JustPaste.it

Bóg błogosławi Rosji

To największa tajemnica Władimira Putina

To największa tajemnica Władimira Putina

 

60aaf94632cf2a89601a494071246801.jpg

Ośmiokrotny wzrost średniego dochodu na mieszkańca. Realne płace co roku idą do góry o 10 procent. Spadek liczby morderstw o połowę. Przywrócenie godności, dumy i znaczenia na świecie i bezwzględne pozbycie się znienawidzonych oligarchów. Po takiej dekadzie Władimir Putin nie będzie potrzebował fałszowania wyborów, by wygrać.

31 grudnia 1999 roku w noworocznym orędziu schorowany i wyniszczony przez alkohol prezydent Borys Jelcyn, za którego większość Rosjan się wstydziła (miał 1,7 proc. poparcia), zrezygnował z funkcji. Przekazał obowiązki Władimirowi Putinowi. Jelcyn zarekomendował go jako polityka, który "zjednoczy wokół siebie wszystkich pragnących powrotu Wielkiej Rosji". Były pułkownik KGB, sprawny urzędnik bezwzględnie lojalny wobec liberalnego mera Sankt Petersburga Anatolija Sobczaka, zagwarantował Jelcynowi spokojną starość. Odziedziczył jednak po nim kraj znajdujący się w stanie rozkładu. Putin Rosjanom obiecał to, na co czekali po pełnych chaosu latach 90.: porządek i stabilizację. Niepijący, niepalący, wysportowany, energiczny, znający języki obce, zafascynowany kulturą niemiecką  - na tle porywczego i wiecznie pijanego Jelcyna robił różnicę. - Z totalitaryzmu wpadliśmy w najbardziej dziki kapitalizm. Nic dziwnego, że po takim szoku nadejście Putina obiecującego prawo i porządek powitano w Rosji jak wybawienie. – Każdy przywódca obiecujący nawet sam porządek, bez prawa, zostałby uznany po chaosie lat 90. za wybawiciela – tłumaczy prof. Rusłan Grinberg, dyrektor Instytutu Gospodarki RAN.

Rozgromienie oligarchów

W 2000 roku Putin wygrał wybory prezydenckie. W gabinecie powiesił sobie portret Piotra I, cara, który wyrąbał rosyjskie "okno do Europy". Obserwatorzy obstawiali, że mało znany Putin będzie posłusznym narzędziem w rękach ówczesnych oligarchów. A on zaczął rządzić, skutecznie i przy wykorzystaniu brutalnych metod, rozprawiać się z nimi. Borys Bieriezowski musiał uciekać do Anglii, Michaił Chodorkowski, oskarżony o niepłacenie podatków, trafił do więzienia, gdzie przebywa do tej pory. Rozgromienie oligarchów, szczególnie kazus Chodorkowskiego, który wykazywał ambicje polityczne, było przedmiotem krytyki zagranicą. W Rosji tym posunięciem Putin zarobił kolejne punkty. Trudno było wtedy znaleźć bardziej niepopularną grupę w Rosji niż oligarchowie, którzy symbolizowali zamęt i "bandycką prywatyzację lat 90". Jelcyn stał się ich zakładnikiem i dzięki ich pieniądzom wygrał wybory prezydenckie 1996 roku. Oligarchowie przejęli kontrolę nad strategicznymi dla państwa surowcami. Putin odzyskał ją m.in. nad takimi wielkimi firmami surowcowymi, jak Rosnieft czy Gazprom. To samo stało się z prasą i telewizją.Putinowi poparcie zdecydowanej większości Rosjan zjednał już sam prosty fakt, że zaczęto w końcu wypłacać ludziom zaległe należności i zapewniono regularne wypłacenie pensji. Prezydent natychmiast ogłosił "dyktaturę prawa" i zakończył brutalnie wojnę w Czeczenii. Dzisiaj pokoju strzeże tam zapatrzony w Putina despota Ramzan Kadyrow.

