze przed kompromitacją klerykalnych poglądów w zderzeniu z racjonalną argumentacją.

 

Inną, intelektualnie denną argumentacją jest wmawianie, że to, że ktoś nie wierzy, nie zwalnia go z przestrzegania prawdy, bo ona wszystkich obowiązuje. Jakże ograniczony (ze wszech miar) musi być osobnik  nie pozwalający drugiemu żyć wedle jego zasad, jakże ubogi w IQ jest ktoś, kto poza swoją wizją świata nie widzi uzasadnienia na istnienie innych punktów widzenia!

 

Wielokrotne rozmowy tego typu z ludźmi mieniącymi się jako ,,katolicy" prawie zawsze kończyły się agresywną wiązanką wyzwisk rzucanych w moją stronę. No tak, współcześni katolicy muszą baczyć, czy ktoś nie ,,zabija" embrionów i czy przypadkiem ktoś nie zdjął krzyża w sali lekcyjnej w jakiejś podrzędnej wiosce, więc nie dziwota, że nie mieli kiedy zapoznać się z najważniejszym przykazaniem...