JustPaste.it

Zwierzęta kupują zwierzęta

Wchodzi baba do sklepu zoologicznego. Spływa makijażem, czuć od niej drogie perfumy, ubrana jest w nietani płaszcz, widać, że nie ma problemów finansowych. Ciągnie za sobą dwójkę dzieci, na pierwszy rzut oka w wieku 5-9 lat.

„Proszę królika” i narasta pierwsze uczucie zdenerwowania. Znów nieodpowiedzialny rodzic z brakiem czasu dla dzieci kupi im jakąś zabawkę. Pewnie gry komputerowe się znudziły, a w telewizji emitują powtórki.

„Którego króliczka? Te są za 30, a te za 40 zł” uprzejme zapytanie ekspedientki i odpowiedź, która rozdrażnia jeszcze bardziej – „Tego droższego”. Zaczynam się zastanawiać, czy ze mną jest coś nie tak, czy to ta baba zachowuje się jakby była w drogerii, po czym słyszę „Proszę to zapakować.”. Znajduję wyraz tego, że nie jestem odosobniony w swoich myślach, bo ekspedientka wymienia ze mną porozumiewawcze spojrzenie, oczy pełne zrezygnowania i bezradności.

„Czym to karmić?”, zaczynam nienawidzić słowa „to”, „Są karmy, ale trzeba mu podawać dużo sianka, one jedzą bardzo dużo sianka, to ich podstawowa dieta.”. Bije w myślach brawo dla cierpliwości pani zza lady, „To proszę mi dać to sianko i trociny”. Trociny? Po co jej trociny? Pewnie wypcha sobie nimi głowę. Ale ekspedientka jest nadal cierpliwa. „Te są za złoty-pięćdziesiąt, te trzy-siedemdziesiąt.”, słyszę „droższe!”, z siankiem podobnie. Apogeum zdenerwowania przychodzi, kiedy klientka odbiera telefon i słyszę „Klatkę? Po co klatkę? Niech se siedzi z chomikiem, czym to się różni?”. Wychodzę ze sklepu płacąc za swoje sianko, bo kodeks karny jest bezlitosny, zabijesz coś takiego, odpowiadasz jak za człowieka.

Na kupowanie zwierząt, jako pupilków, nowych członków domu powinno być zezwolenie. Jakieś badania psychologiczne, czy badania odpowiedzialności. Zwierzę to nie przedmiot, nie wpycha się tego dziecku „masz, pobaw się, daj mi spokój”, ale u niektórych widać, że robią tak nie tylko ze zwierzętami, ale też ze swoimi narządami rozrodczymi, a potem niespodzianka! I trzeba kupić zwierzaka.