JustPaste.it

Pielgrzymka, dzień XII

Czarnca - Przyrów

Czarnca - Przyrów

 

Dzień XII:

Wstajemy wcześnie. Dziwnie się czuję. Wczoraj zasypiałem w kompletnie innej pozycji. Spanie na stogu siana jest dziwne. Swędzą mnie plecy teraz trochę. Zobaczyłem na sobie kilka pająków, ciekawe jak sobie siostrzyczki radzą w drugiej części stodoły z nimi ;) dobrze, że myszki nas nie oblazły bo dziury  w sianie świadczą o ich obecności. Szybko się zwijamy i pakujemy. Toaleta, śniadanie i oddajemy bagaże. Jak zawsze pomagamy również siostrom nosić ich ciężkie torby. Idziemy na Mszę w stronę kościoła, przypomniałem sobie, że jestem muzycznym i wracam się po gitarę, ale Seba ją już wziął. Nie tylko ja tak mam, większość osób też. Jeśli tyle czasu nie śpi się odpowiednio długo pogarsza się nieco nasza percepcja.

Siadam z dziewczynami aż za ołtarzem, tam gdzie nikogo nie ma. Rozpoczyna się Msza Święta. Bardzo wielu celebransów jest, próbowałem policzyć, ale się zgubiłem. Eucharystia, i od razu świat zaczął inaczej wyglądać. Dopiero po niej nabrałem sił na cały kolejny dzień.

Zbieramy się do wyjścia. Jakieś bułki rozstawione przy drodze, wiele osób myśli, że to dla nas i można brać. A to nie, tutaj ostatnie kilka dni na pielgrzymce już trzeba pieniążki jeśli chce się coś zjeść. Więc kupuje jakiegoś pączka i gonię moją grupę. Idę obok siostry Agnieszki, naprawdę miła i fajna dziewczyna ;) takich ludzi nam na pielgrzymce trzeba. Śpiewamy godzinki. Idziemy pod takim wiaduktem, a na nim stoi brat Tomek i robi nam zdjęcia. Ładnie się więc uśmiechamy. Mają miejsce poranne modlitwy i rozmyślania jak codziennie. Jakiś pierwszy postój się zbliża, dość blisko, las za Czarncą. [edit: 12stka ma imieniny, więc ładnie śpiewamy im 100 lat i czekamy na dobre cukiereczki ;) ale im się chyba skończyły, więc zaczęliśmy buczeć :D jako że ze mnie dobry kombinator to podbiłem do kilku znajomych sióstr z tej grupy, a mianowicie do Magdy, Moniki i (jakaś trzecia ale nie pamiętam imienia)i znalazły się może jeszcze ze dwa cukiereczki specjalnie dla mnie ;)  ] Następnie na takiej polanie się rozsiadamy. Seba nadal będzie grał kolejny etap. 

I zaczęło się, fajne, skoczne piosenki na jeszcze większe rozbudzenie pielgrzymów. Śpiewamy np. „Jaka siła” a brat Maro zaczyna po swojemu tańczyć, bardzo polubił tą piosenkę.

„Jaka siła jest w splecionych mocno dłoniach, jaką moc ma spojrzenie w ludzkie oczy, jak dobrze gdy ludzi łączy serce, każdy dzień inaczej się toczy”

Dalsze zwrotki bardzo ładnie opowiadają o przyjaźni i miłości: „Dlatego człowiek nie może być sam i pragnie zawsze drugiego człowieka….”

Ta piosenka naprawdę daje sporo siły na marsz. Idziemy, idziemy, idziemy na Jasną Górę ! Już trzydziesty pierwszy raz. Szkoda, że pielgrzymka powoli dobiega końca. Już tak blisko. Ksiądz przewodnik jakiś taki smutny, tubę niesie, może jakąś pokutę dostał taką? ;)

Postój w Brzozowej. Siadam koło kościoła z dziewczynami z 13stki moimi. Nela, Domka, Paulina, Olga. Przysiada się też brat Pauliny – Sebastian. I tak miło sobie czas spędzamy, fajne dziewczyny ;) Obiecałem, że dzisiejszy któryś etap pójdę właśnie z nimi. Z grupą 13 (Łosice). Mam z nią średnie wspomnienia, bo ich zeszłoroczny ksiądz przewodnik jakoś mnie chyba nie polubił. Kiedy mnie nie widział stwierdzał „a to ten cwaniaczek kurcze jego mać!” a co mu zrobiłem do dzisiaj nie wiem :)

Ruszamy dalej. Gra Niewiar. Ma miejsce modlitwa Anioł Pański, a po niej różaniec. Dzisiaj mamy piątek. Tajemnice bolesne. Później będzie miała miejsce Droga Krzyżowa. Wychodzi piękne słoneczko, podwyższa się też temperatura. Czyli dzisiejszy dzień będzie przypiekaniem pielgrzymów do asfaltu. O wiele bardziej wole taką pogodę od deszczu.

Stajemy w lesie za takim wiaduktem. Dopiero teraz widzę ogrom pielgrzymki. Wszystkie grupy z kolumny bialskiej w jednym miejscu można ogarnąć. Siedzę z Kamilą i ogarniamy jakieś piosenki, bo kolejny etap gram ja.

