JustPaste.it

Ale, o co chodzi?

Immanentną cechą idiotyzmu jest brak wiedzy. Wiedza jest idiocie do niczego nie potrzebna. Pomijając fakt, że jest też nieprzyswajalna.
Się dzieje. Dużo. I ci, którym jeszcze myślenie nie sprawia bólu, myślą. A w skutek tego procesu czasem też pytają. A jak już zapytają to szukają odpowiedzi.

Inaczej jest z innymi. Oni nie musza niczego szukać bo już znaleźli. Innymi słowy wiedzą. Już. Wszystko. Tak sami z siebie. I tych jest, po prawdzie, najwięcej. Swoją drogą  szczególny stan to jest, błogosławiony. Żaden znany mi idiota nie ma cienia świadomości, że jest idiotą. Czyż to nie wielkie jest szczęście? A i owszem...

0e9dd20086b69da89a7ca58ae49779c9.jpg



Ale nic, na tym bożym swiecie, nie jest doskonałe. Wprawdzie idiotyzm jest wielkim szczęściem dla idioty. To fakt. Jest też niestety wielkim nieszęściem dla nieidioty. A bywa katastrofą gdy los nieidoty zależy od decyzji idioty.

Faktem kolejnym jest fakt, że w tak zwanej populacji człowieków idioci mają wielką przewagę. Jest ona wprawdzie ilościowa a nie jakościowa. Żadne to nie jest pocieszenie gdyż, w takim przypadku, ilość przekłada się w jakość. I stąd fizyka wywiodła pojęcie defektu masy... Chyba...

Jeśli do powyższego dołożyć demokrację to, summa summarum, wyjdzie to, co wyjść musi. Czyli idioci rządzą nieidiotami. Po prawdzie to idiotami też. Ale tymi, którzy się “natenczas” nie załapali. Znaczy lizali nie tych i nie tam gdzie trzeba było lizać. Przecież napisałem, że idioci...

Immanentną cechą idiotyzmu jest brak wiedzy. Wiedza jest idiocie do niczego nie potrzebna. Pomijając fakt, że jest też nieprzyswajalna.

W świadomości idioty nie występują też elementy abstrakcyjne to znaczy takie, które nie są “piniondzami”, komórami, tabletami a więc rzeczami niezbędnymi do egzystencji. Idioty.

Jestestwo idioty nie zna też takich abstraktów jak przyzwoitość, uczciwość, godność, honor i takich tam potwornych potworów. A gdy idiota, przez czysty przypadek, zetknie się jednak z nimi, to przystępuje do ataku. Ślepego i na odlew.

Nieznane jest, jak wiadomo, groźne.

A umysłowość idioty bywa tożsama z “umysłowością” makrofaga. Ma genetycznie zakodowany atak. Na każdego, dla kogo posiadanie odkurzacza z fenomenalną turboszczotką, nie jest jednak sensem istnienia.

Idiota ma też nieodpartą wolę brylowania. Na salonach, w telewizorniach, najrozmaitszych, przepraszam, ciałach przedstawicielskich, jak najbardziej. Idiota musi być dostrzegany. Wówczas idiotyzm jego świeci pełnym blaskiem...

I, co być może najważniejsze, idiota gdy go nieco bardziej skrobnąć, przejawia w całej pełni swoje intelektualne i moralne niewolnictwo. Każdy idiota ma umysłowość i mentalność niewolnika. Jako niezdolny do samodzielnego myślenia powtarza zawsze tezy, opinie, pomysły tego, komu aktualnie służy. Idiota bowiem nie ma, bo mieć nie może, własnego zdania, które dałoby się jakoś sensownie uzasadnić. Nie ma też własnych poglądów. Z całą mocą i przekonaniem wygłasza jednak sądy i opinie pryncypała bądź koterii, na której aktualnie jest usługach. A o tym, że może być wykorzystywany np. do mówienia tego, czego z różnych względów hegemon powiedzieć nie może a idiota jak najbardziej, nie ma idiota pojęcia żadnego. Z zielonym włącznie.

Wiedział o tym Lenin, który wszak żyje wiecznie, bo termin “użyteczny idiota” od niego właśnie pochodzi...

