Kiedyś Bałtyk , pociągi przyjaźni były oknem na świat ,a teraz biura turystyczne walczą o klienta , reklamy nawet papieru toaletowego gwarantują darmowe Hawaje jeśli kupisz więcej rolek
To dobry sposób na podróże, ale biura bankrutują,pieniędzy nie zwracają,a turystów na pożarcie lwów i skorpionów zastawiają.... Wyjazdy indywidualne,to jest to!. Więcej zobaczysz i więcej stracisz ... sadełka w okolicach podbrzusza i gdzie indziej też. Doświadczyłem wędrując brzegami Bajkału. ,wspinając się na wzgórza,gdzie szamani prowadzą rozmowy z duchami przodków,a bezdzietne baby zapładniają w skalnych pieczarach po zachodzie słońca
Krajobrazy dzikie ,niepowtarzalne ,bez ograniczeń w czasie podziwiałem, gawędziłem z Buriatami przy ognisku na kamienistych stepach,a roje meteorytów leciało z nieba do wielkiej wody.Szedłem ku wielkiej wodzie
,a rozgadane niebieskie wstążeczki płynęły z wysokich gór, chowały się za wzniesieniami stepu i znów wypływały, jakby bawiły się w chowanego z moim wzrokiem,woda w nich wyjątkowo czysta i bystra ,mruczała ,szemrała . Ale dźwięki te rozumiały tylko kamień i ryba, susły i orły,co ósemki nad nią kreśliły..W jej toni ,jak w lustrze widziałem odmłodzoną twarz i subtelne brzózki w białych sukienkach,zdawało się ,ze tez zmierzały do Bajkału..Wczesnym rankiem nad ich brzegami spaceruje cichutko milcząca, siwa pani , powiewną chustą otula gadające wody i tabuny białogrzywych koni ,a one wciąż się wiją ,szemrzą,skaczą po kamykach., wschodzące słońce rozrywa muślinową chustę , srebrne wody znów się iskrzą
dążą na spotkanie ze świętym Bajkałem.
Muślinowym powiewnym szalem otulała i mnie ,gdy stałem na skalistym brzegiem i myślałem o wujku Andrzeju,którego na tych stepach czekiści zastrzelili w 1925 roku. Śpiewałem mu znaną na cały świat pieśń katorżnika uciekiniera,co to łódeczką na drugi brzeg Bajkału do matki dopłynąć zdołał.
Tylko takie podróże,a nie biura turystyczne uczą cenić wolność i swobodę ,a kochać życie
Jest ono jak woda w rzece,każdego dnia inne,powiadają Buriaci ,a kiedy siwa pani usiądzie na jego
brzegu,to
wiatr ją nie rozerwie w strzępy ,a słońce nie,ogrzeje,tylko w całunie popłynie na drugi brzeg wiecznego Bajkału do przodkowa naszych w kości grac ,aż do ponownego zmartwychwstania. Tubylcy dla tego żyją w przyjaźni z wielka wodą ,a pierwszą szklanicę bimbru ,nim zaczną biesiadować wlewają do jej świętej głębi. , tam jest ich bóg
do niego jak do zbawcy wpada ponad trzysta rzek,a wypływa tylko jedna Angara i gdzieś za Irkuckiem łączy się z Jenisejem , a kto tam bosy dojdzie, dwa razy żyć dłużnej będzie
Słońce schowało się za horyzont, pojawił się na nieba rogalik księżyca , szedłem brzegiem tej tej wody ,rogalik płynął sobie spokojnie jak samotny żagiel na oceanie, omijając lekkie wysepki obłoczków, czasem odważnie rozpędzał je i rozpruwał na strzępki.Idę szybko, a on biegnie obok. Nie zostawi nawet na krok. Gdy podskakuje nad wierzchołkami jodeł, oświetlając mi drogę, pozdrawiam go w podziwie i przyjaźni., ludzie tam mówią "zaprzyjaźnisz się z księżycem i wykąpiesz się z nim w jeziorze, uchroni od siedmiu boleści. Kąpałem się w Bajkale kilka nocy,liczyłem gwiazdy spadające w wodę, z szamanem patrzyłem na dwie nagie kobiety.Stały na brzegu przy ogniskiem i chichotały!To nasza Sprawiedliwość i Prawda powiedzial pukając fajkę ,a a reszta,tęsknoty i marzeniowe sny, jak do gwiazd droga daleka do nich, daleka . U was tak samo odpowiedziałem i usłana krzyżami.
