JustPaste.it

Z tobołkiem do Bartoszyc

Wędrówka ludu na ziemiach zachodnich po wojnie wielka była z wielu powodów,szukali dachu nad głowę,schronienia,uciekali przed wrogiem..

Wędrówka ludu na ziemiach zachodnich po wojnie wielka była z wielu powodów,szukali dachu nad głowę,schronienia,uciekali przed wrogiem..

 

Z  tobołkiem    wszedłem do gabinetu starosty  i powiedziałem  „szukam  domu

- skąd  się zjawiłaś-?
-  z Dolnego Sląska
A rodzice   ?
Mama  likwiduje  gospodarstwo na Śląsku,,a ojciec
Warszawę odbudowuje. Niechaj tu przyjeżdża, zaciągając po wileńsku  powiedział, a  raźniej na duszy stało słysząc mowę ziomka
 , domów  więcej niż ludzi ,wybieraj  jaki chcesz ,
Obok  wieży   wpadł  w oko,  podziurawiony kulami  zegar    na niej   wybijał   kuranty,  kiedy stanąłem na ganku    podszedł chłopak  wyciągnął rękę , Henryk jestem,a ty ?
-Szymon -odpowiedziałem
Zegar  czerwonoarmiści  podziurawili kulami  , domy wysadzali  ,ściany twojego  domu też nie ominęły kul nim  do Królewca  wyjechali,wyjaśnił   
. Jutro    pomogę się  urządzić -obiecywał , dom piętrowy   ogołocony,nawet łózka nie było. Otulony płaszczem wierciłem się na podłodze  , nie mogłem zasnąć , a zegar   na bramie nieustannie dzyń ,dzyń.
Henryk  rano materac i krzesła  przytaskał  z  innego     domu ,na parapecie  położył bochen chleba-to od mamy powiedział
-  w Łynie  łapałem   ryby  i  pitrasiłem z nich zupę
. Za parę tygodni przyjechała  mama z rodzeństwem,mogłem  najeść się  do syta..
.Na  wieży zawiesili hasło”cały naród odbudowuje stolicę. Z mamą wyciągałem cegły z ruin-płacili za robotę,złom metali  kolorowych  sprzedawałem w punkcie skupu.,.a miedziane łuski od. pocisków szły jak świeże bułeczki

Ojciec  wrócił z Warszawy ,znalazł   dom  z ogrodem, założył  tam pasiekę
. otworzył warsztat rzemieślniczy    .Mama  kury hodowla,sprzedawała na targu jaja , zdam maturę ,zostanę inżynierem będzie jeszcze lepiej-pocieszałem  .
Tylko  Henryk   był smutny,objął  jak brata i  ze łzami w oczach  pytał'”  jak ojca     uwolnić z rąk  ubowców?Bez broni nie damy rady powiedziałem.
Przez most wopista pijany szedł ciemnym wieczorem,nie zdążył pisnąć,a pas z pistoletem był nasz ,a on  do Łyny plusnął, uciekaliśmy  przez tory do lasku tepedowskiego ,   w szparach  niemieckiego bunkra  ukryliśmy  broń.
 Świat wolny -bębniła  zachodnia rozgłośnia - czeka na was. Uwolnimy ojca  i uciekniemy tam    , judził  , z jednym pistoletem  ?Zabierzemy  drugi, pałętają się pijani z dziewuchami , w myślach spacerowałem po stolicach świata.

Z plastrem na  twarzy  wopista szukał sprawców w  szkołach ,internatach
Chwycił za brodę  ,a wzrok jak bagnet wiercił myśli moje.
 Gdzie byłaś  wieczorem?
W warsztacie klucze   z ojcem   dorabiałem-odpowiedziałem,a pod ławką   nogi dygotały. Całą klasę  tak  maglował.,a  wartownik z pepeszą   stał przy tablicy.
Na rynku   spęd młodzieży zrobiono , haniebny  czyn   potępiono  .Zetempowskie   patrole  penetrowali  wieczorem ulice,a na ścianach i tablicy ogłoszeń ktoś pisał:” obrońców  granic ,   mają za  nic”  węszyli po  mieście i   nic nie wskórali.
Ojciec  spojrzał   badawczo i powiedział,nie daj boże ,żebyś ty się w to paprał .Ależ nie-bąknąłem,i  żałowałem kłamstwa, bo  los ojca  nie oszczędzał .
Z  Warszawy wrócił markotny , dom który tam kopił zabrali pod kwaterunek i lokatorów  napchali
. Pasiekę  postawił na polu PGR,nawozami wytruli i   nie dali złamanego szylinga, warsztat zabrali,  dorywczo  klucze  w biurach dorabiał i coraz więcej pil i zębami zgrzytał,tylko mama w zakładzie tekstylnym  pracowała,a brat  młodszy, niespokojny duch,  z domu uciekał,marynarzem chciał  być.


