JustPaste.it

ACTA-czy powinniśmy się bać?

Od paru dni jesteśmy świadkami globalnej manifestacji, która kategorycznie sprzeciwia się wprowadzeniu w życie umowy dotyczącej walki z naruszeniami tzw. własności intelektualnej.

Od paru dni jesteśmy świadkami globalnej manifestacji, która kategorycznie sprzeciwia się wprowadzeniu w życie umowy dotyczącej walki z naruszeniami tzw. własności intelektualnej.

 

Sam projekt umowy jest na razie jeszcze dla nas nieczytelny, w zasadzie nie wiadomo jak go interpretować i na ile nasza wolność wypowiedzi i korzystania z dobrodziejstw internetu zostanie ograniczona. Czy będziemy mogli czuć się bezpiecznie, skoro nasze dane osobowe bedą teraz coraz częściej wykorzystywane do monitorowania naszych poczynań w celu sprawdzania czy przypadkiem nie naruszamy czyjejś własności intelektualnej?

Tego jeszcze na razie nie wiemy, możemy tylko przypuszczać, że internet nie będzie już tą przestrzenią, w której bez ograniczeń będziemy mogli zdobywać informacje, słuchać muzyki, ogladać filmy. Co do tego nie ma żadnej wątpliwości, bowiem prawo autorskie wygasa po 70 latach od śmierci autora, czyli legalnie umieszczone filmy to te, które zostały wypuszczone na rynek 70 lat po śmierci pisarza, muzyka, producenta, reżysera. Z tych utworów będzie można korzystać. Za pozostałe trzeba będzie zapłacić.

Moim zdaniem efekt tej polityki będzie taki, że "kultura światowa" w znacznej mierze zubożeje, bo nikogo nie będzie stać na to, żeby kupować oryginalne dzieła bądź w inny płatny sposób korzystać z możliwości obejrzenia, bądź usłyszenia czegoś. Jeżeli ratyfikacja ACTA ograniczyłaby nas w tym zakresie nakładając obostrzone przepisy co do bezprawnego umieszczania filmów i muzyki to pewnie niewiele zobaczymy i usłyszymy w "necie".

Nie bronię tutaj piratów i zwykłych internautów, którzy dzielą się np. na You Tubie filmami. Robią to przecież w sposób serdeczny, ale też z mocnym naruszeniem prawa. Rzecz jednak nie w tym. Tutaj bowiem chodzi o kulturę, o konsumentów. Dlaczego my mamy nie korzystac z kultury pełnymi garściami? Może to właśnie prawo światowe dotyczące praw autorskich powinno zostać zmienione, może powinny nastąpić jakieś zmiany systemowe, może Ministerstwa Kultury powinny dawać wynagrodzenia artystom, w końcu my cały czas płacimy za wszystko podatki?

Rozumiem w pewnym sensie buntujących się artystów. Zbigniew Hołdys wczoraj dosadnie wypowiedział się na temat akcji hakerskiej i bezprawnego korzystania z "darów" netu. Ma racje, tyle, że dzięki takiemu paradoksalnie bezprawnemu umieszczniu w sieci filmów i muzyki wielu artystów zaistniało. Odkąd internauci zaczęli masowo umieszczać filmy na stronach, na których można było on-line ogladać, bądź sciągać-wielu laików zapoznało się z twórczością reżyserską wielu wybitnych klasyków. Do tej pory nikt nie wiedział o istnieniu np. Kiarostamiego, Cukora, Herzoga, Wylera, czy Kałatoziszwiliego. Normalnie nikt by nie kupił 15 dzieł Bergmana, bo najzwyczajniej w świecie nie byłoby go na to stać. Podobnie jest też z muzyką. Właśnie dzięki naruszaniu własności intelektualnej wielu wschodzących młodych twórców miało szansę zaistnieć, bo ich dzieła darmowo odsłuchały miliony. Teraz będzie trzeba za wszystko zapłacić.

Jeśli te regulacje wejdą w życie i rząd nie zaproponuje w zamian jakiejś alternatywy, to na pewno kulturowo zubożejemy w znacznej mierze. Być może znajdą sie tacy co będą miesięcznie wydawać 1000 zł na filmy, muzykę, gry, książki itd, ale większość pewnie będzie nadal próbowała dostępnymi sobie metodami zdobywać dobra kultury.