Bajkał,to rosyjska dusza :otwarty i nieujarzmiony , w nim legendy o włóczęgach,katorżnikach i wolności życia! . Spacerowałem po kamienistym stepie, razem z księżycem i myślałem o tych kobietach,a on zaglądał w oczy i wzbudzał tęsknotę za lepszym życiem , czasami chował się za ciemną chmurą, aby znów wyskoczyć z cienia i rozjaśnić zimnym światłem strzechy chat na tym wielkim stepie.
Poczucie piękna to znakomity dar ludzkiej natury. Każdy z nas ciągle go poszukuje w pejzażach,muzyce lub w ubiorze. Jednak piękno przyrody nie da się porównać z żadną inną pięknością,jej urzekający urok dniami i nocami zniewalał nad Bajkałem
Lekko naburmuszyły i pociemniały obłoczki,nad zielenią stepu miękko przeleciał grzmot. I zamarło wonczas wszystko w okół,umilkły beczenia owiec i porykiwanie krów, susły czmychnęły do norek , a białogrzywe koniki stworzyły krąg schylając głowy ku ziemi , ciepło spłynęło wiaterkiem od chmur na ich grzbiety,zaszeleścił nad ziemią rzęsty deszczyk ,step pod jego ożywczym ciepłem westchnął radośnie , a woda w Bajkale pociemniała ,ale w krotce za chmur słonko wejrzało,a wielobarwna tęcza brzegi wielkiej wody połączyła. Stałem nad nią nagi, susły wychyliły z norek , zlizywać zaczęły iskrzące się kropelki deszczu z maleńkich listków trawy, pachniały odurzająco , drobniutko padał jeszcze deszczyk,a orły leciały z kryjówek i kreśliły na bezchmurnym niebie ósemki wypatrując białoskrzydłych mew.
Letni grzmot z deszczem daje zdrowie ,wtedy pędż nad strumyki ,na step nago, pouczał stary szaman. Wymachując rękom biegałem,a błyskawica rozcinała Bajkał i niebo .Buriaci z szałasu wychylali głowy, gapili się jak na zjawę nie z tej ziemi. Przyrody maleńką cząstką byłem ,czułem jak bije zielone ,bezkresne i nieskażone jej serce, ocaliłem ten urok od zapomnienia,noszę go w sobie,jest świadectwem miłości do ziemi , nieba i do ludzi ,którzy odeszli na zawsze.
Stałem nad Angarą przy krzyżu białogwardzistów Nie było śladów,ze ktoś tam jeszcze był , orły kreśliły ósemki szukając susłów, a bezdomny pies, ze skulonym ogonem patrzył na krzyż razem ze mną , za ojczyznę ,Boga ,honor życie tracili, pytałem głośno.,a Angara płynęła do Jeniseju, jak wtedy,gdy ich mordowali . Dałem psu kawałek suchej kiełbasy,nie odstępował do Irkucka .W muzeum wśród.eksponatów polskich zesłańców, ujrzałem szablę z wojny Polsko bolszewickiej. Skąd się tu znalazła zapytałem ,nie wiem,odpowiedziano po rosyjsku pracownica. Była podobna do szabli ojca.
Pięć dni i nocy transsyberyjską koleją wracałem do Warszawy,a kola dudniły moje pytania "za boga,ojczyznę honor?Co to nam dało,co chcemy od nich Rosjan dla siebie,dla siebie?
Chciałbym być księżycem z nad Bajkału ,rozjaśniać drogę bezdomnym, poszukiwaczom chleba , podawać ramię staruszkom, co ledwie ciągną nogi do noclegowni, zasypiają na betonie dworca centralnego z torbą plastykowa pod głową.Miłość bliźniego płomieniem ich nie ogarnie gorącym , brat brata w łyżce wody u nas utopi.
Niemy przyjaciel nocnych wędrowców wie, że serca przypominają głazy z brzegów Bajkału, oświetla więc kubły bezdomni ,biorą z nich chleb do ust jak opłatek.