JustPaste.it

Kryterium przebaczenia

Czy przebaczanie wymaga spełnienia jakichś warunków ze strony winowajcy? Czy trzeba mieć powód do tego, aby wybaczyć drugiemu człowiekowi jego przewinienie? Na ogół wydaje się, że nie. Na ogół, ale nie zawsze żywi się przekonanie, że akt przebaczenia posiada "anielską wzniosłość", że wtedy przeciętny "grzesznik" jakim jest każdy, bo to chyba nie ulega wątpliwości, iż coś każdy musi sobie wybaczyć, poddaje się samowyświęceniu. To ważna uwaga ponieważ wszyscy ci, którzy uważają, że przebaczać należy całkowicie "za darmo" twierdzą tak z irracjonalnego przekonania, choć mają też trochę racji. O co tu więc chodzi?

Przebaczenie bez stawiania warunków jest zasadniczo słuszne, to wyraz dobrej woli, wspaniałomyślności . Wartoby tutaj już zwrócić uwagę na pewien istotny fakt dotyczący przebaczenia. Najpierw przebacza się we własnym umyśle, uzyskuje się intencję przebaczenia komuś, która znaczy tyle, że przebaczający sam wobec siebie zdecydował się na danie przebaczenia komuś, przebaczył już przez pomyślenie, uzyskanie tej intencji. Drugim krokiem jest dopiero realizacja tej intencji, czyli przebaczenie faktyczne w doświadczeniu z drugim człowiekiem, który wystąpił jako winowajca. Tutaj to na razie zostawmy.

Przebaczenie bezwarunkowe jest wielkodusznością, nie bierze się bowiem w zamian czegoś za własną Dobroć, daje się komuś pomimo tego, że w świetle Sprawiedliwości zrównującej wszystkich winowajca nie zasłużył. To postać idealna przebaczenia, ale żyjemy też realnie i tu w odniesieniu do realizmu takie przebaczenie okazuje się często nieracjonalne. Bowiem realnie okazuje się, że winowajca jeśli nie rozumie, bądź rozumiejąc nie akceptuje swojej winy, nie uważa się za winnego, przebaczenie pozostaje jednostronne, winowajca je lekceważy. Stwierdza, że nie widzi powodu, aby czuć wdzięczność za przebaczenie, a przebaczający „wraca z pustymi rękami”, jego wielkoduszność nie zostaje uznana.

Przebaczenie „za darmo” występuje często jako rezultat uznania własnej bezsilności wobec winowajcy wtedy, kiedy przebaczający uznaje, że nie chce mu się wypracować lepszej sytuacji, bo to wymaga pracy i często trudu związanego z wyjaśnieniem winowajcy sytuacji jaką stworzył. Lub kiedy na przebaczenie patrzy w sposób egoistyczny, kiedy aktem jednostronnego przebaczenia chce siebie niejako „wyświęcić” siebie stawiając w sytuacji wielkodusznego, natomiast winowajcę jako ten element, na który podobno nie ma się wpływu, a naprawdę wpływu nie chce się mieć. Nie chce się włożyć wysiłku w to, aby z winowajcy uczynić przyjaciela przez to, że wyjaśni mu się winę tak, aby uzyskać jego przyznanie się i wdzięczność za przebaczenie, co najważniejsze zmienia się jego postawę wobec czynu.

Tu właśnie wkracza realizm. Idealne przebaczenie jest wspaniałe, idealne, ale w odniesieniu do życia tu i teraz ze sobą razem jest odrealnione. Naprawdę jednostronnym przebaczeniem w sposób marzycielski wyświęca się swoją osobę, spogląda się w siebie w akcie przebaczenia jak w anielską istotę. Ale winowajca pozostaje winowajcą, nie rozumie lub nie uznaje swojego błędu, co staje się podstawą do tego, że uczyni go ponownie jeśli zechce. Ile jesteśmy w stanie znosić powtórek? Raz można przebaczyć w taki wyidealizowany sposób, dwa budzi irytację i już wolą przebaczania „za darmo” zaczyna chwiać, a trzy i dalej może zrodzić konflikt otwarty. Tu wkracza konieczny realny warunek przebaczenia – edukacja. Aby to idealistyczne przebaczenie miało sens realny, to niezbędne staje się wyjaśnienie sytuacji, wywołanie w winowajcy zrozumienia sytuacji w jaką został wrzucony przebaczający. Winowajca dochodząc do zrozumienia może pojąć, że jego czyn niszcząc coś, w istocie niszczy wspólnotę.

