JustPaste.it

Trzech Króli

Praca przedstawiciela handlowego daje możliwość obserwacji wielu zjawisk, zdarzeń, elementów folkloru i kultury. Im mniejsze miasteczka, miejscowości, wsie, tym ludność bardziej religijna. Oczywiste? A i owszem, ale celowo na to zwracam uwagę. Jestem ateistą, nie cierpię Kościoła katolickiego. W zasadzie mógłbym powiedzieć, że to przez księży, ale nie byłaby to szczera prawda. Drugim powodem mojej nienawiści jest społeczność – obłudna banda hipokrytów. Że nie każdy? Też prawda. Są tacy, którzy szczerze wyznają tę wiarę i przyznają się, że Kościół i księża to tylko otoczka, dobrze dla nich, ale są tacy, którzy chodzą do kościoła, więc są katolikami. Ja czasem stoję w garażu, wychodzi, że jestem trochę samochodem. Mógłbym się rozwodzić na temat zasadności grzechu pierworodnego, bo przecież według Darwina wyewoluowaliśmy od jakiejś tam małpy, więc żaden Adam i Ewa nie zgrzeszyli, a nawet jeśli Darwin się myli, to wszyscy jesteśmy członkami jednej wielkiej kazirodczej rodziny, jak w Modzie na Sukces. Mógłbym podważyć sensowność spowiedzi i to, że zwykły seks się wybacza, choć to cudzołóstwo, ale już rozwodu nie, bo to jest cudzołóstwo. Mógłbym się rozwodzić nad tym, że napisane zostało „nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”, a także „nie czyńcie niczego na moje podobieństwo”, a ludzie modlą się do obrazów, czy krzyżyków.

 

Mógłbym, ale nie.

 

Tym razem dopierdolę się do czegoś bardziej prozaicznego i prostego – święto Trzech Króli. Dzień ustawowo wolny od pracy, jak część katolików pewnie wie, inna nazwa tego święta to „Święto Zwiastowania Pańskiego”.  Co się wtedy robi? Ano idzie się do kościoła na mszę, kupuje się kawałek kredy (w papierniczym 1,20 zł, w kościele co łaska minimum 5 zł) i jakieś suszone zielsko szumnie nazwane „kadzidłem” (nie, żeby to obok kadzidła leżało).

Zostańmy przy kredzie. Co się z kredą robi? No jasna sprawa – idziemy do drzwi i piszemy. Co piszemy? Tu się zaczynają schody. Praca przedstawiciela handlowego nauczyła mnie, że wbrew temu, co mówi tradycja i kościół, bohomazy na drzwiach to kwestia indywidualna każdej rodziny! Widziałem już wiele kombinacji. Najczęstsza to „K + M + B = 2012r”. Jak widzimy jest to matematyczne podejście do tradycji i religii – równanie z czterema niewiadomymi, poziom HARD. Co jeszcze? „K + M + B – 2012r”, znowu całkiem matematycznie albo „K + M + B + 2012”, to już w ogóle dziwoląg. Takich kombinacji jest wiele, pominę już fakt, że zdarzają się takie, że literka jest w innym miejscu, albo w ogóle jest zmieniona (tak, np. zamiast „M,” „N”), ale kto tak naprawdę wie co to znaczy i jak to powinno wyglądać? Ano ja wiem. A katolikiem nie jestem i nie będę. Na pohybel obłudnikom.