JustPaste.it

Czym jest "ja"?

Tak zwane ludzkie ja można rozważać w dwojaki sposób. W jednym z nich owo ja jest czymś oczywistym i dobrym. W drugim zasadniczo także, bo świadczy o realizmie, ale zasadniczo znaczy, że nie przechodzi w skrajność. Wtedy, gdy zaczyna przechodzić, to staje się czymś niesprzyjającym zarówno dla posiadacza, postronnych ludzi i całego otoczenia, wtedy staje się ja - ego.

Pierwotnie ja należy postrzegać jako zaimek osobowy, to też jest źródłowa i najbardziej podstawowa postać ja w ludzkim myśleniu. Powstaje ono kiedy podmiot spostrzega, że jest i to, co spostrzega, że jest nim, z czym zauważa, iż posiada tożsamość, to swoje bycie nazywa ja. W takiej postaci ja może pojawiać się, po pierwsze, jako spostrzeżenie własnej obecności czyli siebie jako podmiot zintegrowany z ciałem, który postrzegając swoje istnienie zarówno umysłowe jak i cielesne nazywa siebie ja. Jednak tak pojmowane ja obejmujące także cielesność przekracza to ja, które w ogóle spostrzega, że istnieje. Tak istnieje umysł, podmiot, który stwierdzając istnienie włącza w nie cielesność, bo swoje istnienie spostrzega w ciele, choć w sposób relatywny. Inaczej bowiem spostrzegamy swoją cielesność w różnych częściach ciała, na przykład inaczej w nodze, a inaczej w głowie. Świadomość istnienia siebie jako ciała i umysłu w stosunku do istnienia tylko jako umysł uprzytamnia także okoliczność stracenia części ciała w wyniku, którego podmiot nazywający siebie ja nadal postrzega siebie w taki sam sposób, a zubożeniu ulega tylko sfera przygodna czyli cielesności. Podobnie kiedy podmiot zmienia cechy osobowe, choćby w wyniku zmiany życiowej, na przykład zmiany pracy na zupełnie inną. Także w tej sytuacji zmienia się coś przygodnego, szczególna cecha osobowa, ale poczucie siebie, tożsamości z sobą pozostaje taka sama, jest się tym samym kimś. Zatem wyższy sposób postrzegania owego ja to spostrzeżenie i słowo „ja” wykrzykiwane wtedy, kiedy świadomość (podmiot) widzi (myśli), że myśli. Spostrzega, że myśl jest nim w wyniku czego ogłasza "to ja (jestem)." W najwyższym sensie ja to sytuacja postrzeżenia własnej umysłowości jako siebie. Siebie jako myśli myślącej siebie. Wtedy to spostrzeżenie owej myśli, identyfikacja z nią, rozpoznanie siebie w niej, sprawia, że tego kto myśli ową myśl siebie, nazywa ja. Upraszczając, po prostu kiedy spostrzegamy, że myślimy siebie, to ten akt i siebie w nim nazywamy ja.