  Putin konsekwentnie wzmacniał państwo. Po tragedii w Biesłanie w 2004 roku podporządkował sobie ściśle regiony, kasując wybory na gubernatorów. Powtarzał przy tym non stop mantrę wszystkich rosyjskichgosudarstwienników (państwowców) o "niepodzielności", "integralności" i "suwerenności" państwa rosyjskiego. Prezydentowi udało się jednak nade wszystko zażegnać katastrofę gospodarczą. 

W 1998 roku, podczas krachu finansowego, Rosja drastycznie zdewaluowała rubla i nie spłacała długów. Ówczesne władze ratowały sytuację, wdrażając nową politykę fiskalną. Putin ją bardzo konsekwentnie kontynuował. Przy tym miał trochę szczęścia: ogromny wzrost popytu na rynkach światowych wywołany przez Chiny spowodował, że dzięki polityce taniego rubla udało się w dużym stopniu przywrócić zdolność produkcyjną. Rosja zaczynała się podnosić z kolan i nie była to zasługa wyłącznie cen surowców. Te gwałtownie podskoczyły dopiero w 2004 roku. W czasie rządów Jelcyna płacono ok. 17 dolarów za baryłkę ropy, na początku pierwszej kadencji  Putina – ok. 20, a dopiero w dalszej części jego rządów nastąpił ogromny wzrost – do 40 dolarów. Aleksiej Kudrin, który przez wiele lat był głównym księgowym Kremla, podawał, że Rosja w latach 2000-2007 zarobiła na surowcach 475 mld dolarów, z czego 340 mld zasiliło budżet państwa. Rosja pospłacała monstrualny i ciążący jej dług zagraniczny. Założono też zarządzany przez ministra finansów Fundusz Stabilizacyjny, gdzie gromadzono dodatkowe dochody z ceł eksportowych oraz węglowodorów. Był on przeznaczony wyłącznie na inwestycje za granicą.  Jednocześnie wprowadzono podatek liniowy (13 proc.) i ułatwienia dla przedsiębiorców: uproszczono rejestrację firm, dopuszczono w końcu prywatną własność ziemi rolnej.

Rosja wstająca z kolan

W ciągu dziesięciu lat wskaźnik wzrostu gospodarczego Rosji wzrastał o blisko 7 proc. rocznie. "Od końca 1999 do 2007 roku wartość rosyjskiego rynku papierów wartościowych wzrosła z 60 mld do 1,3 biliona dolarów. Za dyrekcji Jacka Welcha w latach 1981-2001 wartość akcji General Electric wzrosła z ok. 14 do ponad 400 mln dolarów. W 1999 roku magazyn "Fortune" przyznał Welchowi tytuł "Menadżera wieku" – pisze amerykański politolog Stephen Kotkin, podkreślając sukces Putina jako reformatora gospodarki. Jeśli biorąc pod uwagę inflację za rok 2000 przypisać PKB Rosji wartość równą 100 proc., to w 2010 wzrosła ona do 159,5 proc. Przykładowo w 2008 roku PKB Rosji wyniósł ponad 1,7 biliona dolarów. Za rządów Jelcyna nie dochodził nawet do 200 mld. Znacznie zmniejszyła się bieda. W 2000 roku szacowano, że 29 proc. Rosjan żyje poniżej minimum socjalnego, w  2010 roku – tylko 13,1 proc. Prawie osiem razy wzrósł średni miesięczny dochód na jednego mieszkańca, z 81 dolarów w 2000 do 614,2 dolarów w 2010 roku. W czasie drugiej kadencji Putina przeciętne płace w Rosji wzrastały realnie ponad 10 proc. rocznie. Jednocześnie zwiększyła się różnica między dochodami 10 proc. najbogatszych i 10 proc. najbiedniejszych  obywateli - z 13,9 proc. w 2000 roku do 16,8 proc. w 2010 roku. Liczba zarejestrowanych morderstw albo prób zabójstw zmniejszyła się dwukrotnie – z ok. 32 tys. w 2000 roku do 16 tys. w 2010. Wzrosła natomiast 25-krotnie liczba skarg do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, co może świadczyć o wzroście świadomości prawnej obywateli Federacji Rosyjskiej.  Poważnym problemem Rosji, któremu Putin nie zaradził, jest kryzys demograficzny. W latach 2000-2010 liczba mieszkańców spadła z 146,8 do 141,9 mln. Obrazowo można to porównać do sytuacji, w której nagle znika Sankt Petersburg ze wszystkimi mieszkańcami. Według najbardziej pesymistycznych prognoz Rosyjskiego Urzędu Statystycznego (Rosstat) do 2030 roku populacja Rosji zmniejszy się do ok. 128 mln. We wrześniu 2011 roku władze ogłosiły, że po raz pierwszy w okresie postsowieckim sytuacja demograficzna zaczęła się jednak stabilizować.

