Historia pisana szablą przechodzi na pokolenia
Pokolenie powojenne nie zna prawdy z Berezy Kartuskiej ,twierdzi brzeskiej ,sposobu nawracanie prawosławnych na katolicyzm , niszczenie białoruskiej oświaty i kultury. Propaguje się tylko sanację , ich dworki i kościoły, walkę z bolszewikami,pokazuje się ich okrucieństwo , cud nad Wisłą oraz nadęty mit Marszałka. I gdyby nie on , bolszewicy zagarnęliby Europę i cały świat. Taka świadomość tkwi w głowach Polaków. Jest skwapliwie propagowana w mediach i szkołach,Prym wiedzie w tej propagandzie imperium ojczulka Rydzyka!
Mój ojciec w wojnie z bolszewikami był ochotnikiem i jedynym uczestnikiem z rodzinnej wioski. Wiele opowiadał podczas długich zimowych wieczorów. Słuchali młodzi i starzy , bez podziału na katolików i prawosławnych. Na codzie ich rozdzielała,jak drut kolczasty granicę wschodnią, kapliczka Matki boskiej. Dzieciom prawosławnym nie wolno było bawić z katolickimi. Za złamania tego nakazu topili mnie w rzeczce. Ocalenie zawdzięczam wujkowi, w pobliżu był i usłyszał mój krzyk. Tylko katolik przed 1939 rokiem był uważany tam za Polaka. I o tym dzisiaj nic się nie mówi,a tylko o Katyniu i rzekomym prześladowaniu zrusyfikowanych tam Polaków. Stryjeczni bracia,urodzeni po wojnie ,nie znają swojego języka ,rozmawiają po rosyjsku .I nie wiedzą ,jak mnie poszturchiwano za kaleczenie mowy polskiej przed wojną, przezywano chamem za Buga nad Wisłą.
Na Kresach władała polszczyzną inteligencja,osadnicy wojskowi ,a reszta gaworzyła mieszanką białorusko-polsko -rosyjską.Ojca przyjęto do legionów dzięki poparciu dziedzica ,wiedział on ,ze brat Andrzej białogwardzista walczy z bolszewikami i Ojciec idzie w jego ślady, za boga,honor i ojczyznę walczyć chce. .Miasteczka Głębokie przechodziło pięciokrotnie z rąk bolszewickich do polskich. Poległo ponad pięć tysięcy legionistów. Bolszewicy wdzierali się na ulice ,a cekaem zaciął się , rozpoczęła się walka na bagnety . Ojciec mimo,ze był ranny naprawił go .Zastąpił zabitego cekaemistę i kosił bolszewików. Rozległy się okrzyki hura, hura , ruszyli do kontrataku , bij,zabij moskala! Za to otrzymał awans na kaprala,a Marszałek podarował szablę, jak relikwia,wisiała na ścianie pod ikoną. Dzięki jej ,obok kościoła,w Mosarzu otworzył sklep i handlował do 1939 roku. Szabla miała pięć nacięć na rękojeści ,pytałem ,co one oznaczają , to nie dla dzieci,odpowiadał .Później dowiedziałem ,ze oznaczały zarąbanych bolszewików.
Brał szablę do ręki od święta, całował jak kochankę .W 1940 roku enkawudzista zarekwirował ją , a ikonę zdeptał nogami i powiedział, ze czeka nas Syberia. Nawiedzał wiele razy , wywijał naganem i podszczypywał mamę,wyrywała się z rąk, chowała się w stodole. Wtedy pił samogon na umór , a ojca grał na harmoszce i śpiewał przez łzy aż zapadał w śpiączkę, po cichutku zanosił mamie palto i szybko wracał do nas. Dziwiłem się siedząc na piecu, że taki ułan,a boi się zabić śpiącego wroga, siekiera leży w zasięgu ręki . Niech spróbuje tknąć jeszcze mamę,to machnę obuchem po głowie! I zamiar poparł młodszy braciszek. Rano , jakby wyczuwając nasze zamiary, skacowany odjeżdżał z butelką bimbru i słoniną . Mama wracała zmarznięta ze stodoły, właziła do nas na piec i wzdychając, mówiła " kiedy to się skończy,chyba się powieszę. Była najpiękniejszą kobietą w okolicy i wpadła enkawudziście w oko. Napastował coraz częściej, przy suto zastawionym stole powiedział, ze prezenty bardzo lubi, ale najbardziej pragnie mamy. I gdyby nie to dawno marzlibyśmy w tajdze.Na nasze szczęście Niemcy wkroczyli,jak wybawców , ze łzami radości w oczach witali ich, rzucałem na czołgi kwiaty, częstowali czekoladą i coś tam szwargotali. We wsi nikt nie znał ich języka , patrzono na nich ,jak na przybyszy z innego świata.
