JustPaste.it

Krnąbrny język wyindywidualizowanych Polaków

hajdamackie hajdawery, czyli odpisz mi bez trupa

hajdamackie hajdawery, czyli odpisz mi bez trupa

 

3f89467d132009075025b9c0378c26e0.jpg


Nasz piękny ojczysty język nam Polakom sprawia spore kłopoty. Przejść przez dyktando narodowe bez popełnienia błędu to sztuka nie lada, która udaje się tylko nielicznym. No, bo słyszymy i pisać musimy np. :

"Złóż otóż kontusz tuż obok, bo przyprószony on gdzieniegdzie z rzadka ciemnooliwkowymi cętkami, i włóżże te czerwono pręgowane wzdłuż antycellulitisowe legginsy z lycry"

a potem :

"Gzicie się i pniecie, lecz tylko słowności smak i miłości znawstwo różnią was od innych wędlin. Nie dziczejcieżże"

a czasu na zastanowienie brak. Albo :

"fondue z mozzarelli i gorgonzoli, oryginalne sushi, purée z ratatui, kogel-mogel i rachatłukum".

Zdarza się też "sztuka dell'arte", "półtrzecia kieliszka cabernet", "hajdamackie hajdawery", "hocki-klocki" a wszystko okraszone "ochędóstwem".

I nieco łatwiej :

"Doprawdy, miriady, hordy, nawet może hiperotchłań dni, wprzód krzta szyku fraz chłonie mnie jak tłuszcze grill, jak do brudu muchy mordę, jak PKP do podłużnych chwil - tak ja garnę się do sylab, by w bój bujać je jak Egipcjan Nil. Ci porządni, tamci superżądni - ubóstwiają blichtr, a mnie uciechą rymu kształt i trzon, i entourage, i jak hojne Mazowsze ma zorzę, co lśni - tak jawnie ja w niebłahym worze, chyżo wożę słowa w sobie jak uncję krwi.Kiwi ma miąższ, żądło wąż, a ja mój wzorzec, obietnic hardych z glin; kto łamie je wciąż, tego do Zbąszynka wożę. By strzygł wyżłom i kszykom brwi - bo jakżeby to tak lekceważyć je niby prukwy strużki drwin.Tembr słów jest mi droższy niż kanclerza kwit, niż w piłce gole Citki i Baby-Jagi mit - jak nitki krwi tkwi mi w żyłach to, jak w świni kwik."

Dziecinnie proste i łatwe prawda? No to na dokładkę jeszcze :

"Jak po ujściu z babci bibki bitki w żołądku i naleśnik. Słowo wielokrotnie to sto stempli głębi; żonglerzy gębą mielą, jak metrampaże łamią je od ręki. Nie jestem Arielu bielą, pruję je też, lecz głównie do bitu pętli, rzadko by inni z rozczarowania więdli. Niedotrzymywanie słów jak uryny stęchły kwas w sobie kłębi, inkoherencja świerzbi jak trąd bloki - gnębi to mnie, mdli. Swe hasła waż więc jak hantle, bo to hopsztośne pręgi. Tara Jerzy, myśląc tak i żnąc raz pszenżyto wszerz, zauważył naraz dwa marsjańskie kręgi. Tedy ufolud wyszedłszy zza chaszczy, mając dres kresz, rzekł im przez wytrzeszczone szczęki:.
Strzeżcie słów jak stróż bitego BMW! "

Gladiatorów ortografii i szwoleżerów słowa niewielu nawet wśród ludzi zawodowo zajmujących się pisaniem, czy absolwentów polonistyki.

A to tylko ortografia. Mamy chyba najwięcej wyjątków od przyjętych zasad językowych. Skuwki, pszenice, Pszczyny, pszczoły, gżegrzółki, czy gżegżółki, i dlaczego gżegżółka skoro to kukka, wstrzymać, czy wszczymać, wstrzynać, czy wszczynać, no i te niuanse z odmianą rzeczowników. Nie czytamy, bo niedowidzimy, nie lubimy się niepokoić. Tu razem, tam osobno. Gąszcz zakazów i nakazów. "Nie bardzo", "nie tylko", "nie dziś", ale raptem zaskakuje nas, że "niezbyt" i "nieraz" to poprawnie.

Proszę odmienić rzeczownik "statua". Proste?. No to spróbujcie. Ponad 90 % Polaków odmienia ten rzeczownik źle. Prawidłowa odmiana na końcu artykułu.