Ogólnie rzecz biorąc, za rządów Putina wzrosła liczba Rosjan zadowolonych ze swojego życia - z 21 proc. w 2000 roku  do 43 proc. w 2010 roku. Bardzo wielu z nich się wzbogaciło. Niektórzy stworzyli fantastyczne fortuny. W rankingu "Forbesa" w 2000 nie było żadnego Rosjanina, na liście z 2010 roku było ich aż 62.

Car z KGB dławiący demokrację

Rosyjskim interesem narodowym za czasów Putina stał się biznes. Jednym z jego ostatnich posunięć jako prezydenta było podpisanie ustawy o inwestycjach zagranicznych w Rosji, po raz pierwszy dopuszczającej je w 44 uznanych za strategiczne sektorach gospodarki (od energetycznego po media).

Na świecie, jak i w Polsce Putin nie miał i nie ma jednak dobrej prasy. W sondażu z marca 2009 roku aż 56 proc. polskich obywateli uznało go za najbardziej złowrogiego polityka. Putin nie miał tu żadnej konkurencji. Postrzegano go jako kolejnego cara z przeszłością w KGB, który zastopował pochód demokracji w Rosji, uskuteczniając scentralizowane rządy "silnej ręki": za rozwojem gospodarczym nie poszła bowiem liberalizacja systemu politycznego. Co więcej, podczas drugiej kadencji Putina zastopowano również liberalizację gospodarki.  Żarłoczne kliki działające na polu gospodarczym coraz bardziej skakały sobie do gardeł. Choć prezydent reformował rosyjskie sądownictwo, to "dyktatura prawa" wciąż nie działała zadowalająco. Korupcja w instytucjach państwowych zaczęła przybierać monstrualne rozmiary. Putina krytykowano, że nieposłusznych oligarchów pozamykał w więzieniach, albo zmusił do emigracji, a zamiast nich pojawili się nowi, również nieprzyzwoicie bogaci, lecz posłuszni. Prezydent, który ma obsesję na punkcie suwerenności, słabo znosił organizacje i obywateli, którzy przejawiali jakiekolwiek aspiracje do niezależności politycznej. Rosyjska polityka, obsługiwana przez posłuszne władzy media, stała się przeraźliwie nudna. Toczyła się od relacjonowanych jedna po drugiej audiencji urzędników u prezydenta. Duma Państwowa, zdominowana przez proputinowską partię Jedna Rosja, nie była miejscem ożywionej dyskusji, lecz posłusznym narzędziem w rękach władzy. Podstawowym wyróżnikiem tej partii był brak jakichkolwiek wyróżników. Ograniczała się do "popierania kursu prezydenta". Często, patrząc na nadreprezentację kolegów Putina z KGB w elitach władzy, konstatowano, że Rosją rządzi "banda czekistów". Szacuje się, że siłowicy, przedstawiciele resortów siłowych, zajmują 60 proc. kluczowych stanowisk w państwie. Wskazywano, że Putin nałożył kaganiec niezależnym mediom. Ponadto, wieloma swoimi wypowiedziami na temat polityki zagranicznej irytował przywódców państw Zachodu i tamtejsze media. Krótko mówiąc, piętnowano demokratyczne braki i autorytarne ciągoty Putina, na co rosyjskie elity odpowiedziały koncepcją "suwerennej demokracji", która zakładała m.in., że Rosja dąży do demokracji swoim tempem i nie życzy sobie, by ktoś ją napominał.

