JustPaste.it

Zgadzam się z Kaczyńskim. Serio.

Więc ja się postawiłem na miejscu takiego, hmm, Kiszczaka.

Więc ja się postawiłem na miejscu takiego, hmm, Kiszczaka.

 

Zgadzam się z Kaczyńskim. Serio.

Stało się, wiecie, nieszczęście. Sprawa niby zwykła, ale w tej zwykłości jednak niezwykła. Bo nieszczęścia, one zdarzają się często na tyle, że w swoim natłoku nikogo już nie dziwią. W naszym przezacnym kraju nieszczęścia to są taką zwyczajną sprawą, że dziwienie się im, samo w sobie jest nieszczęściem.

Sprawa lekarzy – nieszczęście, aptekarzy – tak samo. Sprawa paliw – jak jasna cholera. Sprawa Tuska – to nawet szkoda pisać. Człowiek nieszczęśliwy do gruntu. Ale o tym to każdy teraz pisze, więc ja dam spokój. A teraz wyszła sprawa stanu wojennego. Horror kompletny.


 

ee0ecffb555e0c24a0c528d1d0602d31.jpg


Wiecie, ja się już zastanowiłem nie raz, czy można wymyślić u nas coś bardziej strasznego, niżeli samo życie. I zawsze dochodzę do wniosku, że nie można. I zawsze się, cholera, mylę. Za każdym razem. I jestem tak skołowany tym swoim bez końca myleniem się, że może już nawet pojęcia nie mam, że coś w ogóle piszę. O czym zaś – no, nie wymagajcie za wiele.

Ale jednak, jakieś mi tam światełko mruga.

Ostatnio, ono mi zamrugało, kiedy nasz Jarek od kotów skomentował ten cały wyrok na stan wojenny. Rozumiecie, ja do Jarka podchodzę ostrożnie. Tak na wszelki wypadek. Gość, który w swojej karierze już nawet księżyc ukradł, nie może mieć żadnych kłopotów, żeby ukraść coś więcej. Czyli, o nic go na razie nie posądzam, ale trzeba być ostrożnym.

Więc on, ten Jarek, powiedział głośno, że wyrok za stan wojenny ma coś wspólnego z wyrokiem za kradzież kur sąsiadowi. Co prawda, nie powiedział, jakiemu sąsiadowi i jakich właściwie kur, a przede wszystkim, ile – ale człowiek bystry sam się tego domyśli. Bo te kury, cokolwiek o nich sądzić, mają duże znaczenie. Ludzie kształceni powiadają, że zawsze na początku jest kura. No, albo jajko, rzecz jasna.

Więc ja się postawiłem na miejscu takiego, hm, Kiszczaka. Postawiłem się przykładowo, w ramach tak zwanej empatii. To bardzo ludzkie i humanitarne przecież. Ale muszę przyznać, że jakoś tak nieludzko, za to bardzo dokładnie, od razu krew mnie zalała.

Ta krew, ona mnie zalała nie na pana Jarka, który powiedział byle co, jak zawsze. Do tego wszyscy zdołali już przywyknąć. Pan Jarek żadnej empatii do pana Kiszczaka nie odczuwa, o to go nie posądzam. On chciał tylko dogryźć panu Tuskowi, że coś za słabo tego sędziego (sędzinę?) nakręcił. Że on, czyli Jarek, nakręciłby go (ją) zdecydowanie lepiej. Nakręciłby go (ją) może na cały regulator, chociaż głównego nakręcacza to już  przy nim nie ma.


 

99c20582692d92fd46788e234c327423.jpg


Tłumacząc tę krew, która by mnie zalała, gdybym był Kiszczakiem, to bym, też w zupełnej zgodzie z księżycowym Jarkiem, tego sędziego (sędzinę) kazał w ogóle rozstrzelać. Jako nieprzydatnych. Bo co to za pożytek z sędziego, który nie odróżnia stanu wojennego od kradzieży kur?

I trzeba by to było zrozumieć. Tak naprawdę. Wczuć się. Człowiek się namęczył, żeby ten stan wojenny przygotować, nie spał całymi nocami, mobilizował wszystkie siły własne i prawie wszystkie cudze – aż ten stan zdołano wprowadzić. A nawet potem ileż to wysiłku i starań kosztowało! Przecież to nawet całe lata tej wojny musiały upłynąć. A teraz jakiś tam sędzia czy sędzina kwituje to wyrokiem za kradzież kur!

Czułbym się jak Goering, któremu by Trybunał wymierzył ze trzy rózgi na pachnącą dupeczkę. Po mojemu, to myślę, że Goering też by się wprawdzie nie sprzeciwiał, ale też by się raczej czuł upokorzonym.

Dlatego zgadzam się z tym, co powiedział Jarek. Ale dusza mnie boli.


 

9b81491162c30a8a74672e5fb118e799.jpg