JustPaste.it

Tylko Ciebie mam

Odeszłaś,a wspomnienia wciąż żywe , jak serce twoje bije czuję i piosenki z nad rzeczki słyszę

Odeszłaś,a wspomnienia wciąż żywe , jak serce twoje bije czuję i piosenki z nad rzeczki słyszę

 

 

(

Po wojnie Polsko-bolszewickiej  nie było pracy. Ojciec na Łotwie zarobkował,listy  od niego   rzadko   przychodziły  ,czytał jej    szlachcic  na drugim brzegu rzeki,analfabetką mama  była,szła przez rwąca rzekę w zębach z listem ,w rękach podkasaną   spódnicę trzymała  ,a on wołał wyżej podnoś ją,bo nic nie widzę.. Na  kamieniu  czekałem na jej powrót

Rybki płynęły   pod prąd.,dlaczego tak płyniecie pytałem ,machając nogami w wodzie ? Z czerwoną twarzą i rozdartą bluzką  prowadziła mnie do domu ocierając łzy .Czego beczy zastanawiałem się,była zła jak osa

Spod nóg uciekały nam zające ,a   bociany  brodziły po mokradłach nie zwracając na NAS uwagi , szykowały się do odlotu.. Żałowałem, że nie jestem  boćkiem-,pofrunąłbym do taty. !

Czy można się urodzić bocianem? Ależ masz we łbie pokręcone, czysty tatuś,sarkała  i przyśpieszała kroku .W domu   ciocia  z   małym braciszkiem  czekała na nasz powrót.Mama  doiła krowę  ,  w drewnianych miseczkach dawała  mleko.,a potem  w ogrodzie   z ciocią zbierała do fartucha ogórki.

 A ja  w  podwórkowej    kałuży  zamieniałem w bociana   brata ,malowałem  mu błotem    skrzydła  i  kazałem  klekotać  ,darł się   mamo,mamo!.Lanie    pokrzywą po gołym tyłku   za  to miałem

Na wsi szeptano, że  porzucił nas ojciec, mama popłakiwała i wycierała chustką łzy. Sama pracowała w polu , brat ojca nie pomagał.,żona zwariowała mu przy wykopkach. i musiał ja pilnować

Biegała naga ,stukała w okna, w nocy krzyczała, pole im zarastało chwastami. Nie chodzili do łaźni , wszy pełzały po włosach , a nogi  upaćkane błotem. Mówiono , że od tego  zwariowała . 

Wszyscy wtedy  niedomyci chodzili boso do późnej jesieni,a buty od święta i  do miasta mieli, po deszczu podwórko  tonęło w błocie. Do izby wchodziło się po  desce, brodziłem jednak po błocie udając bociana ,a brat klekotał wymachując rękoma i znów było tęgie lanie.

Żałowałem jednak mamy, w łóżku wzdychała smutno i płakała. Nie płacz ,nie płacz-prosiłem siedząc z chorym braciszkiem na piecu, czułem jak mu w piersiach charczy.

Brzuch mamy powiększał się,.Czemu robisz się gruba ?Zapytaj o to ojca ,sarkała i wypędzała na łąkę zbierać szczaw na zupę ,a tam baby szeptały,ze urodzi bachora. Zbierałem szczaw i rozmyślałem  o niezrozumiałym życiu dorosłych Szlachcic umie pisać i czytać,a  analfabeci z wszami za  pazuchą   boso chodzą  i  kłosy żyta   zbierają na jego rżyskach

W polu pomagałem mamie wiązać i stawiać snopki w kopki. W rzece za to nacierała mnie tatarakiem, długie  włosy wiatr zarzucał jej na twarz,  baraszkowała  w wodzie łaskocząc pod pachami,a na  brzegu, unosiła w górę ręce,  a  woda  spływała w dłuż  ciała i wsiąkała  w nagrzany piasek. Siedziałem   obok niej  ,długimi włosami zakrywała brzuch i śpiewała o rozłące,miłości  ,piosenka jakby na skrzydłach  tęsknoty do ojca leciała. ..Mamo, ktoś  ,na drugim brzegu,mówiłem  widząc skradające się cienie'. Wtedy rękoma zasłaniała piersi i  prosiła :podaj spódnicę. To fornale od szlachcica ,zwabieni  śpiewem podglądali ,a mama była najpiękniejszą kobietą w okolicy i chłopy na nią wszędzie łypali.

.... Wieczorem na ganku tez śpiewała takie piosenki ,sąsiedzi spoglądając  na   gwiazdy wtórowali jej! Błądziłem wzrokiem po niebie , szukałem szczęśliwej gwiazdy o której śpiewała.,a   piosnka biegła po łąkach za wzgórza i rzekę , wyobraźnią leciałem za  nią ,.  szukałem swojej gwiazdki

.Z gwiazdami najlepiej  bez słów ,w cichej zadumie być,   zapalają się ponoć niektórym w sercu .a pod szczęśliwymi rodzą się  tylko bogaci ,a tacy jak my muszą na nie mozolnie zapracować.-tłumaczyła.

Stałem  obok jej i machałem do nieba rękami.,a ona śpiewała ,” tam mnóstwo gwiazd i  nikt nie policzy,a u nas pełno  goryczy”  I chciałem z piosenką jej pofrunąć do   ojca,  powiedzieć, jak   smutno i głodno  bez niego  nam żyć.

Wieczór pachniał skoszoną trawą  ,a gwiazdy    siadały   na   rzęsach i   liczyły moje   marzenia., oświecały ojcu drogę do domu. Mamo , nie płacz  ,tata  wraca, budząc się wolałem i biegłem do jej łózka.

Jej już nie ma  i  gwiazdy  nie liczą marzeń moich .  Idę  za  głosem serca i  rozumu  ,a uczynki mam pod kontrolą i to nazywam gwiazdą betlejemską