JustPaste.it

Synu, Mikołaj nie istnieje. Wszystkie prezenty jakie otrzymywałeś, były od nas

  • Mój ojciec, po dwudziestu latach mówi mi:

    Synu, Mikołaj nie istnieje. Wszystkie prezenty jakie otrzymywałeś, były od nas.

  • Co ty, aż tak?

  • Gorzej, bo mówił dalej:

    Niepotrzebnie złościłeś się na niego, kiedy zamiast samochodu na baterie, o jakim marzyłeś przyniósł Cie model do sklejania, bo to nie on, tylko my.

  • Gadasz, tak Ci powiedział?

  • Ale to jeszcze nie koniec:

    Synu – kontynuował ojciec – serce mi się krajało kiedy w 1988 zamiast dać Ci wymarzoną kolejkę zabraliśmy Cię przed świętami do sklepu, abyś mógł na własnej skórze doświadczyć, czym są prawdziwe kolejki. Nie mogłem patrzyć jak się wiłeś na śliskiej powierzchni, nie mogłem słuchać jak płakałeś, bo już nie miałeś siły z nami stać po kilo cukru.. Ale wiedz, że Mikołaj już wtedy nie istniał, a my nie mieliśmy pieniędzy na kupienie kolejki, bo twój amerykański wujek nie przysłał nam dolarów, choć zarzekał się na wszystkie świętości, że to zrobił.

    Ale wiedz synu, że to był pomysł Twojej matki. Kobiety są takie złe i brutalne.

  • Hardkor...

  • Ale to nie wszystko.

    Synu – mówił dalej ojciec – przepraszam Cię za to, że w 1993 roku, po przeczytaniu twojego listu, który wysłałeś do nieistniejącego świętego Mikołaja, zamiast kupić ci to, o co poprosiłeś kupiłem Ci kolejkę. Zgubiłem tamten list, a o tym co napisałeś zapomniałem. Tym razem to była moja wina, pomyliłem ten list z tamtym, z 1988 roku.

  • Nieźle...

  • Ale to jeszcze nie wszystko, bo on mówił dalej, a ja słuchałem w skupieniu jak na syna przystało.

    Synu, przepraszam Cię za to, że w każde święta dostawałeś to, czego akurat nie chciałeś. Ale to znowu matka. To on wyznawała zasadę, że dziecko nie musi mieć wszystkiego, czego tylko zapragnie.

  • Twoi rodzice byli okrutni.

  • Wiem, ale moja historia się jeszcze nie kończy.

    Na koniec ojciec powiedział:

    Wybacz mi, że nie poznałeś prawdziwej dobroci Mikołaja.

    Wybacz mi, że kazałem Ci wierzyć i mieć nadzieję w to, że on w końcu okaże łaskę wobec Ciebie. Matce zaś wybacz to, że oczerniała nieistniejącego Mikołaja, aby zagłuszyć własne i moje wyrzuty sumienia. Wybacz nam te potknięcia wychowawcze, ale musieliśmy znaleźć kozła ofiarnego, a Mikołaj zdał się nam dobrą osłoną dymną.

  • I co wybaczyłeś?

  • Tak, ale postawiłem warunek.

  • Jaki?

  • Też poprosiłem o wybaczenie?

  • Ty, dlaczego?

  • Kiedy ojciec skończył gadać i powiedział, że mi wybaczy ja zacząłem swoje przemówienie

    ( oczywiście pisemnie poświadczył, że wybaczy i nie wydziedziczy).

    Ojcze, wybacz mi, że przez te wszystkie lata udawałem, że wierzę w Mikołaja. Przepraszam, że zechciałem samochód na baterie, tak naprawdę chcąc model do sklejania, ale wiedziałem, że jeśli zechcę coś drogiego, to dostanę jakieś gówno, a wtedy właśnie gówno zapragnąłem mieć.

    Przepraszam za kolejkę i ten cyrk przed sklepem, ale musiałem jakoś skupić uwagę innych, aby Krzysiek zabrał tamtemu dzieciakowi - który pod pachą trzymał pociąg i robił jakieś głupie miny - kolejkę. Wiedziałem, że mi jej nie kupicie, bo matka to sknera a ty pantoflarz i nie przeciwstawisz się matce za żadne skarby świata i nawet dla dobra dziecka. Musiałem zatem sam sobie poradzić, tzn. z pomocą Krzycha. Więc i kolejkę zdobyłem i dolary od wujka przechwyciłem.

    I wiesz co stary, wybaczam Ci tę drugą kolejkę. Przydała się, gdy zepsuła się ta kradziona i gdy dolary się kończyły i już nie miałem za co kupić nowej.

    Dzięki Ci też, za to, że pokazałeś mi jakie okrutne bywają kobiety, dzięki Tobie pokochałem Mikołaja..i uwierzyłem w niego, co więcej poznałem prawdziwą jego łaskę.

  • Poważnie, tak mu powiedziałeś? I co on na to?

  • Wściekł się, kazał oddać dolary i wydziedziczył mnie...

  • Dużo straciłeś?

  • Choinkę, prezent, dwanaście dań, kolędy. Dach nad głową, leżankę starego i kilka butelek po piwie.

  • Sporo, a coś zyskałeś?

  • Tak, niebo gwiaździste nade mną i laskę ( rózgę) prawdziwego Mikołaja :)