JustPaste.it

Czworonożny przyjaciel

Piesza milosc matczyna,a druga psia...

Piesza milosc matczyna,a druga psia...

 

Całą noc sypał ścieg i pokrył bielą słomiane strzechy, a mróz srebrnym szronem zamurował okna. Kiedy kur zapiał, już nie spałem. Stałem na ganku w łapciach i patrzyłem, jak dym z komina mknie prosto do nieba. To był znak, że pogoda murowana. A mama pakowała do koszyka jedzenie dla ciotki. Była biedna i chora. Szedłem do niej z tym jedzeniem znajomą leśną ścieżką niby bajecznym srebrno-białym tunelem. Drzewa spały w srebrzystych girlandach , w powietrzu wisiał iskrzący s zapachem żywicy. Taka cisza, czułem jak serce pika i w uszach dzwoni. Szedłem jak we śnie, gdzieś zastukał w sosnę dzięcioł. Jego puk, stuk niosło echo po lesie. I wtedy nieoczekiwanie rozległo się  znajome głośne szczekanie psa.. To niemożliwe, że to mój czworonożny przyjaciel - pomyślałem.
Jak odchodziłem, bawił się z bratem. Odnalazł  jednak. Skoczył na mnie, objął łapkami i zaczął całować. Cieszyłem się z tego spotkania. Raźniej idzie się z przyjacielem przez duży las. Kiedy wyczuł tylko zająca, merdając ogonem biegł wkoło po jego śladach. Zdyszany wracał i ocierał się o zaśnieżone łapcie, zaglądał w oczy i popiskiwał. Wyjąłem z kieszeni skibkę chleba z kawałeczkiem słoniny. Był to mój prowiant na drogę. Rozdzieliłem na dwie równe części. Jedną oddałem jemu. Delikatnie ścisnął w silnych łapach swoją porcję i powoli, jakby delektując się, zaczął jeść. Pogładziłem siwo burą głowę jego  i powiedziałem: ”złapiesz zająca w drodze do domu”. Kasztanek, tak się wabił, wtedy przestał jeść, liznął rękę ciepłym językiem i cichutko pisnął jak maleńki ptaszek. A mnie wydało się, że zrozumiał te słowa.
Podchodziliśmy na skraj lasu, wyłaniał się dom ciotki, był w zasięgu wzroku, czułem nawet zapach dymu z komina. I wówczas kasztanek zaczął groźnie szczekać. Zza zakrętu ścieżki wyszli partyzanci. Kasztanek, Kasztanek - wołałem, a on pędził ku nim i szczekał. I  padł strzał, aż śnieg z drzew posypał  się na głowę.
Nam nie trzeba psów - powiedział jeden z nich po rosyjsku - A ty do dokąd? Pokazałem palcem dymiący komin i pobiegłem w jego kierunku płacząc. Nie płacz synku, gładząc po głowie pocieszała ciotka. Wtulony w jej fartuch, opłakiwałem śmierć czworonożnego przyjaciela.
Wujek przyniósł od sąsiada maleńkiego szczeniaka, urośnie drugi Kasztanek, pocieszał, ale ja myślałem tylko o moim piesku. I nie mogłem pojąć, dlaczego ludzie zabiją ludziom ich najlepszych przyjaciół. Mojego zastrzelono tylko za szczekanie. Wtedy często strzelano do psów, palono ich  razem z ludźmi, czynili to okupanci, kolaboranci, i partyzanci, .
Teraz   przyjaciół  wyrzucają  z domu,  przywiązują w kagańcach do drzewa przy mrowisku., błąkają się , jak bezdomni ludzie, w śmietnikach  z nimi dzielą się kromką chleba., a  nieliczne  schroniska pękają w szwach. Władza wali kasę na  na  inne  bezużyteczne  budowle  , o przyjaciołach człowieka zapomina. Nie rozumie,ze  przyjaźń psia  najwierniejsza na świecie.
 I  syty głodnego  nigdy  nie zrozumie! Odgrodzona władza  od społeczeństwa murem obłudy  pilnuje tylko   swojego darmowego żłobu,a  kowalskich karmi gruszkami na wierzbie.