JustPaste.it

Wielki książę Minusator

"Plus i minus to jedyne co widzę..."

"Plus i minus to jedyne co widzę..."

 

   Zawsze lubiłam matematykę. Byłam z niej nawet całkiem niezła. Co więcej, zdawałam maturę z tego przedmiotu. Dobrze mi poszło. No, może bez przesady. Chwalić się jednak nie będę.

Napisze tylko, że udało mi się zręcznie ominąć przeszkodę i zdałam. Fartem? Ech tam...Żadem ze mnie Pitagoras.

Ale matematykę lubiłam.

Do dziś wiem, że plus i minus daje minus.

Minus i minus daje plus...

No właśnie a propos minusów....

 

 

   Dawno, dawno temu.... za ilorazem, za iloczynem i w sumie... W sumie to bez różnicy. Ale dawno temu, w krainie ujemnych temperatur, różnic i różnego rodzaju odejmowania, żył sobie i innym, WIELKI KSIĄŻĘ MINUSATOR....

Książę był genialnym matematykiem. Już od dziecka fascynował go świat liczb, figur, skomplikowanych wzorów i rachunku prawdopodobieństwa.

Od wielu lat grywał w totolotka. Kilkakrotnie nawet udało mu się wygrać. Ogółem, zdobytych nagród było gdzieś z 10,50 zł.

Oprócz zamiłowania do przedmiotów ścisłych, książę zdradzał również zainteresowanie przedmiotami nieścisłymi, czyli nieco poluźnionymi.

Posiadał szeroką wiedzę historyczną, filologiczną, pedagogiczną, filozoficzną i długo by wymieniać. Tyle że po co?

Książę lubował się w słowie. Kochał słowa, uwielbiał je i nie lubił, wręcz nienawidził kiedy szastano nimi na prawo i lewo.

Najbardziej jednak wkurzało go szastanie lewostronne, bo ono kojarzyło mu się z patologią.

Ba, nawet z pewnego rodzaju dewiacją, coś na kształt nekrofilii. No, może nie do końca.

Okej, wymieńmy dewiację na anomię.

Wielki Książę Minusator był strażnikiem słowa.

Dbał o godne ich wykorzystywanie, a więc o to, by nie przerastały formy i nie zalewały nikogo, ani niczego nadmierną, i niepotrzebną ilością liter.

Dbał, by były używane w odpowiednim momencie i w odpowiednim kontekście.

Nawoływał, niczym „słowowy” kaznodzieja do ascetyzowania ich na tyle, na ile się dało.

Pragnął, by ludzie za ich pomocą nie nie wyrażali więcej niż mogłaby wyrażać ich pierwotna myśl.

Jedna myśl miała się równać jednemu słowu, a nie milionom, nic nie znaczących znaków.

Nie lubił przepychu. Nie lubił też długich, pustych, niewiele ukazujących, dialogów.

Często powtarzał:

  • Pamiętajcie, liczy się minimalizm słowny! - te słowa były jakoby jego mottem życiowym!

Tak więc Wielki Minusator sprawował pieczę nad słowem, a wszystkich tych, którzy niegodnie się z nim obchodzili, surowo karał.

Książę prowadził akcję na rzecz słowa, pod kryptonimem „A”.

Czemu „A”? Książę nie lubił szastać literami, więc ograniczał się do minimum.

W swym, godnym pochwały działaniu nie był sam.

Miał kilku bliskich pomocników, którzy pomagali mu namierzać skupiska ludzkie, które charakteryzowały się barkiem poszanowania dla słowa pisanego.

Jego najwierniejszym i najskuteczniejszym informatorem był Minusik.

Minusik od dawna pomagał Minusatorowi. I to właśnie on natrafiał na największe afery.

On pomagał rozbijać szajki najokrutniejszych nadużywaczy słowa.

To on namierzył internetowy gang ROZRZUTNYCH SŁOWOLEJCÓW.

  • Książę, Ejobowe Bractwo szasta słowami – oznajmił Wielkiemu Minusatorowi któregoś pięknego styczniowego dnia.

  • Jakże to? - zdziwił się książę.

  • Też mnie to dziwi, o Panie, ale oni...Aż wstyd. Serce się kraja jak oni traktują słowa – to mówiąc zaczął cichutko pochlipiwać. Bo wręcz pozorom Minusik był bardzo wrażliwym agentem.

  • Uspokój się i mów! - próbował łagodzić sytuację, książę. Tylko szybko i rzeczowo.

  • Piszą!

  • Olaboga, aż tak... - obruszył się Wielki Minusator.

    Minusik zdołał jedynie poruszyć głową na znak, że tak. Nie mógł wykrztusić z siebie słowa. Każde, nowo odkryte bagno, w którym bezczeszczono słowa, wysysało z niego siły.

    Robił się słaby jak mucha. Często także mdlał.

  • Minusować! - wrzasnął WIELKI KSIĄŻĘ MINUSATOR, po chwili milczenia.

    Ten zaś miał w sobie bezdenne pokłady siły, energii i wszystkiego tego, co było potrzebne do pracy.

    Minusator powołał specjalną ekipę do minusowania.

    Odtąd miliony osób siedziało przed monitorami swoich komputerów, w celu śledzenia każdego słowa, każdego lokatora eiobowej krainy.

    Wszyscy byli inwigilowani. Wszyscy ci, którzy szastali bez ograniczeń słowami byli minusowani.

    Minusator chciał, aby bractwo się opamiętało i zaczęło ważyć słowa, a także by zaczęło ograniczać je tylko do niezbędnego minimum.

    Jego zabiegi na niewiele się zdały.

    Społeczność eiobowa bowiem wzięła się w kupę i zaczęła wyrównywać wszystkie minusy.

    Co więcej, zaczęła zachwycać się komentarzami swych braci i sióstr, obdarowując je plusami.

    To rozwścieczyło Wielkiego Minusatora. Niewiele jednak mógł zrobić.

    Wprawdzie wynajął kolejny, milionowy sztab ludzi do pracy przy minusowaniu, ale oni i tak nie nadążali. Plusy górowały nad minusami

    Komentarzy, z każdym dniem przybywało, a minusów ubywało.

    Minusy zamieniały się w plusy, ale nie w myśl matematycznej zasady.

    Minusator, i jego tłumnie zgromadzeni, przed komputerami ludzie zaczęli powoli wymiękać.

    Próbują jednak walczyć. Ostatkiem sił minusują.

    A tamci...tamci nieźle się bawią :)