Masz za dużo czasu? Chcesz poćwiczyć mięśnie brzucha nie ruszając się z fotela? To zapraszam :)
W necie jest mnóstwo kawałów, najczęściej starych przeróbek, głupich, prostackich, a co ważniejsze - mało śmiesznych. Ale da się z tego coś wybrać, a czasami trafia się na perełki.
Rzucam więc garść...
Uwaga!
-
Żadnego nie wymyśliłem, więc nie spodziewajcie się nowości.
-
Jest tego dość dużo, więc strata czasu gwarantowana.
-
Poczucie humoru to sprawa indywidualna, więc podkreślam – to śmieszy mnie.
*****************************************************************
Przystanek. Podjeżdża autobus. Facet w garniturze, o inteligenckim wyglądzie, grzecznie przepuszcza wszystkich przed sobą i kiedy już ma wsiadać, drzwi się zamykają i przycinają mu głowę. Autobus rusza, a facet zaczyna wrzeszczeć:
- K*rwa twoja jeb*na mać! Poj*bańcu pi*rdolony! Stój, k*rwa, jeb*ny w d*pę pi*rdolcu! Głowę mi, k*rwa uj*biesz!!!
Kierowca hamuje, otwiera drzwi. Facet wchodzi do autobusu, poprawia krawat i mówi do pasażerów:
- Przepraszam. Wystraszyłem się.
*****************************************************************
Początek grudnia. Zima, śnieg, mróz. Przed Domem Kultury im. Józefa Piłsudskiego w Rykach siedzą dwaj kolesie i grają w warcaby. Podchodzi do drzwi kobieta (ok. 40 lat), mimo mrozu w krótkiej spódnicy, w krótkim futerku z pobliskich Zakładów Futrzarskich (własność Bogusława Bagsika). I zaczyna szarpać za klamkę.
- Mocniej do siebie – mówi jeden z grających.
Babeczka szarpie ile sił.
- Jeszcze mocniej trzeba – podpowiada drugi.
Babka szarpie, aż jej buzia poczerwieniała.
- Mocniej, ku*wa – kibicuje pierwszy warcabista.
Napięła się laska i... urwała klamkę. I zaryła twarzą w śnieg, nogami fiknęła, aż grający stęknęli z zachwytu, bo majtki koronkowe zobaczyli.
A wtedy z Domu Kultury wyszedł gościu.
- Chamy wy jedne! Czemuście nie powiedzieli, że drzwi się otwierają do wewnątrz?! – sapie laleczka.
- A bo myśleliśmy, że pani klamka potrzebna.
*****************************************************************
Zima. Ślizgawica jak jasna cholera. Z Biedronki wychodzi facet niosąc pięć wytłaczanek jajek klasy S (po 3,99 za wytłaczankę) i kieruje się w stronę parkingu położonego za węgłem supersamu. Facet idzie i ślizga się na nieuprzątniętym chodniku, balansuje ciałem, słowem robi wszystko, żeby się nie wypier**lić. Całą sytuację obserwuje idąca za nim młoda dziewczyna. Facet znika za rogiem budynku i słychać głuche "jebudu". Dziewczę rzuca się w tym kierunku na pomoc. Faktycznie na chodniku leży gość machając niezgrabnie nogami. Panienka zapiera się na śnieżnej zaspie i ciągnie faceta do góry.
- Nic panu nie jest? - pyta
- Nic - sapie gość
- A jajka? Co z jajkami?
- Jajka? Dziękuję, w porządku - odpowiada mężczyzna patrząc na czerwieniejącą twarz dziewczyny, która w tym momencie zobaczyła jak facet, za którym szła, ładuje właśnie swoje wytłaczanki do bagażnika samochodu jakieś dwadzieścia metrów od nich.
