JustPaste.it

Wschodni stan umysłu.

Nie rozumiem panicznej niemal chęci zaliczania Polski do tzw. państw zachodnich. Widzę oczywiście ile korzyści można czerpać z finansowej studni Unii Europejskiej, ale kulturowo jesteśmy przecież bliżej spokrewnieni ze wschodem. Podczas mojej półrocznej wizyty w Stanach Zjednoczonych ciągle spotykałem się z pytaniami „Czy Polska to to samo co Rosja?”. Faktycznie, przeciętny wychowany w myśl egocentrycznej mocarstwowości Amerykanin nie rozróżnia większości państw wschodniej Europy, ale trudno im się dziwić. Dla Amerykanina jego ojczyzna to cały świat, a Europa, głównie ta „za Niemcami” nie wzbudza większego zainteresowania. Jesteśmy wschodem, zawsze wschodem dla nich byliśmy i mimo chęci nazywania nas zachodem, będziemy wschodni. Nie ma się czego wstydzić.

Wschód dzisiaj stał się synonimem biedy, zacofania i postkomunizmu. W mowie codziennej wszystko co rosyjskie, z wyjątkiem wódki wydaje się mniej wartościowe niż np niemieckie. Rosyjska technologia, filmy, nawet potrawy są zmuszone chować się w cieniu niemieckich samochodów, amerykańskiego kina i włoskich kulinariów. „Ruska” muzyka jest niemodna, może ze śladowym wpływem „kanikułów” i popowego, niegdyś popularnego i wielce niepoprawnego nastoletniego duetu. Dostojewskim zniechęca szkoła- lektury czytane z przymusu są na straconej pozycji w konfrontacji z Umberto Eco, Coelho i Kingiem. To kwestia gustu, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że i w tej kategorii wschodnie znaczy gorsze. Gdy rozmawiam z ludźmi o moich wakacyjnych marzeniach, ci zaskoczeniem reagują na Krym, Odessę, Moskwę i St. Petersburg. To również kwestia gustu, może po prostu wybieram miejsca mniej popularne i zatłoczone, jednak nie da się nie zauważyć faworyzowania np kurortów hiszpańskich. Niedawno spotkałem się z absurdalną opinią, że picie czystej wódki jest chamskie i niestosowne. Picie wódki do obiadu, jak robią np na Ukrainie nie jest traktowane jak picie wina we Włoszech. Niemcy mają piwo, Włosi wino, w Portugalii raczą się porto, Szkoci popijają szkocką, więc czemu do cholery wódka jest tak dyskryminowana? Widziałem Anglików „pod wpływem" robiących „burdel” z miejsc użytku publicznego, tak samo jak widuję Polaków robiących to samo po śmiertelnych dla Francuza dawkach „czterdziestu koni”, ale w oczach społeczeństwa ci pijący wódkę są gorsi od tych pijących whisky. Wstydząc się naszych zwyczajów przejmujemy obce. Kategoryzując zachowania stajemy się mniej obiektywni, a kultura masowa umiejętnie nam to podpowiada. I choć z różnych powodów nie lubię polskich wesel, to nie wyobrażam sobie przekształcenia ich w amerykańskie przyjęcie, gdzie po godzinie 22 goście idą grzecznie do domów. A poprawiny?

Językowo, mentalnie, nawet historycznie zawsze byliśmy wschodni. Martwi mnie stopniowe wypinanie się na tą stronę świata, bo razem z macdonaldyzacją umiera dziedzictwo tego, co zawsze miało ogromny wpływ na wszystkie aspekty życia Polaków. Osobiście odczuwam silną przynależność do kultury słowiańskiej, nie wstydzę się pić wódki, a w kwestiach smakowych nie zastanawiam się: strogonow czy spaghetti. Lubię słuchać polskiej muzyki, nie gardząc przy okazji zagraniczną. Hiszpańska gitara w odpowiednich, amerykańskich czy rosyjskich rękach brzmi tak samo dobrze. Francuski nie jest wcale romantyczny przy rosyjskim czy ukraińskim, a nasze wschodnie krajobrazy są dla nich idealnym tłem. Nie lubię zachodniego tempa i codziennej gonitwy. Tu, na wschodzie przynajmniej życie płynie zwyczajnie, słońce wschodzi i dzień się zaczyna…