JustPaste.it

Niezwykłe historie miłosne czyli kochać można na wiele sposobów

Wbrew powszechnemu mniemaniu rozwiązłość wśród kobiet nie jest rzadko spotykana.

Wbrew powszechnemu mniemaniu rozwiązłość wśród kobiet nie jest rzadko spotykana.

 

Dlaczego kobiety bywają rozwiązłe?

czyli jeśli będziesz chciał (a) potępić zastanów się dobrze czy jest za co.

 

Biologom znanych jest około sto gatunków żebropławów (zważywszy na  ich skłonność do życia w głębinach  znacznie więcej zapewne czeka na odkrycie).

Żebropławy to stworzenia laikom przypominające meduzy – typowy przedstawiciel tej grupy zwierząt to przeźroczysty worek żyjący w otwartym oceanie.

Różnią się one jednak od meduz dość zasadniczo. Mają twardsze ciała, a w odróżnieniu od meduz ich dotknięcie nie powoduje bolesnych oparzeń. Posiadają w przeciwieństwie do meduz osiem rzędów rzęsek, które biegną po bokach zwierzęcia i falując w zgodnym rytmie, wprawiają je w leniwy ruch. Jeden z największych gatunków żebropławów ma kształt dzwonu. Gatunek ten jest żarłocznym drapieżnikiem, a gdy płynie z otwartą gębą  to właśnie inne żebropławy wpadają do niej jako pierwsze.

Gatunek żebropława o łacińskiej nazwie Beroe opata ma osobliwe obyczaje miłosne.

Jak większość innych żebropławów Beroe opata jest obojnakiem i wyrzuca z siebie do wody zarówno jaja jak i plemniki. Samozapłodnienie zdarza się rzadko, plemniki próbujące dostać się do jaja wyrzuconego przez tego samego osobnika zwykle nie są przepuszczane przez jego zewnętrzną powłokę.

Jak dotąd nie stanowi to osobliwości. Dziwne rzeczy zaczynają się dziać dopiero w momencie gdy dochodzi już do zapłodnienia. Jeżeli do wnętrza jaja dostał się  tylko jeden plemnik, mały żebropław zacznie się rozwijać zgodnie z oczekiwaniami. Ale jeśli do jaja dostanie się wiele plemników sprawy się komplikują.

U ludzi takie jajo przestanie się rozwijać. U żebropława „miłość fizyczna” powoduje  w konsekwencji znaczny wzrost znaczenia żeńskiej części osobnika a dokładniej jaja, które ma zdolność wyboru plemnika, którym „chce” być zapłodnione. Jądro jaja przemieszcza się i odwiedza kolejno jądra plemników, zanim w końcu zdecyduje się z kim chce się połączyć. Ten proces trwa niekiedy wiele godzin, a „żeńskie” jądro wcale nie musi połączyć się z ostatnim z „odwiedzanych” plemników.  Od czego to zależy, nie wiadomo. Ten proces jest tak słabo poznany, że trudno nawet o spekulacje na ten temat.

Oczywiście nie można wykluczyć, że podobne historie zdarzają się i innym gatunkom. Jaja Beroe zapładniane są na zewnątrz ciała i stąd łatwość obserwacji tego zjawiska. U gatunków   z wewnętrznym zapłodnieniem, u których dochodzi do kopulacji trudno umieścić mikroskop w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. A to oznacza, że naukowcy mogą się jedynie domyślać co tam się dzieje.

W biologii jest bardzo wiele powodów, dla których dziewczyny (czyli samice) mogą być rozgrywającymi (tak tak panowie, nie zawsze wy jesteście decydentami w tych, intymnych tematach). Zwykle nie znamy strategii w konkretnych przypadkach. Jeśli dziewczyna wyraźnie szuka okazji, może to znaczyć, że  kierują nią różne  motywy  postępowania.