W takiej postaci ja to zaimek osobowy. Spostrzeżenie, że jest się sobą, poznanie tego faktu i ogłoszenie (wobec siebie) identyfikacji z sobą, właśnie jako „to ja.” Do istotnych zmian dochodzi w następstwie. Warto zauważyć, że świadomą identyfikację z sobą zaczynamy mieć w pierwszych latach życia wtedy ona rozwija się, wyłania się z podświadomości, ponieważ na początku życia uświadomiona jest w najniższym stopniu. Dopiero rozwijający się szereg doświadczeń - życie w coraz wyższym stopniu uświadamia, iż najbardziej bezpośrednią integrację ma się z sobą. Choć podmiot od początku życia postrzega własną podmiotowość, ja podświadomie, to od początku postrzega siebie w jedności ze wszystkim. Dlatego owe ja nie jest akcentowane jako osobny byt, ale właśnie jako znajdujący się ze wszystkim w stopieniu, myśli tak o sobie. Dopiero doświadczenia, w których podmiot nie potrafi wpłynąć na coś i wywołać oczekiwanego stanu uświadamiają mu, że owo postrzeganie siebie w jedności ze wszystkim jest inne niż zakłada od początku. Takie doświadczenia uświadamiają, że jedność wymaga czegoś więcej, wymaga inicjatywy i samodzielności, ale podmiot tą jedność interpretuje w sposób najwygodniejszy dla siebie jako brak potrzeby starania się. Sprawia to, że w jego umysłowości następuje rozłam, bo otoczenie, które postrzega jako ja i utożsamia z sobą nie funkcjonuje tak, jak to jego ja chce. To jedna z przyczyn powstania nadinterpretacji prostego zaimka osobowego i rozwinięcia błędnej tendencji – spostrzegania siebie jako podmiotu osobnego od otoczenia. Przez wszystkie doświadczenia w tym i dalszym okresie życia rośnie świadomość siebie i wraz z tą zasadniczą własnością rozwoju świadomości (umysłowości) wzrasta świadomość ja –ego. W tym procesie istnieje pewien punkt szczególny, w którym uświadomiony zostaje świat jako przedmiot, a człowiek (podmiot) jako podmiot znajdujący się wobec wyróżnionego przedmiotu. Widać na tym jak z początkowego postrzegania ja jako podświadomego i stopionego ze wszystkim, ta szczególna świadomość siebie - ja staje się coraz wyżej uświadomioną. Tu przez postrzeżenie własnej umysłowości po raz pierwszy pośród przedmiotów, zjawisk, świata, które nie reagują tak, jak należałoby tego oczekiwać po swoim ja (jedności ze wszystkim, stopieniu).

W tym i dalszym okresie życia udział we wzroście ja, ale w formie ego, czyli przerastającej zaimek osobowy, biorą inni ludzie, którzy ukazują się podmiotowi jako jaosobne od niego. Spostrzega on, że inni także nazywają się ja. Szczególny wzrost następuje kiedy podmiot wkracza w okres życia związany z wolą posiadania i gromadzenia „wartości” przedmiotowych, które chcą posiadać także inni ludzie. Wtedy zaimek osobowy ulega stopniowo coraz większemu wzmocnieniu, przeradzając się w egoizm, w ja – ego, które w sobie uznaje wyższość siebie ponad innymi. Tutaj pojawia się już wyraźnie ten niezdrowy, drugi sposób postrzegania własnej podmiotowości, ponieważ owo ja, aby posiadać dominację zaczyna się uciekać do działań nieetycznych – egoistycznych. To postać ja, która nie jest pożyteczna, zarówno dla otoczenia ludzkiego, materialnego jak i dla samego podmiotu egoistycznie akcentującego własną podmiotowość. Przy takim postrzeganiu siebie jako ja – ego dochodzi do tego, że podmiot zaczyna patrzeć na siebie i otoczenie jako to, co wewnętrzne i to, co zewnętrzne. Otoczenie materialne, ludzkie, zwierzęce, roślinne zaczyna traktować przedmiotowo jako środek do zaspokajania i budowania własnego ego z czym wiąże się działalność niszczycielska. Niekorzystna dla samego podmiotu, ponieważ sprawia, że zaczyna on być traktowany z nieufnością i niechęcią z powodu swojej postawy i działalności, zatem postępuje osamotnienie podmiotu. W najlepszym przypadku kiedy znajduje się w środowisku podmiotów postrzegających siebie w podobny sposób reguły współżycia oparte zostają o przedmiotowe traktowanie siebie, robienie interesów ze sobą. To stwarzanie przedmiotowego bufora pomiędzy podmiotami, pozbawionego elementu emocjonalnego, choć jest to sztuczne, bo emocje i tak występują jedynie są tłumione.

