JustPaste.it

Desperacja – pewny sposób na sukces

Słowo „sukces” trzeba by tu wziąć w pogrubiony cudzysłów, albo odczytać go tak, jak się czyta między wierszami.

Słowo „sukces” trzeba by tu wziąć w pogrubiony cudzysłów, albo odczytać go tak, jak się czyta między wierszami.

 

Słowo „sukces” trzeba by tu wziąć w wytłuszczony cudzysłów, albo odczytać go tak, jak się czyta między wierszami.

Odpocząłem chwilę od naszego polskiego polityczno-medialnego szaleństwa. Oglądałem sobie sport, seriale typu „Domek na prerii”, chociaż nasi scenarzyści i „bracze pieniędzy” telewizyjnych, nie byliby sobą, gdyby przetłumaczyli tytuł tak, jak trzeba. Bo „Domek na prerii”, to tak naprawdę „Nasza mała farma”. Ale to tak kompletnie na marginesie, po to, żeby pokazać, że u nas nie może być normalnie nawet w najprostszych sprawach.

Po powrocie do domu pomyślałem sobie: „ogarnę trochę polski cyrk, mam szczęście, bo niewiele się dzieje. Lekarze, co prawda, ale odpuszczą i zdążę „wrócić w normalny, polityczno-medialny cyrk”. Nic z tych rzeczy, nie zdążyłem rozpakować torby podróżnej, a polska rzeczywistość mnie dopadła. Nie sposób nie pomyśleć, że to, co się dzieje, to jest metoda. Wojna na górze jest wymarzonym nawozem na uprawianie swojego poletka. Nawet, a może właśnie przede wszystkim wtedy, kiedy o „uprawianiu” nie ma się bladego pojęcia.

Jakiegoś faceta zostawiła żona, bo nie mogła z nim wytrzymać. A facet doznał olśnienia: podpalenie pod kancelarią, bo to przecież wina Tuska. I dziś facet z żoną są „wzorowym” małżeństwem - znowu razem (żona jest pewnie bardzo uszczęśliwiona).

Jakaś rodzina, po okropnym zabójstwie, z determinacją przyszła do ministra sprawiedliwości. Dziś, choć morderców nie znaleziono, rodzina, a przede wszystkim zamordowany, ą Świętymi. Dziwna rodzina. Senior, który wygląda jak zaawansowany emeryt, urodził się po 89. Roku. Jego syn, był najwspanialszym, najuczciwszym, najbardziej nieskazitelnym obywatelem w tym kraju. Najcudowniejszym bratem dla siostry, najcudowniejszym synem dla rodziców – dzieci, bracia i siostry, nie dorastacie w najmniejszym nawet stopniu, tej cudownej, zabitej przez ten kraj rodzinie, do pięt. Znajdźcie mi jakąkolwiek informację, kim był tato przed ’89, ile Święty Syn miał długów, w jakim szemranym środowisku się obracał, kto był „przyjacielem domu” po każdej zmianie władzy, ile firm zrobiło się z jednej rodzinnej firmy, po to, aby wszyscy członkowie rodu byli prezesami, każdy zarabiał fortunę, bo kotlet schabowy musi być odpowiednio droższy.

Lekarze podnieśli larum, bo potężnie sterani robotą, ryjąc nosami, nie dadzą rady dalej tak ciężko pracować. I nic nie znaczy, że kompletnie nic się nie zmieniło, jest nowy minister i w dodatku nowy rok, Kopacz – baba z jajami, której nie dało się „ustawić” odeszła, jest szansa, bo przyszedł nowy młokos i trzeba mu pokazać kto tu rządzi. Z tego co wiem, nic, albo prawie nic, się w procedurach z punktu widzenia lekarza, nie zmieniło. A pacjent jest tu akurat najmniej istotny. Bynajmniej nie mam takiego zdania o lekarzach, jako całej grupie zawodowej, sporo lekarzom zawdzięczam i często obserwuję ich zwyczajną, ludzką i lekarską troskę o moją skromna osobę. Faktem jest jednak, że wśród środowiska lekarskiego jest spora, wpływowa grupa ludzi, którzy rzucą się na nowa szansę, jak hieny na padlinę.

Jacyś bandyci kopią, poniewierają i okradają obecnych obok nich kibiców sortowych. Politycy, wybrańcy narodu nie zawahają się podać im ręki i współdziałać w próbie objęcia władzy. To, że ich bratanie się z bandytami jest zwyczajnie haniebne, nie ma dla nich najmniejszego znaczenia. Cel przecież, uświęca środki.

