JustPaste.it

Trzeba mi Wielkiej Drogi

“To nie droga jest trudnością, to trudności są drogą.”

“To nie droga jest trudnością, to trudności są drogą.”

 

Wiele lat oczekiwałem. Wiele lat. Na to by być wewnętrznie przygotowany do drogi, o której czytałem tyle, tyle razy... I pierwszego stycznia 2012 roku podjąłem decyzję. Jestem gotów. Nareszcie.

f33ad733e6e858fdf2bb76af0ab221a5.jpg



Od kilku dni wszystko podporządkowane jest jednemu celowi. Przejść latem drogę północną Camino de Santiago, do  Santiago de Compostella. Do grobu św. Jakuba... Czy aby napewno? Czy grób Jakuba jest rzeczywiście celem? Być może dla bardzo wielu. Napewno nie dla mnie...

Od tysiąca lat drogę tę przebywają ludzie wielu kultur, wiar i ras. Po co? Po co? Pewnie tyle jest odpowiedzi ilu pielgrzymów. Pielgrzymów? No, to zależy jak ten termin rozumiemy...

W marcu stuknie mi pięćdziesiątka. I nic na to nie poradzę. Ale nie chcę nic radzić. Życie jest, w pewnym sensie, umieraniem. Od pierwszego oddechu...

Dla mnie Camino jest rzeczywistością balansującą na granicy światów. “Naszego”, fizycznego, zmiennego i nietrwałego. Skończonego i jakże często, o paradoksie, iluzorycznego. I rzeczywistości “niewidzialnej”. Czyli tej jedynie prawdziwej, trwałej, niezmiennej, wiecznej.

Tak. To co wieczne jest niewidzialne. Niewidzialne? No, to zależy czym i jak się patrzy...

Zamierzam wystartować “klasycznie” z francuskiego Sant-Jean-Piet-de-Port, później San Sebastian, Bilbao, Santander, Gijon, Tapia de Casarego, Mondoniedo by zakonczyć w Santiago de Compostella. Czyli cztery tygodnie w drodze. Codziennie...

Zakończyć? A może rozpocząć? Rozpocząć na nowo. Podzielić życie na przed i po Camino? Być może?

Trasa, którą mam już ułożoną w głowie, to c.a. 840 kilometrów. 840 kilometrów... Czy dam radę? Czy przejdę? Oczywiście, jeszcze dwa lata temu odpowiedź mogła być tylko jedna. Dziś już nie... Już nie... Ale nie ma innego sposobu by znaleźć odpowiedź. Trzeba wyruszyć w drogę...

484ddcb328b4c0edd762be9f42609583.jpg

Nie cel się liczy. Liczy się droga. Nie to czy dojdę, ale to czy zacznę iść...

Tak więc Camino już dziś przemeblowało moje życie i życie rodziny. To dobrze. Bardzo dobrze. Paradoksalnie(?) spowodowało, że musiałem zabrać się za porządkowanie spraw dotąd odkładanych na później.

A to znaczy, że już jestem na Drodze św. Jakuba, że już idę, że już szukam odpowiedzi. I, nie wiem czy znajdę. Nie wiem. Ale wiem, że będę zadawał pytania.

Pytania o sens.