Nie wiadomo też co będzie z dziennikarstwem niezależym. Czy dziennikarz obywatelski w myśl prawa autorskiego bedzie mógł cytować, przytaczać publikacje, interpretacje, analizy innych? Czy będzie mógł korzystac ze zdjęć, materiałów filmowych? Jeśli nie, to pewnie niezależni publicyści będą mieli z tym problem. Jeśli by tak miało być to na pewno w tym sensie ACTA przyczyniłyby się do globalnej cenzury. A jak wiadomo internet jest medium, w którym jak do tej pory bez wielkich ograniczeń mogli wypowiadać sie przeróżnego rodzaju eksperci, których bardzo często brakuje w maistreamowych, upolitycznionych mediach.

Mało tego, ten przepis na pewno w znacznym stopniu ograniczyłby możliwość wyrażania opinii na forach. Forumowicze bowiem niejednokrotnie w swoich zawiłych dyskursach na tematy polityczne, obyczajowe i religijne posługuiwali się cytatami, faktami, interpretacjami-co do których nie mieli przecież prawa autorskiego. Jeżeli teraz im się tego zabroni to na pewno zaniknie wymiana zdań i możliwość wyrażania własnych poglądów. Przyznam szczerze, że w tej perspektywie nasze demokratyczne prawa bedą znacznie bardziej ograniczone niż do tej pory.

Kontrowersyjnie też przedstawia się kwestia korzystania z tzw. opracowań, czyli haseł powszechnie dostępnych, np. w Wikipedii. Podobno duża część artykułów została tam zaczerpnięta z innych źródeł. Co zatem stanie się z tymi opracowaniami po wprowadzeniu ACTA. Czyżby miały zniknąć? A jeśli tak, to co w takim razie będzie w internecie?

To wszystko wygląda naprawdę niezadowalająco.

Na koniec jeszcze warto byłoby jeszcze zapytać komu tak naprawdę zależy na wprowadzeniu tej umowy, czy samym artystom, czy firmom producenckim, wydawcom, itd? Być może lobby za wprowadzeniem ACTA stoi po stronie korporacji wydawniczych? W końcu internet na pewno zaczął zaciekle z nimi konkurować, bowiem od momentu umieszczania filmów on-line sprzedaż płyt DVD spadła parokrotnie (biorąc pod uwagę fakt, że cena jednego filmu w Empiku przekracza 40 zł).

Z jednej strony nie ma sie czemu dziwić. Tu każdy walczy o swoje, artyści chcą zarabiać, wydawcy też. My także chcemy się rozwijać i co najważniejsze mieć możliwość swobodnego wypowiadania się w sieci. Co w takiej sytuacji robić, czy mamy dalej protestować, albo bojkotować w przyszłości twórców? Przestać kupować, ogladać, słuchać, przestać wypowiadać się?

Jeśli wszystko będzie cenzurowane to co z naszą demokracją? Internet jak do tej pory był ostatnim bastionem wolności. Mainstreamowe media nie są bezstronne w większości krajów. Być może teraz przyszedł czas na internet. Smutne to, ale być może jest w tym jakaś prawda. Może w tej całej walce o prawa autorskie chodzi także o to by wprowadzić globalną cenzurę. Warto się nad tym też zastanowić.

Sytuacja wydaje się być trudna. Do tego jeszcze dochodzi fakt wspomnianej wyżej "inwigilacji", bo trudno to nazwać inaczej. Teraz być może będzie tak, że nasze dane osobowe nie będą już tak pilnie strzeżone jak do tej pory, bowiem służby odpowiedzialne za ściganie tych, kórzy naruszaja prawa będą musiały nas wszystkich monitorować. Polscy decydenci zapewniają, że w tym zakresie nic się nie zmieni, ale kto ich tam wie?

Jeśli rządy poszczególnych państw chcą wprowadzić ACTA, to również powinny zapewnić konsumentom bezpłatny dostęp do wszelkiego rodzaju dobrodziejstw kultury. A tego oczywiście tego nie zrobią, bo byłoby wysoce kosztowne. Nie zagwarantuja nam też tego, że będziemy mogli mówić o wszystkim w sieci. Wobec tego, co to za rozwiązanie?

Tak, czy inaczej ACTA moim zdaniem niczego nie regulują, wręcz przeciwnie. Nie mamy jak do tej pory pełnej jasności co do zakresu obostrzeń i interpretacji tego prawa, ale na pewno mamy się czego obawiać. Jeśli miałoby być tak jak hipotetycznie zakłada ten artykuł to przyszłość internautów niestety nie wyglada ciekawie.