Ja – ego postrzega siebie jako najważniejsze, dąży do wywyższenia siebie w całym doświadczanym otoczeniu przez akcentowanie własnej ważności w różny sposób w kontaktach z innymi. To dążenie zmierza do odróżnienia i przewyższenia innych, których postrzega jako niższych względem siebie, zewnętrznych. Ale jednocześnie zachowuje związek z nimi, w nieuświadomiony sposób równocześnie dąży do integracji zdając sobie sprawę (podświadomie), że akcentowanie i wywyższanie własnego jamoże następować w oczach innych ludzi. W samotności jest po nic, a odróżnianie do tego zmierza. Występuje tu tendencja sprzeczna.

W obu przypadkach warto zauważyć pewną prawidłowość ja – ego, bez względu na to jak egoistycznie postrzega siebie zawsze znajduje się w otoczeniu innych i dąży do akceptacji i integracji z innymi. Choć jako egoistyczne integrację chce przeprowadzić na własnych warunkach, chce zdominować sobą otoczenie. Oznacza to, że chce podporządkować i zmienić obiektywne reguły współżycia. Ponieważ każdy człowiek w normalnych warunkach czyli poza zastraszeniem (w różnej postaci jako obawa przed przemocą albo obawa przed utratą możliwości posiadania udziału w czyimś bogactwie) postrzega własną podmiotowość, ja, jako równe każdemu człowiekowi. Wyjątkiem od tej reguły jest jedynie relacja pomiędzy ludźmi spośród, których jeden jest mądry, a drugi nie. Wtedy ten mniej mądry uznaje wyższość mądrego znając jego wiedzę. W takiej sytuacji podporządkowanie dotyczy Prawdy, którą mądry wyraża i za którą uznawany jest za mądrego. Ale ta sytuacja zakłada uznanie reguły równości obu. Mądry jest sobą kiedy uznaje w drugim podmiotową (substancjalną) identyczność i tym samym nie dąży do dominacji nad drugim, ale szanuje go. Za ten obiektywizm zresztą uznany zostaje za mądrego, bo to także wyraz jego wiedzy.

Niemniej, ja – ego dążące do dominacji czyni rzecz sprzeczną, ponieważ jednocześnie chce zdominować sobą otoczenie, wywyższyć się i przekroczyć. A jednocześnie dąży do integracji z nim poprzez to, że jako najwartościowsze może zostać uznane przez otoczenie. Dąży do równości, ponieważ akceptacja jego wartości może zostać uznana dobrowolnie. Zaś dominacja jest dążeniem siłowym, narzucaniem woli. Dlatego do takiej dominacji nie doszło jeszcze w ludzkiej historii ze względu na jej sprzeczność. Siłowe jej przeprowadzenie ostatecznie zawsze zakończyło się zaprzeczeniem wartości tego dominującego ja. Przykłady można mnożyć w postaci różnych dyktatorów, którzy nawet jeśli zdołali zdominować jakąś grupę ludzi, to ostatecznie zaprzeczono ich wartości, czy to w postaci obalenia dyktatury, czy zaprzeczenia pośmiertnego. Czym innym jest jednak dominacja dobrowolna, uznanie kogoś za jednostkę wartościową i wybitną ze względu na wiedzę i działalność, ale taki nie dążył do dominacji własnym ego, przynajmniej w pierwszym rzędzie, ale uznany zostaje za wiedzę i/lub działalność. Podobnie jest w grupach ludzkich o mniejszej skali gdzie nie istnieje możliwość siłowego zdominowania ludzi przez jednostkę, bo znajdują się oni na obszarze działania prawa zabraniającego stosowanie przemocy wobec innych i przymuszania ich. Dlatego jeśli czyjeś ja – ego stara się dominować, to robi to w sposób subtelny albo przynajmniej pozbawiony narzucania woli i siebie siłą, bo inaczej zostaje odtrącone. Tak czy owak dominacja jakiegoś ja – ego prowadzi do zguby owo ja – ego. Jego relacja z otoczeniem jest zawsze konfliktowa, bo postrzega ono istnienie „zewnątrz”, które w istocie nie istnieje. Na pytanie o „zewnątrz” warto odpowiedzieć, bo ono uświadamia, dlaczego w taki sposób nie należy siebie postrzegać. Dlaczego owo ja – ego należy wytracić z wyższych powodów niż tylko niezdrowe stosunki międzyludzkie i społeczne.