Zauważyć zatem należy, że wszelkie przebaczenie ma odniesienie do wspólnego życia. To, że komuś przebaczamy w istocie zakłada chęć życia razem, w zgodzie. W innej sytuacji przebaczenie jest względnie zbyteczne, bo po co robić coś dla kogoś jeśli go nie ma, jeśli nie ma wspólnoty. Względnie jest ponieważ brak przebaczenia nawet w formie idealnej, tylko samemu przed sobą (to o czym napisałem na początku), stwarza w umyśle przebaczającego sytuację konfliktową. Przebaczający nie udzielając przebaczenia sam przed sobą, jeszcze zanim dokona tego realnie przed winowajcą, stwarza w sobie sytuację, w której kłóci się. Z jednej strony chce przebaczenia, bo daje mu ono spokój, jest dobre, prawdziwe, daje ukojenie, „nie ciągnie się za sobą kuli u nogi.” Z drugiej strony, kiedy sam przed sobą nie wybacza, to właśnie kłóci się z tą wolą życia w swobodzie. Jednocześnie wini winowajcę i myśleniem dąży do konfrontacji, chce karać winowajcę, a z drugiej chce żyć w zgodzie z sobą i nim.

Wydaje się, że wola kary wobec winowajcy jest dążeniem do stworzenia sytuacji zrównoważonej. Kiedy równowaga została utracona przez czyn winowajcy, przez to, że on odebrał coś normalnemu biegowi zdarzeń, to coś przywłaszczając sobie i w pewnym miejscu stworzył nierównowagę. Kara ma to, co odebrane przywrócić albo zrekompensować straty, aby równowagę przywrócić. Ale kara ma to do siebie, że nie jest wyrazem wielkoduszności, jest nieidealna. Ponadto w karze często ludzie pozwalają opanować się emocjom, z tego powodu powołano prawo i sądy, aby czynić Sprawiedliwość, nie samosądy. Sama wola kary jest podyktowana przez emocje, bo kara to chęć wyrządzenia krzywdy temu kto pierwszy krzywdę uczynił, to forma oddania własnej krzywdy, którą się otrzymało. Oczywiście można tu poczynić zastrzeżenia do kary podyktowanej względami Sprawiedliwości, ale należy przy tym zauważyć, że przy Sprawiedliwości pozbawiamy się emocji. Ponadto kara wymierzona poza dokładną sprawiedliwą miarą z pokrzywdzonego czyni winowajcę, bo przez emocję czyni się nadmiar, a wtedy wini się samego siebie za nową nierównowagę w drugą stronę.

Ponadto taka sytuacja w istocie nie jest przebaczeniem. W takim przypadku kiedy przebaczenie warunkuje się odzyskaniem tego, co zostało utracone, jakiejś formy przedmiotowej czy to konkretny przedmiot czy stan, to kiedy zostaje odzyskany wtedy okazuje się, że przebaczenie „dryfuje w jakieś próżni”, bo sytuacja wywołuje wrażenie załatwionej. Okazuje się, że pokrzywdzonemu w istocie chodzi o to, aby odzyskać przedmiot, nie podmiot i wspólnotę z nim. Kara zaprzecza przebaczeniu, a Sprawiedliwość relatywizuje przebaczenie, bo w niej chodzi o wyrównanie.

 

Hand-Hug_small.jpg


Zatem, wracając, przebaczenie ma o tyle wartość poza wspólnotą, o ile służy przywróceniu spokoju i komfortu przebaczającemu, aby nie żył on konfliktem. Jednocześnie chcąc ten komfort posiadać i chcąc pomsty, kary na winowajcy. To sytuacja, którą można dopasować do okoliczności, w których winowajcy nie ma, nie istnieje bezpośrednia relacja z nim, bo znikł z bezpośredniego doświadczenia. Nie ma komu oznajmić, że wybacza mu się. Jest to ważne, bo bez tego żyje się niekomfortowo, w konflikcie. Ponadto gdyby okazało się, że winowajca powrócił, to spotkanie z nim bazuje na takiej szkodliwej przesłance i od razu ma dużą szansę zamienić się w antagonizm.

Samodzielnie przebaczenie jest wolą skierowaną ku podmiotowi, winowajcy. Mówi niejako: „chcę przywrócić naszą jedność aktem unieważnienia twojej winy.” Nie jest to zatem jak kara, która dąży do odegrania się albo Sprawiedliwość, która chce przywrócenia równowagi z zachowaniem na ogół separacji. Bo bardzo niewiele rozpraw sądowych kończy się wyrazem dobrej woli stron do siebie, do tego trzeba czegoś więcej, czegoś, co tą wolę wywołuje.

Akt przebaczenia następujący w umyśle jest aktem uprzytamniającym chęć tworzeni wspólnoty z winowajcą. Świadczy o wiedzy, świadomości tego, że lepiej jest przebaczyć i pogodzić się z wyrządzoną krzywdą uzyskując w ten sposób otwartość winowajcy na ewentualnie dalej idące wyjaśnienia. Niż zaprzeczyć wspólnocie, odciąć się i zostać z niczym, bez wspólnoty, z konfliktem toczonym w sobie, bo odchodzimy od zgody przez niezgodę na nią w sobie.

