JustPaste.it

Gdzie podział się dowód na niemożność dowiedzenia Boga i Prawdy?

... czyli o pewnym dogmacie filozofii

... czyli o pewnym dogmacie filozofii

 

 

800px-Brow_Chakra_Rajasthan_18th_Century_small.JPG

W filozofii panuje pewien dogmat, który wydostał się z jej obszaru do umysłów różnych „antyteistów”, materialistów, a nawet sporej ... całej (?) grupy teistów. Dogmat ten mówi, że nie można udowodnić istnienia Absolutu, Boga. Niby, dlaczego? Na tę tezę nikt dowodu nie przedstawia. Mamy w historii filozofii kilkanaście prób udowodnienia istnienia Boga specjalizowała się w tym filozofia scholastyczna. Funkcjonowała jednak w przedkantowskim i przedempirycznym okresie filozofii, dlatego dowody czy systemy filozoficzne były spekulacjami abstrakcyjnymi, oderwanymi od doświadczenia. Dowodom na istnienie Boga, które wtedy powstały, choć wyrażają logiczne możliwości, spójne twierdzenia, brakuje uzupełnienia o doświadczenie. Przynajmniej o oczywistość doświadczenia, o stronę empirycznej weryfikacji, bo zakładają doświadczenie w sposób nieoczywisty. To znaczy nie wypełniają „przestrzeni”, jaka powstaje pomiędzy dowodem, a doświadczeniem. Nie wyjaśniają jak powstaje dane nam naocznie doświadczenie z dowodu. Brakuje po prostu zrozumiałego wyjaśnienia przejścia nieskończoności w skończoność.

Jeśli pojąć dowodzenie Boga nieco szerzej, takie próby znajdujemy w starożytnej Grecji z czego najciekawszą i najważniejszą stanowią platońskie Idee albo Arystotelesowskie dowodzenie praprzyczyny. Natomiast interesujące konstrukcje pokantowskie, czyli po filozoficznym „przewrocie kopernikańskim” Kanta, odnajdujemy choćby w postaci systemów niemieckich idealistów w osobach Fichte, Schelling, Hegel lub w idealizmie brytyjskim. Przy czym wszystkim idealistom zabrakło tej sfery doświadczenia albo też sceptycy robili „wielką dziurę” pomiędzy mentalnością, a zmysłowością. Taki system Schellinga tłumaczył Absolut przez przyrodę, zatem starał się nawiązać do doświadczenia, ale późniejszym materialistom i filozofom w ogóle, nie wystarczyło to.

Można doszukiwać się innych prób, jednak wraz ze szczytem filozofii systemowej i próbą pogrzebania jej przez materializm dialektyczny po dziś dzień panuje w filozofii dogmat. Mówi on, że „Boga nie da się udowodnić”, jak i, a co wiąże się z pierwszym „nie można poznać całej Prawdy”. Co się z tym wiąże, o ile prób dowodzenia Boga mamy wiele, to nie potrafię znaleźć żadnej próby udowodnienia, że Boga udowodnić się nie da, czyli nie znajduję jasnej i jednoznacznej tezy, która wskazuje, że nie sposób Go poznać, a zatem poznać Prawdę. Mimo to ten dogmat istnieje w filozofii i poza nią, jest łatwo wypowiadany. Myślę, że wynika to z trudności, które w tym temacie napotkali dotychczas myśliciele i z łatwego wniosku, jakim jest ten dogmat. Łatwiej przecież być malkontentem, niż twórcą, pewnym ludziom na rękę jest wypowiadać taki dogmat, kiedy bronią swoich tez ... w które wierzą, ale uzasadnić nie potrafią dostatecznie.

Skoro już o tym wszystkim mowa, warto skrótowo opowiedzieć, na czym konkretnie polegają próby dowodzenia Absolutności, aby dokładnie wiadomo było czemu się przeczy lub nie.