7fda20ddcb0457e8ef607e331e2a7a39.jpg

Łatwo zauważamy, że wszyscy znajdujemy się w jednym „pojemniku” jakim jest świat. W tym jak i każdym innym pojemniku oddziaływania następujące w jednym miejscu mają wpływ na zmiany następujące w miejscu innym. Oczywiście rozmiar, czyli jednocześnie jakość i ilość tego wpływu ma znaczenie na jego działanie w innym miejscu gdzie jego wynik w jakiś sposób zaistnieje. Rozmiar ten zależy jest też od rozmiaru samego pojemnika. Wrzucenie niewielkiego kamienia do wanny z wodą niesie ze sobą inne zmiany w pozostałych miejscach tej wanny w stosunku do wrzucenia tego samego kamienia do dużego jeziora. Pojemnik jakim jest nasz świat jest stosunkowo duży dla jednostki, niewielkie oddziaływanie łatwo ulega wytłumieniu i pozostaje niezauważone, ale i duże i małe oddziaływania zawsze wzbudzają coś sobą. Od rozmiaru oddziaływania zależy jak silny efekt wzbudzi. Dlatego o ile przeciętny człowiek potrafi wywołać niewielkie działanie, to z historii znamy przypadki gdzie jeden człowiek potrafił wywołać duże, a nawet globalne zmiany, co dotyczy także grupy ludzkiej. Wszystko zależy od energii działania, a jednostka bądź grupa ma się do tego tak, że posiadają pewną energię, którą potrafią wzbudzić różne oddziaływania. Ważne jest rozważanie energii, to czy grupa czy jednostka nią dysponuje jest drugorzędne. Wszyscy znajdujemy się w jednym „pojemniku” - świecie i nasze działania różnie wpływają na innych. Istniejemy razem ze sobą w Jednym. Z tego już względu postrzeganie siebie przez ja – ego jako osobne i traktowanie otoczenia w sposób „zewnętrzny” jest błędem. Każda jednostka w swoim życiu zależy od pozostałych w różny sposób, czy pod względem posiadania z kimś przyjaźni, co wpływa budująco na życie, czy choćby pod względem spożywania chleba, ubierania się, czy mieszkania w domu, który postawił, wyprodukował ktoś inny. Wszyscy istniejemy w świecie współzależności jesteśmy ze sobą powiązani, dlatego „zewnątrz” nie istnieje, jest pozorne.