Dzięki przebaczeniu samemu przed sobą samodzielnie otwiera się drogę do „negocjacji”, o ile się je chce. One są bardzo ważnym elementem o ile chce się, aby winowajca, któremu przebaczono, nie odnowił swojej winy. Tym, że nie wiedział bądź nie akceptował winy, bo nie uzyskał naszego zrozumienia sytuacji tego, dlaczego przebaczający uważa, że tamten zawinił.

Z ową edukacyjną stroną przebaczenia sprawa ma się rozmaicie. Zasadniczo chęć edukowania zakłada przebaczenie w umyśle przed samym sobą, bo jest to wyraz posiadania dobrej woli do winowajcy. Bez tego edukacja zamienia się w wyrzuty wobec winowajcy. Wyrzuca mu się, że zrobił to i tamto, zamiast wytłumaczyć, „tłumaczenie” wciska się na siłę, wymusza się posłuszeństwo wobec własnej woli. Naprawdę tak uwydatnia się konflikt, którego nie rozwiązało się w sobie wybaczeniem w umyśle. Choć mogło wydawać się, że rozwiązało się go przebaczeniem, ale fakt czynienia czegoś na siłę świadczy o ścieraniu się dwóch tendencji, które się sprzeczają. Jedna jest tą dobrą, która chce wspólnoty, ale warunkuje się ją odzyskaniem odebranej równowagi. Dlatego skuteczna edukacja zakłada szczere, zupełnie przejrzyste wybaczenie winowajcy przed samym sobą. Dopiero z czymś takim uzyskuje się stan nieskrępowanej otwartości i można wybrać się do winowajcy. Wtedy uzyskuje się realną szansę na wybaczenie jemu w jego oczach przez wywołanie w nim zrozumienia naszej pokrzywdzonej sytuacji tak, aby docenił przebaczenie, poczuł się winny, a zaraz nad tym zobaczył, że otrzymuje bezwarunkową szansę przebaczenia, którą chcemy, aby docenił.

Po pierwsze i po raz pierwszy można wybaczyć bez edukacji, aby przekonać się czy winowajca samodzielnie zrozumie swoją winę, czy posiada wrażliwość w stosunku do nas taką, która pozwoli mu dojrzeć, że w czymś zawinił. Po drugie można najpierw przebaczyć, aby poprzez to uzyskać wgląd we wrażliwość winowajcy, w to czy on dostrzeże ten akt wielkoduszności i samodzielnie wyrazi żal i wdzięczność za wybaczenie. Po tym dopiero dając wyraz własnej dobrej woli można coś tłumaczyć, edukować, wyjaśniać dlaczego jest on winien. Po trzecie i co dotyczy największej liczby sytuacji, wybaczyć należy tak jak we wcześniejszych przypadkach najpierw w sobie. Trzeba pozbawić siebie intencji obwiniania winowajcy i poszukiwania sposobności, aby odebrać krzywdę. Dopiero szczera wola wybaczenia tworzy skuteczną postawę edukacyjną, bo dzięki niej edukacja nie zamienia się w wyrzuty, ale tworzy prawdziwą postawę do tego, aby obiektywnie i cierpliwie wyjaśnić sprawę. Wszelkie zniecierpliwienie będzie próbą uczynienia czegoś na siłę i wywoła siłę defensywną, obronę przed siłową próbą wyjaśnienia, w istocie wyrzutów.

Kiedy posiada się tą otwartość wynikającą ze szczerej chęci przebaczenia, siłę cierpliwości i wyrozumiałości, to wtedy można zacząć coś tłumaczyć. Należy przy tym wyjaśnienia prowadzić na podstawie przedmiotu, nie podmiotu. To znaczy należy wspólnie rozważać, analizować sytuację w sposób niejako niezależny od winowajcy. Podejść do zagadnienia w taki sposób, jakby nie z winowajcą rozmawiało się, a z niezwiązanym z daną sytuacją człowiekiem, z którym po prostu filozofuje się na temat danego zdarzenia. Rozmawia się o tym czy zdarzenie jest konstruktywne czy też nie, obiektywnie. Pozbawiamy się w takiej rozmowie krytyki wobec danego człowieka, a koncentrujemy na tym, co obiektywnie zaistniało. Rozważamy kolejne działania, które nastąpiły, czynniki wywołujące stany, które łącznie doprowadziły do ostatecznego efektu. Dzięki temu naprawdę wspólnie z winowajcą odczytujemy zdarzenie, uświadamiamy sobie wspólnie wszystko, co po kolei nastąpiło i nie musimy w ogóle wspominać o tym, co kto zrobił, bo identyfikacja czynów następuje wraz ze wskazaniem ich po kolei. Winowajca sam dostrzega, który element łańcucha całego zdarzenia jest jego udziałem.