Świeżym i klasycznym przykładem powyższego, by przejść z poziomu abstrakcji na poziom empirii, jest Radziu Sikorski.

Tumult powstał niebywały po jego wystąpieniu berlińskim. A nie było ono niczym innym jak egzemplifikacją głębokiego kretynizmu w połączeniu z rozdętym ego. Które to połączenie wielce jest charakterystyczne. Dla idiotów.

b68a45cf932953ea0024f9c9eb3852ef.jpg



Potem “pałac mały” wypowiadał się niekompatybilnie z “pałacem dużym”. A Radziu co innego bredził w poniedziałek, co innego we środę, by zadać kłam i jednemu, i drugiemu w piątek.

Ale w piątek sprawa się rypła. Jakaś wraża i kompletnie nieodpowiedzialna siła wpuściła była do internetu dokumenty, które niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych przesłało Radziowi  by ten wiedział, co ma w tym Berlinie mówić. Tak więc to co mówił było tym, co kazał mu mówić Berlin.  Ale forma już nie. Ona była autorska. No taka, tego... Radziowa...

Pojawił się pewien problemik. A nawet dwa.

Donaldinio został przez drogą Angelę poinformowany o tym, o czym Radzio będzie bajdurzył. Ale instrukcję od drogiej pani kanclerz Radzio otrzymał osobiście. Nie będzie przecież premier robił za pas transmisyjny. O! Co to, to nie-myślał Radzio.

Donaldinio myślał jednak inaczej, zrąbał Radzia i kazał mu stulić, na jakiś czas, pysk. I tu Radzio wyszedł był z nerw. I, jak to zwykle u idiotów bywa, idiotyzm wziął górę. A co mi tam Donaldinio, pomyślł zapewne Radzio. Na ten czas może mi skoczyć bo ja już możniejszym służę...  Bo, myślał, prezydentem nie będę, premierem też nie ale jakaś ciekawa synekurka w Unii to się dla mnie pewnie znajdzie. Trzeba myśleć o przyszłości. Własnej... No i gadał to, co gadał zupełnie nie zwracając uwagi na głęboki, własny idiotyzm, który, na mój rozum, ociera się o granice debilizmu. W znaczenniu, jak najbardziej, medycznym.

Ale to nie koniec jest jaj.

“Pałac duży” z panem prezydentem( który niech żyje wiecznie!) w roli głównego mebla, już od jakiegoś czasu pozostaje w pewnej konfuzji. Owóż nasi polscy, rodzimi, użyteczni idioci odbierają sprzeczne sygnały. Nieco inne z Moskwy i, nieco inne z Berlina.

A ponieważ, jak już wcześniej wspomniano, idiota nie umie samodzielnie myśleć to zaczyna kombinować. Bo jak kombinuje to myśli, że myśli... Idiota.

No i salon, którego pochodną są oba pałace jął był się nieco dzielić. Części salonowych “elyt” bliżej bowiem do Moskwy-pałac duży. A części do Berlina-pałac mały. Na chwilę obecną w przewadze jest opcja berlińska, czego dowodem jest aresztowanie pana gen.

Czempińskiego, który sam siebie nazywa ojcem PO.

Ale w międzyczasie wierchuszce PO się odmieniło. I nie pożeglowała ona, zgodnie z planem, w stronę Putino-Miedwiediewa, że tak powiem “do spodu”, tylko wygięła się zwrotem przez sztag albo przez rufę (sprawa do uzgodnienia) w stronę drogiej Angeli. Co samo w sobie jest zrozumiałe. Kasa jest bowiem w Berlinie.

c5e1a52d00688480fdebcc40c8312eca.jpg



Po prawdzie w Moskwie też jest. Ale nie tyle. A, co najważniejsze, zdecydowanie trudniej ją wyjąć...

Ciekawe fikołki dzieją sie też na “osi” Berlin-Paryż. To znaczy w temacie ratowania strefy euro. Idiotyzm zachodni jest bowiem taki sam jak idiotyzm wschodni. Idiotyzm bowiem nie zna granic.