Drugim powodem jest choćby przedmiotowe traktowanie środowiska naturalnego. Prowadzi do jego degradacji, zaniku flory i fauny, pogorszenia stanu otoczenia wpływającego choćby na samopoczucie tego kto to otoczenie niszczy (nie wspominając pozostałych, których niszczące ego nie bierze pod uwagę). Pogorszenia jakości spożywanej wody, gleby, która rodzi żywność, powietrza, którym oddycha się. Te czynniki także świadczą o tym, że jesteśmy Jednym z całym światem. Kolejnym powodem na błędność postrzegania siebie jako ja - ego jest identyczna substancjalność każdego organizmu żywego, chodzi o umysłowość, każdy bowiem postrzega siebie, że istnieje. Można nawet odsunąć na bok jeszcze niewiarygodną dla wszystkich tezę, że samoświadomość posiada każdy organizm żywy, wystarczy zająć się tylko nami ludźmi. Ale na korzyść tezy o substancjalnej identyczności umysłowej wszystkich organizmów świadczy odnoszenie się każdego organizmu do siebie. Choćby przez odżywianie, dbałość o siebie, co świadczy o tym, że każdy organizm wie, że jest, bo musi to wiedzieć, aby do siebie się odnosić. Wiedza o tym, że się jest świadczy o samoświadomości, świadomości tego, że ma się świadomość. Jednak patrząc już tylko z punktu ludzkiego widzimy, że substancjalnie jesteśmy identyczni, wszyscy jesteśmy obdarzeni umysłowością, sobą, świadomością siebie. Umysłowość każdego jest samoświadoma, bo sama wobec siebie postrzega własne istnienie. O identyczności świadczy to, że potrafimy w ogóle znaleźć wspólny język, potrafimy komunikować się ze sobą, wyrażamy podobne potrzeby, dbałość o siebie. Różnice, które pomiędzy sobą spostrzegamy wynikają z poglądu wyrastającego na tej zasadniczej podstawie jaką jesteśmy, czyli na naszej samoświadomości. Wszyscy mamy potrzebę poznania i dawania Prawdy, obiektywnie. Zmienia się to jedynie przy subiektywnych interpretacjach życia, czyli wtedy kiedy ktoś postrzega siebie jako właśnie owo ja – ego. Kiedy dla własnej korzyści potrafi oszukać, odebrać innemu to, do czego ma on obiektywne prawo. Zatem wynika z przekroczenia wspólnego wszystkim prawa obiektywizmu. Każdy również ma wrażliwość i potrzebę Miłości, nawet jeśli ukrywa swoje dobre uczucia i ich nie pokazuje lub jeśli jakieś doświadczenia życiowe sprawiły, że wyraża uczucie niechęci, to także ma uczucia, jedynie zbuntowane wobec innych. On jako ja – ego nie uznaje obiektywizmu w pewnym obszarze i zbuntował się, ale uczucia mamy wszyscy. Co najwyższej żyjemy „wewnętrznie” w jakiejś niezgodzie, nieporozumienie panuje w relacji pomiędzy rozumem, a emocjami. Kiedy rozum nie akceptuje swojego miękkiego dopełnienia – emocji albo emocje nie godzą się na stanowczość swojego uzupełnienia - rozumu. Jednak niezależnie od stanu tej relacji identyczność wszystkich – samoświadomości, która bazuje na współgraniu emocji i rozumu, znowu świadczy o pierwotnej Jedności wszystkich ze wszystkimi, przełamywanej jedynie przez subiektywizm, to nadinterpretowanie zaimka osobowego i przekształcanie go w ego.

Interpretacja własnego samopostrzeżenia, tego ja i przekształcanie go w dominujące ego nie funkcjonuje również dlatego, ponieważ owo ja – ego nie może zrealizować się trwale i uwiecznić, samo nie jest w stanie stworzyć sobie bytu. Ja jest zależne od tego, co istnieje, od wszystkiego i wszystkich, a zatem przede wszystkim od Bytu najwyższego, Świadomości stwarzającego Wszystko. Ta ścisła zależność od Boga jest znacznie większa. Bóg jest realizacją Prawdy i Miłości. Posiada Prawdę, jest w zgodzie z Prawdą, dlatego posiada równowagę i harmonię ze sobą i wszystkim, co istnieje, co stwarza. Dlatego w tej zgodzie to, co stwarza jest Nim, On jest zintegrowany ze Wszystkim, Wszystko to Bóg. Taką naturę, Prawdy i Miłości posiada każdy człowiek, każdy bowiem chce żyć w Prawdzie, znać ją i posiadać, bo taka podstawa życia daje pewność, spokój, zrozumienie, jest oczywista i na bazie Prawdy wszystko jest „ok.” Taka podstawa pozwala na to, aby „nie szarpać się” z życiem, bo wszelki konflikt wynika z braku prawdziwości gdzieś, braku zdrowych, prawdziwych reguł współżycia. Posiadanie Prawdy pozwala więc na Miłość wynikającą z dobrego rozumienia siebie i otoczenia, bo kiedy wszystko jest jasne i zrozumiałe, to wrażliwość łatwo wyraża się, czujemy się swobodnie i nie musimy wrażliwości ukrywać. Taka jest natura ludzka, każdy człowiek zmierza do realizacji Prawdy i Miłości wpierw chcąc poznać to, jaka jest Prawda i Miłość, aby móc uzyskaną wiedzę realnie odtworzyć w doświadczeniu, wprowadzić w życie. Tej natury człowiek przeważnie nie jest świadomy w sposób oczywisty, co wyraża przez postrzeganie Prawdy i Miłości w „wartościach” materialnych czy właśnie w ja – ego, które z pozoru wydaje się być wartością dla danego podmiotu. Ale to wartość subiektywna, co wychodzi na jaw w kontakcie z otoczeniem, które domaga się równowagi pomiędzy tym podmiotem, a sobą, zatem braku dominacji owego egoistycznego ja.

