... słowem malowany obraz rosyjskiej zimy z pewnego obrazu...
Z PITRA DO MOSKWY…
Wiersz mojego ojca powstał zainspirowany dziewiętnastowiecznym obrazem nieznanego, rosyjskiego malarza, który niezmiennie podziwiamy od miesięcy na giełdzie antyków. Opis, zawarty w wierszu, niech inspiruje każdego z was do wyobrażenia sobie tego kwantu czasu, zatrzymanego dla potomnych przez malarski pędzel… A poniżej ukraińska zima, pędzla Stanisława Masłowskiego :)
Rosyjska zima.
Na obrzeżu białej drogi
śnieżne zaspy, na których kładą się
fioletowe cienie wieczoru.
Ciemnoniebieskie tło nieba
z liliowymi smugami zachodu.
Po drugiej stronie szlaku
pridorożnaja gostinica –
przysadzista karczma z drewnianych bali
kryta gęsto kopiastą słomą strzechy,
z dwoma małymi okienkami
emanującymi słabą poświatą
zapalonych w izbach lamp.
Na pierwszym planie ekipaż –
Powóz z lekko odchyloną budą
odsłaniającą opuszczone wnętrze.
Wyobraźnia sytuuje podróżnych
przy topornym stole ciepłej izby,
gdzie w rytmie pomruków
dymiącego samowara
zajadają się blinami ze śmietaną
i rybna uchą, a tęgi gospodarz w fartuchu
spieszy z półmiskiem pieczonej Biełuchy
i sporą flaszką samogonu –
chluby miejscowego chutoru.
Na poddaszu, energiczna, obszerna hazjajka
pulchnymi, acz silnymi rękami
obija i wstrząsa nad łóżkami
puchate pierzyny i piernaty
zaklinając w nich intencje
smacznych i pokrzepiających snów…
Powóz zaryty kołami w śniegu.
Niewyprzęgnięte i niespokojne konie
parskają, grzebią nogami, rzucają łbami,
a z rozwartych chrap nad aksamitem pysków
toczą kłęby pary, wyraziste
w ostrym, mroźnym powietrzu.
Centralna postać izwozczika-kucziera
pochylonego nad przednim kołem
rozświetla świecową lampą
tę część obrazu, która odsłania
podróżną katastrofę –
pęknięty resor i skrzywioną oś.
Ten świetlny kontrast ma w sobie
coś magicznego i tragicznego zarazem.
Dla woźnicy kłopoty i nieprzespaną noc;
Dla podróżnych opóźnienie w dotarciu
do Moskwy, czy też Piotrogrodu,
zapowiadające przyszłe, nieoczekiwane implikacje;
dla oglądającego nostalgia
za dziewiętnastowieczną przygodą
na rosyjskich zimowych prastorach,
którą nieznany malarz
pędzlem zaklął w nieprzemijającą,
ekspresyjną i niezapomnianą chwilę.
Obraz w starych drewnianych ramach
robi wrażenie, szarpie struny duszy,
drwi z nieubłaganego Chronosa…
Artysta bezwzględnie i bezkarnie
zabrał wieczności tę chwilę
i w jej nieruchomości zatrzymał
dla nas kwant czasu.
Dziś rozumiemy, że wieczność jest hojna.
Szczodrze rozdaje czarodziejom palety
takie chwile, gdyż –
jak ta bułka niedojadka
czy woda niedopitka –
dając je nigdy ich nie zatraci.
© Piotr Issel, Wrocław, 2011