JustPaste.it

Przeciwieństwa się przyciągają.

Podobno. 


30baf1b64e4f8f464ca86e530c40c9d5.jpgAle jak to? Przecież prawdą jest, że plus z minusem się wzajemnie przyciągają! Wie to nawet każdy dzieciak, ale nie każdy dzieciak wie, że w fizyce ładunki przeciwne dążą do… zobojętnienia. I wydaje mi się, że tak jest też i w życiu. 

Kiedyś sobie taki pewien zespół śpiewał piosenkę o… Romanie: „Wiedziałem, że będzie z nas dobrana paraja lubię fiołki, a ty tulipany.” - Nawet oni się z tego wówczas nabijali.

Wyjaśnię to na przykładzie starej, poczciwej dyskietki trzy i pół. Jeśli nie wiecie jak ona działa, to musicie mi po prostu uwierzyć. Nie będziemy się w to jednak za bardzo zagłębiać, bo jak ktoś się na tym zna lepiej ode mnie, to sobie narobię wstydu. Dyskietka to nic innego jak nośnik magnetyczny, czyli żeby coś działało, trzeba wymieszać tam te wszystkie plusiki i minusiki. No, to wytłumaczyłem.

Właśnie mi się przypomniało jak latałem za dzieciaka do kumpla zgrywać fotki samolotów. Jak już się nie mieściły, to kazałem mu je wklejać do WORD’a i tym samym zbijać rozmiar. Czy nie zdarzyło się wam może, że po latach wkładaliście taką dyskietkę do napędu, po czym okazywało się, że nadaje się już ona tylko do formatowania? Tak samo może być z płytami CD, pendrive’ami, dyskami twardymi, chociaż ich żywotność jest dość spora. Chodzi mi o to, że ładunki się po prostu rozmagnesowują, zobojętniają. Nie warto trzymać wspomnień w szufladzie nie wiadomo jak wiele lat. W ten sposób ich nie zachowacie, w ten sposób stracicie swoje pliki. Tak samo dzieje się z ludźmi. Z czasem stają się sobie obojętni.

Przeciwieństwa się przyciągają…, a to podobieństwa nie? 

Tak, wiem, że przecież nie o to w tym wszystkim „chodzi”. To teraz patrz. Słowa te najczęściej padają w kontekście związków damsko-męskich. To dosyć powszechne sformułowanie, stosowane w przeróżnych sytuacjach, jednak najczęściej słowa te wykorzystywane są jako tajna broń. Kiedy jedno chce odejść, a drugie usilnie stara się zachować to pierwsze przy sobie. Wygląda to mniej więcej tak:

- Przecież nie zdążyłeś mnie jeszcze dobrze poznać!

- Zrozum, jesteśmy całkowicie różni…

- Ale przeciwieństwa się przyciągają!

Dla jednych przeciwieństwa są argumentem, by to wszystko rzucić w cholerę, dla innych odwrotnie. Ludzie są dziwni…

Dobrym przykładem jest podsumowanie czyjegoś związku z przeszłości. Z przeszłości. Bo oni BYLI razem, ale… już nie są. I może tworzyli świetny, zgrany zespół, ale mimo to coś ich jednak poróżniło. Być może nawet to samo, na co nie zwracali uwagi na samym początku, bo wówczas kompromis bywał jeszcze tym… przyjemnym kompromisem.


Na co dzień ledwo odnajdujemy się wśród ogromu informacji – plotek, błyskotek, billboardów. Często poświęcamy czas na bzdury, zdając sobie sprawę, że minął on bezpowrotnie, a my nie spożytkowaliśmy go według swoich założeń. Nie skupiamy się przez to na rzeczach wartościowych, odkładamy je na później. W przypadku relacji z drugim człowiekiem jest identycznie. Pomimo że mamy tendencję do selekcjonowania i wybierania najlepszych rozwiązań, i tak popełniamy gafę za gafą. Sami nie jesteśmy przecież idealni, ale to nie oznacza, że nie mamy prawa krytykować i wymagać.

Po jakiego grzyba mielibyśmy się wiązać z kimś, kto do nas nie pasuje? Z kimś, kto nie spełnia naszych oczekiwań? Taki związek zawsze idzie po równi pochyłej, ale nikt wtedy o tym nie myśli. Jeszcze.

A mimo to robimy tak, bo ta cała „inność” drugiego człowieka okazuje się bardzo interesująca. Możemy być w związku z kimś o odmiennych poglądach, zainteresowaniach, z kimś pryszczatym, otyłym, mało atrakcyjnym, kalekim, a po jakimś czasie sprzedamy sobie płaskiego w twarz i zapominamy już, czym ta osoba nam tak naprawdę wówczas zaimponowała, że zdecydowaliśmy się na tak beznadziejny manewr.

Nie wyobrażam sobie laski bez nóg. Ciągle myliłaby mi się pozycja „od tyłu” z „klasyczną”. Ale wyobraźcie sobie, że są ludzie, którzy zgryźli by ten orzech, bo polecieli na „charakter”, a później gryźli by się w dupę, bo nie mieliby serca odejść.

Nie umiemy przewidywać, nie mamy nawet wpływu na to, kogo spotykamy, z kim przyjdzie nam się razem uczyć w szkole, z kim przyjdzie nam studiować, pracować. Ludzie… po prostu są, przemykają się obojętnie przez labirynty ulic, mijamy ich aż do momentu, w którym zapala się czerwone światło. Miejsce, w którym można się zatrzymać i zobaczyć, że obok nas też są inni ludzie. Zgodnie z teorią o przypadkowości spotkań, poznajemy osoby, o których nic nie wiemy. To pułapka dla ludzi samotnych, którzy usilnie chcą „mieć”. Chęć posiadania wypłukuje w nich wszystkie istotne założenia. Nieważne kogo, byle kogo, byle tylko kogoś mieć. To pułapka dla ludzi, którzy myślą kategoriami… „bo dlaczego nie spróbować?”

Jak się czegoś chce, to się to po prostu bierze. Półśrodki są dla ludzi bez zasad.

Często mamy swoje własne sposoby na ucieczkę. Ja piszę przygłupiego bloga, bo liczę na to, że odezwie się do mnie jakaś fajna laska. Nie, nie możesz robić błędów ortograficznych, słońce. Gonimy za innym światem, szukamy ludzi pasujących do nas samych. Wspólny język to podstawa, dopełnienie stanowi identyczna konstrukcja psychiczna, te same zainteresowania, pasje, hobby. Kumpli dobieramy „kategoriami”, tam nie ma miejsca na „przeciwności”. Takie osoby skreśla się na wejściu. Spędzamy czas wśród ludzi podobnych do nas samych, nie szukamy przeciwieństw. Nie przyciągamy ich, bo całe nasze cholerne życie polega na odpędzaniu takiej gawiedzi. Dlatego przecież dzielimy ludzi na tych, których lubimy i na tych, którzy są nam obojętni.

W całym tym pieprzeniu o przeciwieństwach w związku… dostrzegam tylko jedno przeciwieństwo. Jest nim płeć.