Ludzkie ja nie może dążyć do wyższości nad Ja Boskim ze wszystkich powodów powyższych, ponieważ nie jest obiektywnym nośnikiem Bytu tak jak Boskie, ale jest uczestnikiem tego Bytu znajdującym się w sieci zależności jakim jest Byt. Jednocześnie owo ja – ego nie jest nośnikiem absolutnej wiedzy jaką posiada Świadomość, ale myli się o czym samodzielnie przekonuje się poprzez nie – działanie, dysfunkcję, czy konflikty, które podnosi. Podnoszenie akcentu, ja do ego jest przekraczaniem obiektywizmu, uznawaniem, iż własny subiektywizm jest ważniejszy, choć obiektywnie nie jest. Bóg, Prawda i Miłość, dlatego właśnie jest wyższy, że niesie całe Istnienie, kiedy jednostka tego nie potrafi. Dążenie do ja – ego jest buntem (choć najczęściej łagodną postacią) wobec obiektywizmu i nie chodzi tu o bunt, który krzywdzi Boga. On nie jest zależny od jednostki i w swojej Wszechwiedzy i Wszechmocy nie jest szczególnie dotykany przez ten bunt. Owy bunt dotyka tą jednostkę, która separuje się swoim egoizmem od życia, od zgody z sobą, własną naturą chcącą żyć we wspólnocie w oparciu o Prawdę i Miłość, czyli z tym, co spotyka wobec siebie. Nadto, wyklucza, tym akcentem na ja czyniącym ego, zgodę z sobą „wewnętrznie”, w ten sposób, że kłóci się ze swoim pragnieniem Prawdy i Miłości w sobie. Odrzuca między innymi Prawdę jako wspólnotę i Miłość z innymi, wspólnotą. Już w sobie tworzy sytuację konfliktową, nie zgadza się z obiektywizmem we własnym myśleniu, którą to niezgodę uwidacznia w sobie i wobec innych w doświadczeniu przez egoizm. To też jest podstawą niezgody emocji i rozumu w człowieku, w każdym człowieku, bo każdy jest człowiekiem dlatego, bo na ileś podnosi akcent zaimka i przekształca go w ego.

Ponadto, życie każdego wywołane zostało przez Boga, przez rozbudzenie świadomości w każdym z nas na widok realności idealizmu jakim jest Bóg. Każdy w wyniku tego rozbudzenia zapragnął poznać Prawdę i Miłość, dlatego trafił do życia na ziemi. Po to, aby przez doświadczenia móc poznawać swoją naturę i aby móc ją zrealizować osiągając najwyższy stan we wspólnym Ja, którym jest Bóg. Podnoszenie akcentu na ego jest sprzeciwem wobec siebie, wobec tej swojej pierwotnej decyzji dotyczącej Szczęśliwego życia. Ja – ego nie może być Szczęśliwe, bo Szczęście to stan, który widzimy wzajem w sobie. To stan wspólny, ponieważ w samotności nie istnieje norma Szczęścia, odniesienie do drugiego człowieka, który mówi wzrokiem lub słowem, że jest Szczęśliwy z nami, potwierdzając tym samym, że w nas spostrzegł Szczęście, które uznał za własne. Tak powstaje ta norma, ma podstawę we wspólności.