Możliwe jest, że:

·     skończył się jej zapas plemników,

·     inni jej kochankowie okazali się do niczego (czyli byli bezpłodni),

·     możliwe, że choć płodni mieli nędzne geny,

·     ich geny mogły nie pasować do jej genów,

·     mogło zdarzyć się i tak, że przedstawiciel płci męskiej wydał się jej zbyt mało atrakcyjny,

·     dziewczyna może też starać się o zwiększenie różnorodności genetycznej swoich dzieci,

·     samica nie pragnie miłości z samcem ale chce go po prostu skonsumować (uwaga panowie! To wcale nie są przypadki rzadkie),

·     samica może pragnąć zmobilizować samca do włączenia się do procesu wychowania potomstwa,

·     albo chce by plemniki wielu samców podjęły ze sobą rywalizację, by wygrał najlepszy z nich,

·     albo by ona sama lub jej komórki jajowe miały możliwość wyboru pomiędzy różnymi plemnikami,

·     albo  chce by w totalnym zamieszaniu  nikt już nie wiedział kto jest czyim ojcem.

Wśród wymienionych  determinantów „babskiego” postępowania brak jednej, zdawałoby się  oczywistej możliwości - że kobieta kocha się z kim popadnie dla oczywistej przyjemności kochania. Jest to celowo pominięte, bo niestety nauka w XXI wieku nie wie nic na temat ewolucji seksualnej przyjemności u zwierząt.

Można jedynie w tym temacie pokusić się o delikatną tezę, że rozkosz pojawiała się w ewolucji wtedy, gdy samice mogły wiele skorzystać na swym rozwiązłym zachowaniu. 

Czy się to może podobać czy też nie u niezliczonych gatunków - od koników polnych po muszki owocowe, od zaleszczotków po pająki i od epoletników po pieski  preriowe – samice kopulują z licznymi samcami  nie ot tak, po prostu, ale dlatego że im się to biologicznie opłaca. Zapewnia im to po prostu więcej zdrowszych dzieci. Dobór naturalny, jak się zdaje, dość często premiuje u dziewczyn rozpasanie.

I co Państwo na to?

 *  *  *

 CZY MIŁOŚĆ MOŻE BYĆ NIEBEZPIECZNA  

czyli chłopaki uważajcie na swoje  dziewczyny.

 

Miłość to wojna.

Niestety każda wojna rodzi okrucieństwa, wojna płci  nie jest w tym zakresie wyjątkiem.

Im gwałtowniej  jej  żądze i pragnienia  zderzają się z jego chucią, tym bardziej szatański jest wynik tych zmagań.

Wojna ma swoje prawa. Wojna płci też.

Zasada numer jeden.

Nigdy nie daj sie zjeść podczas zalotów.

Samica modliszki, żeby robić z samcem te rzeczy nie potrzebuje jego całego. Dzieje się tak dlatego, że niestety biologia stworzyła samce modliszki w sposób delikatnie mówiąc lekko niedoskonały. Nie obwijając w bawełnę można stwierdzić, że z samca modliszki kochanek jest totalnie do chrzanu. Ponieważ gatunek ten musi się pomimo wszystko jakoś rozmnażać ewolucja znalazła oryginalne wyjście z tej sytuacji. Pozbawienie samca głowy potrafi sprawić cuda. Bezgłowy samiec modliszki wpada w seksualny amok. Dlaczego nie może być równie dobry „w łóżku” zachowując integralność cielesną?  Detalicznie nie wiadomo.  

Podobne zachowania stwierdzono u ponad osiemdziesięciu innych gatunków. Dziewczyny zjadają swoich chłopaków  przed, w trakcie lub po kopulacji. Tego typu praktyki zdarzają się u pająków, modliszek, niektórych skorpionów i mustyków. Te ostatnie, obdarzone nieposkromionym apetytem muchówki rozprawiają się ze swymi kochankami w sposób szczególnie bezwzględny. Samica chwyta samca podobnie jak każdą inną swoją ofiarę i wprowadza swój ryjek do wnętrza jego głowy. W tym czasie muchówki te łączą się w miłosnym uścisku. Jednocześnie ślina samicy  zmienia zawartość pancerzyka samca w zupę, którą łapczywie wypija. Po konsumpcji, gdy wyssie z niego już wszystkie soki pustą skorupkę odrzuca jak niepotrzebną zabawkę. Tylko jego oderwana męskość tkwiąca w jej ciele  zdradza,  że chodziło o coś więcej  niż zwykły posiłek.