*****************************************************************
W środku nocy z knajpy wychodzi napruty facet w towarzystwie 1,5 metrowego krokodylka. Po kilku krokach krokodylek zaczyna:
- Taki kawał do domu... zimno... ogonek sobie o chodnik obtarłem... nie bądź sknera, pojedźmy do domu..
Na to facet:
- Chrochodylek, jestesz szuper kumpel......jak chczesz to pojeziemy!
Wsiedli do autobusu, krokodylek zaczyna:
- Ty, ale tu bród, śmierdzi jak w chlewie, ktoś pawia rzucił w kącie... Sknera jesteś, może jednak postawisz taksówkę...
Facet:
- Chrochodylek, zaczynasz mie drz... darz....wkurzać! Ale i tak Cie lubię. Pojedziemy taryfą.
Po wejściu do taksówki krokodylek zaczyna:
- Ty nawet taksówki wybrać nie umiesz...zobacz jak drogo... i drzwi ogonek mi przycięły... niewygodnie jakoś... już lepiej pójdźmy piechotą...
Facet:
- Chrochodyl, kurna! Menda jesteś i naprawdę już mie wkurzasz. Ale i kumpel z Ciebie dobry. Pójdziemy!
Wysiedli, idą, krokodylek zaczyna:
- O, rany, znowu zimno... i tak daleko jeszcze, może byś mnie wziął na ręce...
Facet:
- Chrochodylek, jesteś menda i wieprz, i już cię nie lubię.
I jedno mnie tylko pociesza: jak jutro wytrzeźwieję, to Ciebie już nie będzie...
*****************************************************************
W pewnej popegieerowskiej wsi mieszkał stary Mateusz Kita. Pewnego, letniego dnia siedział sobie przed domem i spoglądał na świat. Około południa żar lał już się z nieba niesamowity i Mateusz podjął decyzję. Wyjął ze skrzyni ostatnie pieniądze, które zostały mu z emerytury, poszedł do obory i odnalazł stary jeszcze przedwojenny, solidny kanister i poczłapał z tym wszystkim do gospody w oddalonym o trzy kilometry miasteczku.
Tam kazał sobie nalać pełny kanister złotego, pysznego piwa, zapłacił ostatnimi pieniędzmi i mimo ciężaru i ogromnej spiekoty wesoło podreptał w stronę domu, myśląc już o tym jak wpuści kanister do studni, a potem będzie popijał super schłodzone piweczko. Gdy był już niedaleko chałupy zobaczył leżącą przy drodze zakorkowaną butelkę. Podniósł ją i wyciągnął korek. Wtedy z butelki wyleciał Dżin i odezwał się w te słowa:
- Za to, że mnie uwolniłeś z niewoli spełnię twoje jedno życzenie.
Żar już wręcz kapał z nieba. Mateusz Kita zastanowił się, uśmiechnął się do siebie i powiedział:
- Chciałbym, aby ten kanister był zawsze pełny piwa, tak jak teraz.
- OK, zrobione - powiedział Dżin i zniknął.
Właśnie mija 7 lat jak stary Kita wszystkimi możliwymi narzędziami próbuje otworzyć ten p**rdolony kanister...
*****************************************************************
Siedzi Błażej przy piecu, papierocha ćmi, żonie swej, po kuchni się krzątającej przygląda.
- Urodziłaś mi Anula, chłopaka. - mówi - Urodziłaś mi dziewuchę. Tak sobie myślę, może byś jeszcze urodziła trzecie. Tak dla odmiany.
- Trzecie, Błażej?! Dla odmiany? Dla odmiany ku*wa jakie?!
- Dla odmiany ku*wa MOJE !!
*****************************************************************
Józef Kuraś, od czasu jak dwa lata temu załatwił sobie III grupę, każdego dnia chlał w zajeździe „Przystań” do późnych godzin nocnych. Zośkę, jego żonę, gówno to obchodziło, bo sąsiad Antek zaspokajał ją całkowicie, a i grosza ze swojego zasiłku dla bezrobotnych nie skąpił.