Platon wnioskował o istnieniu królestwa wiecznych, niezmiennych i niematerialnych Idei, są one prawzorami tego, co realne. Do wniosku tego doszedł spostrzegając, że na przykład z różnych rodzajów ryb, koni, jaszczurek, żółwi, węży i innych, można wywieść jedną wspólną Ideę zwierzęcia. Z różnych przejawów dobroci można wywieść jedną wspólną Ideę Dobra. Wreszcie i co najważniejsze z różnych przejawów Prawdy i prawdomówności można wywieść jedną wspólną Ideę Prawdy.

Materializm do dziś nie poradził sobie z tą trudnością, nie potrafi odpowiedzieć skąd pochodzi to, co aprioryczne, czyli to, co stanowi podstawę naszego doświadczenia. Dlaczego prawdziwość tautologii „p = p” istnieje zanim ją odkryje się. Dlaczego w umysłach ludzkich pojawia się Idea Prawdy, Miłości, czy Wolności. Tłumaczy to działalnością społeczną, ale społeczeństwo odkrywa jedynie, zdaje sobie sprawę z tego, że istnieją Ideały. Czyż, kiedy istniały dinozaury, a człowieka jeszcze nie było, nie miały one Wolności, czy wszystko istniało prawdziwie?

św. Anzelm z Canterbury swój dowód wypowiedział w słowach „aliquid quo maius nihil cogitari potest”, co znaczy, że nie można pomyśleć czegoś większego od Idei Boga. Bóg jest tym, co można najwyżej pomyśleć i ponad Niego pomyśleć nie sposób. Dodając do tego, że „skoro to, co najdoskonalsze można pomyśleć musi istnieć rzeczywiście”, bo Doskonałość musi obejmować w sobie realizm. W ostatnim zdaniu znajduje się trudność dowodu św. Anzelma, ponieważ nie zostało wyjaśnione jak Idea Boga staje się światem, nie znamy drogi przejścia pomiędzy pojęciem Boga, a Bogiem jako światem.

W innym sformułowaniu dowód Anzelma brzmi: „Odkrywamy w naszym myśleniu niezmienne wieczne prawdy. Prawdy te nie mogą mieć swojego źródła ani w zmiennym doświadczeniu, ani w nas samych, ponieważ my już je zastajemy. Muszą mieć one źródło wyższego rzędu. Otóż to królestwo wiecznych prawd jest osadzone w Bogu jako jednej i jedynej odwiecznej Prawdzie, będącej fundamentem wielości wiecznych prawda”[1].

św. Tomasz z Akwinu był, można rzec, specem od dowodzenia Boga, mamy pięć dowodów na istnienie Boga jego autorstwa.

Pierwszy „[...] wychodzi ze zjawiska ruchu, którego istnienie stwierdzamy na tym świecie przy pomocy zmysłów. Ale wszystko, co się porusza, zostało pobudzone do ruchu przez coś innego, gdyż jest w możności do tego ku czemu jest poruszane. Ale poruszać może tylko to, co istnieje w rzeczywistości (...). Wszak poruszać (czy zmieniać) to wyprowadzić coś z możności do rzeczywistości (...), a to może sprawić tylko byt istniejący w rzeczywistości. (...) Ale jedna i ta sama rzecz nie może być równocześnie i pod tym samym względem w możności i w rzeczywistości. (...) Tak więc cokolwiek jest w ruchu, zawdzięcza to innemu czynnikowi. Ale w szeregu tych czynników powodujących ruch (czy zmianę) nie można iść do nieskończoności, bo wówczas nie było by pierwszej przyczyny ruchu, a tym samym nie było by i pośrednich przyczyn tegoż ruchu. (...) Tak więc trzeba przyjąć istnienie pierwszego źródła ruchu (czy zmian), będącego bytem nieporuszalnym przez cokolwiek innego (czyli bezwzględnie niezmiennym)”[2].