 Tajniak”Jednoręki „zaglądał    do nas,,wiercił wzrokiem ,myszkował. Z kim się przyjaźnisz, co mówi  "Wolna Europę-dopytywał. Nie paplaj za wiele-ostrzegali rodzice,to  kanalia,a kolega nalegał,zabierzemy mu bron,uwolnimy ojca i w trojkę drapniemy na zachód , chusteczką  przez kraty  machał,jak by prosił  o pomoc ….

Ale rodzice chyba wyczuli   te zamiary. Jedz  do Elbląga się uczyć orzekli , licho nie śpi, narwany jak wujek,tylko byś walczył.

Elbląg doże miasto portowe oszałamiał prowincjusza znad Łyny,w  szkole    starsi  ode mnie,  wąchali proch, chodzili w butach oficerskich , udawali ważniaków ,zalatywało od nich konspirą...moje zabużańskie  przygody w porównaniu z ich opowieściami,to kaszka z mlekiem. Traktowali mnie  serio i kacapem nie nazywali, a. redaktorem gazetki ściennej  wybrali,  kiedy wiersz  w Sztandarze Młodych   wydrukowano, wieszczem okrzyknięto , -Mickiewicz   idzie wołali

Wypaplałem im  pistolet w bunkrze,   zaprosili  wtedy    na konspirę  ,   nim dotarłem   ,to   ubowcy ich zgarnęli., zakochana bez wzajemności    Ala  z ogólniaka sypnęła ,a  potem rzuciła się do kanału.
 Na Sąd pokazowy   w   karnych szeregach  nauczycieli zaprowadzili  , nasi koledzy siedzieli  skuci, posiniaczeni,bladzi. Prokurator  się pienił,sługusy zgniłego imperializmu -wołał na nich.  Nogi ze strachu  zadygotały,kiedy     palcem wskazywał  na salę i   patrzył wzrokiem bazyliszka Myślałem ,że o pistolecie już wie. Dziewczęta   mdlały,ryczały  jak do wiezienia    ich   zabierali.
Halina obok mnie  zemdlała ,w ciąży z Jurkiem była, osiemnaście lat miał i piętnaście kryminału dostał

Klasy   maturalne   rozparcelowano,mnie przerzucono do jedenastej pedagogicznej,na   czyny   społeczne, samochodami  wywożono  ,od chaty do chaty chodziliśmy  z   tekstem wstąp do spółdzielni produkcyjnej  .W  remizie strażackiej czytałem referat o  kolektywnym raju,nie bójcie się  kulaków akcentowałem głośno ,podkreślone słowa te były czerwonym ołówkiem. Nie bójcie się, powtarzałem
Wtedy stary człowiek  powiedział, synku , czytasz   banialuki  chociaż z  Kresów jesteś ,zaniemówiłem z wrażenia,a na sali zaległa śmiertelna cisza. A potem rozległ się gromki rozkaz  wyprowadzić stare bydlę do obory,a faktycznie w kajdankach pojechał  do Elbląga
 . Po maturze     na koloni   dzieci pracowników stoczni   bawiłem .Zalew Wiślany w Tolkmicku błyszczał  lipcowym słońcem.,ciepła woda  zachęcała  rozbrykanych urwisów do kąpieli.
Zycie  piękne, smarując  plecy kremem ,mówiła kierowniczka kolonii, przyjdź  po capstrzyku, to  cię rozprawiczę ,nie przyszedłem,  naburmuszona,nie odzywała się cały dnień,a
wieczorem przy ognisku przerwała  mnie  pogadankę o socjalistycznym wychowaniu i  poinformowała  o kradzieży dziesięciu złoty z kasy   kolonistów, podejrzenie  rzucono na mnie   i nie było po-miłuj. Sąd w Elblągu na  dziesięć miesięcy w zawieszeniu   skazał,to niesprawiedliwie wołali wychowawcy i przyjaciele ,tego nie zrobił ,  była kradzież,to i przestępca musi być,ripostował  prokurator.
Kiedy wychodziłem z gmachu sprawiedliwości  jakiś facet  zagadał"nie ma sytuacji bez wyjścia"- szkoła oficerska takich kozaków potrzebuje ,zastawów  się radził.





.