Dzięki usunięciu podmiotu z rozważań, analizie tylko całości, w umyśle winowajcy odtworzony zostaje przebieg całego zdarzenia, w którym on odnajduje te oczka łańcucha, do powstania których przyczynił się, identyfikuje w tym siebie. Jeśli faktycznie jest winowajcą, to dostrzega to i dokonuje nad tym refleksje widząc, że jego zachowanie doprowadziło do powstania sytuacji krzywdy wobec przebaczającego. Osiąga zrozumienie i potrafi przyznać rację i przyjąć wybaczenie. Wtedy stwarza się wspólnie sytuację, w której na przebaczenie powstaje idealne miejsce. Umysł winowajcy niejako wypróżnia się z tendencji do bronienia siebie, bo widzi on, że zawinił, widzi, że konstruktywny ruch jest teraz po jego stronie. Gdy w takiej sytuacji jego spokornienia udzielone mu zostaje wybaczenie, na widok tego, że on zdał sobie sprawę z własnej winy, to wywołuje się w nim wdzięczność za tą wielkoduszność i odzyskuje się z nim wspólnotę. Zjednaniu ulega wola przebaczającego i winnego, który w takiej sytuacji chce naprawić szkodę. Wspólnota, którą dotknął rozłam w wyniku powstania winy, czynnika sprzecznego w tworzeniu wspólnoty, zostaje przywrócona. Doprowadzenie do takiego rezultatu wymaga od przebaczającego dużego opanowania. Na ogół jest tak, że winowajca broni się i używa do tego emocji, nad którymi przebaczający musi zapanować w sobie, aby posiadać cierpliwość i trzeźwość umożliwiające obiektywne przedstawienie sprawy, wyjaśnienie Prawdy, bo o to w najwyższym sensie chodzi. To drugi kluczowy element. Pierwszym jest przebaczenie w sobie pozwalające życzliwym okiem spojrzeć na winnego i otworzyć się na niego. Po to, aby móc wyjaśnić Prawdę poprzez trzymanie się obiektywizmu w czym pomaga wyjaśnienie zdarzenia, przedmiotu, nie domaganie się przyznania do winy, czyli wyjaśnianie podmiotu.

Pozostawanie przy wybaczeniu idealnym, „za darmo” naprawdę niczego nie naprawia, bo winowajca nie dowiaduje się, że jest winowajcą i nie uzyskuje możliwości poznania własnej winy. Prowadzi to do powtórzenia i odnowienia winy, bo on uważa, że jeśli nikt nie zwraca uwagi na jego zachowanie, to jest ono w porządku. Wychodzi z normalnego, oczywistego założenia, jeśli nic dzieje się, to wszystko jest na miejscu. W taki sposób naprawdę mamy kłopoty z młodzieżą, brakiem kultury pomiędzy ludźmi i ze wszystkimi małymi i dużymi przewinieniami. W istocie prawo stanowione istnieje dlatego, bo zamiast niego nie wytworzyliśmy w swojej cywilizacji instytucji dokładnie dbającej o to, aby każdy zrozumiał czym jest zgodne współżycie. My założyliśmy po prostu, że każdy ma to wiedzieć. Coś robi się w całym procesie edukacji, coś robi się w rodzinie, ale to coś doprowadza do tego, że ludzie mają trudności w znajdowaniu zgody kiedy pojawia się sytuacja wyglądająca na sprzeczną. Prawo to tylko instytucja lecząca coś, co już pojawiło się, zepsuło, i leczenie przeprowadza na ogół nie dbając o wywołanie zrozumienia, wywołanie takie, które doprowadza do akceptacji winy, przyznania się. Kiedy ktoś przyznaje się wtedy właśnie powstaje miejsce na przebaczenie, dwa puzzle świetnie pasują do siebie. Nie mamy dobrej instytucji zapobiegającej, która potrafiłaby człowieka nauczyć dobrego współżycia w oparciu o wywołanie zrozumienia różnych sytuacji zanim te sytuacje nastąpią. Szkoda, bo bardzo wielu zdarzeń codziennych i dużych niecodziennych można byłoby uniknąć już w zarodku, w punkcie, w którym widać, że mogą się w takie konfliktowe sytuacje rozwinąć. Kiedy bowiem dostrzega się zarodek, to nie potrzeba jeszcze rozważać winy i przebaczenia, wszystko jest jeszcze proste.

 

Źródło: http://sites.google.com/site/samoswiadomosc/