Owóż. Berlin i Paryż mają świadomość, że strefy euro, w sensie ekonomicznym, uratować się nie da.  Ale można jeszcze politycznie podtrzymywać tego trupa. A nawet trzeba! Wszak południe kontynentu to ogromny rynek zbytu dla niemieckiej gospodarki. Dziś drugiego, światowego eksportera.

Grecja w roku bieżącym ma dług c.a. 150% PKB. W roku przyszłym to się znaczy po dwukrotnej jawnej i jednokrotnej tajnej “pomocy” będzie miała nie mniej niż 198% PKB. I to w/g szacunków Komisji Europejskiej. Już tylko na tym, jednym przykładzie widać co warta jest ta “pomoc”, która, przy okazji, łączy się z utratą narodowego majątku Greków. Włącznie z bogatym w węglowodory dnem morskim... Które, nota bene, już w dużej części jest niemieckie. Jak najbardziej.

Tak więc, na pożytek pożytecznych idiotów, tym razem zachodnieuropejskich, wczoraj droga Angela, z drogim Mikołajem “coś tam, coś tam pobredzili” w jak najbardziej poważnym tonie i z marsowymi minami. Toż to jak nasz rodzimy Donaldinio ostatnio... Fakt. Szybko się uczy...

I wyszło im, że będzie nowy traktat. I to już, już(!) do końca 2012 roku. A dlaczegóż tak szybko? A bo wicie, rozumicie muszą być konsultacje, telefony, posiedzenia i takie tam duperele. I jak już, już gdzieś w grudniu 2012 roku...

“Sralis mazgalis” kochani. “Merkozy” postanowili, że jednak zawalczą w przyszłorocznych wyborach. Ba! Ustalili, że jednak muszą je wygrać.

Ale jak tu wygrać gdy żabojady mają kilkaset miliardów eurosów toksycznych obligacji a 63% germańców chce powrotu do marki. Ba! 75% za nią tęskni. Cokolwiek miałoby to oznaczać?

Tak więc euroobligacje, jedyny sposób ratunku dla strefy euro,( ale nie całej) nie zostaną wypuszczone wcześniej niż w 2013. Ale, ale! Ale jak tu kolejny rok “przebredzić” gdy: W tym roku Włochy potrzebują c.a 280 miliardów żywej gotówki. A pies im mordę lizał. Się, po cichu, dodrukuje. A co to za różnica czy będzie im “brakowało” c.a. 1 bilion 700 miliardów, jak dzisiaj, czy dwa biliony! Żadna... ( Szacowany dług publiczny Włoch po rządach "Boskiego Silvio". Nie mylić z deficytem budżetowym:-))

759609b3cb445fd1a626ed601803a9fa.jpg



Ale jest tu jeden problemik. Tak zwane narody zaczynają poważnie szumować. I to w całej Europie. No nie chcą świnie płacić za te i setki innych przekrętów. Nie chcą nieroby jedne zapier... do usranej śmierci. Lenie. I to całkowicie nieodpowiedzialne. I nawet wiem jakiego, te narody, mają plana...

Ogólnoeuropejski ruch tzw. “Oburzonych” zamierza rozwiązać problem. Radykalnie. Moje londyńskie wróble ćwierkają, że lada szelest znaczna część tak zwanej “Europy oliwkowej” zacznie masowo wycofywać swój szmal, czytaj drobne, które im zostały z banków. Bo są one całkowicie skretyniałe, te narody i mają już głęboko w dupie pieprzenie Sarkozy’ch i Merkel’ów, razem wziętych do kupy. I nie chcą, tumany, spłacać nie swoich długów. I, o zgrozo, nie chcą by długi te spłacały ich dzieci i wnuki. No nie świnie!

A czego Polsce potrzeba? Rzeczy najprostszej czyli niewykonalnej. Dwóch kadencji rządów uczciwych i przyzwoitych ludzi. Bez żadnego względu na poglądy polityczne. Dwóch kadencji, kiedy idioci słuchaliby nieidiotów. A nieidioci byliby po prostu uczciwi.

Tak wiem. Brzmi to jak koszmarny sen schizofrenika... Na skutek spsienia niestety.

Ale.

Bawmy się dalej...


Dinozaury już prawdopodobnie wymarły...