Do tego dochodzą idiomy. Sam spotkałem Anglika, który przymierzał nogi i buty do pasa. Kazano mu "wziąć nogi za pas". 

"Is impossible !!!". Potem siarczyście zaklął w ojczystym języku i zaśmiał się po angielsku. 

Biedni cudzoziemcy uczący się naszego języka. Opanowanie go w pełni graniczy z cudem, a wymowa przeróżnych trzęsawisk, tarzających się chrząszczy, skrzydeł, wrzasków, cietrzewów w gąszczu, grząskich trzcin w szuwarach i sprzeczek wszczynanych świszczącym głosem - to istna dla nich katorga.

Pewna studentka medycyny na stażu w Londynie poznała młodego angielskiego lekarza. Zapałał on do niej miłością od pierwszego wejrzenia. Przeniosło się to na miłość do Polski, Polaków i naszego języka. Uczył się pilnie i z ochotą. Ich korespondencja była częsta i na jego życzenie wyłącznie w języku polskim. Pewnego razu list kończył się zwrotem :
"odpisz mi bez trupa".

Okazało się, że kojarzył prawidłowo. Chciał dobrze - "odpisz mi bez zwłoki", ale zwłoki to liczba mnoga, a ze słownika wynikało, że zwłoki i trup to synonim. No i wypichcił.

Nie śmiejmy się z cudzoziemców, gdy kaleczą nasz język. Nie trzęśmy się ze złości, gdy coś im nie wyjdzie. Podtrzymujmy ich na duchu, by nie zbzikowali i się zbytnio nie zmieszali i niechże sobie brzmią jak chcą. Wspierajmy ich, podziwiajmy i cieszmy się, że mają jeszcze odwagę, ochotę, cierpliwość i silną wolę. 

Oto prawidłowa odmiana rzeczownika "statua" ( liczba pojedyńcza, liczba mnoga) :

M
statua ,statuy
D
statuy albo statui , statui
C
statui , statuom
B
statuę , statuy
N
statuą , statuami
Ms
statui , statuach
W
statuo! , statuy!

Kto tak odmienił niech wstawi sobie piątkę do indeksu. 

Nie bez przyczyny  Konstanty Ildefons Gałczyński pisał :

Z akcentem na przedostatniej sylabie,
co mnie zupełnie nie zachwyca -
i znowu "drz" i grz", i "chr"
o znowu "pszczoła" i "pszenica",

o znowu drogi mgłą owiane.
(po ktorych chodzi pani z panem,
pan, prosze pani, wyszedł z betów) -

o, mowo polska, zakret weź
pianinkiem jesteś, nie organem,
klajstrem, a nie pasją politycznego pamfletu
- z tym swym akcentem z brzydkich brzydszym,
jak rzecz wiecznie niedokończona,
ty zamiast działać, ty się mizdrzysz
zatruta składnią Cycerona;

skrzypeczko śliczna, dudko dudków,
dziecinko, się skarząca mamie,
nieutulonych wdowo smutków,
ty muskasz rzeczy, a nie łamiesz;

ty lubisz łasić się, przymilać,
kostium przymierzać osiem razy.
A nam potrzeba monosylab
krótkich i jasnych jak rozkazy.

Nam trzeba wiecej rymów męskich,
którymi będziem ćwiczyc Muzę,
nam trzeba w sedno, a nie w księżyc,
żelazem, a nie ciepłych klusek.

Z akcentem na przedostatniej sylabie,
jak biegacz, co mu pękły ścięgna,
jak naród, co w pół drogi stanie,
taka ty jesteś, mglisto-senna.

Szczęście, że płyniesz ulicami,
nie tylko w książkach, i jak rzeka
szumisz nowymi akcentami,
gdy człowiek mówi do człowieka;

lecz literacka, z tych odpadków
historii, co spadają z wózka,
uff! jak mnie męczysz, Świeta Matko,
niedosłowiańska, półfrancuska.

I choć z czerwieni płonących Warszaw
trwalsza niż Anglia flagę zszywam,
mowo polska, ja cię oskarżam:
STAŁAŚ SIĘ LENIWA, NIEŻYWA.


Język to nad wyraz krnąbrny. Mimo wszystko nie zamieniłbym go na żaden inny.  Nigdy!  Szkoda tylko, że taki koślawy i niechlujny na wielu internetowych forach. 

Fragmenty dyktanda autorstwa prof. Jerzego Bralczyka i dr Grażyny Majkowskiej.