JustPaste.it

genialny wywiad z rektorem WSU - Markiem Sienkiewiczem

Dzień dobry. Nazywam się Aneta Zalewska. Jestem dziennikarką z dwunastoletnim doświadczeniem. Pracuje, jako „wolny strzelec” współpracując z czołówka polskich gazet gł. o tematyce biznesowej. Dzisiaj prezentuje Państwu niezwykle ciekawy wywiad, który miałam okazję przeprowadzić na ekskluzywnych polach golfowych Amber Baltic Golf Club w Kołczewie.
       Turniej
zaszczycili swoja obecnością przedstawiciele Świata Biznesu oraz przedsiębiorcy
z kraju i z zagranicy. Wywiad ten przeprowadziłam z niezwykle barwną postacią;
Rektorem Wyższej Szkoły Uwodzenia, Wywierania Wpływu i Rozwoju Wewnętrznego,
panem Markiem Sienkiewiczem. Pan Marek, dzięki swojej uprzejmości, opowiedział
mi, na czym polega fenomen tej prestiżowej szkoły oraz dzięki czemu zyskuje ona
z dnia na dzień tak wielką popularność, a także, dlaczego w swojej branży
wiedzie prym bez precedensu na rynku szkoleniowym.
        Wywiad
jest po autoryzacji, lecz jeszcze nie został nigdzie opublikowany, W niedługim
czasie ukaże się w najbardziej poczytnych magazynach Świata Biznesu w kraju.
Tymczasem, macie Państwo niezwykłą okazję już teraz zapoznać się z jego
treścią, która przykuje Państwa uwagę. Pozdrawiam i gorąco zachęcam do lektury.

 

Dziennikarze. Jak to się stało?, że mała firma szkoleniowa jak Pan mówi w latach 90tych-firemka na początku nowego stulecia przekształciła się w prawdziwego potentata szkoleniowego (w kontrowersyjnej branży wzbudzającej emocje) o zasięgu globalnym oraz międzynarodowych kontaktach na wszystkich kontynentach.


Dziekanat. Musimy od razu sobie szczerze powiedzieć, ze nasze przeistoczenie nie stało się z dnia na dzień, lecz było i jest efektem ponad piętnastoletniej ciężkiej, mozolnej pracy kosztem wielu wyrzeczeń. Tak jak w przypadku wielu innych przedsiębiorstw także i u nas najpierw był pomył, idea, marzenia, a potem ich skrupulatna realizacja. Tak naprawdę każdy nowy pomysł na początku rodzi się w naszej głowie. Dużo tez zależy od skali, obszaru, w jakim chcemy się poruszać. Tzn. czy chcemy być lokalna osiedlową czy dzielnicową firemką szkoleniową, która szkoli w zakresie uwodzenia, na dyskotekach ogolonych, podpitych kolegów z tego samego osiedla(bo tak to niestety najczęściej wygląda u firm konkurencyjnych) czy też aspiracje są większe. My wybraliśmy tą druga drogę. Jak pokazał czas-chyba słusznie.


Dziennikarze. A coś bliżej?


Dziekanat. Pozwolą Państwo, że prześledzę to na przykładzie małej budki z warzywami na placu handlowym popularnie zwanym targiem. Otóż najpierw jak powiedzieliśmy rodzi się u potencjalnego przedsiębiorcy pomysł. Potem nasz przedsiębiorca otwiera pierwszy w życiu biznes na własny rachunek. W przypadku branży warzywno-owocowej jest to zapewne stragan. Po kilku miesiącach lub kilku latach(w zależności od operatywności naszego przedsiębiorcy) otwiera on już budkę drewnianą na tym samym placu i poszerza swoja działalność ciągle poszerzając asortyment o np. prócz warzyw proste artykuły spożywcze jak chleb, serek, mleko, masło, cukier, czy mąka. Może tez „wejść” w gastronomie np. przydrożny fast-food z hamburgerami wychodząc ze(słusznego skądinąd) założenia, że każdy człowiek musi zjeść:-)
I tak nasz Przedsiębiorca się rozwija, ma prace, zarabia jakieś pieniądze, które całkiem starczają na życie oraz niewygórowane potrzeby. Nasz Przedsiębiorca wiedzie stabilny, jednostajny tryb życia; Praca-Dom-Praca. I tu przechodzimy do meritum. Otóż jednym ten mały sklepik i skromne życie całkowicie wystarcza, a innym zgoła odwrotnie; przestaje to wystarczać i zaczynają szukać nowych możliwości np. biorą kredyt i odkupują sąsiednie budki, sklepy na tym samym targu.
Po jakimś czasie rozglądają się za działką pod plac dwa razy większy niż ten, na którym handlowali i zaczynają budować własne obiekty handlowe, czyli innymi słowy z jednoosobowych Przedsiębiorców staja Biznesmanami działającymi, jako spółka prawa handlowego. Dodatkowy dochód przynosi im wynajem własnych nieruchomości na placu. Po jakimś czasie otwierają hurtownie nie tylko warzyw i owoców, lecz zatrudniając kwalifikowanych doradców wchodzą w inne branże, dywersyfikują środki, przeistaczając się z biznesmenów w inwestorów.
Za jakiś czas, jeśli i to im nie wystarcza kupują plantacje owoców np. w Hiszpanii czy we Włoszech posiadając już własna firmę transportową. I tak to się „kręci” krok po kroku pną się w górę. Oczywiście nie wszyscy maja na tyle samozaparcia i determinacji i niektórzy mając, z czego żyć zaczynają np. pić. Innymi słowy zaczynają się z tej góry staczać.


