JustPaste.it

Narkotyki kontra zwykli ludzie

Był sobotni poranek, gdy moja babcia, z nieskrywanym uśmiechem powiedziała mi, że właśnie zalegalizowali narkotyki. Podobno przed chwilą mówili o tym w telewizji.

Był sobotni poranek, gdy moja babcia, z nieskrywanym uśmiechem powiedziała mi, że właśnie zalegalizowali narkotyki. Podobno przed chwilą mówili o tym w telewizji.

 

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że przedstawiona historia jest historią całkowicie fikcyjną, a wszelkie nawiązania do prawdziwych ludzi, miejsc i wydarzeń są całkowicie zamierzone. No chyba że akurat nie są.

Był sobotni poranek, gdy moja babcia, z nieskrywanym uśmiechem powiedziała mi, że właśnie zalegalizowali narkotyki. Podobno przed chwilą mówili o tym w telewizji. Babcia od razu poprosiła mnie, żebym coś załatwił. Cóż się dziwić, w końcu zawsze była praworządna, a skoro zalegalizowali – to brać trzeba.
Jako że sam nie mam dojścia, zadzwoniłem po kolegę Tomka. Tomek jest oblatany w tych sprawach i zawsze chętnie służy radą, na pewno pomoże mniej doświadczonemu koledze. Uwinął się i już pół godziny później siedzieliśmy w moim pokoju.
- Ile kupiłeś? - zapytałem.
- 10 gramów, wisisz mi czwórkę.
- To dużo chyba. I tanio. Tak myślę. A co to?
Tomasz wyciągnął całe opakowanie tabaki. W tej właśnie chwili doszło do mnie, że naprawdę to robimy. Było to tak prawdziwe i tak nierealne jednocześnie. Jakby dotyczyło to kogoś innego, a nie mnie, jakbym oglądał to w telewizji. Ekscytacja była nie do zniesienia. Mój towarzysz wyglądał jednak na spokojnego i opanowanego. Musiał robić to już setki razy.
Usypał mi górkę na dłoni w zagłębieniu między palcem wskazującym i kciukiem. Już się bałem, że będzie chciał wciągać kreski. Uspokoił mnie mówiąc, że po kreskach boli głowa. Zresztą na pierwszy raz to mi w zupełności wystarczy. Wciągnęliśmy tabakę na trzy-cztery.
Dziwne uczucie. Niby nic mi nie jest, a jednak moje myśli płyną zupełnie inaczej. Tyle ciekawych rzeczy dzieje się dookoła. Oczy mi łzawią. Chce mi się działać. Nie mogę się na niczym skupić. Tomek odpadł, leży na łóżku.
Wtem dopadło mnie naprawdę. Rzeczywistość zaczęła mi się mieszać. Było to jak stan tuż przed zaśnięciem, gdy nie jesteśmy całkowicie świadomi, ani też nie śnimy jeszcze całkowicie. Sen przechodzi w jawę i z powrotem. Widziałem rzeczy straszne i piękne zarazem. A wszystko było bardziej realne od łóżka, czy Tomka na nim leżącego. W pewnym momencie wydawało mi się nawet, że ukazał mi się dziadek. Pogroził mi palcem i rozpłynął się w powietrzu. Zasnąłem.
Nie wiem ile spałem, czy było to pięć minut, czy godzina. Tomek obudził się wcześniej, teraz podał mi szklankę wody. Dokładnie tego mi teraz było trzeba. Jak dobrze mieć doświadczonego kolegę, który zadba o wszystko.
- Coś słabe było – oznajmił.
- Rzeczywiście, prawie nic nie czułem – przyznałem mu rację. Nie chciałem wyjść na gorszego.
Poszliśmy do babci poczęstować ją. Jak zobaczyła tabakę - wyśmiała nas. Powiedziała, że w naszym wieku brała kwas z hipisami. Usypała sobie ścieżkę długą na 10 centymetrów, z fartucha wyciągnęła osmaloną lufkę, nachyliła się i wciągnęła. Powtórzyła to dla drugiej dziurki od nosa. Lufkę schowała i wróciła do oglądania Klanu.
Później tego samego dnia okazało się, że wcale nie zalegalizowali narkotyków. Babci na starość już się miesza. Przypadkiem włączyła MTV, a tam akurat leciał program o dzieciach palących trawę do muzyki. Chyba był to jakiś hip-hopowy teledysk. I babcia wyciągnęła błędne wnioski. Bywa.
Jednak wciąż mieliśmy prawie pełne opakowanie narkotyku. Nie chciałem ryzykować, postanowiliśmy więc zakopać resztę w ogródku. Cała sprawa prawie by się wydała - dziadek przybiegł krzycząc na nas, że rozkopaliśmy mu grządki. Na szczęście już kończyliśmy zasypywać dół, a dziadek do dzisiaj nie ma pojęcia o substancjach psychoaktywnych, które tam zakopaliśmy. A róże wyrosły w tym roku wyjątkowo okazałe.