 

Rosjanie w epoce Putina musieli się poczuć nietypowo. Po raz pierwszy od wielu lat zaczęli żyć w państwie, które pretenduje do roli światowego mocarstwa i nie odwołuje się do żadnej idei uniwersalistycznej zdolnej zainteresować inne kraje.  

Tajemnica "człowieka roku"

Gdy amerykański tygodnik "Time" ogłosił w 2007 roku Putina "człowiekiem roku" - za "wyjątkowe osiągnięcia przywódcze - przejęcie kraju pogrążonego w chaosie i doprowadzenie go do stabilizacji" - na świecie i w Polsce zawrzało. Natomiast w Rosji poparcie Putina w czasie dwóch kadencji nigdy nie spadło poniżej 50 proc. a najczęściej oscylowało wokół 70 proc. Większość Rosjan, nawet jeśli nie do końca akceptowała system stworzony przez Putina, była skłonna przyznawać, że za jego rządów znowu poczuli dumę z tego, że żyją w Rosji. Chociaż Putin przywrócił hymn z czasów sowieckich, wzmocnił kult zwycięstwa ZSRR w II wojnie światowej (dla Rosjan – Wielkiej Wojny Ojczyźnianej), zwiększył kilkukrotnie wydatki na armię, to z dziedzictwa Związku Radzieckiego czerpał nie tyle uniwersalistyczną ideologię komunistyczną, co poczucie siły i mocarstwowości. - Każdy, kto ma serce, winien żałować upadku Związku Radzieckiego, ale też każdy z głową (na karku - red.) powinien wiedzieć, że nie da się go odbudować – mówił.

Putin, którego rosyjska radykalna opozycja, a za nią niektórzy komentatorzy, porównywała niekiedy nawet do Stalina, w rzeczywistości w ciągu swojej ośmioletniej prezydentury, spacyfikował komunistów. Jeśli w 1996 roku przywódcy Zachodu truchleli, patrząc, jak lider komunistów Giennadij Ziuganow bije na głowę we wszystkich sondażach Borysa Jelcyna, to po dwóch kadencjach Putina komuniści zostali sprowadzeni do roli niegroźnej opozycji systemowej – stale obecnej, ale bez żadnych szans na zwycięstwo.  "Opozycji demokratycznej", pozasystemowej, nie musiał nawet specjalnie pacyfikować. Była ona tak skłócona i tak radykalna w swoich postulatach, że zauważali ją głównie korespondenci mediów zachodnich. Jej poparcie wśród obywateli było śladowe.

Odzyskiwaniu pozycji mocarstwa miała służyć także wojownicza retoryka Kremla, której towarzyszyły pokazy nowego uzbrojenia, a w kulturze masowej – szczodrze finansowane przez państwo filmy historyczne o bohaterstwie Rosjan. Dumą napawała również rodaków kampania Putina na rzecz igrzysk olimpijskich. Odbędą się one w 2014 roku w Soczi i nikt raczej nie wątpi, że prezydent miał w tym olbrzymi udział.

Triumf konsumpcji i "filozofii życia prywatnego"

Jednak sekret popularności Putina tkwi przede wszystkim w tym, że Rosjanie w warunkach, które im stworzył, mogli w końcu zająć się bogaceniem i konsumpcją. Mogli poczuć się klasą średnią.  W Rosji prawie połowa miejskiej klasy średniej pracowała w instytucjach państwowych lub dużych spółkach należących do państwa. Dodatkowo gdy prezydent rzucał cierpkie uwagi pod adresem Zachodu, to mogli również poczuć również dumę, że ich kraj znowu się liczy w polityce światowej. System stworzony przez Putina nie jest opresyjny. Represje stosowane są selektywnie, w zasadzie tylko przeciwko wybranym, aktywnie kontestującym przedstawicielom elit, i nie dotykają większości społeczeństwa”, a Rosjanie mogą bogacić się, swobodnie jeździć za granicę, korzystać ze wszystkich technicznych nowinek. W tym kontekście zapewne należy rozumieć słowa pisarza Wiktora Jerofiejewa, który pisze, że w czasach rządów Putina w Rosji "zatriumfowała filozofia życia prywatnego". Rosjanie mogą swoich dzieci "uczyć praktycznie wszystkiego, tworzyć z nich chrześcijan i buddystów", mogą, w zależności od posiadanych pieniędzy, pojechać albo do Włoch, albo na Wyspę Wielkanocną". - Rosji nie spaja ideologia, groźba represji czy struktura partyjna, lecz właśnie system koncesji: lojalność polityczna w zamian za swobodę nabijania kasy – ocenia politolog Dmitrij Trenin.