W 1944 roku nasi wyzwoliciele uciekali w popłochu,zastawiając zgliszcza, spalone wioski i zerwane mosty . Prześladowca znów wrócił i deptał po piętach. Uciekaliśmy przed nim, zmieniając miejsca zamieszkania. cudem bożym przyjechaliśmy wagonem towarowym do Polski. Ojciec czekał na dworcu w Lednicy. Na ziemiach poniemieckich , jak w kolorowej bajce. Dopiero później okazało się,że nie wszystko słońcem co się świeci. Reżym stalinowski bajkę zamieniał w siermiężny socjalizm, enkawudzistów zastąpił ubowcami W wieku osiemnastu lat straciłem wolność i nadzieję ukończenia studiów .Przez żelazne firanki oglądałem niebo pięć lat .Nie wątpliwie na zwichrowaną młodość miała wpływ szabla ojca.
Od przeszłości nie sposób uciec,można zmienić tylko wspomnienia,ale kratę więzienną nosić trzeba do końca życia.Podłość na ziemi nie ma granic i końca ,niby głowa hydry odrasta. W deklaracjach wybiorczo -partyjnych, w otoczce miłości bliźniego rozmnaża się przez pączkowanie i złudzenie na lepsze jutro daje !
Rzeki zamieniły się w cuchnące koryta,żurawie i czarne czaple z nad ich brzegów odleciały na zawsze ,w mojej Brzezie pomarły raki i kiełbiki,a podłość w szacie anioła nadal obiecuje gruszki na wierzbie . Polacy za nimi przepadają od wieków ,w imię wartości katolickich zabiją Allacha daleko od Wisły.
Cierpieliśmy za nieswoje grzechy ,bo wydano nas na świat w nieodpowiednim miejscu i czasie. Walczyliśmy po jednej i drugiej stronie ze wspólnym wrogiem na wszystkich frantach .W wermachcie Polaków było więcej niż w partyzancie,pod Tobrukiem i pod Leninem. I czyja to wina,że Rosjanie do niewoli pięćdziesiąt tysięcy rodaków w mundurach niemieckich wzięli?A kto zawinił,ze w łagrach polskich zginęło ponad sześćdziesiąt tysięcy czerwonoarmistów ?
Są rachunki krzywd,których nikt nie warowny, czy warto mścić się za to wiekami , nienawiść przekazywać wnukom?
Takie pytania zadawałem siedząc w kazamatach , z fantazją ułańska podobnych do mnie tam było wielu. I tak samo mieli w oczach strach przed śmiercią. Tylko w filmach , piosenkach i ględzeniu polików tacy z podniesioną głową idą na szubienicę ze słowami "bóg,honor , ojczyzna,ale ci skurwiele nie zaglądali śmierci w oczy i nie zdychali z głodu!.Nieliczni już z tamtych lat słuchać muszą judaszowskich obietnic ,oglądać w telewizji lisów w owczej skórze, jak pieprzą o gruszkach na wierzbach! Ironia,drwina losu,że mądrość pojawia się dopiero nad grobem? I tylko żal , że tak mało w sercu było radości,a życie,jak ziarnka maku z dziurawego worka leci, dla tego żal żurawi i czarnej czapli z dziecięcych lat,tak jak i zwichrowanej młodości. Szkoda też szabli ojca.W irkuckim muzeum,obok książek polskich zesłańców zobaczyłem podobna z adnotacją "zdobycz z wojny Polsko-bolszewickiej"Krew uderzyła do głowy , zadrżało serce,ale na rękojeści nie było pięciu nacięć. Pociągiem transsyberyjskim wracałem do Warszawy , migały za oknem wielobarwne krajobrazy , przepraszały za popełnione na jej ziemi zbrodnie , za szable zerdzewiałe w nieznanych grobach nad rzeczką mojego dzieciństwa .Myślałem o szabli ojca ,pisała historię naszego rodu i wichrowała moją młodość.