Dziennikarze. Czyli na zasadzie analogii Państwa Szkoła również przeszła podobną drogę. A Jak udało się wypłynąć na tak szerokie międzynarodowe można by rzec oceaniczne wody?


Dziekanat. Szkoląc na samym początku Państwowe firmy i instytucje gdzie własność prywatna nie była jeszcze tak rozwinięta zawsze dużą role przykładaliśmy do ludzi i wszechstronnych kontaktów, bo to ludzie tworzą każdą szkołę. Zawsze byliśmy ambitni i przestał nam wystarczać mały sklepik. Bazując na prywatnych kontaktach zaczęliśmy pracować dla ludzi publicznych, którzy sami(poczta pantoflowa) zaczęli do nas „napływać”. Mówię o aktorach, celebrytach, politykach, znanych adwokatach, lekarzach ludziach sławnych i rozpoznawalnych na szklanym ekranie czy w gazecie. To oni zaufali naszemu profesjonalizmowi, wiedzy wykształceniu, doświadczeniu i wprowadzili nas w wielki Świat biznesu międzynarodowego i polityki globalnej.


Dziennikarze. Z tego, co dowiedzieliśmy się Wasi klienci bardzo chwalą sobie współprace z Waszą Szkołą podkreślając profesjonalizm. Jak to się stało ze z polskiej kameralnej firmy staliście się potentatem o zasięgu globalnym?
W tym świcie liczą się przede wszystkim zaufanie i szerokie kontakty, a te wyrabia się latami. W Polsce zaczęliśmy się trochę dusić i przestaliśmy się rozwijać. Ponieważ naszymi wykładowcami są ludzie wysoko wykształceni, z doświadczeniem znający biegle języki, dużo podróżując po świecie nawiązaliśmy międzynarodowe kontakty. W chwili obecnej np. współpracujemy z kilkudziesięcioma zagranicznymi uczelniami zarówno prywatnymi jak i Państwowymi. Prywatnie przyjaźnimy się z ich wykładowcami, profesorami, jeździmy/latamy wspólnie na wakacji, odwiedzamy się. Oni przylatują do nas, my do nich. To niesamowicie rozwija i zacieśnia więzy. Ponadto będąc od lat praktykami sztuki królewskiej, żyjemy w doskonałej komitywie z osobami ze światowej finansjery, ludźmi wpływowymi o niezwykłych zasobach i niezwykłych możliwościach.


Dziennikarze. Jakieś przykłady, nazwiska?


Dziekanat. W chwili obecnej nie zdradzając nazwisk możemy przyznać ze nasi eksperci pracują dla kilkunastu osób z listy 100najbogatrzych Polaków(Wprost, Forbes). Z klientami żyjemy w przyjaźni, wzajemnej komitywie można by powiedzieć w rodzinnej symbiozie. Wykonujemy dla nich zadania specjalne, nietypowe, organizujemy szkolenia indywidualne. Osoby te jak każdy inny człowiek miewają również problemy w relacjach damsko-męskich. Tyle że skala odniesienia jest inna, bo np. o ile przeciętny Kowalski ma problem, bo nie ma pieniędzy i chce udawać „magnata finansowego” by zdobyć względy atrakcyjnej kobiety tak ludzie zamożni maja zgoła odmienny problem, mianowicie; jak ukryć pozycje i dochody na początku relacji, aby sprawdzić czy Kowalska bardziej interesuje się ich wnętrzem czy portfelem. Ludzie majętni często skarżą się, że kobiety traktują ich jak bankomaty i polisę na dostatnie życie i starość. I tu pomoc naszych ekspertów okazuje się niezwykle przydatna.
Jednym z naszych walorów, który zapewniamy jest absolutna dyskrecja i anonimowość. Nasi klienci zapewne nie życzyliby sobie podawania nazwisk, zatem nie zrobimy tego. Możemy natomiast wspomnieć, że naszymi przyjaciółmi są np. przedstawiciele świata naftowego w Emiratach Arabskich, Świata finansowego w Dubaju czy Wall Street na Manhattanie Dolnym, a także gwiazdy Hollywood.
Zazwyczaj większość w takiej sytuacji „zarzuciłaby” stronę www. galerią zdjęć z ważnymi osobistościami.


