JustPaste.it

Czy postęp techniczny zastąpi Zbawienie?

Niekiedy w potocznym rozumieniu Zbawienie to zwykłe życie dalej.  No, trochę lepsze niż zwykłe. Z gwarancją wiecznej młodości, nieśmiertelności, pełnego rozwoju władz umysłowych, ‘nadprzyrodzonych mocy”.

Niektórzy wizjonerzy techniki, tacy jak Ray Kurzweil, obiecują życie wieczne i zdrowe w niedługim czasie. Stu lat. Pięćdziesięciu. A może tylko piętnastu?

Wygląda więc na to, że technika zwyciężyła z religią przez knockout. To co religia obiecywała za cenę wyrzeczeń i samodoskonalenia, technika odda za pieniądze. Najpierw najbogatszym, potem nieco biedniejszym.

Czy taki rozwój techniki wywoła rewolucję w naszym życiu? Zapewne. Jako pesymista kojarzyłbym tę zmianę z patentowaniem przez korporacje fragmentów ludzkiego DNA, planowaniem od poczęcia żołnierzy, celebrytów, liderów politycznych.

Człowiek zaplanowany, to człowiek pozbawiony zdolności twórczych. Może nie tyle pozbawiony samych zdolności, pobawiony możliwości ich wykorzystania w „zaplanowanym świecie”.

Ale „Nowy Wspaniały Świat” spotka i entuzjastów. W to nie wątpię.

Wróćmy jednak do religii. Czy odkrycia technicznych geniuszy pokroju Kurzweila naprawdę spełniają „Boskie Obietnice’?

Przyjrzyjmy się buddyście, który dąży do urzeczywistnienia w sobie Doskonałej Natury Buddy i życia „tą naturą” w każdej chwili, wobec każdej czującej istoty. On się chce wyzwolić z kołowrotu życia, a nie zrezygnować z aspiracji do autotranscendencji z użyciem techniki.

Chrześcijanin także pragnie przekroczyć siebie. Zjednoczyć się z Bogiem w Chrystusie – Bogiem – czystą, nieuwarunkowaną podstawą istnienia.

Dla ludzi religijnych uwięzienie w skończoności, choć nieśmiertelnej, choć poprawionej, nie jest rajem. Jest piekłem.

Zadawałem tu ostatnio pytanie, dlaczego w śród ludzi zachodu zanika wiara jako troska ostateczna o być-albo nie być.

Być może odpowiedzią na to pytanie jest szerząca się wiara w postęp, który rozwiąże wszystkie problemy techniczne, a problemy duchowe? No cóż… Nie są prawdziwymi problemami. Przynajmniej dla tej większości, która głosuje i płaci podatki.