To tak zwany dowód kinetyczny mówiący, że wszelki ruch musi mieć swoją podstawową przyczynę, którą jest Bóg.

Drugi: „Stwierdzamy bowiem w Świecie zjawisk, zmysłowo poznawalnych, łańcuch podporządkowanych przyczyn sprawczych. Nigdy jednak nie spotykamy - bo to niemożliwe - by coś było przyczyna sprawczą siebie samego, bo istniało by wcześniej od siebie samego, a to jest niemożliwe. Ciąg zaś przyczyn sprawczych nie może iść w nieskończoność, gdyż w łańcuchu podporządkowanych przyczyn sprawczych pierwsze ogniwo jest przyczyną sprawczą pośrednich, a pośrednie ostatniego. Gdy zaś nie ma przyczyny, nie ma skutku. (...) Gdyby więc łańcuch przyczyn sprawczych szedł w nieskończoność, nie było by pierwszej przyczyny sprawczej, a co za tym idzie, nie było by i pośrednich przyczyn sprawczych, a tym samym nie było by skutku ostatniego, co jest jaskrawym fałszem. A więc trzeba przyjąć istnienie pierwszej przyczyny sprawczej, którą nazywamy Bogiem”[3][4].

„Trzecią drogę wskazuje fakt, że przygodność bytów wymaga bytu koniecznego. Stwierdzamy bowiem na świecie istnienie bytów, które mogą być i nie być, bo rodzą się i giną. Otóż jest rzeczą niemożliwą, by tego rodzaju byty zawsze istniały, bo to, co może nie istnieć, kiedyś nie istniało. Jeśli przeto wszystko mogło nie istnieć, to niegdyś nic nie istniało, a jeśli tak, to i dziś nie istniało by. Co bowiem nie istnieje, nie zacznie istnieć bez wpływu bytu istniejącego. Nie wszystkie, więc byty są przygodne, ale musi istnieć byt konieczny. Taki zaś byt ma przyczynę swej konieczności skądinąd albo jej nie ma. Ale łańcuch bytów koniecznych, mających przyczynę swej konieczności skądinąd, nie może ciągnąć się do nieskończoności, podobnie jak łańcuch przyczyn sprawczych. Trzeba więc uznać istnienie czegoś, co jest konieczne samo z siebie i nie ma przyczyny swej konieczności poza sobą, a jest przyczyną konieczności dla innych bytów, a więc Boga”[5].

„Czwartą drogę stanowią stopnie (doskonałości) bytów. Stwierdzamy bowiem w bytach coś co jest mniej lub więcej dobre, prawdziwe, szlachetne itp. zależnie od rozmaitego stopnia ich zbliżenia się do tego, co jest takie w najwyższym stopniu. (...) Istnieje więc byt, który jest najbardziej prawdziwy, dobry, szlachetny, a tym samym jest najbardziej bytem, będącym dla wszystkich innych bytów źródłem istnienia, dobroci i wszelkiej doskonałości. Taki Byt nazywamy Bogiem”[6]. Czyli musi istnieć wzór Prawdziwości, Miłości, Mądrości, Szlachetności, itd.

Piąty „ [...] wskazuje fakt ukierunkowania rzeczy na świecie. Widzimy bowiem, jak rzeczy niezdolne do poznania, a więc ciała naturalne, działają celowo, co ujawnia się w tym, że zawsze lub zazwyczaj działają jednakowo, tak, by dopiąć tego, co dla nich najlepsze. Jasne więc, że nie dochodzą do celu mocą przypadku, ale w sposób przez kogoś zamierzony. Rzeczy zaś niezdolne do poznania czegokolwiek nie dążą do celu, jeśli nie są skierowane do niego przez kogoś zdolnego do poznania i myślenia, jak strzała przez strzelca. A więc istnieje ktoś myślący, kto kieruje wszystkie rzeczy w przyrodzie ku celowi i jego zwiemy Bogiem”[7].