Dziekanat. Istotnie. Większość, ale my jesteśmy widocznie w tej mniejszości i nie mamy potrzeby maniakalnego wręcz obnoszenia się ze swoja prywatnością np. na facebook’ach, naszych klasach oraz obnoszenia się z naszymi kontaktami, które właśnie, dlatego są tak silne i trwałe, że niewielu ma do nich dostęp. Od pewnego czasu panuje moda na prezentowanie na facebook’u wszystkiego, co się tylko da począwszy od prezentacji siebie, swojego życiorysu, pracy zarobków, życia rodzinnego. My zmierzamy w dokładnie odwrotnym kierunku. Naszych wykładowców na próżno tam szukać, codziennie dostajemy kilkaset maili; to wystarcza, aby skutecznie chronić swoja prywatność. Widocznie wyłamujemy się z systemu, ponieważ nasze działania są dokładnie odwrotne od przyjętego ogółu. Chronimy i szanujemy także prywatności naszych klientów zwłaszcza tych „ściganych” przez paparazzich.


Dziennikarze. Często daje się słyszeć/czytać opinie, że konkurencja się Was/Waszych kontaktów boi lub przynajmniej obawia.


Dziekanat. Trudno nam wypowiadać się w imieniu cudzych lęków, lecz jeśli taka sytuacja istnieje to zapewne ma jakieś ku temu podstawy. Na pewno lęk i strach jest domena ludzi słabych, „wewnętrznie rozedrganych”, którzy chcieliby, ale nie maja odwagi zdobywać świata i wychodzić poza obszar swojego, bezpiecznego, dobrze znanego terytorium-podwórka. Osoby takie zazwyczaj maja głęboko wpojone, że każdy, kto jest poza obszarem tego terytorium to wróg, a wroga(również wpojone) trzeba zwalczać. Takie osoby są tymi sprzedawcami na bazarach, którzy całe życie pozostają w swoich „bezpiecznych budkach”, rozmawialiśmy o nich na początku.


Dziennikarze. Od dłuższego czasu mówi się o Was w całej Polsce, czy często jesteście krytykowani i atakowani za swoje niebanalne, śmiałe poglądy czy nietypową branżę.


Dziekanat. Istotnie tak, jesteśmy atakowani przez różne ugrupowania często np.

kościelne(np. związane z Ojcem Dyktatorem:-). W tym miejscu musimy szczerze powiedzieć sobie, że Polska nie jest i nigdy nie była liberalnym krajem jak np. Francja, a w szczególności Paryż. O naszej popularności z kolei najlepiej mogą świadczyć ciągłe(nieudane) próby włamania do naszych systemów informatycznych(posiadamy szczegółowe wykazy policyjne) na razie nic z tym nie robiliśmy, ponieważ posiadamy najlepsze zabezpieczenia i systemy informatyczne dostępne na świecie, własne serwery, szyfratory, wielokrotne kodowania. Tym bardziej, że każda próba nielegalnego logowania czy hakowania jest u nas dokładnie notowana i wysyłana automatycznie do bazy Policji bez względu na miejsce na kuli ziemski, z którego się to logowanie odbywa. Posiadamy już wyobrażenie, kto się za tym kryje i w odpowiedniej chwili zareagujemy. Reakcja będzie nagła i bardzo dotkliwa dla naszych opozycjonistów. Internet jest jak pole pokryte śniegiem; przechodząc zawsze pozostawia się ślady.


Dziennikarze. Zatem Dziekanat to prawdziwa „Twierdza Szyfrów” ?