Pewnego dnia Józek wrócił z „Przystani” jakiś taki markotny.
- Co ci tak ryja wykrzywiło? – zapytała Zośka
- Aj... – westchnął Józek – Dzisiaj zasnąłem przy stoliku i przyśniło mi się, że jutro jak będę w „Przystani”, to o godzinie 22:45 przyjdzie po mnie Śmierć. Chyba już tam więcej nie pójdę.
Po chwili smutno dodał: - A, i do roboty jakiej trza by się wziąć.
- O kur*a – pomyślała Zośka – Przecież ten dupek gotów całymi dniami chlać w domu. I grosza nie dać, a i Antek przestanie przychodzić. Trza cóś mu wyperswadować (w robotę męża jakoś nie mogła uwierzyć).
- Co ty się boisz – powiedziała głośno – Przecież wystarczy, żebyś zmienił „imago” (to takie obce słowo, które znała z serialu) i cię Śmierć nie pozna.
- Dobra myśl – Józkowi aż nos pokraśniał z zadowolenia – Opier*olę się na łyso i będzie git.
Z rana około 13:00 zaszedł do fryzjera i zaraz potem skierował swoje kroki do „Przystani”. Zasiadł przy swoim stałym stoliku pod oknem i zamówił pierwszą setę. O 22:30, gdy był już dobrze nawalony, zauważył, że do lokalu weszła wysoka postać cała ubrana na czarno i z kosą . Przyjrzała się po kolei wszystkim „degustantom” , przesunęła obojętnym wzrokiem po Józku i stanęła przy zasyfionym bufecie, zerkając na zegarek.
- Udało się - uśmiechnął się do siebie Józek - Nie poznała.
Śmierć faktycznie coraz bardziej się niecierpliwiła. Znowu sprawdziła godzinę. Była 22:44. Spojrzała znowu na pijaków:
- Szlag by to trafił - mruknęła - Jak za minutę nie przyjdzie Józek Kuraś, to wezmę tego łysego ch*ja co siedzi na jego miejscu.
*****************************************************************
Idzie facet przez las, deszcz zacina, wiatr duje, noc czarna... zmarzł cały.
Patrzy - stoi samochód. Podszedł, zagląda do środka – nikogo.
Drzwi otworzył, usiadł na tylnym siedzeniu chroniąc się przed deszczem.
Nagle samochód ruszył... facio zgłupial...
Samochód jedzie, on siedzi sam, za kierownicą nikogo...
Nagle pojawia się owłosiona ręka, kręci kierownicą i znika...
Facet w coraz większym strachu...
Patrzy wystraszony, pojawiają się pierwsze zabudowania, w końcu samochód zatrzymuje się przed zapuszczonym domem na skraju wsi. Drzwi się otwierają, zarośnięty mężczyzna zagląda do środka i widząc wkulonego ze strachu w najdalszy kąt facia pyta:
- Co tu ku*wa robisz!?!
- Eeee... nic... jadę... - duka przestraszony pasażer.
- No ku*wa można ochu*eć!!! Ja pcham, a ten skurczybyk sobie jedzie...
*****************************************************************
Warszawa. Okolice Dworca Centralnego. Wiata przystanku autobusowego. Pada deszcz.
- Ile bierzesz za godzinę? - zgaduje chłopiec dziewczynę.
- 200 złotych... Skąd wiedziałeś?!
- Pokrowiec na parasol założyłaś ustami...
*****************************************************************
Czy prawo Murphy'ego działa wtedy, kiedy przygotowałeś kolację, kupiłeś wino, wziąłeś prysznic i odstawiłeś się jak szczur na otwarcie kanałów, a ona godzinę przed wyznaczonym czasem zadzwoniła, że nie przyjedzie?
Nie!
Prawo Murphy'ego działa wtedy, kiedy pół godziny później ona dzwoni, że zmieniła zdanie i jednak przyjedzie, a ty zdążyłeś zeżreć kolację, wychlać wino i sobie zwalić.
