JustPaste.it

Na rozstaju.

"Prozac – na chęć życia. Geriavit – na się nie starzenie. Memotropil – na lepsze funkcjonowanie metabolizmu mózgu. Etopirynę – profilaktycznie" - czyli jak przeżyć życie.

"Prozac – na chęć życia. Geriavit – na się nie starzenie. Memotropil – na lepsze funkcjonowanie metabolizmu mózgu. Etopirynę – profilaktycznie" - czyli jak przeżyć życie.

 

W okołopółnocnych godzinach najwięcej bolączek życia wypływa z głębi mnie na powierzchnię, rozrywając cienki płaszcz oddzielający moją Duszę od szarej brei rzeczywistości, by tak zostawić z tą raną otwartą i wyzierającą zeń.. pustką.

Ileż nocy niespokojnych, bez zmrużenia oka - przez myśli poplątane z chaosem i z niego zrodzone. Galopujące przez głowę i zostawiające w niej odciski swoistych kopyt, z których niczego odczytać już nie można, bo te kopyta nakładają się na siebie, i z każdym kolejnym myśli przebiegiem, coraz bardziej tylko wydeptują w głowie dziurę.
Ileż czasu zmarnowanego na bezdenne gdybania o tym czego zrobić nie należało, a co tak. Co zrobić trzeba - na już! na wczoraj! - a jeszcze nawet na to nie zerknęłam..

Ilu z nas budzi się rano, czując pod skórą niemal namacalną obecność pierwiastka Adasia Miauczyńskiego? Ilu z nas ma swój "Dzień świra"?

"Boję się rano wstać, boję się dnia, codziennie rano boję się otworzyć oczy, ze strachu przed świtem, zupełnie nie wiem, co zrobić z nadchodzącym dniem".

A problemy piętrzą się, kiedy się robi w życiu coś, z czym się nie chce mieć nic do czynienia, kiedy się żywi urazę do świata, ludzi, samego siebie, kiedy się nie ma celu, kiedy zatrzaskuje się samemu sobie kolejne drzwi przed nosem. I problemy nie rozwiążą się, jeżeli się stoi obiema nogami w tym błocie beznadziei, z trzema jedynie słowami na ustach: "no nie mogę".
Czasami boję się życia. Tak panicznie boję się, że kiedy los postawi mnie na rozwidleniu - wybiorę niewłaściwą drogę. Albo, że droga, którą obecnie podążam jest (od dawna) niewłaściwa. Bo w zasadzie nie czuję, że to właściwy kierunek. Ale czy kiedykolwiek będę mieć pewność? Czy inne osoby to wiedzą? Czy podążają właściwą ścieżką? Czy robią to świadomie? Czy może brną w ślepy zaułek, z pełną tego świadomością, naiwnie i z całych sił wierząc, że los się do nich jeszcze uśmiechnie, spuści z nieba drabinę, otworzy nagle ukryte przejście, wyjście ewakujacyjne, choćby kanał..

Jak wybrać właściwie spośród morza ewentualności? Czy gdybym wybrała kiedyś coś innego, moje życie byłoby lepsze? Inne? Czy też to co mam (bo taki był mój wybór) jest właśnie tym, co powinnam mieć, co mieć jest mi pisane, na co zasługuję? Tym, co mnie być może pokieruje kiedyś właściwie?


W tych okołopółnocnych godzinach smakuję swoją Przeszłość, Teraźniejszość i Przyszłość, i zastanawiam się, czy tak naprawdę chciałabym znać prawdę? Znać odpowiedzi. Wiedzieć gdzie pójść. Znać zapach, zanim jeszcze dotrze do nosa. Czuć fakturę materiału, zanim go dotknę? Stracić całą istotę "życia poprzez poznawanie". 


Bo może "coś" już za nas wcześniej wybrało, i nie ważne którą drogą pójdziemy - nawet jeśli będzie niewłaściwa - cóż, stracimy najwyżej parę lat, ale tą drogą okrężną dojdziemy w końcu do celu. Do tego miejsca, gdzie mieliśmy się od początku znaleźć, ale nieświadomie zboczyliśmy z trasy. Tylko czy idąc do celu prostą drogą możemy się czegoś nauczyć? Czy trudniejsza droga, więcej wyboi, rany czy otarcia w trakcie jej przemierzania nie czynią nas bogatszymi, u celu? Po to mamy chyba wolną wolę, by smakować, próbować, testować, ryzykować, żyć?
Może już najwyższa pora przestać katować się powtarzając codziennie swojemu odbiciu w lustrze: "no nie mogę", a powiedzieć mu raz: "spróbujemy?". I spróbować. Zaryzykować. Żyć.


A Ty? Co rano mówisz swojemu odbiciu w lustrze?
Czy podejmujesz z uniesioną głową tę codzienną podróż wgłąb samego siebie, czy raczej rozkładasz bezradnie ręce, by na końcu powiedzieć tylko:

"Nie udało mi się życie; zmarnowałem"?