U niektórych pająków samica zamiast stracić dla samca swoją głowę, „pożąda” fizycznie jego głowy w celach ściśle konsumpcyjnych. Kiedy widzi samca wabi go do siebie pokornymi gestami (zupełnie jakby chciała mu powiedzieć „jestem cała twoja”), by zaraz go dopaść, związać nićmi i odstawić do spiżarni. Biologiczny problem w tym, że samiec często bywa zjadany zanim jeszcze pojawi się szansa spełnienia. Z jego punktu widzenia to biologiczna tragedia. Jeśli zostanie zjedzony podczas gry wstępnej, przegrał; jego geny znikną z populacji. A z jej punktu widzenia? Sprawa nie jest taka prosta. Dla tych stworzeń w wersji damskiej samiec jest całkiem atrakcyjnym posiłkiem. Z każdymi kolejnymi zalotami samica krzyżaka  ogrodowego nabiera coraz okrąglejszych kształtów. Dla niej ryzyko polega na tym, że traktując kolejnych zalotników w sposób czysto konsumpcyjny, naraża się na tkwienie w staropanieństwie do końca życia.

Co myśli o takim zachowaniu ewolucja?

Co dzieje się gdy samica  rutynowo próbuje zjadać swoich kochanków przed kopulacją?

Jeśli każda dziewczyna będzie taka łakoma, a dodatkowo jeśli spotka w swoim życiu tylko jednego  chłopaka, to wszyscy tracą, nikt się nie rozmnoży i populacja wymrze.

Co jednak dzieje się, jeśli niektórym panom uda się uniknąć pożarcia, przynajmniej do chwili zapłodnienia?

Każdy z takich spryciarzy uzyska wyraźną przewagę nad tymi, którzy są mniej zaradni. A jeśli te zdolności mają podłoże genetyczne, wówczas geny „ucieczki” będą się rozprzestrzeniać. W końcu każdy z samców następnego pokolenia  będzie synem zdolnego "zbiega" i tak dziewczyny tego gatunku zostaną  zapłodnione mimo swego łakomstwa.

W realnym życiu niektóre panie  mogą być bardziej powściągliwe w swoim łakomstwie. To trochę komplikuje sprawę. Dziewczyny, które nie zjadają zalotników, nie ryzykują staropanieństwa, więc jeśli wszystkie mają tylko po jednym wybranku wygrywają te, które potrafią opanować swój apetyt na faceta. Dzieje się tak dlatego, że panowie którym w populacji kanibalek uda się spotkać dziewczynę pełną łagodności i słodyczy, przekażą swe geny dalej, nawet jeśli sami pozbawieni byli instynktu i genów ucieczki. W rezultacie korzyść z posiadania tych zdolności będzie mniejsza, a geny ucieczki rozprzestrzeniać się będą wolniej, więc żarłoczne dziewczyny łatwiej znajdą chłopaków – ciapciaków, niezdolnych do obrony.

Z kolei zjadłszy swego jedynego kochanka, łakoma samica nie pozostawi po sobie potomstwa, a jej geny łakomstwa będą w populacji zanikać.

A teraz rozszerzmy perspektywę i rozważmy sytuację, gdy każda samica spotka w życiu wielu samców. W tym przypadku nie będzie mieć dla niej znaczenia czy zje większość z nich, czy nie. Co więcej. Jeśli w ogóle tego nie zrobi, może się to obrócić przeciwko niej. A to dlatego, że jeśli wszystkie spróbują  trochę z nich uszczknąć, taki kanibalizm na próbę stanie się normą. W społeczności ludożerców synowie przeżyją i spłodzą potomstwo tylko wtedy, gdy potrafią wyzwalać się ze zbyt silnych uścisków nienasyconych partnerek; rozsądek więc podpowiada by sprawdzać zdolności potencjalnych tatusiów w tej dziedzinie.

Jednocześnie każdy facet, który potrafi uniknąć pożarcia zyskuje olbrzymią przewagę nad ciapciakami, którzy tego  nie umieją. W ten sposób geny ucieczki będą się szerzyć.