*****************************************************************
Pałac króla Francji, Ludwika XV. Trwa remont generalny. Ludwik i jego żona oraz nadworny architekt decydują, jaki kolor ma mieć sufit w królewskiej sypialni. Ludwik chce niebiesko-fioletowy, a królowa - różowo-biały. Nie ma szans na kompromis.
Król się wk*rwił i zwraca się do architekta:
- Pańskie zdanie, jako specjalisty, będzie decydujące - mówi Ludwik XV. – Jakim kolorem pomalować sufit?
- Królu - odpowiada dizajner. - Królowej kolor powinien być na suficie, gdyż ona częściej będzie nań spozierać.
- Monsieur... – mruczy król. - Może i jest pan dobrym architektem, ale Francuz z pana - ch*jowy!
*****************************************************************
- Coś taki smutny, Leszek? Przecież wczoraj miałeś imieniny - co dostałeś w prezencie?
- Ręcznik z gołą dziewczyną.
- Super! Żonie się podobał?
- Ręcznik tak. Ale dziewczyna musiała spierdal*ć !
*****************************************************************
Dwóch dziadków siedzi na ławce w parku. Obok przechodzi ładna, skąpo odziana dziewczyna.
- Ach, gdybym miał znowu 20 lat to pobiegłbym natychmiast za nią! - wzdycha jeden z nich
- Zwariowałeś! - denerwuje się drugi - 10 minut przyjemności, a potem znowu zap***ć 45 lat do emerytury!?
*****************************************************************
Facet w roboczym ubraniu, ubrudzony cementem, w autosalonie:
- A ile kosztuje Bentley GT coupe?
- 250 000 euro.
- Cholera... A na kredyt? Na rok?
- 25 000 euro miesięcznie.
- Dużo, kurde... A na dwa lata?
- 12 500 euro miesięcznie.
- Blaszka... też niemało...
- To może miałby pan ochotę na tańszy samochód?
- Ochotę bym miał, ale żelbetowa płyta nam się przewróciła na taki...
*****************************************************************
Winda: mąż, żona i śliczna dziewczyna. Niespodziewanie dziewczyna obraca się do mężczyzny i wali go w twarz:
- Cham! I to przy żonie!
Winda zatrzymuje się dziewczyna wychodzi, facet cały czerwony zaklina się:
- Kochanie słowo honoru...
- Już dobrze kochanie, to ja ją pogłaskałam...
*****************************************************************
Siedzi sobie lord w gabinecie, a tu drzwi się otwierają, wchodzi wierny sługa i oznajmia:
- Sir, w domu jest rabuś!
- Doskonale, James, przynieś mi fuzję, kostium myśliwski i proś do salonu.
*****************************************************************
Jeden chłop wylazł w parku na ławkę i zaczyna się drzeć:
- Precz z hipokryzją!
Ludzie patrzą zdziwieni, a chłop :
- Precz z pazernością!
Coraz więcej gapiów przystaje, a ten dalej :
- Precz z pedofilią!
W końcu jakaś babcia nie wytrzymała :
- Panie, coś się pan tak do tych księży przyj*bał?!?!?
*****************************************************************
Knajpa. Wieczór. Siedzi Jezus i spółka, rozmawiają, bawią się, co i rusz ktoś ląduje z mordą w misce. W końcu jednak Jezus zbiera uczniów i wychodzą, tylko jeden, przeoczony w kącie, śpi dalej. Oberżysta budzi go nad ranem, podaje rachunek. Ów uczeń zaspany i przepity patrzy i się zastanawia:
- Skąd, u licha, wezmę 30 srebrników?
*****************************************************************
Mały Jasio wraca z lekcji religii. Mama pyta o czym się uczyli.
- Dziś pani opowiadała nam o Mojżeszu - odpowiada Jasio.
- To opowiedz, jak to było.