Symbolem Rosji Putina stała się Moskwa, wciąż rozrastająca się ogromna metropolia, migocąca blaskiem kasyn, dyskotek, klubów, ekskluzywnych sklepów i niesamowicie drogich samochodów z przyciemnianymi szybami, ale drastycznie kontrastująca z resztą kraju.

Innym powodem wciąż bardzo wysokiego poparcia dla Putina jest język, jakim się posługuje – prosty, dosadny, często ofensywny, zrozumiały dla mas. Putin, prawnik z wykształcenia, wychowywał się na leningradzkim podwórku. Wplatając slangowe wyrażenia, niekiedy mówi, jak bardzo wielu przeciętnych Rosjan, którzy świetnie znają niuanse żargonu kryminalistów i kochają słuchać piosenek o cierpiących bandytach (tzw. błatniak).

 

Realpolitk po rosyjsku

Za czasów rządów Putina zaszła również znacząca ewolucja rosyjskiej polityki zagranicznej. Od 1989 do 2001 (zamachy 11 września w USA) Rosja chciała się integrować z Zachodem, od 2001 do 2004 ("kolorowe rewolucje" na Ukrainie i w Gruzji) pragnęła być sojusznikiem Zachodu, a od słynnej "zimnowojennej" mowy Putina z Monachium (2007) postanowiła przymusić Zachód do partnerstwa. Natomiast po wybuchu wojny o Osetię Południową w sierpniu 2008 roku, widząc słaby odzew na swoje zabiegi, zdecydowała się po prostu zabezpieczyć sferę swoich interesów w regionie. Celem Rosji, deklarowanym już od dawna, jest budowanie nowej architektury stosunków międzynarodowych, głównie przez obniżenie roli USA w polityce światowej – sprowadzenie jedynego dotąd imperium światowego do roli "normalnego" mocarstwa obok Chin, Indii, UE, Rosji. Politykę zagraniczną Putina określa się często mianem "pragmatycznej", zupełnie pozbawionej wyrazistej otoczki ideologii wolności, demokracji i praw człowieka. Jednocześnie Rosja za jego rządów ewidentnie absolutyzowała logikę realizmu politycznego, podążając jakby za znaną maksymą cara Aleksandra III o dwóch "wiecznych" przyjaciołach Rosji: rosyjskiej armii i rosyjskiej flocie, co utrudniało budowanie zaufania do tego kraju.

Premier Putin

Putin sprawował urząd prezydenta w latach 2000-2008, czyli przez dwie kadencje. Wielu komentatorów było przekonanych, że zmieni konstytucję pod siebie, aby móc pozostać na kolejne cztery lata. Prezydent zachował się jednak inaczej. Zamiast zmieniać ustawę zasadniczą, zaproponował na swojego następcę Dmitrija Miedwiediewa, a sam stanął na czele rządu. Zajął się bardziej gospodarką, pozostawiając pole do popisu w polityce zagranicznej uchodzącemu za liberalnego i prozachodniego Miedwiediewa. W okresie premierostwa Putina nie zmienił się znacząco PKB kraju, chociaż w 2009 roku, gdy w Rosję uderzył kryzys, zanotowano jego znaczny spadek. W okresie od października 2007 do października 2011 roku liczba bezrobotnych wzrosła z 4,4 do 4,8 mln.  Bardzo kiepsko wygląda atmosfera dla biznesu w Rosji, co wiąże się m.in. z rosnącą lawinowo za czasów rządów Putina i Miedwiediewa korupcją. Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego, przywołując się na ranking "Doing Busines", ogłosiło, że od 2008 do 2011 Rosja spadła w nim na 123. miejsce (o 11 pozycji). Nawet Białoruś pod przywództwem Aleksandra Łukaszenki wypadła lepiej, awansując z 115. na 68. pozycję. Ostro zmniejszyło się również zainteresowanie Rosją ze strony zagranicznych inwestorów. Jeśli w 2007 roku ogólna suma zagranicznych inwestycji opiewała na sumę blisko 208 mld dolarów, to w pierwszym półroczu 2011 roku wynosiła zaledwie 39,5 mld.  Modernizacja i dywersyfikacja gospodarki wciąż nie nastąpiła. Rosja sprowadza zza granicy 40 proc. żywności. Ogromnym problemem jest napływ rzeszy imigrantów do miast. Towarzyszy temu wyludnianie się Syberii.

