JustPaste.it

Ja im jeszcze...

“Dusza ludzka ma dwa tylko stany. Jest polem walki lub pobojowiskiem”.

“Dusza ludzka ma dwa tylko stany. Jest polem walki lub pobojowiskiem”.

 

Ciekawe dlaczego nie ja to powiedziałem...

Człowieki, z zasady, żyją po coś. Coś lub ktoś ich tu trzyma. Bywa, że sami siebie trzymają. Tyle, że wówczas muszą to-to wymyślać. Najlepszym, ze znanych mi wymyśleń, jest: “Żyję bo lubię”. Genialnie proste. Jak wyżerka u ciotki Petunii...

No i żyje się. Dla mamy, taty. Dla żony i dla dzieci. Czasem dla psa lub świnki morskiej. Bywa, że dla róży rosnącej w ogrodzie albo dla przylatującego się nażreć do karmnika, gila, który w podzięce osra wszystko wokół na bogato...

Albo po to, by znów, za tydzień obejrzeć milionpięćsettysięcznyosiemsetnydziesiąty odcinek tańcównalodziethevoiceoffpoland.

Tak dzieje się jednak, gdy jakiemukolwiek bezsensowi usiłujemy nadać sens. Ma to taką samą “wartość” jak próby uczynienia kwadratowego koła. Zawsze można próbować. Do spodu i krwi ostatniej...

Moja dusza znajduje się aktualnie w stanie pobojowiska. I to nie po zwycięskiej bitwie.. Bitew odbyłem dziesiątki, może i setki.

Stawałem dzielnie. I... I wziąłem w dupę jak Napoleon pod Sławkowem nieopodal Brna na Morawach. Cóż. On wziął. Ja wziąłem. Razem żeśmy wzięli. Boli. Znaczy mnie. Bo jego nie boli już nic. Jest o niebo (nomen omen) szczęśliwszy. Ale! Ale! Ja też będę. Tylko w innej jednostce czasu.

Miałem wyjechać w tak zwane pierony jasne. Ale i tu też dupa blada. Dopadł mnie bowiem drobny niedostatek. Na tyle drobny, że wyklucza wszelką nonszalancję. Nawet w celu poskładania duszy rozszczepionej! Nie ma, nie ma sprawiedliwości...

No to niech cierpi rozerwana jak krowie łajno trafione celnie granatem przeciwpiechotnym wz.RG 42/wz. F-1. I niech skowycze. Widać musi. Bo gupia była. Cakiem cakowicie gupia. Idiotka...

f093ff4c3d390c3926da498f0b0b8901.jpg



Zachodzi wątpliwość czy zmądrzeje. A nawet bardzo poważna. Już po sklejeniu. Raczej, myślę, że wątpię. Niestety.

Brak mi wiary w to, że coś głupiego notorycznie i wieloletnio nagle zmądrzeje. Zachodzi i inna, jakże poważna obawa. Obawa głupoty jako jej części immanentnej i konstytutywnej.

Przecież tę samą sklejał będę. Innej nie mam. Jasna dupa... Czysta kałabania.

Szukałem w sieci klinik przeszczepów dusz. Nie znalazłem. Widać źle szukałem. Od jutra znów zacznę. Bez nadziei...

Może ktoś coś wie w temacie? No bo skoro można z chłopa zrobić kobitkę i odwrotnie, to może i można przeszczepić duszę.

No, żeby chociaż trochę była mądrzejsza. Nie wymagam cudów. Tylko lekkiej poprawy komfortu życia. Leciutkiej takiej no... Domagam się by nie warczała. Czy to też jest wygórowane oczekiwanie, psia mać?!

Ponoć w wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem. W tym roku była odmiana. Ludzie mówili głosami jakichś popieprzonych zwierząt. I nie były to głosy pieseczków, ani koteczków... Chore jakieś. Porąbane... Niby ludzkie a nieludzkie. No to jakie? Jakie? Się pytam.

A przede mną jeszcze Nowy Rok. No tak to już jest, że nieszczęścia chodzą parami. Parami? Kohortami jakimiś powalonymi. A by biegunki przeokropnie upierdliwej dostały, by się wreszcie w nachy pofajdały. Psiejuchy... Obsrańce. Barbarzyńcy...

Jak ten Nowyroczek. Co już człapie. Bo on też malusi taki. Nieboraczek.

I trza Go z pampersów przewijać. Bo się przeleje...

A moja dusza umęczona?

Przetrwa. Nie ma innego wyjścia. Już ja ją dobrze znam.

A jak się poskleja to... To ja im jeszcze pokażę. Jeszcze nie wiem dokładnie co. Ale pokażę!

Napewno.

Howgh!