- Więc tak. Szli, szli, szli, doszli do Morza Czerwonego. Mojżesz wyciągnął telefon komórkowy, zadzwonił po ekipę budowlaną, ekipa wybudowała most, przeszli na drugą stronę i poszli dalej.
- Jasiu! Pani katechetka wam to powiedziała?
- Jakbym Ci powiedział to tak, jak pani opowiadała, nigdy byś w to nie uwierzyła!
*****************************************************************
Wraca Jasio ze szkoły i pierwszym pytaniem jakim strzela w rodziców jest:
- Co to znaczy "robić loda"?
Rodzice, którzy już dawno uzgodnili, że będą odpowiadać na każde "trudne" pytanie (bo po co ma dziecko szukać odpowiedzi na podwórku), spojrzeli porozumiewawczo na siebie i mama mówi:
- Widzisz "robić loda" to brać penisa do buzi...
Na to ojciec:
- Jakie brać?! Dawać. Syna przecież mamy!
*****************************************************************
Co by było, gdyby Trzej Królowie okazali się być Trzema Królowymi?
- Po prostu spytałyby o drogę
- Dotarłyby w porę
- Pomogłyby przy porodzie
- Wysprzątałyby stajenkę
- Przyniosłyby przydatne prezenty
- ... i coś do jedzenia
Ale... co by powiedziałyby w drodze powrotnej? Zaraz po opuszczeniu Betlejem...
- Widziałyście jakie sandały Maryja ubrała do swojej tuniki?
- Ten mały nic a nic nie jest podobny do Józefa...
- Jak oni mogą wytrzymać z tyloma zwierzakami?
- ... a ich osiołek jest już całkiem na wyczerpaniu...
- Mówią, że Józef jest bezrobotny
- Chciałabym tylko wiedzieć, kiedy oddadzą nasz garnek, w którym przyniosłyśmy łazanki
- Dziewica, koń by się uśmiał. Ja znam Maryję jeszcze z uczelni.
*****************************************************************
Facet wracał do domu swoim nowym samochodem, szczęśliwy niemożebnie i cały podekscytowany zakupem. W połowie drogi między salonem i domem coś go tknęło.
- Musiałem o czymś zapomnieć - pomyślał i począł przeszukiwać wszystkie kieszenie, schowki i zakamarki w swoim ubraniu. Niczego nie znalazł, ale myśl nie przestała go prześladować. Kiedy dojechał do celu, z domu wybiegła córka. Przywitała się, wycałowała tatusia i pyta:
- A gdzie mama?
*****************************************************************
Mąż do żony:
- Wiesz Zocha, przy tobie czuję się jak bigamista.
- No co ty. Przecież bigamia jest wtedy gdy ma się o jedną żonę za dużo.
- No właśnie...
*****************************************************************
Biegnie facet za odjeżdżającym z peronu pociągiem, macha rękami, krzyczy... W końcu pociąg znika powoli w oddali, zdyszany facet ciężko opada na ławkę. Podchodzi do niego kolejarz:
- Co, spóźnił się pan na pociąg?
- Nie ku*wa, wyganiałem go z dworca!
*****************************************************************
Zatrzymuje się samochód na sejmowym parkingu. Wychodzi facet. Podchodzi
ochroniarz.
- Co pan tu parkuje?! Nie wolno!
- Dlaczego?!!
- Tu kurna sejm... tylko ministrowie, politycy, posłowie.
- Nie szkodzi włączyłem alarm.
*****************************************************************
Icek Rabinowicz złowił złotą rybkę. Rybka jak to robią rybki zaproponowała mu spełnienie trzech życzeń w zamian za wolność. Rabinowicz pomyślał i powiedział:
- Chcę mieć wspaniałą willę, dziesięć milionów dolarów na koncie i piękną żonę.
- OK już to masz - powiedziała rybka.
Rabinowicz trzymając ją dalej na haczyku, podrapał się w głowę i powiedział:
- Taaaaaaa, to by było pierwsze...