Dowody tomaszowe w istocie nawiązują do wypowiedzi Stagiryty (Arystotelesa), który w taki sposób dowodził istnienia substancji ponadzmysłowej[8].

Idealizm niemiecki w osobie Schelling’a uznaje samowiedzę, czyli wiedzę o sobie (własnym istnieniu), czyli samoświadomość za najwyższą zasadę wiedzy. Samoświadomość stwarza samą siebie, to źródło wieczności i nieskończoność, zasada istnienia Absolutu. Podmiot - Absolut dokonując zwrotu ku sobie, czyni siebie zdolnym do obejrzenia siebie. Oglądając siebie czyni z siebie przedmiot oglądany, uzyskuje wyobrażenie siebie. Pomiędzy Nim - podmiotem, a przedmiotem – wyobrażeniem, następuje bezpośrednia tożsamość, bo przedmiot wynikł z samooglądu (obejrzenia siebie), przedmiot jest obrazem (wyobrażeniem) podmiotu. Ogląd siebie jest naocznym uzmysłowieniem sobie własnego istnienia, ustanowieniem go w świadomości i zdolnością czynienia tego w nieskończoność.

Hegel, trzeci z idealistów niemieckich pogląd idealistyczny rozwinął do monstrualnych rozmiarów. Podobnie jak Fichte i Schelling budując swoją filozofię na samowiedzy, czyli kartezjańskim cogito ergo sum, które posłużyło Kantowi do dokonania „przewrotu kopernikańskiego” w filozofii.

Żaden z tych dowodów nie został dotychczas obalony, zarzucano im różne „rzeczy”, wszystkie są niezupełne, są wyrwane z Całości Istnienia, którą trzeba udowodnić. Ale wszystkie wyrażają logiczną możliwość, której nie sposób zaprzeczyć, bo są po prostu spójne „wewnętrznie”. W zasadzie spójne, bo w systemie idealistycznym przeciwstawiano podmiot przedmiotowi, co spójność odbiera, ale ta sprawa zasługuje na osobne potraktowanie i jest rozwiązywalna.

Gdyby dokładniej przeszukać filozofię to znalazłoby się tych dowodów - argumentów wiele więcej, ale dowodu na to, że dowodzić nie można, że nie można poznać - brak. Kiedy znowu jakiś „antyteista” mówi, że nieistnienia nie można dowodzić wychodząc z założenia, że Boga nie ma, to ma rację. Ale ta racja na równi jest z racją, że musi milczeć, kiedy chce zaprzeczyć Bogu, bo potrzeba argumentu na to, aby móc przeczyć. Jednak, aby twierdzić, że nie można poznać Prawdy, dowód trzeba przedstawić, dlaczego Prawdy nie można poznać. Bowiem można przedstawić cały niekończący się szereg dowodów na to, że Prawdę wciąż poznajemy. Istnieje, więc w tym ciągłym poznawaniu Prawdy przesłanka, że kiedyś możemy ją całą poznać. Pytanie tylko czy Prawda – nieskończoność może mieć kres? Widać tutaj sprzeczność, ale może też istnieć sytuacja, że Prawdę poznamy w takim wymiarze, który będzie systemem spójnym, ale otwartym na dalsze poznanie.

 



[1] A. Anzenbacher: Wprowadzenie do filozofii. przeł. J. Zychowicz, Kraków 1992, s. 372

[2] Tomasz z Akwinu: Suma teologii. przeł. F. Bednarski, Warszawa 2000

[3] Idibem

[4] Por. M. Krąpiec: Byt i istota. Lublin 1994, s. 156

[5] Tomasz z Akwinu: Suma teologii. przeł. F. Bednarski, Warszawa 2000

[6] Ibidem

[7] Ibidem

[8] G. Reale: Historia filozofii starożytnej. przeł. E. Zieliński, Lublin 1997, s. 427

 

Źródło: http://sites.google.com/site/samoswiadomosc/