JustPaste.it

Powrót do Chreptiowa

Dla mnie lektura sienkiewiczowskich dzieł to wspaniała rozrywka, możliwość znalezienia się w barwnie i sugestywnie oddanym świecie, który przeminął.

Dla mnie lektura sienkiewiczowskich dzieł to wspaniała rozrywka, możliwość znalezienia się w barwnie i sugestywnie oddanym świecie, który przeminął.

 

Są takie książki, które pokochałam. Powracam do nich, nieraz otwieram na chybił trafił i czytam. Chociażby „Dzielny wojak Szwejk”, „Baśnie Andersena”, „Saga rodu Forsyte’ów” czy „Pan Wołodyjowski”. Niedawno zrobiłam sobie powtórkę z tej ostatniej.

Krytycy uważają, iż jest ona najsłabszą z sienkiewiczowskiej „Trylogii”. Ale, „de gustibus…”.

Henryk Sienkiewicz to swoisty fenomen w polskiej literaturze. Zdumiewa nie tylko ogrom jego dorobku, ale i szeroka gama zainteresowań pisarza. Chyba jednak najbardziej znamy go, jako twórcę powieści historycznych. Na temat zawartej w nich historycznej prawdy wypowiadano się wielokrotnie, na ogół sceptycznie. W takie dywagacje nie chcę się wdawać. Dla mnie lektura sienkiewiczowskich dzieł to wspaniała rozrywka, możliwość znalezienia się w barwnie i sugestywnie oddanym świecie, który przeminął.

Imponuje ilość filmów, które nakręcono na podstawie książek Henryka Sienkiewicza. Nie sądzę, aby mógł się z nim pod tym względem równać jakikolwiek polski prozaik.

Pisarz stworzył całą galerię różnorodnych postaci. Niektóre uznano za zbyt idealne, papierowe, jak Skrzetuski czy Wołodyjowski. Tym większe uznanie należy się aktorom, którzy realistycznie wykreowali swoich bohaterów. Wielu znawców sienkiewiczowskiej prozy bardziej ceniło Bohuna niż wyidealizowanego Skrzetuskiego. Ponadto Bohun był podobno pierwowzorem pełnokrwistego Kmicica…

Dwie postacie z „Pana Wołodyjowskiego” szczególnie mnie fascynują.

Przede wszystkim wspaniała Baśka, „hajduczek”, jak wdzięcznie i trafnie nazwał ją, zachwycony nią, Zagłoba.. „Wybrana żona pierwszego w Rzeczypospolitej żołnierza”, jak pisał Sienkiewicz. To postać wyjątkowa. Na pewno nie była typem ówczesnego ideału kobiety (uosabiała go raczej Oleńka w „Potopie”). Myślę, że i wielu współczesnych antyfeministów miałoby kłopot z zaakceptowaniem niezależnej i buntowniczej dziewczyny. Jak mawiała jej opiekunka, siostra Wołodyjowskiego, szacowna pani Makowiecka: „Jej nic w głowie, jeno konie a oręż, a wojna”. Nie były to raczej zajęcia, zalecane dla panienek z dobrych domów. A z kądzielą i igłą, panna Jeziorkowska, późniejsza pani Wołodyjowska, była raczej na bakier. Ale, pomimo, niezwykłej u niewiasty, odwagi i buńczucznego charakteru, Basia jest najpierw cudowną nastolatką a później, wspaniałą kobietą z krwi i kości. Umie władać nie tylko szablą czy pistoletem, doskonale też wie, jak „kobiecymi” sposobami osiągnąć cel.

Według sienkiewiczowskiej charakterystyki reprezentowała raczej bardziej współczesny typ urody – kobiety dziecka czy, tak zwanego, kociaka.

Ciekawe jest zestawienie postaci Basi z Krzysią, jej przybraną siostrą. Na pierwszy rzut oka Krzysia wydaje się być idealną dziewczyną. Piękna, zrównoważona, prawdziwa „wielka pani”, jak ją w duchu ocenił Wołodyjowski. W rzeczywistości to zwykła egocentryczka.  Za igranie z uczuciami innych dostaje od życia gorzką lekcję. Prostolinijna i szczera Basia zdecydowanie nad nią góruje. Zresztą sam autor nie ukrywa swojej wielkiej sympatii do „hajduczka”.

Po olbrzymim sukcesie filmu Jerzego Hoffmana okrzyknięto Magdalenę Zawadzką urodzoną do roli Baśki. Ale, jak wspomina w swojej książce aktorka, nie było to takie oczywiste. Na casting do tej prestiżowej roli zgłosiło się wiele aktorek. Sam Hoffman nie uważał, by Zawadzka była najlepszą kandydatką.  Podobno żona Hoffman, Wala, długo męża musiała „molestować” jednym ze zdjęć Magdaleny.

Tak na marginesie, gdyby ktoś chciał poczytać o realizacji filmu „Pan Wołodyjowski”, to polecam znakomitą książkę Barbary Wachowicz „Filmowe przygody małego rycerza".

Drugim sienkiewiczowskim bohaterem, o którym chciałabym napisać, jest okrutny i bezwzględny Azja. To chyba najbardziej mroczna i tragiczna postać w całej „Trylogii”. Sienkiewicz, odsłaniając przed czytelnikiem dzieciństwo i młodość Tuhaj-bejowicza, pragnął zapewne dociec źródeł jego charakteru i, być może, zapewnić mu nieco współczucia.

W moim odczuciu Sienkiewicz był świetnym psychologiem i doskonale rozumiał swoich bohaterów, także tych „czarnych”.

Beztroska i trzpiotowata Basia, pomimo, iż była sierotą, miała dobrych i kochających ją opiekunów. Nie bała się ludzi i ufała im.

Azja, został, jako trzyletnie dziecko, porwany z rodzinnego aułu, gdzie mieszkał z matką, jedną z żon wielkiego Tuhaj-beja. Może w jego obecności zabito matkę? Dostał się w ręce zwykłych opryszków i, w końcu, trafił do domu despotycznego i sadystycznego szlachcica. Był poniżany i katowany. Dorosły Azja, będąc Tatarem, nadal doznawał wielu upokorzeń.

Myślę, że Sienkiewicz nakłania nas do refleksji i unikania pochopnego oceniania tego skomplikowanego bohatera. Czy ci, którzy go ukarali, nie wykazali się okrucieństwem, bynajmniej nie mniejszym niż jego własne?

Autorowi „Trylogii” zarzuca się często swoisty relatywizm. Ale przecież nikt nam nie broni wyciągać z lektury powieści własnych wniosków i snuć własnych refleksji. I dotyczy to nie tylko dzieł Sienkiewicza.

 

Alicja Minicka

 http://mysli-o-ludziach.blog.onet.pl