*****************************************************************
Przychodzi facet do lekarza. Lekarz pyta:
- Jak się pan nazywa?
- Ja..Ja....Jan Ko..Ko..walski - odpowiada gość.
- Widzę, że się pan jąka - mówi doktor.
- Nie ku*wa, nie jąkam się - odpowiada mężczyzna - Mój ojciec się jąkał, a urzędnik w rejestracji USC był totalnym idiotą...
*****************************************************************
Wraca z delegacji mąż dzień wcześniej. Wchodzi do sypialni i widzi gołą żonę w łóżku i stojącego obok łóżka gołego, uśmiechniętego faceta w narciarskiej czapce na głowie.
- Czekaj ty suko - zwraca się do małżonki - później się policzymy.
Podchodzi do uśmiechniętego gościa i pyta:
- A ty kto jesteś?
Facetowi uśmiech zamiera na ustach i odpowiada:
- Jestem totalnie poj*banym kretynem.
- Dlaczego? - mówi zaciekawiony taką samokrytyką mąż.
- Bo wczoraj na stadionie X-lecia zapłaciłem ruskiemu 450 złotych za czapkę niewidkę.
*****************************************************************
Facetowi wyskoczyła krosta na pupie, koleś się okręca, z jednej, z drugiej, ale nie może zobaczyć, w końcu wziął lustro i ogląda. Po chwili jego fiut zaczyna się podnosić...
- Ej k****wa spokój! To nasza dupa.
*****************************************************************
Przychodzi facet do seksuologa. Ten go pyta:
- Kiedy miał pan ostatnio stosunek ?
- Oj panie doktorze tak dawno, że nie pamiętam. Zadzwonię do żony, może ona wie.
Wykręca numer i mówi:
- Zosia, kiedy ostatni raz uprawialiśmy seks?
- A kto mówi?
*****************************************************************
Telefonuje sąsiadka do swojej koleżanki "zza płotu".
- Jola! Mam do ciebie prośbę... mogłabyś wyjść w bikini z leżakiem do ogrodu?
- Dlaczego? Idziesz się też opalać?
- Nie, tylko nie mogę mojego starego zagonić do skoszenia trawy.
*****************************************************************
Poradnia małżeńska. Przed biurkiem siedzi dość nerwowa para.
- Na czym polega państwa problem? – pyta Poradnik.
- Bo żona nie daje mi... – zaczyna mąż
- Uch, ty jełopie zakłamany! – przerywa żona – Ja ci nie daję, napalona fujaro złamana?! Ja, ja?! Teraz to ci dupczenie w głowie, co?!
- ...nie daje mi dojść...
- O ty kutafonie wygięty! Ja ci dojść nie daję?! Jak ty masz niby dojść, impotencie zasrany z dziada pradziada, hipokryto ty ?!?!?
- ...do słowa.
*****************************************************************
Spotykają się dwaj kolesie.
- Słuchaj stary, wracam wczoraj do domu, otwieram szafę, a tam goły facet!
- Zdarza się tak w małżeństwach...
- Ale ja nie jestem żonaty!
*****************************************************************
Mąż postanowił zrobić niespodziankę i odwiedzić żonę przebywającą od tygodnia na delegacji. Przyjechał wyposzczony, więc od razu wziął ją do łóżka, seks urozmaicony, orgazm nieunikniony, finałłłłł!!!! Nagle zza ściany:
- Kur*a, ciszej tam!!! Przez was już piątą noc nie można zasnąć!
*****************************************************************
- A ty kto?
- Dobra wróżka.
- A czemu z siekierą?
- A widzisz, jak ty mało wiesz o dobrych wróżkach?
*****************************************************************
Jeśli Bóg jest kobietą...
Nie tylko pójdę do piekła...
Ale i nigdy nie będę wiedział za co...
Autor: Wyszukane (mozolnie) w necie.