Stagnacja putinowskiej Rosji?

Coraz więcej analityków przekonuje, że Rosja rządzona przez Putina i Miedwiediewa znalazła się w zastoju. Klasy średniej, ludzi młodych i lepiej wykształconych nie urządza już trwanie stabilnego systemu względnego dobrobytu, gdzie można się spokojnie bogacić, lecz ceną za to jest rezygnacja z kwestionowania władztwa rządzącej elity. Tej grupie, której liczebność socjologowie póki co oceniają na góra 30 proc. społeczeństwa, putinowska stabilizacja zaczęła doskwierać. Tym bardziej że – w jej ocenie – w takich kluczowych sprawach, jak walka z korupcją czy wspieranie przedsiębiorczości Putin i jego "Partia żulików i złodziei" zawodzą. Tym ostatnim określeniem zaczęto nazywać Jedną Rosję. Wymyślił je bloger Aleksiej Nawalny, w którym upatrywano nowego lidera opozycji wobec Putina. Nawalny przy każdej okazji krytykuje Kreml i rząd za brak nadzoru nad urzędnikami, panoszącą się korupcję, nepotyzm i brak kontaktów ze społeczeństwem. Wielu Rosjan poczuło się oszukanych, gdy we wrześniu 2011 roku Dmitrij Miedwiediew na zjeździe Jednej Rosji zaproponował, aby to Putin ponownie wystartował w wyborach prezydenckich. W grudniowych wyborach parlamentarnych wygrała wprawdzie Jedna Rosja, ale opozycja uznała je za sfałszowane. Doszło do bezprecedensowych protestów. Na czele jednego z pierwszych stanął właśnie Nawalny, co skończyło się dla niego 15 dniami aresztu.

Potęga, słabość i samotność

- Władimir Putin jest dziś słaby jak nigdy wcześniej, ale jednocześnie wciąż jest silniejszy niż wszyscy jego przeciwnicy razem wzięci – ocenia dr Adam Eberhardt, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich.

Mimo masowych protestów, podczas których ludzie domagali się odejścia Putina, mimo że jego rząd zaczęło krytykować wielu ludzi, którzy jeszcze niedawno stali za nim murem, mimo że wielu znanych analityków i polityków (np. Gorbaczow) przepowiada Rosji rewolucję, obecny premier w przedwyborczych sondażach bez problemu pokonywał wszystkich swoich konkurentów. I to w pierwszej turze.

W badaniu ośrodka ROMIR prawie 50 proc. respondentów uznało, że Putin nie ma żadnych poważniejszych wad.

Niemiecki dokumentalista Hubert Seipel spędził z Putinem kilka dni i sporządził wnikliwy filmowy portret najpotężniejszego człowieka Rosji. Jedna scena ma symboliczną wymowę: gdy w Moskwie trwa ceremonia ponownego otwarcia teatru Bolszoj, Miedwiediew siedzi w loży carów, umieszczonej ponad głowami stołecznej bohemy. Tymczasem Putin samotnie w hali trenuje hokej na lodzie, ćwicząc strzały do bramki.

 

 

 

 

 

Autor: Tomasz Szeląg