JustPaste.it

Pielgrzymka, dzień XIII

Już prawie koniec. Przyrów - przedmieścia Częstochowy (mirów)

Już prawie koniec. Przyrów - przedmieścia Częstochowy (mirów)

 

Dzień XIII:

Pobudka bardzo wcześnie. Jeszcze jest ciemno na zewnątrz. Jest może godzina 4, a my już na nogach. Szybkie ubieranie i składanie bagaży, potem krótkie śniadanie razem z siostrami obok. W regulaminie jest, że nie można obok sióstr spać, ale żadna mi do śpiwora nie wskoczyła, więc chyba nie jest tak źle ;)

Idę umyć nasze miski po zupkach (obiecałem wczoraj). Nie jest tak strasznie zimno nawet. Da się wytrzymać. Nawet nie żegnamy się z gospodarzami (śpią), bierzemy nasze bagaże i lecimy na pole namiotowe, oczywiście pomagam nosić torby siostrom, jak codziennie zresztą. Zdajemy bagaż na pakę. Czas już wychodzić, a niektórzy, w tym Seba i Niewiar, dopiero składają namiot. Biorę więc gitarę i gram jakąś piosenkę na początek dnia, po czym dobiega do mnie Seba, więc mu ją oddaję. Wchodzimy na jakieś polne drogi, jednocześnie na horyzoncie widać piękny świt. Odmawiamy modlitwy poranne, a potem śpiewamy godzinki.

Robi się już jasno, słoneczko pięknie wychodzi, a nawet zaczyna delikatnie grzać. My idziemy dalej. Bardzo już zmęczeni całym trudem pielgrzymowania. Nasza kolumna powolutku łączy się w całość. Dochodzi coraz więcej grup. Jest bardzo ładny dzień, rosa paruje, słoneczko już grzeje. Śpiewamy z radością Panu, który dał nam ten kolejny dzień. Jest to wielki dar, nie wolno nam marnować żadnego dnia w życiu.

„Wszystkie narody klaskajcie w dłonie, wykrzykujcie Bogu radosnym głosem, bo Pan najwyższym jest Królem nad całą ziemią…”

Daleko przed nami można zauważyć jakąś inną pielgrzymkę. Ksiądz przewodnik (albo diakon Marek) mówi, że to jest ta sama Pielgrzymka Podlaska, tylko kolumna siedlecka. Zbliżamy się jednocześnie do pierwszego postoju. Las za Przyrowem. Stoją tutaj ogromne ilości straganów z jedzeniem. Nawet ja zaopatruję się w jakieś bułeczki. Siadam z Karoliną, Edytą i Zuzą. I tak się z nimi jeszcze nie przywitałem, więc zarzucam po mojemu „cześć, cześć, co tam? ;]” Nie wiem dlaczego, ale w naszej grupie jestem właśnie po tym rozpoznawany ;) Do tego Karolina śmiesznie reaguje na to ;)

Obok miejsca w którym usiedliśmy znajduje się dość spory krowi placek. Dzielnie ostrzegamy każdego, kto się do niego zbliża. Przechodzi obok nasz ks. Przewodnik i robi nam piękne zdjęcia.  Z takim tłem nie wiem czy będą one dość dobre…

Czas ruszać dalej, Niewiar łapie gitarę. Na tym etapie odmawiamy różaniec, a zaraz potem koronkę do Bożego Miłosierdzia. Zmęczenie odbija się na twarzach, ale jednocześnie widać tą wielką radość. Już bardzo blisko.  Na tym etapie jest taki moment, gdy między wzgórzami przez dosłownie 2,3 sekundy widać szczyt wieży klasztoru jasnogórskiego. Nie każdy to widzi, ale to jest jednak prawda. Chyba, że mój wzrok, a także wzrok Matiego i kilku innych osób zawodzi i w rzeczywistości jest to komin jakiejś fabryki. Mniej więcej w połowie etapu Niewiar oddaje mi gitarę, coś go boli chyba. Więc gram pięknie radosne piosenki. Mijamy inne pielgrzymki. Na pewno jedna jest z diecezji Drohiczyńskiej. Pięknie oczywiście wszystkim machamy.

Dochodzimy do postoju. Miejscowość Żuraw. Znowu wszędzie pełno straganów. Kupuję sobie hamburgera. Siadam z ludźmi z mojej grupy, a zaraz potem dosiadam się do dziewczyn z 10b moich. Na kolejnym etapie również gram ja. Moje palce już wysiadają, ale dam radę. Nogi mnie nic, a nic nie bolą. Od samej Białej Podlaskiej nie miałem na stopach ani jednego bąbla ;)

Idziemy dalej. Ja gram. Na tym etapie jest konferencja. Przyszedł do naszej grupy Paulin. Ojciec Darek OSSPE z 17stki. To jest naprawdę wspaniały człowiek. Ma prawdziwy dar do porywania wszystkich swoją mową. Na początku śpiewamy pieśń do Ducha Świętego.

„Duchu Święty, przyjdź i rozpal nas i otul nas, miłość nam daj!”

