JustPaste.it

Stary człowiek i serce

Opowiadanie medyczne

Opowiadanie medyczne

 

rettung_by_kontrowersje-d49qido.jpgStary człowiek szedł bardzo powoli, utykając na jedną nogę, od czasu do czasu lewą ręka chwytając się za serce. Panowała już zimowa ciemność, chociaż godzina była wczesna. Przejmujące porywy lodowatego wiatru zmieszane z ostrymi płatkami śniegu od czasu do czasu prawie zginały starca wpół. Szedł jednak cierpliwie i desperacko. Miał bowiem ścisle obrany cel. Po około piętnastu minutach wreszcie do niego dotarł. Była nim stacja pogotowia ratunkowego. Z trudem przecisnął się przez ciężko otwierające się drzwi, zrezygnowanym wzrokiem popatrzył na wielką kolejkę oczekujących pacjentów, po czym stanął nieśmiało w kącie, bo wszystkie siedzenia byly zajęte. Czekał cierpliwie, ciężko oddychając, schylony prawie wpół. Kiedy po bardzo długim czasie nadeszła jego kolej, nieśmiało podszedł do pielęgniarki za pulpitem recepcyjnym.
- O co chodzi?- obcesowo zapytała.
- Mam bardzo ciężkie bóle serca...to chyba stan przedzawałowy...albo już zawał...- powiedział ciężko stary człowiek.
- Ubezpieczenie ma? – spytała pielęgniarka
- Nie...skończyło się dawno temu...
- To ja nic tu nie pomogę! Do szpitala niech idzie! Może tam mu pomogą! Tu nie ma czego szukać! Następny proszę!- krzyknęła pielęgniarka
Starzec odwórcił sie zrezygnowany do wyjścia i wyszedł na dwór, kontynuować swoją nieszczęsną wędrówkę wśród śniegu, wiatru I cierpienia.
Długa byla ta wędrówka. Przystawał kilkakrotnie, nie mając sił na kontynuację drogi. Szpital był daleko od stacji pogotowia, a on nie miał dość pieniędzy na taksówkę, ani nawet na autobus.
Kiedy dotarł na miejsce, był już całkowicie wyczerpany, a ból serca był nie do zniesienia. Na progu szpitala upadł. Ktoś zauważył i szybko posadzono go na wózku inwalidzkim. Kazano mu czekać na lekarza dyżurnego, który miał zjawić się lada chwila. Co prawda “lada chwila” przeciagnęła się dość mocno, ale w końcu lekarz się pojawił. Pochylił się nad starcem i spokojnym, łagodnym głosem zapytał:
- Co panu dolega?
- Serce...- wycharczał ostatkiem sił stary człowiek.
- Zawiozę pana do swojego gabinetu, tam zobaczymy, jak można panu pomóc- odparł lekarz.
W gabinecie lekarz podał starcowi małą tabletkę. - To nitrogliceryna. Proszę ją trzymać pod językiem, w żadnym razie nie połykać. Chwilę poczekamy.
Po kilku minutach starcowi zrobiło się nieco lepiej. Podniósł głowę.
- Musi mi pan odpowiedzieć na kilka pytań, trzeba założyć panu kartę, dopełnić kilku formalności i zrobić wszystkie konieczne badania. Zostanie pan w szpitalu na jakiś czas. Pana imię i nazwisko?
- Nie pamiętam...- odparł bezradnie starzec.
Lekarz zmarszczyl lekko brwi, długopis zawisł nad pustą kartą pacjenta. – Pana adres zamieszkania?
- Nie mam adresu...od kilku lat jestem bezdomny.
- Ma pan ubezpieczenie?
- Nie, byłem ubezpieczony w Urzędzie Pracy, ale mi się skończyło...
Lekarz odłożyl długopis, zamknał kartę, schował ją do szuflady I spojrzał już nieco mniej uprzejmie na starca.
- Ma pan pieniądze? Chodzi o dużą sumę, leczenie kardiologiczne to poważne koszty.
- Nie, niestety...
- W tej sytuacji przykro mi, ale nie mogę panu w niczym pomóc. W szpitalu pan zostać nie może, w związku z tym badania też nie mogą zostać wykonane. Leków nasercowych za darmo wydać panu również nie mogę, ponieważ jestem z nich rozliczany. Niestety obowiązują mnie przepisy. Proszę iść do domu, czy gdzie tam pan mieszka i jak najwięcej wypoczywać. Do widzenia panu.
Stary człowiek markotnie wyszedł z gabinetu, przeszedł długim korytarzem i wyszedł ze szpitala. Do noclegowni dla bezdomnych czekała go naprawdę bardzo daleka droga. Musiał się sprężyć, żeby nie zamarznąć po drodze, więc tym razem starał się iść szybszym krokiem. Przynajmniej na tyle, na ile się dało. Wyciskał z siebie wszystkie możliwości, żeby jak najszybciej znaleźć się w ciepłym łóżku i wypocząć.
Nagle gwałtownie stanął, zgiął się wpół i upadł na ziemię. Leżał bez ruchu, a płatki śniegu litościwie pokrywały go niczym kołdrą...
Rano znalazł go przechodzień i wezwał karetkę.
- Rozległy zawał serca, plus zamarznięcie, ale to juz pośmiertnie- stwierdziła beznamiętnie lekarka z ambulansu.
- Czemu nie udał się po pomoc?- nieco bezradnie spytał przechodzień.
- Mnie pan pyta? Trzeba myśleć o swoim zdrowiu a nie łazić po nocach!- wzruszyła ramionami lekarka.
Ambulans powoli odjechał.