JustPaste.it

Król rozbełtanych czasów

Królewska droga Chrystusa jest największą prowokacją w historii ludzkości. Tylko Bóg, dla którego "nie ma rzeczy niemożliwych" mógł wpaść na coś takiego.

Królewska droga Chrystusa jest największą prowokacją w historii ludzkości. Tylko Bóg, dla którego "nie ma rzeczy niemożliwych" mógł wpaść na coś takiego.

 

8c1e4ff6945bacedbdabbf2d098e3061.jpg

Czuł to dobrze Sługa Boży kard. August Hlond, wskazując Polakom tajemnicę Nazarejczyka: "Tylko Chrystus może przewodniczyć nowym czasom". Te słowa Palikotom i innym samozwańczym "mesjaszom" polskiej lewicy nie przejdą z pewnością przez gardło, nie zmienia to jednak faktu, że innej drogi dla Polaków nie ma. W przeciwieństwie do aroganckiej i momentami diabelsko demagogicznych wizji wolnej od chrześcijaństwa Polski, wysuwanych przez wielu przedstawicieli "ideologicznej zarazy", panoszącej się w polskich mediach i na wielu narodowych salonach oraz salonikach, Prymas Hlond zdaje się widzieć narodowe "esse" szerzej i głębiej. Trzeba koniecznie Polakom przypomnieć hlondowskie "przepisy" na nową, nowoczesną i wielką Polskę, w której Chrystus ma święte prawo do dyskretnego bycia, uzdrawiania, tego, co w nas chore i do królowania w polskiej duszy.


Wciąż na naszych polskich podwórkach krąży cień złowrogiego straszenia Polaków "czarną zarazą", "średniowiecznym zaściankiem", "ciemnogrodem". Różnie Kościół Chrystusa się nazywa, na różne sposoby się go ośmiesza. Zasada jest jedna: podważyć zaufanie do Kościoła i jego obecności w przestrzeni publicznej. Cel równie jasny i klarowny (chodź większość Polaków ma niestety problemy z zauważeniem tego): zniszczyć Ciało Mistyczne Chrystusa Króla, którego umiłowanie prawdy oraz przywrócenie człowiekowi godności, jest największym zagrożeniem dla kapitalistycznej i mało wyrazistej machiny nowych czasów. W sumie prawda, jest się czego bać.

Nazarejczyk i jego królowanie (które w Kościele osiąga swój szczyt) rzeczywiście jest niebezpieczny, co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze stawia na ludzką wolność i samodzielne myślenie (duch mądrości, jeden z darów Ducha Świętego). Oczywiście prof. Środa odpowie oburzona, że Kościół (a więc i Jego Szef Naczelny - Chrystus) krępuje Polaków przeróżnymi, wziętymi z kosmosu - prawidłami, narzuca swoje poglądy etyczne na biedny naród, jest przestarzały w poglądach i nietolerancyjny, mój Boże, wręcz nieczuły wobec np. lewicowych oraz gejowskich pomysłów na nową lepszą Polskę. Przyznaję, że trzeba mieć trochę "pod kopułą" i wiary w sercu, by szybko w lamentacjach tego typu wyłapać "psa pogrzebanego". Otóż każdy myślący katolik ma świadomość, że nie nasze ludzkie pomysły na życie i wszelkiego rodzaju cywilizacyjne choroby oraz koniunktury rozmaitej maści są punktem wyjścia w budowaniu przyszłości. Człowiek i owszem, ma zdolność w budowaniu lepszego świata. Budowano różnie: w demokracji ateńskiej, za cezarów rzymskich, w państwie Karola Wielkiego, w królestwach europejskich monarchów. Dwudziestowieczne próby budowania "lepszego świata" (przypomnę - odarte z chrześcijańskiego ducha) w wydaniu nazizmu, faszyzmu i stalinizmu nie zabłysły w dziejach świata. Wręcz przeciwnie, pokazały, że Państwo, w którym prześladuje się Kościół i niszczy królowanie Boga, staje się hodowlą rasowego, zniewolonego człowieka, zdolnego zabić wszystkich, którzy myślą inaczej. Inkwizycja (państwowa i kościelna) przy tym to "pikuś". Nie dziwi więc myśl Prymasa Hlonda, który przypomina Polakom:

Kościół nie chce rządzić, ale musi mieć w życiu narodu to miejsce i te możności oddziaływania, które mu się należą z racji jego boskiej misji. Za to da państwu wiele, bo ducha, tężyznę narodową i religijną jedność.

