JustPaste.it

"Zelazna dama" o kobiecie, która codziennie toczyla bitwy

„Oscar goes to Meryl Streep” mam nadzieję, że usłyszę taki werdykt Amerykańskiej Akademii Filmowej.

„Oscar goes to Meryl Streep” mam nadzieję, że usłyszę taki werdykt Amerykańskiej Akademii Filmowej.

 

ffbe88400f4281b28267715c1fd9c0ea.jpg

 Mały sklep spożywczy, starsza pani zdejmuje z półki pojemnik z mlekiem i podchodzi do kasy, aby zapłacić. Szybsi od niej są mężczyzna w średnim wieku i czarnoskóry młodzieniec. Po prostu jej nie zauważają. W domu przy śniadaniu kobieta zwraca uwagę mężowi, aby nie smarował grzanki tak dużą ilością masła.

To Margaret Thatcher (Meryl Streep) i jej nieżyjący od ośmiu lat mąż Denis (Jim Broadbent).

W trakcie jego oświadczyn powiedziała „nie zamierzam umrzeć zmywając filiżanki”. Ambitna córka właściciela sklepu skończyła Oxford i postanowiła zostać politykiem. Pierwsze podejście zakończyło się klęską, wyjściem za mąż i urodzeniem bliźniąt – córki i syna.

Potem było lepiej choć też jak po grudzie. Na przeszkodzie stał patriarchat polityczny, piskliwy głos, sposób wypowiadania się, ubiór, fryzura, brzydkie zęby. Pokonała te przeszkody jak zwycięska klacz w światowych wyścigach.

 Usłyszała od kolegi: „jeśli chcesz zmienić partię stań na jej czele, jeśli chcesz zmienić kraj – kieruj im.”

Zawsze była wygadana, pewna siebie i swoich racji. Bardziej interesował ją działanie i myślenie niż uczucia, szczególnie cudze.

Co się zemściło, w wyniku czego  zrezygnowała z kariery politycznej po 11. latach pełnienia funkcji szefa rządu.

Ale to nie jest film o polityce. Reżyserka Phyllida Lloyd zastosowała dość przewrotną metodę. Przez większość filmu widzimy starą kobietę, rozmawiającą z nieżyjącym mężem, ukradkiem wychodzącą z domu, a przede wszystkim wspominającą.

Ogląda filmy z wakacji gdy dzieci były małe, segreguje ubrania po mężu co wywołuje konkretne sceny z ich życia, podpisuje swoją książkę, zamyśla się i wraca do przeszłości. Rozmawia z córką i tęskni za mieszkającym w RPA ukochanym synem Markiem. Podobno nawet gdy była premierem prasowała mu ubrania. „Zawsze wolałam towarzystwo mężczyzn” mówi w jednej ze scen.

Z zachwytem obserwowałam  Meryl Streep w roli staruszki. Te drobne kroczki, te powolne gesty, nachylenie sylwetki, mimika. Przestajemy widzieć Meryl obserwujemy Margaret tak pełne jest to wcielenie.

Film kończy się gdy stareńka Margaret Thatcher myje filiżankę.

Tak przemija świetność każdego z nas. Premier czy sprzątaczka, aktorka czy naukowiec – możemy tylko zadać sobie pytanie: czy warto było?