Wychodzimy, pierwszy raz chyba  nie potrafię czegoś zagrać … jakieś „uśmiech się” strasznie nie lubię tej piosenki, przychodzi mi na myśl słownictwo typu „Kali mieć, Kali być”. Ma miejsce konferencja. Ksiądz mówi o Bożej woli. Jeśli komuś się ciężko idzie, niech na każdym kroku powtarza w myślach „TAK!” Te słowo to zgoda na przyjęcie Boga do swojego życia. To rzeczywiście bardzo pomaga. Gdy czuję, że idzie mi się ciężko to właśnie tak robię. Kurczę, 12sty dzień, a ja nadal nie mam żadnych bąbli na stopach, jak miło ;)

Wchodzimy do dużego miasta. Koniecpol. Postój godzinny przy kościele. Najpierw krótka adoracja. Potem rzucam gitarę w kierunku Seby i idę do salonu odnowy biologicznej (w skrócie: toi toi), po załatwieniu „co trzeba” zaopatruję się w bułeczki. Siadam z ziomalami z mojej grupy. Tak jakoś każdy oparty o każdego. Chwilę odpoczywam i idę się przejść nieco. Oto jest siostra Paulina z 13 stki i jej brat. Przysiadam się i podejmuję decyzję. Teraz, ten kolejny etap idę z nimi. Szukam księdza Łukasza, śpi niestety, więc i ja usypiam obok. Budzą mnie krzyki, śpiew cholera wie co jeszcze. Sacro song, przy kościele, mam ochotę wstać i poskakać z nimi ale nie czuję nóg, nie daję rady, nie dzisiaj. Obudził się także ks. Łukasz, więc grzecznie o wpis proszę w kartę.

Kończy się postój, wychodzę razem z grupą 13stą. Jest ona nieco mniejsza od mojej dziesiątki. Idę z moimi dziewczynami, tj. Nela, Paulina itd. No i dokonuję odkrycia, że one potrafią śpiewać ;) tak sobie miło rozmawiamy, słońce przypieka i ma miejsce w ich grupie droga krzyżowa. Idziemy w spiekocie, tak jak nasz Pan Jezus wiele lat temu szedł na Golgotę. Po skończonym nabożeństwie rozmawiam z ich gitarzystą. On próbuje mnie czegoś nauczyć, jakaś fajna piosenka, ale szybko ją zapominam.

Czas mija bardzo miło, ale oto już do kolejnego postoju się zbliżamy. Ulesie się miejscowość nazywa. Siadam z tymi samymi dziewczynami i czekam na moją grupę. One zabierają mi znaczek, tylko nie wiem w jakim celu. Jakaś kolekcja może ;)

Idzie moja dziesiątka, Niewiar gra, jakiś taki wkurzony wzrok w moją stronę kieruje ;) to znaczy, że nadszedł czas abym znów gitarę wziął ;) Siadam z ludźmi z mojej grupy, jakoś tak każdy kładzie się na każdym, niezbyt wiem jak nam to wyszło. Szukam gitary, bo teraz ja gram. Nawet mam ochotę nieco sobie pobrzdękać. Wychodzimy powoli. Przy drodze widzę grupę 15b i wśród nich Ankę i Asię. Dziewczyny, które były u nas w Żyrzynie. Ładnie się uśmiecham oczywiście. Na tym etapie odmawiamy koronkę do Bożego miłosierdzia. Bardzo szybko idziemy, schodzimy na jakąś polną drogę, która szybko się kończy i wchodzimy na asfalt. Tak, to już Przyrów, jakoś tak na skróty do niego weszliśmy.

Idziemy jeszcze chwilę na nocleg, jako ostatnią gram bangę. Niektórzy dają radę jeszcze tańczyć. Jesteśmy na miejscu. Szukam z Matim namiotu i go rozkładamy. Obok jakaś starsza pani (może 70 lat) również się rozkłada, namawiamy ją na kwaterę, ale ona nie chce. Pomagamy więc tylko rozłożyć do końca namiot. Przybiega do na Asia muzyczna. I tak ukradkiem daje znać, że jest dla nas miejsce na poddaszu. Więc się szybko zwijamy i idziemy we wskazane miejsce. Tam pełno sióstr. I kilku braci. Czyżby łamanie regulaminu? Chyba nie do końca bo my z jednej strony sali, a siostry z drugiej. Odgrodzeni BAGAŻAMI jesteśmy przecież ;) mimo wszystko to chyba sprzeczne z regulaminem, ale co tam, żadne porządkowy się nie przyczepił. Idziemy się umyć. Jakaś pani użycza nam szlaufa.

Dzisiaj bez szaleństwa, szybkie mycie w zimnej wodzie i tyle. Wracamy, nasi gospodarze przygotowali pełno jedzenia i zapraszają. Więc korzystamy oczywiście, wepchnąłem w siebie dość sporo. Nie ma to jak dobrze zjeść, i to prawdziwą zupę, a nie chińską. Wbijam jeszcze na chwilę na górę i zaraz lecę na pole namiotowe. Ja gram na apelu, a będzie to ostatni „normalny” apel jasnogórski. Stajemy więc o wieczornej godzinie, gdy już zapada zmrok. I śpiewamy. „A ty mnie nie przestałeś kochać, chociaż tego wart nie jestem, chcę ci Panie radość mego życia dać, każdym tchnieniem życia chwalić Cię…”

Błogosławieństwo, „Na dobranoc Panie mój…” i długie aniołki. Chyba z połową grupy sobie strzeliłem. Czas się udać na spoczynek.

Na poddaszu się układamy. Jakoś tak dziwnie spać czując, że 5 metrów obok są siostry. Wchodzą nagle porządkowi, ale do niczego się nie przyczepili na szczęście ;) może pomyśleli że ja i Mateusz to też siostry jesteśmy? ;)

Bogu niech będą dzięki za ten dzień. Jutro rano nie ma Mszy, wcześnie wstajemy i wymarsz od razu. DEO GRATIAS!