JustPaste.it

Wiosenne gramolenie

Wiosna, a wraz z nią morze możliwości: bo i ruszyć się chce, zrobić coś w końcu ze swoim życiem, coś zmienić, poprawić, zrzucić, nadrobić. Tyle możliwości.. ale co wybrać?

Wiosna, a wraz z nią morze możliwości: bo i ruszyć się chce, zrobić coś w końcu ze swoim życiem, coś zmienić, poprawić, zrzucić, nadrobić. Tyle możliwości.. ale co wybrać?

 

     Wiosna i morze możliwości. Bo i ruszyć się bardziej chce, coś zrobić w końcu ze swoim życiem, ze sobą, zmienić coś, poprawić, odciąć, zrzucić, nadrobić. Tyle różnych możliwości wyciąga do człowieka ręce.. ale co wybrać?

Jeżeli chodzi o co wiosenną redukcję tkanki tłuszczowej - pozostanę sceptyczna. Jedna sesja na bieżni wiosny nie czyni. Choć cały dzisiejszy (przesiedziany przed komputerem) dzień, 'intensywnie' myślę o zwolnieniu mojego rowerka stacjonarnego z niechlubnego stanowiska utrzymywacza ciuchów, które już ani w szafkach, ani w szafie się widać nie mieszczą, i przywróceniu go do łask, do tego, do czego przecież został stworzony, przez konstruktorów chcących poprawić nam komfort życia - do ćwiczenia na nim. Cóż, dzień jeszcze długi. Może coś z tego będzie..

Wygląd pozostawiam więc losowi. Jednak temu łachudrze, nie wszystko można tak całkiem powierzyć.. Przyszłość. Mam na myśli. Bo czy powierzył(a)byś go niezbadanym kolejom losu? Rzucił(a)byś do oceanu, gdzie niepowodzenia pływają ławicami? Puścił(a)byś jak łódkę z papieru na wodę, bez możliwości sterowania nią? Z pewnością nie.
Tak więc rozmyślając w ten przedwiosenny czas, nad możliwościami, które daje mi los.. grzęznę w bagnie, nie potrafiąc zrobić żadnego ruchu. Witaj stary kumplu, rozsiądź się wygodnie. Zaparzę herbaty. Melisy. Twoja ulubiona, prawda? Moja też. Kumpel Strach, pozwólcie, że wam przedstawię. Ach, znacie się? To świetnie. Zatem nie muszę wam tłumaczyć, co jego wizyty robią u mnie, w Środku. Jak zarzynam się od wewnątrz. Pętam w sidła, przykuwam kulę do nogi, w gardle zasycha, a krew krzepnie. Dziwne stworzenie. Przychodzi zawsze kiedy stoimy przed poważnym wyborem. Zamiast pomóc - rzuca kłody pod nogi. Szepce do ucha.. nie dasz rady, daj sobie spokój, zostaw to innym, lepszym, ty? no chyba żartujesz, nie rozśmieszaj mnie, nawet o tym nie myśl, narobisz tylko (sobie) wstydu, przecież ty jesteś nikim, zmarnujesz tylko czas, swój i innych..

Po takim seansie już zwyczajnie nie wiem, czy On czasem nie mówi mądrze..

     Znajdzie się oczywiście w moim bliskim otoczeniu kilka Dobrych Duszyczek, które to wszystko zgarną, włożą do worka, zacisną pętlę z kamieniem na końcu i wrzucą do morza, żeby już nigdy mnie nie dręczyło.. A to owszem, pomaga trochę.. Ale oni nie wiedzą chyba, że ten worek jest lniany.. I to całe ciarastwo przesiąknie na zewnątrz i, prędzej czy później - usadowi się znów w fotelu, by rozpocząć swoje morały, i jeszcze poprosi o herbatkę, tłumacząc że się zziębił z lekka, bo ta woda taka zimna..
Powiedzmy jednak, że Strach sobie dzisiaj śpi. A ja używam jedynie swojego chłodnego rozumowania (nie mogąc jednak zaprzeczyć, że tamte słowa na dnie głowy nadal dźwięczą):
czy mogę sobie pozwolić na ewentualne zmarnotrawienie kilku lat mojego życia i kilku (zapewne -set) tysięcy papierkowych, w imię czegoś, w związku z czym nie mam fioletowo-beżowego pojęcia czy kiedyś zaprocentuje? Czy wybierając spośród kilku ewentualności wzięłam w ogóle pod uwagę, że to może zupełnie nie być TO? A jak to nie TO, to co ja mam w życiu robić? A może mam jeszcze czas? Albo już w ogóle nie mam czasu.. No dobrze, dobrze. Bez dramatyzowania. Zwyczajny, ot dylemat. Zmarnowałam już suma sumarum trzy lata dokonując błędnych, może inaczej: nic nie wnoszących do mojego życia wyborów szkół.. Więc zwyczajnie boję się zmarnować kolejnych. Muszę, po prostu muszę tym razem trafić w dziesiątkę. W darta zazwyczaj całkiem dobrze mi idzie.. żeby to tylko się mogło przenieść na życie.

     Wiosna wcale nie pomaga. Zima chociaż daję nam alibi na niemożność podjęcia decyzji związanej z naszą przyszłością. No bo zimno, bo smutno, bo depresja, bo jeszcze nie teraz, bo poczekam.. do wiosny. A tu bach! Wiosna. Dała mi w twarz z półobrotu, zaskoczyła, wbiegła do pokoju, do życia. I stoi. Gapi się. Czeka. A ja nadal nie wiem. A właściwie to wiem, wiem bardziej niż kiedykolwiek, ale zwyczajnie nie wiem co lepsze. Nie wiem, czy znów nie zmarnuję swoim wyborem czasu. Szkoda go. W końcu ma zasoby nieodnawialne i skończone. A tu tyle ewentualności.. Im więcej, tym gorzej. Już chyba nawet zakupy idą mi lepiej niż to..

 

 

Rozpoczęłam to biadolenie w ciepłym półmroku. Teraz jest już ciemno. W ciemności ciężej podejmuje się decyzje. Właściwie to jest teraz zupełnie tak, jak zimą..


 

Źródło: http://pomieszaniezpoplataniem.blogspot.com/2012/03/wiosenne-gramolenie.html