Nawet ja śpiewam, i to do mikrofonu. Ta pieśń jest świetna, bo można ją śpiewać na kilka głosów. Więc śpiewamy: Kamila, ja i ojciec Darek. Bardzo pięknie wyszło ;) Dalej była właściwa konferencja. Głównie o zmartwychwstaniu ciał. My uściskamy kiedyś naszych bliskich, naprawdę to się ma wydarzyć ;) ojciec powiedział do kogoś „czy siostra była może jakoś ostatnio u Komunii Świętej?” Siostra: „Oczywiście, że tak. Wczoraj.” Ojciec: „W siostrze żyje Chrystus!! Czy to nie cudowne?”. Dopiero zrozumiałem o co tu chodzi. Bóg żyje przede wszystkim w drugim człowieku. Jeśli jesteśmy dobrzy dla drugiego człowieka, to równocześnie jesteśmy dobrzy dla Boga ;)

Zbliża się postój kolejny. Małusy Wielkie. Jeszcze chwilę gadam z o. Darkiem. Paulini są naprawdę spoko ;) Siadam zaraz potem z dziewczynami z 10b, robi się gorąco. Naprawdę gorąco. Gramy i śpiewamy jakieś pioseneczki. Oprócz tego oczywiście jem dużo ;)

Czas ruszać dalej. Gitarę bierze Seba. Mijamy miejscowości kilka. Jedyną, którą zapamiętałem jest Srocko. Nie wiem dlaczego, ale mnie i Matiego to bardzo rozśmieszyło. Na tym etapie każdy idzie w jako takiej ciszy. Trwa rachunek sumienia z całej pielgrzymki. Czy kogoś uraziłem? Na pewno, wiele razy. Czy robiłem coś niewłaściwego? Tak, oczywiście. Wchodzimy do ciemne, dużego lasu znajdującego się na górze. Zatrzymuje nas ksiądz. Ojciec duchowy pielgrzymki, udziela błogosławieństwa, po czym udajemy się do lasu. Stajemy na niewielkiej polanie. Ksiądz przewodnik mówi o miłości i przebaczaniu. To miejsce w tradycji nazywa się Las Pojednania. Łamiemy się chlebem i przepraszamy, jednocześnie dziękując każdemu. Wielokrotnie polały się łzy, nawet ja się wzruszyłem…

Pogodziłem się  z kilkoma osobami, które być może mogłem jakoś obrazić. Nikt nie miał żalu do mnie. To wspaniałe uczucie wiedzieć, że wszyscy przebaczyli.

Czas ruszać dalej. To już ostatni etap dzisiaj. Wychodząc z lasu przyklękamy. Przez wiele lat było tutaj widać w tym miejscu klasztor jasnogórski z daleka. Niestety bardzo zarosło w tym miejscu i teraz już nic prawie nie widać, ale tradycja pozostała. Gra chyba Niewiar. Wchodzimy do przedmieść Częstochowy. Dzielnica w której jesteśmy to Mirów. Na niebie pojawiają się jakieś chmurki i trochę kropi. Ale to nic.  Po kilku kilometrach widać klasztor już w całej okazałości. To wspaniałe uczucie tej bliskości. Niektórzy znowu się popłakali.

Dochodzimy do miejsca naszego noclegu w Mirowie. Rozkładamy namioty na dużej trawie. Całe dobre miejsce zajęła inna grupa. Jakaś z kolumny siedleckiej. Będziemy spali we trojkę. Ja, Kamil i Mati. Rozkładamy też drugi namiot, ten Matiego. Na bagaże oczywiście. Idziemy się myć do domu obok. Pod szlaufem. Wspaniałe orzeźwienie. Jednocześnie chmury ustąpiły i znów wyszło słońce. Przyjeżdża do nas wielu ludzi, byli pielgrzymi, rodziny naszych pątników, czy pielgrzymi duchowi.

Idziemy także do sklepu, tam jest kolejka kilkunastoosobowa, ale jest miło. Poznałem kilka nowych, fajnych sióstr. Wracam na miejsce noclegu, wiele osób śpi w namiotach. Ja również rzucam się do namiotu. Chłopaki siedzą przed nim z dziewczynami i mamy fajne china party. I tak sobie miło gawędzimy. Mnie natchnęło na jakieś filozoficzno – teologiczne wywody. Pewnie ze zmęczenia. Ktoś nawet stwierdził, że inteligentny jestem ;)

Nadchodzi powoli wieczór, ubieramy się i idziemy w stronę Mirowskiego kościoła. Msza koncelebrowana przez wielu kapłanów z biskupem na czele. Jest także arcybiskup częstochowski. Ogromne rzesze ludzi w niej uczestniczą. Siadam z kolegami na trawie. Pierwszy raz w życiu tak pięknie przeżyłem Mszę Świętą. Każde słowo dotarło i pozostało we mnie. To było naprawdę coś. Ściemnia się powoli. Po odśpiewaniu hymnu wracamy na nasze pole. Ja wybrałem się na krótki spacer z dziewczynami z 13stki. Przy okazji odzyskałem mój znaczek pielgrzymkowy ;)

Wracam na pole, już niedługo cisza nocna. Jeszcze coś jemy, chwilę gadamy, śmiejemy się. Czas spać. Jutro bardzo wcześnie wstajemy i idziemy na samą Jasną Górę.

Bogu niech będą dzięki za ten wspaniały dzień !