Czyli im częściej samice będą próbowały chwytać i  zjadać swych oblubieńców, tym większa biologiczna korzyść z posiadania umiejętności ucieczki i tym szybciej takie zdolności będą się w populacji utrwalać.

W większości przypadków można więc zaobserwować nie kanibalizm ale ucieczkę właśnie.

Jak jednak samcowi udaje się podejść odpowiednio blisko samicy, nie stając się jednocześnie jej posiłkiem? Jednym ze sposobów jest metoda „drobnych kroczków”. Nie zdaje ona egzaminu w przypadku pajęczyny, której nici reagują na każdy ruch. Poza tym o ile samiec modliszki może zawsze w celach erotycznych przykucnąć na końcu odwłoka swej wybranki, seks pająków jest daleko bardziej niebezpieczny i skomplikowany. Samce pająków mają dwa członki (przekształcone nogogłaszczki), po jednym po obu stronach otworu gębowego. Samice też mają dwa otwory płciowe po spodniej stronie tułowia. Trudność polega na tym, że nie mogą one uprawiać seksu bez bliskiego i bardzo osobistego kontaktu z facetem. Najlepszą metodą by ujść cało z miłosnych uścisków jest dla faceta pająka  rozbrojenie samicy. Dlatego właśnie samce pająka Gnatha extensa nie muszą się obawiać  seksu – mają na pazurkach specjalne ostrogi, którymi rozwierają szczęki samicy, tak że  skonsumowanie przez nią adoratora staje się niemożliwe. Inny spryciarz, samiec pająka Xysticus cristatus jest tak utalentowanym amantem, że żeby nie ryzykować życiem i przeżyć uprawianie seksu związuje ciasno partnerkę swoją nicią. I po strachu. Jeszcze inne cwaniaki, samce małych pająków Argyrodes donatus wynalazły inną, sprytną metodę na swoje panie. Mają na głowie wyrostek, który wydziela silny narkotyk; przed amorami ofiarowują go swojej wybrance do ssania. Wprowadza ją to w taki stan uniesienia, że nie jest już zdolna do odrzucenia jego awansów.  A po fakcie pozostaje mu mieć tylko nadzieję, że oblubienica nie ocknie się zbyt wcześnie by go  schrupać  w całości. A co do pana modliszka?  Jego położenie rzeczywiście jest nie do pozazdroszczenia. Dopóki dysponuje własną głową jego mózg przekazuje sygnały do wiadomych narządów hamując  ich zapędy. Gdy jego partnerce uda się sztuka pożarcia głowy swojego kochanka (naukowcy nazwali  to wdzięcznym mianem dekapitacji),  powstrzymujące męskie hucie sygnały ustają  i wtedy wstępuje w niego (a raczej w ten męski zewłok) istny seksualny demon. W rezultacie może w tym stanie kopulować. Brzmi to tak, jakby u samców wytworzyła się specjalna adaptacja sprzyjająca byciu konsumowanym. Podobny odruch „trać głowę i kopuluj” jest w rzeczywistości dość rozpowszechniony wśród owadów. Podobno wśród ludzkich samców (exuse le mots) lekkie podduszenie wzmaga libido. Ale akurat za to stwierdzenie nie biorę jakiejkolwiek odpowiedzialności. Podobno mężczyznę nie wprawia  w ekstazę wizja przedwczesnej śmierci, to tylko mózg przestaje wysyłać impuls „uspokój się stary”. 

 

*  *  *

Pozwolę sobie na krótki komentarz.

Po pierwsze nigdy  nie sądziłam, że naukowe opowiastki o obyczajach różnych stworzeń mogą być tak interesujące.

Po drugie nie mogę oprzeć się wrażeniu, że panowie gatunku ludzkiego powinni być wdzięczni swoim wybrankom za łagodność, brak apetytu i bądź co bądź cywilizowane podejście do seksu. Jakie by nie było i tak nie jest jak widać najgorsze.

 

*  *  *

Popełniłam powyższe korzystając z frapującej książki pani Oliwii Judson pt. „Porady seksualne dr Tatiany dla stworzeń dużych i małych”.