Tylko ten, który jest ponad podziałami i który nie zabawiał się w uprawianie śmiesznej "polityki", robiącej ludziom wodę z mózgu, tylko Ten, który ukochał do końca i który z miłości będzie sądził "żywych i umarłych" - tylko Ten może dać narodowi ducha prawdziwej wolności, ducha mądrości. I tylko dzięki nim Polak szybko rozezna, co jest dobre i narodowi potrzebne, a co naród od środka rozbija i niszczy, choć tak ładnie oraz atrakcyjnie prezentuje się w tyglu utkanego z "wolnych rynków" świata, ale równie mocno zniewolonego światopoglądem ludzi, którzy kpiąc z wiary oraz negując Boga, potrafią godzinami gawędzić i pertraktować z wężem, znanym katolikom chociażby z kart Pisma Świętego. Oczywiście wąż, tak mocno i niezauważalnie ukrył się w płatach mózgu wielu "oświeconych" budowniczych nowoczesnej Polski (w ramach nowoczesnej Europy), że oni sami przekonują z rumieńcami zdrady na policzkach, iż to "mózg oświecony" (bo rozum raczej nie) podpowiada im jak powinno być, by nie było tak, jak proponuje "ciemnogród" i jego Ukrzyżowany Król.

Zaiste, cudowna wizja Polski, w której będzie miejsce dla każdego. No z małym wyjątkiem. Przykład: Amsterdam, Holandia. Procesja Bożego Ciała nie ma prawa przejść ulicami miasta. To prawo mają wyłącznie gejowskie parady. A jakże. Wielka Brytania. Premierem może pozostać tylko anglikanin. A katolik? Niech spada na szczaw. Można przykładów podać więcej. Hlond miał rację. Tam, gdzie nie ma miejsca na królowanie Chrystusa, tam człowiek gubi się totalnie, naród zaczyna umierać. Chrystus nie jest od zbierania podatków, rozdawania tek ministerskich, ustalania Vatu, ale może dać narodowi wiele. Oddajmy głos Prymasowi Hlondowi:

Nieraz dopuszcza Opatrzność, że państwo występuje wprost wrogo przeciw Kościołowi i prześladuje go. Nic tak Kościoła nie oczyszcza jak ucisk i nic go tak szybko nie wyprowadza z pewnych stanów odrętwienia, jak krew męczeńska. Ale też nic nie świadczy dobitniej o nieszczęsnym niezrozumieniu wielkich jego zadań i potrzeb duchowych społeczeństwa jak błędna polityka tych, którzy prześladują i zwalczają Kościół jako wroga politycznego. Prześladowanie jest dla państwa smutną kartą w dziejach, dla Kościoła ciężką, ale wielką i świętą godziną.

 Po drugie: mogą wyznawcy "nowoczesności" made in "wszystko... tylko nie Chrystus i Jego Kościół" obawiać się chrześcijaństwa, bo katolicyzm niesie ze sobą jeszcze jedną prawdę: że tylko w Chrystusie (a nie w seksie, forsie, polityce i grzechu) człowiek może odnaleźć siebie i osiągnąć całą swoją pełnię. Nie chodzi tylko o wiarę i udział w religijnych kultach. Chrystus Król przynosi człowiekowi szersze spojrzenie rzeczywistości, głębsze poznanie tego, co ludzkie. A skoro tak, to rzeczywiście: naród, który wie, że aborcja jest "zamordowaniem człowieka", eutanazja "zabiciem starszych ludzi", antykoncepcja "zniszczeniem piękna i godności ludzkiej seksualności", pornografia "sprofanowaniem ciała - Bożej świątyni", tolerancja wobec homoseksualistów "zgodą na nowy porządek świata, niezgodny z naturą człowieka"... rzeczywiście, taki naród może być solą w oku dla "oświeconej" rzeszy (stanowiącej mniejszość, ale ryczącej mocno), która drze pyska głośno i namiętnie, nie bacząc na konsekwencje, jeśli chodzi o przyszłość narodu, jego istnienie, kulturę oraz wyrazistość, dzięki której jest tym, czym jest. Kardynał Hlond zaznaczał, że warto i trzeba w twórczym pędzie budować Polskę, nowoczesną i sprawiedliwą, ale... No właśnie. Jest małe "ale", związane z obecnością chrześcijańskiego ducha w polskim narodzie:

