Odeszłaś,a wspomnienia wciąż żywe , jak serce twoje bije czuję i piosenki z nad rzeczki słyszę
|
Po wojnie Polsko-bolszewickiej nie było pracy. Ojciec na Łotwie zarobkował,listy od niego rzadko przychodziły ,czytał jej szlachcic na drugim brzegu rzeki,analfabetką mama była,szła przez rwąca rzekę w zębach z listem ,w rękach podkasaną spódnicę trzymała ,a on wołał wyżej podnoś ją,bo nic nie widzę.. Na kamieniu czekałem na jej powrót
Rybki płynęły pod prąd.,dlaczego tak płyniecie pytałem ,machając nogami w wodzie ? Z czerwoną twarzą i rozdartą bluzką prowadziła mnie do domu ocierając łzy .Czego beczy zastanawiałem się,była zła jak osa
Spod nóg uciekały nam zające ,a bociany brodziły po mokradłach nie zwracając na NAS uwagi , szykowały się do odlotu.. Żałowałem, że nie jestem boćkiem-,pofrunąłbym do taty. !
Czy można się urodzić bocianem? Ależ masz we łbie pokręcone, czysty tatuś,sarkała i przyśpieszała kroku .W domu ciocia z małym braciszkiem czekała na nasz powrót.Mama doiła krowę , w drewnianych miseczkach dawała mleko.,a potem w ogrodzie z ciocią zbierała do fartucha ogórki.
A ja w podwórkowej kałuży zamieniałem w bociana brata ,malowałem mu błotem skrzydła i kazałem klekotać ,darł się mamo,mamo!.Lanie pokrzywą po gołym tyłku za to miałem
Na wsi szeptano, że porzucił nas ojciec, mama popłakiwała i wycierała chustką łzy. Sama pracowała w polu , brat ojca nie pomagał.,żona zwariowała mu przy wykopkach. i musiał ja pilnować
Biegała naga ,stukała w okna, w nocy krzyczała, pole im zarastało chwastami. Nie chodzili do łaźni , wszy pełzały po włosach , a nogi upaćkane błotem. Mówiono , że od tego zwariowała .
Wszyscy wtedy niedomyci chodzili boso do późnej jesieni,a buty od święta i do miasta mieli, po deszczu podwórko tonęło w błocie. Do izby wchodziło się po desce, brodziłem jednak po błocie udając bociana ,a brat klekotał wymachując rękoma i znów było tęgie lanie.
Żałowałem jednak mamy, w łóżku wzdychała smutno i płakała. Nie płacz ,nie płacz-prosiłem siedząc z chorym braciszkiem na piecu, czułem jak mu w piersiach charczy.
Brzuch mamy powiększał się,.Czemu robisz się gruba ?Zapytaj o to ojca ,sarkała i wypędzała na łąkę zbierać szczaw na zupę ,a tam baby szeptały,ze urodzi bachora. Zbierałem szczaw i rozmyślałem o niezrozumiałym życiu dorosłych Szlachcic umie pisać i czytać,a analfabeci z wszami za pazuchą boso chodzą i kłosy żyta zbierają na jego rżyskach
W polu pomagałem mamie wiązać i stawiać snopki w kopki. W rzece za to nacierała mnie tatarakiem, długie włosy wiatr zarzucał jej na twarz, baraszkowała w wodzie łaskocząc pod pachami,a na brzegu, unosiła w górę ręce, a woda spływała w dłuż ciała i wsiąkała w nagrzany piasek. Siedziałem obok niej ,długimi włosami zakrywała brzuch i śpiewała o rozłące,miłości ,piosenka jakby na skrzydłach tęsknoty do ojca leciała. ..Mamo, ktoś ,na drugim brzegu,mówiłem widząc skradające się cienie'. Wtedy rękoma zasłaniała piersi i prosiła :podaj spódnicę. To fornale od szlachcica ,zwabieni śpiewem podglądali ,a mama była najpiękniejszą kobietą w okolicy i chłopy na nią wszędzie łypali.
.... Wieczorem na ganku tez śpiewała takie piosenki ,sąsiedzi spoglądając na gwiazdy wtórowali jej! Błądziłem wzrokiem po niebie , szukałem szczęśliwej gwiazdy o której śpiewała.,a piosnka biegła po łąkach za wzgórza i rzekę , wyobraźnią leciałem za nią ,. szukałem swojej gwiazdki
.Z gwiazdami najlepiej bez słów ,w cichej zadumie być, zapalają się ponoć niektórym w sercu .a pod szczęśliwymi rodzą się tylko bogaci ,a tacy jak my muszą na nie mozolnie zapracować.-tłumaczyła.
Stałem obok jej i machałem do nieba rękami.,a ona śpiewała ,” tam mnóstwo gwiazd i nikt nie policzy,a u nas pełno goryczy” I chciałem z piosenką jej pofrunąć do ojca, powiedzieć, jak smutno i głodno bez niego nam żyć.
Wieczór pachniał skoszoną trawą ,a gwiazdy siadały na rzęsach i liczyły moje marzenia., oświecały ojcu drogę do domu. Mamo , nie płacz ,tata wraca, budząc się wolałem i biegłem do jej łózka.
Jej już nie ma i gwiazdy nie liczą marzeń moich . Idę za głosem serca i rozumu ,a uczynki mam pod kontrolą i to nazywam gwiazdą betlejemską