Dziekanat. He…he…(śmiech) coś w tym jest, jednak Enigma opracowana przez Artura Scherbiusa, a następnie produkowana przez wytwórnię Scherbius & Ritterzostała została złamana zresztą przez polskich kryptologów. Tutaj, jako ciekawostkę przytoczę trochę historii, otóż:
Pierwsze próby złamania szyfru Enigmy podejmowali Francuzi, Anglicy i Polacy już pod koniec lat dwudziestych, jednak bez rezultatu. Głównym problemem dekryptażu było zastosowanie przełomowych na owe czasy szyfrów polialfabetycznych, w których każda litera tekstu jawnego szyfrowana jest za pomocą innej permutacji alfabetu, co pozwala ukryć własności językowe szyfrogramu.
W łamaniu szyfrów główną rolę odgrywali lingwiści, którzy w procesie kryptoanalizy wyłapywali charakterystyczne cechy języka, takie jak częstość powtarzania się liter, długość wyrazów itd. W przypadku zastosowania mechanicznych maszyn szyfrujących analiza lingwistyczna nie przynosiła żadnych rezultatów, co wymusiło na kierownictwie Biura Szyfrów Oddziału II Sztabu Głównego zatrudnienie do pracy profesjonalnych matematyków.
W styczniu 1929 na Uniwersytecie Poznańskim zorganizowano kurs kryptologii przeznaczony głównie dla studentów matematyki znających język niemiecki. Wybór uczelni poznańskiej nie był przypadkowy, gdyż ze względu na położenie miasta znajomość niemieckiego była tam umiejętnością powszechną. Na kurs, którego wykładowcami byli dojeżdżający z Warszawy mjr Franciszek Pokorny, kpt. Maksymilian Ciężki oraz inż. Antoni Palluth, zostali skierowani trzej najzdolniejsi uczniowie profesora Zdzisława Krygowskiego – Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski.
Jesienią 1930 utworzono w Poznaniu filię Biura Szyfrów, w której zatrudniono ośmiu najzdolniejszych absolwentów kursu kryptologii. Wśród zatrudnionych znalazł się także Marian Rejewski. Dwa lata później filia została rozwiązana, a Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski stali się od 1 września 1932 pracownikami warszawskiego Biura Szyfrów Sztabu Głównego Wojska Polskiego. Od września 1932 roku Rejewski zaczął pracować nad Enigmą. Mocarstwa zachodnie tak mocno wątpiły w możliwość złamania algorytmu szyfrującego Enigmy, że w zasadzie zaprzestały jakichkolwiek prób. Dlatego między innymi, francuski wywiad przekazał plany budowy maszyn Enigma zdobyte około roku 1931 przez francuskiego agenta Hans-Thilo Schmidta (ps. Asché) Polakom, traktując te informacje, jako bezwartościowe.
Polacy opracowali niezwykle efektywne metody deszyfrowania Enigmy, wykorzystując w tym celu w sposób nowatorski istniejące teorie kombinatoryczne tzw. cykli i transpozycji. Do określania permutacji cykli wirników Enigmy wykorzystywano zaprojektowany przez Rejewskiego cyklometr i karty charakterystyk, które ze względu na zmianę kodowania wprowadzoną 15 września 1938 przestały być wykorzystywane. Do tego czasu ustalenie kodu dziennego przy pomocy powyższych narzędzi zajmowało około 15 minut.
A wracając do tematu możemy śmiało powiedzieć, że również zatrudniamy szyfrantów na miarę Mariana Rejewskiego tyle ze są to Informatycy mający za naszym pośrednictwem dostęp do najnowszych, kosztownych technologii. Pracują oni w zaciszu swoich informatycznych pracowni, do których dostęp maja jedynie dwie zaufane osoby. Dzięki hierarchii osobowej i funkcyjnej w przepływie i kontroli informacji nie ma u nas możliwości np. „wypływania” jakiś wewnętrznych informacji jak ma to miejsce nawet całkiem niedawno u niektórych gigantów np. w korporacjach finansowych.


Dziennikarze. Widzę, że wszystko u Was jest z góry przemyślane i zaplanowane? Wzbudza to podziw.


Dziekanat. Tak, to prawda. Dzięki takiej strategii nie jesteśmy narażeni na żadne niespodzianki, przynajmniej nie te negatywne. Zresztą jest to też po części odpowiedź na pytanie, dlaczego ufają nam klienci z listy 100 najbogatszych Polaków. Dzięki tak rozbudowanym zabezpieczeniom, poosiadają oni zagwarantowana dyskrecje i anonimowość wykraczającą daleko poza przyjęte normy Europejskie czy Amerykańskie.


Dziennikarze. Czyli Wasza baza danych posiada zabezpieczenia porównywalne z CIA czy MI6 ?


Dziekanat. Być może coś w tym jest. Właśnie na ich wielofunkcyjnych zabezpieczeniach i ograniczonym dostępie do informacji się wzorowaliśmy.


Dziennikarze. Bardzo dziękujemy za obszerna wypowiedź oraz życzymy dalszych sukcesów w rozwoju.