Ustroje mogą i powinny się przekształcać, bo życie jest rozwojem i dążeniem do ideałów, ale przemiany nie powinny zaprzepaszczać wartości religijnych ani odbywać się na przekór niezmiennym prawom moralnym. Nowe czasy byłyby niewolą człowieka, gdyby ich duszą nie było chrześcijaństwo.

I chyba o to polskiej quasi inteligencji i wielu politykom (zachłyśniętym europejską, zdechrystianizowaną formą schorowanej idei wspólnego "zjednoczenia sił", cokolwiek to oznacza) chodzi, by odebrać katolikom głos, albo inaczej: by katolik był katolikiem, ale dla siebie, nie dla innych i dla narodu. Niech zatańczy, jak mu państwo "neutralne światopoglądowo" zatańczy, choć wszyscy dobrze wiemy (i zastraszony nie jeden katolik również), że państwo bez jakiegokolwiek światopoglądu nie istnieje i że zawsze w państwie jest jakiś wiodący światopogląd. Oczywiście, broń Boże, chrześcijański, bo jak naród zacznie wierzyć i myśleć (Chrystus Król bowiem tego człowieka uczy i to człowiekowi daje: umiejętność myślenia oraz łaskę wiary) to nic się nie da zrobić, nic się z łona Polek nie wyskrobie, małżeństwo i rodzina przetrwają, nic się Polaczkom nie wmówi i... o zgrozo... ten naród zacznie być narodem. Polskim narodem. Narodem mającym swoją tożsamość, swój własny od wieków światopogląd, oparty na Chrystusie Królu i nauce Jego Kościoła, światopogląd chrześcijański!!! Zgroza... Już widzę, słyszę - Palikotów, Środy i Seneszyny przeróżne, zakamuflowanych umiejętnie (i światopoglądowo) wyznawców Tuska, samego Premiera i jego cesarski dwór, jak drżą i płoną na samą myśl, że polski naród, mógłby pozostać narodem, polskim i chrześcijańskim, takim, o którym marzył Hlond i wielu innych wielkich Polaków, poświęcając Polsce wszystkie swoje siły i talenty, czasami całe swoje życie. "Nowy Polak ma żyć: nie dla przyjemności i używania, lecz dla obowiązku i bohaterstwa". Takich Polaków nam trzeba...

Tyle luźnych myśli o Chrystusie Królu, jego królowaniu i narodzie, który tak mocno umiłował. Na koniec, słów parę kard. Hlonda o nowej Polsce:

W nowym państwie człowiek musi pozostać sobą, człowiek nie może stać się cyfrą, czy atomem. Przepędzić tych, którzy chcą rozbijać jedność, którą męczeństwo i krew scementowały. Pchanie się do żłobu państwowego zastąpić pchaniem się do rzetelnej pracy. Naród musi mieć świadomość swej niesionej wielkości i żądzę wielkości w przyszłości. Od Boga nie odstępujmy pod żadnym przymusem! Jako wyznawcy, jako działacze, jako bohaterzy i męczennicy, "gotujmy drogi Pańskie". Temu, który jest stwórczym władcą ducha, materii i siły, wiekuistym Panem rozbełtanych czasów, nieśmiertelnym Królem krnąbrnej współczesności i pogodzonego z Bogiem jutra! Wszędzie i zawsze króluj nam Chryste, Boże nasz i Odkupicielu!!!

 

Źródło: sorkowitz