Istnieje ogrom powodów mówiących, dlaczego przekształcenie prostego okrzyku „ja(jestem)”, tego zaimka w „samodzielny” byt ja – ego jest błędem. Jednym z nich, kolejnym jest tak zwany „grzech pierworodny”, nazwa dość nietrafiona, ale znana. W tym „grzechu” chodzi właśnie o sprzeciw wobec własnej natury, której dojrzały wyraz to Bóg. Chodzi w tym wydarzeniu o to, że człowiek, w okresie kiedy Bóg wzbudził w nim świadomość, życie, otwierając drogę do rozwoju, spostrzegł swoją rozbudzoną świadomością swój zaimek ja i pozwolił się przez niego ponieść. Tym samym przeniósł akcent ważności z Ja Boga, który doprowadził do przebudzenia tej świadomości, na własne ja i uznał wyższość siebie. Tym w istocie jest „grzech pierworodny”, który jest zwykłym błędem wynikającym z niedojrzałości. To nie jest grzech sugerujący związek z karą za grzech. Ową karą, oczywiście nazwa ta jest nieodpowiednia, jest nasze życie tu i teraz, w którym mamy poznać własną naturę. Wspólną nam obiektywność Prawdy i Miłości, aby poznając wspólną naturę, obiektywizm pozbawić się ja – ego i uczynić Jedną Świadomością. To następuje przez Wyzwolenie będące rezultatem poznawczym, rezultatem poznawania życia i akceptowania Prawdy i Miłości jakie w nim znajdujemy. To stan zaakceptowania własnej natury po tym, jak zostaje ona poznana we wszystkich doświadczeniach, czyli poznana w ogóle i uzyskuje się zdolność jej poznawania zawsze. Najprościej ujmując chodzi o to, że pozbawiając się ja – ego w istocie tracimy nic, a zyskujemy wiedzę o Bycie i Byciu. Ponieważ poprzez pozbawianie się „zawsze najważniejszej i niepodważalnej opinii ja – ego” otwieramy się na wiedzę, którą niesie doświadczenie i poznajemy obiektywizm, wraz z jego akceptacją pozbawioną konfliktu. Wtedy ja – ego nie otwiera pierwsze buzi, a pozwala przemawiać doświadczeniu. Kiedy jest na odwrót, czyli kiedy człowiek uznaje nadrzędne panowanie ja – ego, to pozbawia się obiektywizmu, wspólnoty, Prawdziwości, Miłości i Szczęścia, i uzyskuje nic. W całym zagadnieniu i całym postrzeganiu relacji Bóg – człowiek, chodzi o to, że Bóg to My, to nie jest Byt „zewnętrzny” wobec człowieka, ale to nasza Natura w stanie samorealizacji. Jest On właśnie tym, co chcemy, ale nieporozumienie jakim jest ja – ego i późniejsze, ludzkie na tle religijnym, obyczajowym, a najszerzej światopoglądowym sprawiają, że uznajemy, iż jesteśmy zależni od Boga z przymusu, że musimy Mu poddać się, a to nie jest Prawdą. Prawdą jest, że to My wszyscy chcemy być Bóg i Tym stajemy się dzięki samopoznaniu w trakcie, którego pozbywamy się ja – ego i wtapiamy w Powszechność My mówiącą jednym głosem „Ja Pan.” Taki jest kres tej ziemskiej wędrówki.

 

 

Zdjęcie pochodzi z coffeethinkings.blogspot.com

 

Źródło: http://sites.google.com/site/samoswiadomosc/