Prokurator, który usłyszał o możliwości dołożenia mu roboty – kasa ta sama, a roboty kosmicznie więcej, bo już nie będzie tylko wojskowa robota, strzela sobie w… właśnie, w co? Pułkownik wojska polskiego „nie potrafi” użyć broni… Potrafi – zapewniam że potrafi. Ale jakoś nie trafił przypadkiem. Dziwne, ale mam przekonanie, ze nie chodziło mu o zejście z tego świata, ale o załatwienie… Sporo wiem na temat wojska, miałem kiedyś „przyjemność” bycia w jednostce wojskowej jako cywil. Nigdy przedtem, ani nigdy później, nie widziałem takiego „świata”.

Jakiś desperat, też mający problemu rodzinne, zabija partyjnego urzędnika. I natychmiast partyjny żołnierz woła: „Nie zabijajcie nas!”. Smutne, tragiczne, ale jednocześnie szansa niczym gwiazdka z nieba. Czy ktoś, kiedyś mógłby wymyślić wspanialsze tło, wspanialszą szansę na wykrzyczenie: „Nie zabijajcie nas”?

Ludzie, których bliscy byli najbardziej nieprofesjonalnymi żołnierzami w cywilizowanym świecie, spoglądają codziennie na pośmiertne ordery swoich bliskich, a po sprawie wdów smoleńskich, tak jak one, upomnieli się i zostali usankcjonowani wysokimi odszkodowaniami, jak na rodziny bohaterów przystało.

Można by mnożyć takie determinacyjne pomysły. Mnożyć dlatego, że ktoś zauważył, że to się po prostu opłaca. Można by pomyśleć, napisać, uważać: „Biedny ten Tusk, biedny ten jego rząd, jak nie idzie, to nie idzie i wiatr w oczy…”. Ale jakoś mi go nie szkoda. Czysty cynizm i wyrachowanie wyziera z każdego centymetra tego rządu i samego premiera. Razem ze swoimi piarowcami dokonuje cudów, aby wilk był syty i owca… Eee tam, po co sobie głowę jakąś owcą zawracać.

„Nie będziemy klękać przed księdzem” - krzyczy na całą Polskę,  by „po kilku godzinach” usłużnie uklęknąć. „Nie ugniemy się przed związkowcami” – krzyczy, żeby po „paru chwilach” sprezentować związkowcom KGHM-u niebywałe, absolutnie kosmiczne, nawet jak na najbardziej komunistyczną rzeczywistość, warunki socjalne dla miedziowców, zaraz potem, podobne dla śląskich (chyba jastrzębskich) górników – mogą stracić robotę, będą „kosić kasę” za frajer. Bo w telewizji trzeba wykrzyczeć to, co widzowie chcą usłyszeć. A potem trzeba robić… „żeby trwać”.

Znów jest jakiś strajk włoski celników, czy coś w tym rodzaju. Założymy się, że dostaną podwyżkę? A potem będą następni. Bo hasło „zamrożenia wynagrodzeń dla budżetówki”, to tylko hasło (było) wyborcze. A o TRWANIE U WŁADZY… TRZEBA DBAĆ. Czyli zadowolić różnych celników, albo innych górników. To nie emeryci, którzy tylko gadają, gadają, gadają…

_____

Górnicy bronią swojej kopalni, nawet jeśli nie ma tam juz grama węgla. Kasjerka na kolei będzie bronić swojej kasy, nawet jeśli żaden pociąg na jej stacji nie staje. Prokurator wojskowy będzie bronił swojej prokuratury, nawet jeśli ma kilkadziesiąt razy mniej roboty, niż jego cywilny odpowiednik, za taką samą, albo wyższą wypłatę. To "normalne". Bo przywykli, bo się "wprowadzili w ten rytm". Ale nie wiem, czy kasjerka, czy górnik, kradzież roweru nazwie zamachem na życie, utratę kołpaków nazwie dewastacją samochodu w celu pozbawienia życia, wreszcie wyliże tyłek swojego "kierownika" (gen. Parulskiego) w celu zabezpieczenia się na przyszłość.

Pan pułkownik prokurator, odstawiając przedstawienie jak w cyrku, zachował się nie tylko nie po żołniersku, ale wręcz haniebnie, tchórzliwie i jak "beksa lala". Gdybym był prokuratorem (niekoniecznie wojskowym), nie podałbym mu już ręki.

Facet powinien się zapaść po ziemię. Albo zachować się jak żołnierz i pokazać, jak się strzela.

Jacy pułkownicy, takie wojsko: zero, dno, wstyd, hańba, żenada.